Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2016, 19:19   #95
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Dzień II - Wodospadowe odksiężanie wydr




Alaen prowadziła Alexandra i Monikę w głąb ogródka. Gdy byli prawdopodobnie po środku, tuż przy grządkach pomiędzy marchewkami a kalarepą, pokazała, że teraz należy skręcić w lewo. Z jej tłumaczenia wynikało, że jeśli będą podążać od teraz cały czas prosto przed siebie za chwilę, bardzo, ale to bardzo krótką chwilę trafią na pitną wodę. Dodała, też jeszcze raz, że jest to bardzo piękne miejsce. Ciągnąc niezbyt mocno Monikę za sobą, Alex miał nadzieję wydostać się z rodzącej się za jego plecami strefy śmierci. Myśli jakie kierował do dziewczyny były jednoznaczne. Wskazywał w nich Terry'ego, a po jego obu stronach Karen i Alaen, kwitował to wizją wybuchu termonuklearnego. Dziewczyna wzdychała w myślach, zastanawiając się jednocześnie czy wizja Terry’ego i Alaen nie jest nieco dziwna, z tego co się orientowała, nie umieli się porozumieć. Za to wizja Karen i Terry’ego... to było coś innego. Ostatnia myśl przeszła w zapytanie, dokąd właściwie idą za radą skrzydlatej panny. Odpowiedział jej z rozbrajająca szczerością, że nie wie. Pokazał jedynie wizję wróżki wskazującej z uśmiechem ich dwoje i nacechował to przekonaniem bijącym od Alaen, że to on i Monika powinni pójść. Że to im się spodoba. Poza tym mogła wyczuć jedynie niewiedzę i ciekawość. Podzielała ją i zastanawiała się, dlaczego miałoby spodobać się to akurat jej i Alexandrowi. Zasugerowała jednocześnie obstawianie. W jej myślach pojawił się pierwszy pomysł: wielkie, ale to ogromne miękkie i pełne poduch łóżko. Po jednej stronie leżał rozwalony Alexander, a po drugiej stronie w neutralnej odległości od niego rozwalona i zadowolona Monika, a między nimi płotek, jak na plaży, nie dzielący, a przebiegający prostopadle - Alex właściwie pomyślał o tym odruchowo uzupełniając tę wizję. Monika, wyłapując to, dodała na płotku kotka w bokserkach, którego z humorem łapała za ich gumkę i chociaż ten wierzgał wtedy łapkami kładła na swoim brzuchu.
Ksiądz aż odwrócił się do niej, błyskając uśmiechem - przypomniał umowę o wzajemnym masażu i znów skupił się na drodze idąc prosto za wskazówkami Alaen.
Monika zaczęła wymyślać kolejną opcję, gdzie skrzydlata mogła chcieć by poszli… była to piękna kwiecista łąką, taka, jaką widziała w śnie z Ilham… rozmarzyła się akurat o tak pięknym widoku, gdy Alexander zdał sobie sprawę, że słyszy szum. Nie był to zwykły szum rzeczki, a szum przywodzący na myśl wodospad. Czyżby za kilka kroków mieli być na miejscu?





Wspomniał słowa skrzydlatej i wpadł na pewien koncept.
Wedle bliskości szumu byli już blisko, a z tego, co próbowała przekazać wróżka, ksiądz zrozumiał, że miejsce, gdzie ich skierowała, może być zaiste zjawiskowe. Wstrzymał się, pozwalając wyprzedzić się dziewczynie, która odruchowo postąpiła dwa kroki wychodząc przed niego. Zakrył jej rękoma oczy i z rozbójnickim szczerym humorem pchnął myśl, że przynajmniej jedno z nich będzie miało niespodziankę. Zachęcił też do podążania dalej w przód, zapewniając o asekuracji.
Monika najpierw wpadła w krótki etap paniki… Nie dość, że nic nie słyszała, nic nie mogła powiedzieć, to jeszcze miała nic nie widzieć… pozbawiona wszystkich zmysłów, prócz dotyku… teraz dość żywego,... odruchowo ułożyła swoje dłonie na dłoniach towarzysza. Ksiądz w pierwszej chwili chciał lać się po mordzie, nie przewidział…. nie pomyślał… Ale ufała mu i to sprawiło, że odepchnęła myśli o panice, dostając w zamian od niego przebłyski zapewnienia o opiece i pewności, że będzie dobrze. Niespodzianka… ciekawość… to było to, na czym teraz z radością się skupiła. To i jedyny zmysł, jaki jej pozostał… dotyk… ten, asekuracja w sensie...
Wyszli razem, a oczom Alexandra ukazało się:




- O kurwa… - powiedział, ciesząc się po chwili, że go nie słyszy, jak również, że słowo było odzwierciedleniem zachwytu panującego w mózgu, a nie literalnym odbiciem tego co mu się wyrwało.
Miejsce było zaiste zjawiskowe.
Osłonięte, zaciszne, uderzające spokojem, żywymi kolorami, ale jednocześnie nie pretensjonalne. Nie przesadzone w słodkości. Po prostu żywa, piękna natura…
Monika zaczęła niecierpliwić się czując, że stoją, na co Alex myślami zaczął przesyłać jej odczucie dźwięków.
Szum wodospadu.
Śpiew ptaków.
I odsłonił jej oczy.
Zachwyt w jaki dziewczyna wpadła w tym momencie, kiedy nie tylko zobaczyła widok przed sobą, ale niemalże usłyszała, odczuwając to samo co Alexander, był ciężki do opisania. Zawładnął jednak księdzem tak bardzo, że ten odczuwał go niemalże jako własny.
Gdyby Monika mogła, piałaby teraz z zachwytu. Gdy pierwszy szok minął, odwróciła się, by spojrzeć na swojego towarzysza, a w głowie miała jedno wielkie “dziękuję”.
W pierwszej chwili tłumił swe myśli, za chwilę jednak znów spojrzał na wodospad i przytulił ją lekko, na co nie zaprotestowała. Odwracając jednak wzrok na widok wodospadu jeszcze raz myśląc o tym, jaki jest zachwycający.


Alex zaczął zdejmować sutannę.
W myślach krążyły mu dwie wydry pływające w turkusowej toni i prychające wodą.
Skinęła głową, po czym przykucnęła by rozsupłać swoje sandały, on zaś w końcu wygramolił się z czarnego materiału i położył sutannę na skałce tworzącej jakby wymarzony naturalny podest do zejścia w wodę sięgającą w tym miejscu na oko po pierś. Rozglądając się czekał, zerkając przy tym ukradkiem na dziewczynę.
Wyprostowała się po zdjęciu sandałów i przez chwilę zawahała, czy wejść do wody tak jak była, czy…
Właściwie miała przecież na sobie bieliznę… a Alex i tak wystarczająco już widział. Powoli zsunęła z siebie t-shirt w który owinęła ją Karen. Zaś ukradkiem zerkający na nią ksiądz, mógł dojść do wniosku, że dziewczyna (czego wcześniej nie zauważył, przez jej chorobę) tryskająca teraz entuzjazmem i (w porównaniu do rana) energią, mogłaby być właściwie modelką. Starał się odwracać wzrok, ale był tylko człowiekiem. Mężczyzną. Choć próbował, to nie potrafił w pełni. Chaotyczne myśli starał się kontrolować, biło z nich jedynie echo tego, jak bardzo podoba mu się ten widok, wszak ogarniany jedynie przelotnymi spojrzeniami. Przy staraniach patrzenia gdzie indziej.
Bynajmniej nie powoli, a chcąc się w miarę szybko schować, zaczęła wchodzić do wody. Jednak przy tym w jej głowie powstało “och zimna”, “och kamyczek”... co też sprawiło, że zabawnie podskakiwała. Alex nie wchodził na razie za nią. Z lekkim uśmiechem podniósł swoja sutannę i jej koszulkę, po czym patrząc pod nogi zaczął się lekko wycofywać.
Monika odwróciła się patrząc na niego nieco zaskoczonym wzrokiem. W myślach przesłała mu obraz w którym wchodzi razem z nią do wody.
Z początku nie odpowiadał na tę myśl, wciąż oddalając się od niewielkiego jeziorka pod wodospadem… lecz w końcu w jego myślach zabrzmiała nutka triumfu. Schylił się po spory kamień jaki wypatrzył i zawinął go w splecioną sutannę z koszulką. Podszedł z powrotem do wody i wskoczył w nią, składając na dnie ubrania owijające kamień. Wynurzywszy się prychnął wodą i spojrzał na dziewczynę z uśmiechem. W myślach krążyło mu wspomnienie kradzieży ciuchów Axela i Dafne. Wyciągnął dłoń ku Monice, wskazując głową wodospad.


Zdecydowanie pewniej wchodziła do wody, gdy trzymał ją za rękę. Chociaż w jej głowie co jakiś czas szumiało “zimna”, albo pojawiał się zabawny obrazek Moniki-kostki-lodu, mimo to paradoksalnie sprawiało jej to radość. Woda spływająca zapewne z góry na większości biegu strumienia osłonięta przed słońcem, faktycznie nie była za ciepła. Żeby w pełni cieszyć się pływaniem w wodzie o takiej temperaturze należało się rozgrzać. W jednej chwili Alex zanurkował i płynnym, dość nieprawdopodobnym skrętem ciała dla zwykłych ludzi, pod wodą przepłynął za nią. Nim zaskoczona odwróciła się sprawdzić co i jak wyprawia, zanurkował prawie po samo dno, wsadził łeb między jej kostki i mocno odbijając się od dna wystrzelił w górę unosząc ją ze sobą. Wystrzeliła ponad powierzchnią wodnego oczka jak z katapulty i opadła z powrotem do wody.
Zaskoczenie tym, co się dzieje, przerodziło się szybko w strach, zaś strach jeszcze szybciej w radość.


Monika zaśmiała się.
Było to o tyle dziwne zjawisko, że zaśmiała się głośno, zapewne nieświadoma tego, lecz zaraz nadpłynęła ku niej myśl Alexandra w pełni odwzorowująca ten śmiech. Jak tylko można przemycić dźwięk za pomocą myśli. Nacechował go ze swojej strony radością… Monika była zdziwiona. Tym, że zaśmiała się głośno, tym jak ten śmiech brzmiał i tym… jak poznaje świat na nowo…


Ksiądz ponownie zagłębił się w toni. Tym razem odpłynął kawałek od dziewczyny, wynurzył się, prychnął wodą i znów zanurkował. Po samo dno.
W myślach przekazywał jej to samo co wczorajszego popołudnia, przy robieniu mapy. Teraz jednak obrazami i emocjami: “Jestem wydrą, jestem wydrą… i zaraz załaskoczę w stopę.”





Monika najpierw zaczęła podnosić do góry stopy, jakby to miało w czymś pomóc, a później sama zaczęła po prostu płynąć, w pewnym momencie nurkując pod wodę i szukając pod nią Alexa. Odbiła myśl, że może to ona połaskoczę jego. Gdy przepływał pod nią, szybkim skrętem ciała jak prawdziwa wydra, obrócił się pod wodą na plecy. Mijali się. Ona górą, on dołem, przy dnie. Jego ręce nagle wystrzeliły do przodu i przez chwilę połaskotały jej pachy, po czym szybkim ruchem nóg odpłynął poza jej zasięg.
“Wracaj tu nicponiu” usłyszał we własnej głowie rozbawioną myśl Moniki, która przecież próbowała go dorwać. A on znów uciekł. Dziewczyna wynurzyła się zaraz by zaczerpnąć powietrza.
Z nową siłą zanurkowała, by znów spróbować dopaść nicponia… Byłoby to głupie i bez sensu, gdyby jej ot tak po prostu na to pozwolił, a i ona z pewnością by się poznała na zbytnim dawaniu jej forów. Uwijał się wokół niej niczym foka unikając prób złapania, sam zaś łaskocząc pod woda to po brzuchu, to w biodro, to po karku, wciąż unikał jej chwytu. Tylko raz, niby zupełnie przypadkiem, by wyglądało to na naturalne, na błąd wynikający z rozochocenia i zbytniej pewności siebie, wystawił podczas próby odpłynięcia stopę tuż obok, by Monika miała ulotną chwile na jej schwytanie. Co zresztą skwapliwie wykorzystała.
Nie podejrzewając nic, ucieszyła się niczym dziecko, któremu udało się znaleźć lizaka w pustej lodówce. W jej myślach zabrzmiała pieśń triumfu, do której również w myślach tańczyła coś na wzór makareny, a wraz z którą wynurzyła się znów z wody. I tym razem nie zanurzyła od razu z powrotem.
Musiała chwilę odpocząć.


Śmiech księdza wciąż brzmiał między nimi w myślach, gdy podpłynął i pod wodą zainicjował niezdarne wzięcie jej na ręce. Mimo zupełnie abstrakcyjnie niewygodnej pozycji przepłynął z nią tak do głazów, przy wodospadzie, jednak w miejscu gdzie woda jedynie z lejących się kaskad strzelała przyjemnymi rykoszetami. Złożywszy ją na skale, która nie wystawała ponad wodę, zanurzył się i sięgnął po jej stopę.
“Umowa” - zabrzmiało mu w myślach, gdy zaczął masować zmęczone wędrówką podbicia stóp. Z początku znów się zaśmiała. Przez myśl, przeszło jej to, iż większość czasu była noszona i stopy wcale tak mocno jej nie bolą, jak mogłyby… ale była to taka myśl, której dziewczyna wcale nie chciała ujawniać i usilnie chowała. No bo “umowa” i było to przyjemne… ale ta przyjemność, to kolejna myśl, która w głowie Moniki zapadała się pod ziemię… i wracała przy kolejnym ruchu Alexa. Ten zaś, nie przestając skupiać się na swej czynności, dyskretnym skrętem tułowia odwrócił się tyłem i lekkim ruchem nóg wpłynął między jej uda tak, że miała przed sobą jego plecy. Musiała lekko zgiąć nogę w kolanie, by dalej mógł masować podeszwę.
“Umowa?” - rzucił myślą śmiesznie poruszając barkami i zakrapiając to obrazem szczeniaka robiącego stójkę w akcie proszenia o kawałek kiełbasy. Dziewczyna z początku z pewną niepewnością i jakby wyczuwalnym w jej myślach szybszym biciem serca wyciągała dłonie w stronę pleców księdza, ale gdy ten dodał do swoich myśli ów szczeniaczka, rozbawiło ją to tak, że położyła je już bez ogródek. Na początek na karku, gdzie rozpoczęła koliste, rozgrzewające nadwyrężona dziś mięśnie ruchy. Westchnął i werbalnie i w myślach. Drugą ręką pochwycił drugą stopę Moniki i ją też zaczął masować, przez co siłą rzeczy jakby mimochodem musiała oplatać go udami na wysokości żeber. Przekazywał też leniwy pomruk zadowolenia i jakby bił się z własnymi myślami, czy więcej radości sprawia mu dawanie jej przyjemności masażem stóp, czy odczuwanie jej, gdy koiła napięcie jego mięśni. Ona była po prostu zadowolona z jednego i drugiego. Chociaż masaż sprawiał, że czasami stopa drgnęła, a Alex dobrze wiedział, że trafił akurat w takie miejsce, lub zrobił coś tak, że Monikę po prostu załaskotało.





Dłonie dziewczyny powoli zsuwały się niżej po plecach księdza, a ten mógłby teraz przysiądz, że Monika na pewno nie masuje kogoś pierwszy raz… a może, nie zdawał sobie sprawy jak mocno dziś nadwyrężył swoją kondycję, dlatego było to takie przyjemne? Nie wiedział, przyjmował to z prawdziwym cyrkiem emocji i zadowolenia we łbie. Gdyby był kotem, jego mruczenie dałoby mu etat w straży pożarnej, gdzie podczas wyjazdu na interwencje kładli by go na dachu i używali zamiast syreny, oszczędzając akumulator wozu. Wysłał jej leniwe i zabarwione upiorną przyjemnością podziękowanie, nie ustrzegając się przed myślą, że ta przyjemność może wynika z tego, iż zbolałe plecy do stanu używalności doprowadza właśnie ona? Nie tyle uciekł od tej myśli, co po prostu od niej przepłynął wysyłając obraz napiętych mięśni łydek dziewczyny z sugestią zapytania. Nie miała nic przeciwko temu, by Alex zajął się nimi (chociaż, czy faktycznie były napięte?). Sama przechodząc teraz dłońmi w najniższe partie pleców mężczyzny, myślała przy tym, że sama jest winna temu, że jego plecy i mięśnie takie są napięte i obolałe. Powinna mu to jakoś wynagrodzić.


Nie przesłała myśli ostrzegającej. Po prostu przechyliła się nagle i cmoknęła znienacka policzek księdza. Razem z tym, przesłała krótkie “dziękuję”.
Zaskoczenie było kompletne, ale nacechowane jeszcze większą przyjemnością.
W pierwszej chwili myśli Alexandra były po prostu puste, jakby go zresetowało.
Odchylił się do tyłu i nie przestając leniwie masować łydek dziewczyny przybliżył się do niej plecami i wsparł głowę na obojczyku.
“To ja dz…” - stracił równowagę i zagłębił się w wodę. Dziewczyna z początku nie wiedziała czy ratować go, czy śmiać się gdyż wyglądało to po prostu zabawnie. Wypłynąwszy prychnął i złożył potylicę na piersi Moniki lekkim gestem. Wciąż przy tym leniwie odprężał mięśnie jej nóg.
“To ja dziękuję” - dokończył myśl.
Przesunęła dłonią po jego mokrych włosach i w dół, niemalże muskając szyję, i kładąc ją na powrót na jego ramieniu. Było przy tym uczucie, które Monika jednak próbowała znów głęboko schować. Takie dziwne, jakby tak mocno cieszyła się z jego obecności, że miała ochotę okropnie mocno go uściskać, przytulić. A jednocześnie wcale nie chciała, by o tym wiedział… i chciała. Opierając głowę o jej piersi czuł te myśli i odbijał je wskazując, że on też chce. Póki nie otworzył oczu i nie spojrzał na niebo nad nimi. Zdał sobie sprawę (i myśl ta dobiegała dziewczyny), że zupełnie zatracił się w czasie i chciałby tak nawet w tej chłodnej wodzie leżeć godzinami, cały dzień. Czując miękką skórę i ciało łydek, wspominając lekki pocałunek…
Ale myśli zaczynał przesłaniać strach. Jeszcze nie związany z czymś per se. Obawa przed tym co nastanie.
I definitywnie nie chodziło tu o coś między nimi.
Monika jakby doskonale rozumiała. Przez chwilę, chciała mówić mu, żeby się nie bał i obiecać, że będzie przy nim, jednak tą myśl odrzuciła od siebie, jakby stwierdziła, że jest bezużyteczna. Że nic nie da. Trzeba po prostu powoli wracać. Była pewna, że Axel już rozpalił ognisko, w końcu ostatnio popisał się umiejętnościami. I to było jedyne czym śmiała otwarcie pocieszyć księdza. Rozpalonym ogniskiem, które czeka na nich na miejscu. Uchwycił się tej myśli. Przez chwilę nawet nie wiedząc, czy to była jego myśl czy nie. Poczuł wsparcie, miękkie dłonie przytulające go w nocy, jakby samą obecnością chroniące przed ciemnością, ale w przebudzanym strachu zaczął myśleć logiczniej względem tej przyjemnej i miłej gąbki z mózgu, jaką miał przez ostatnie pół godziny? Godzinę? Wspomniał Monikę śpiącą niespokojnie w strefie dręczoną przez koszmary. Jak chciał odejść od ogniska i leżąc obok śpiewać kołysankę głaszcząc po włosach. Wspierać tym ją i siebie. Ale bał się, że jego strach tylko wzmocni jej złe sny. Wstrzymał te myśli zapominając, że Monika pewnie je słyszy. Odwrócił się i uśmiechnął nieśmiało. Wskazywał, że wszystko będzie ok. Wizualizował w myślach dzielnego owczarka bojącego się piorunów burzy, ale dzielnie siedzącego i szczekającego na błyskawice.
Choć sam do końca w to nie wierzył.
“Idziemy?” - pomyślał, przemykając ręką po jej ramieniu.
Odwzajemniła uśmiech, tak samo jak odwzajemniła myśl o tym, że będzie okej. A później znów zrobiła coś, bez ostrzeżenia, nim pomyślała.
Jej dłonie znalazły się na ramionach Alexa, a ona sama lekko zeskoczyła z kamienia na którym siedziała wprost przed niego. Zdając sobie nagle sprawę jak blisko się znalazła. Tą myśl jednak przysłoniła inna, pod tytułem “tak, chodźmy”.
Zbliżył się i bez ostrzeżenia pocałował w usta. Nie nachalnie, nie namiętnie, raczej stykając ze sobą lekko wargi. Po czym zanurkował w toń płynąc w kierunku ich ubrań obciążonych kamieniem. Na szczęście wciąż tam były.


W myślach dziewczyny, najpierw była ekscytacja, szalejące w brzuchu motyle, a później zaczęła powstawać tam istna burza, która nim rozbrzmiała na dobre została niczym światło wyłączona. Alex podpływając na wyciągnięcie ręki do ciuchów zdał sobie sprawę, że Monika go odcięła od własnych myśli.
Wynurzywszy się położył na półeczce skalnej sutannę i koszulkę zwinięte ze sobą. Spojrzał w kierunku Moniki. Minę miał lekko stropioną. Jakby bał się, że jest na niego zła za to, co zrobił, choć przed samym sobą zdawał sobie sprawę, że żałowałby bardziej, gdyby tego nie uczynił.
Nie było jej…
To znaczy była, ale aktualnie pod wodą. Płynęła do brzegu, by dopiero po chwili wynurzyć się z impetem z wody, od razu do połowy ud. Z początku miała zamknięte oczy, a dłońmi sięgała ku nim by wytrzeć z nich wodę. Po tym przesunęła po włosach przyklejając je do tyłu i dopiero zaczęła powoli wychodzić z wody.
Teraz dopiero jej wzrok znów padł na Alexa.
Nie wyglądała na złą.
Ale cisza z jej strony jeszcze trwała.
Wychodząc na brzeg podał jej koszulkę, sam zaczynając wyżymać sutannę ile się da z wody. Monika zaczęła wykręcać swój monstrualnej wielkości t-shirt. Patrzył na nią i nie wiedział co sądzić o tej nagłej ciszy. To, że nie była zła, nie znaczyło wiele. Znaczy znaczyło… ale nie… gubił się. Wysłał nieśmiałą myśl z prośbą o wytłumaczenie o co chodzi. Wróciła wzrokiem na Alexa… i utkwiła go na moment w sutannie. Przełącznik jakby znów został wciśnięty. Dziewczyna miała wyrzuty sumienia… bo podobało jej się, bo chciała, ale ta smutna cicha myśl, bo przecież on był do cholery księdzem… co ona sobie myślała… i wcale nie chciała, by znał te myśli… te o księdzu…


Przez chwilę gdy kończył wyżymać szatę i zakładać ją, w jego myślach zagrała bezsilna złość, ale przyćmiewana przez radość? Przyjemność? Jakieś odbicie pewnych myśli Moniki wychodzące od niego samego? Wspomniał ich ostatnią rozmowę na piasku, zanim poszli popływać, zanim zaczęli porozumiewać się myślą. Wspomniał w tej rozmowie jak wskazywała mu, że Dafne… “czy Ty byś powiedział, że jesteś rybą?”.
Strach Dafne przed otworzeniem się, niepewność przed odrzuceniem gdy coś wyjdzie na jaw. Alex gdy o tym myślał widział syrenę, która miała jego własną twarz. Chciał powiedzieć coś Monice, przesłać jej coś myślami, wytłumaczyć…
Ale bał się.
Bał odrzucenia, gdyby to, co leżało mu na sercu, to kim był, to co…
Wspomniał myśli Moniki i z bezsilności aż zacisnął pięści. Nie spostrzegł się nawet, kiedy dziewczyna znalazła się tak blisko, by położyć na jego ramieniu dłoń.
Dopiero teraz zrozumiał jakim skurwielem i idiotą był w kwestii Dafne. Sam nią teraz był. Dafne w sutannie.
Gasząc tę burzę myśli wyciągnął rękę do Moniki i wycelował w nią myśl dotyczącą powrotu. Niepokoił się, ile mogła wyczytać z niego chwilę wcześniej, bo ciężko było mu kryć to, co tak żywiołowo kłębiło mu się we łbie. Cokolwiek tam znalazła, jej myśli odwołały się do smutku, złości, bezsilności… nie chciała, by tak się czuł. Ujęła jego rękę. Chociaż ani ona ani on nie byli jeszcze ubrani i gotowi by iść.
“Wszystko będzie okej”. Jego własna myśl, którą przekazał jej jakoś czas temu wróciła za pomocą jej wspomnień. Nawet teraz… Chciała go po prostu pocieszyć.
I w głębi duszy karciła się sama za to, że cieszy się z kolejnej bliskości i dotyku. I nie była w tym jedna. Objął ją i przytulił. Nienachalnie, bez głodu ciała, po prostu zamknął ręce na jej plecach, złożył brodę na jej ramieniu, oparł skroń o skroń i przycisnął do siebie.
W myślach powtarzał scenę kotka na płotku.


Monika rozpłynęła się w fali przyjemności, która teraz ją zalała, całkowicie zapominając o wcześniejszych wyrzutach. Tak pragnęła tego, co zrobił teraz, że nawet nie śmiała się poruszyć, by nie przerwać za szybko i czymś niepotrzebnym tej chwili.
Ile tak stali? Ciężko byłoby to wskazać któremukolwiek. Po prostu stali. Alex gładził lekko plecy Moniki, a w myślach kierował to, co on wczoraj jej. To, co ona przed chwilą jemu.
“Wszystko będzie dobrze”.
Póki nie przerwało tego lekkie drgnięcie obawy, gdy spojrzał na coraz bardziej szarzejące niebo i nie pomyślał odruchowo o ogniu.
“Chodźmy” pomyślała dziewczyna, powoli odsuwając się z ramion Alexa i obserwując przy tym jego twarz. To chyba nie był najlepszy pomysł, gdyż wspomnienie szybkiego pocałunku trysło gdzieś z tyłu jej głowy.
Odwróciła wzrok, szukając nim swojego t-shirta. Alex miał go w ręku. Mokry, wymięty ale nie chciał jej puszczać. Dopiero po chwili zwolnił uścisk i zabrał powoli ręce z jej pleców, podając t-shirt. Przez chwilę przez jego myśli przebiegł widok ust Moniki i odczucie z pogrążonej w wodzie skałki, nim zanurkował do obciążonych kamieniem ciuchów. Z nutą niepewności.
Monika zaczerpnęła powietrza w płuca i powoli wypuściła je, jakby chcąc uspokoić myśli. Spojrzała ponownie na niego i tak jak poprzednio najpierw działając wychyliła się ku niemu, by tym razem krótki pocałunek wyszedł z jej inicjatywy. Mało tego - w tym samym momencie położyła dłoń na koszulce i zabrała ją, by - wzorem Alexa - z rozbawieniem w myśli zacząć teraz uciekać.
Z euforią wywołaną krótkim zetknięciem ust i humorem przepełnionym obietnicą “złapię cięę…” puścił się za nią w pogoń w kierunku chaty.



 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline