Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2016, 21:02   #33
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Ahab oczywiście pierw ruszył do swojego wierzchowca. Pogłaskał go po pysku a potem zabrał go do stajni. Chciał sprawdzić czy wszystko z nim w porządku.

- Mapa się przyda. Myślę że warto odwiedzić sklep i aptekę. Na wszelki wypadek
- rzekł do Iskry - Ale pierw chcę porozmawiać z Tobą w spokoju.
- O czym?


Arya spojrzała ciężko na mężczyznę ponad tulącym się do niej pyskiem konia. Widać w tej relacji to Dzikus był bardziej wylewny emocjonalnie i teraz skubał radośnie swoją panią w rękaw płaszcza.

Rewolwerowiec spojrzał na Iskrę i odpowiedział jej jednym zdaniem:

- O Wisielcu - słowa były wypowiedziane tak jakby wiedział już co chce powiedzieć.

- Mów więc. - usiadła ciężko na snopie siana.

Spojrzał na nią. I sam usiadł koło niej. Wziął głęboki wdech i zaczął:

- Ty mnie trzymasz. Nie umiem
- pokręcił głową bo wiedział że każde słowo będzie złe - Czy gdyby wróżba powiedziała ci że możesz odejść odeszłabyś? - zapytał.


- Żadna wróżba mi tego nie powie - odparła odruchowo. Wiedziała jednak o co mu chodzi. Spuściła wzrok. - Nie wiem. To tak jakbyś kazał mi planować jutrzejszy dzień, jeśli za wzgórzem znajdziemy ocean. To jest niemożliwe. Jesteśmy razem i... i już. - rzekła z uporem.


- Nie już - warknął gniewnie - Jeśli chce być z kimś to z własnej woli. Żadna pieprzona przepowiednia nie będzie mną rządzić. Więc odpowiedz. Czy gdybyś mogła odejść byś odeszła?


- Nie, nie odeszłabym!
- wysyczała, patrząc na niego wzrokiem żmii. Nie umiał jednak powiedzieć, czy słowa te padły w pełni szczerze, czy po prostu chciała mieć spokój i wolała go okłamać.

- Czemu? - zadał kolejne pytanie

- Musisz tak bardzo drążyć i komplikować?
- warknęła - To bez znaczenia. Skup się lepiej na tym meteorycie, czy tej cholernej Selmie...

- Muszę. Oni są bez znaczenia. Dla mnie istotna jesteś ty
- odwrócił się do niej twarzą - I jeśli Ty nie możesz być ze mną szczera, to jak mamy dalej ze sobą podróżować.

- A czy ty jesteś szczery ze mną? -
powiedziała cicho, podciągając kolana pod brodę. Widać, że ta konwersacja bardzo ją męczyła. Nie przywykła by... mieć kobiece problemy.

- Tak jestem. Pytaj jeśli chcesz coś wiedzieć - teraz był pewien siebie.

- Dlaczego ci tak bardzo na mnie zależy? Bo idę za tobą? Bo czasem klepniesz mnie w tyłek? Bo... jestem ci potrzebna? Powiedz mi. - spojrzała na niego wreszcie. Oczy miała poważne.


- Gdy się pojawiłaś myślałem że będziesz moją pokuta. Potem z czasem zacząłem inaczej Cię postrzegać. Widzę jak zasypiasz i jak się budzisz. Widzę i patrzę na Ciebie i chcę rano do końca mych dni to oglądać. Chcę Cię poznawać i być dla Ciebie kimś więcej niż gościem z przepowiedni. Bo gdy jesteś blisko mnie wszystko ma sens - odpowiedział - i wiem że... - zamilkł, czekając co powie.


- Co niby wiesz? - nie dała się zbić z tropu. - Co Ty niby wiesz o mnie?


- Wiem że przeszłość miała wpływ na Ciebie. Wiem że ciężko Ci mówić o sobie i co czujesz. Wiem że nosisz w sobie ciężar z którym myślisz że jesteś sama. Wiem że musisz przebywać z facetem, który zabił Ci ojca i przyczynił się do tego kim jesteś i co przeszłaś. Wiem że jesteś samotna ale za żadną cenę tego nie powiesz
- odpowiedział jej gniewnie bo miał dość jej lodu.

Milczała. Siedziała skulona na snopie siana i po raz pierwszy coś w jej wyglądzie sprawiało, że... wyglądała biednie. Tak drobno. Wodziła oczami po pomieszczeniu, jakby bijąc się z myślami.

- Wiesz to. W porządku. I uważasz, że mimo tego masz prawo się do mnie zbliżać? - spytała wyzutym z emocji głosem.

- Nie mam prawa. - odpowiedział jej sucho lecz nie umiał ukryć bólu - A mimo to chcę, bo mi zależy, ale dobrze. Twoja odpowiedź mówi mi wszystko.

Wstał powoli i otrzepał się z siana. Spojrzała na niego, oceniając co zamierza zrobić.Nie patrzył na nią. Co miał powiedzieć to wyrzucił z siebie. Nigdy nie dawał. Zawsze brał. Teraz pokazał część siebie. Ona miała rację i był głupcem. Spojrzał na nią jeszcze raz. Chciał wskoczyć na konia i ją zostawić. Uciec. Być samemu. Ale spojrzał. Chciał wiedzieć czy to koniec czy jednak ona wyjdzie do niego. Arya zrozumiała jego spojrzenie, gdy popatrzył na klacz. Zbyt dobrze się znali. Choć to on był z nich dwoje szybszy, zwinnie niczym łania przyskoczyła do niego. Złapała jego dłoń. Nawet jeśli chciała coś powiedzieć, słowa ugrzęzły jej w gardle. Po prostu stała ze spuszczoną głową, trzymając Rewolwerowca za rękę. Patrzył na nią zaskoczony jej szybkością. Spojrzał na jej rękę która trzymała jego. Dotknął jej policzka pierw a potem wziął jej podbródek w palce i podniósł delikatnie jej głowę do góry. Miała zaszklone oczy. Pierwszy raz ją taką widział. Myślał przez chwilę co zrobić. Wiedział też że jeśli ma być..jakiekolwiek jeśli musi zadać jej pytanie i dać jej wybór:

- Mam zostać?

- Tak.
- odpowiedziała cicho, a potem zrobiła coś zupełnie do niej niepodobnego.

Przytuliła się do niego. Sztywno, wolną dłonią dotknęła jego piersi.

Został. Obejmując ją. Milczał. Czuł że przyzwyczaja się do niego. Jego serce biło mu.mocno. Bardzo mocno. Dotknął jej włosów, delikatnie je głaszcząc. Nie wyrywała się, choć cały czas czuł napięcie jej mięśni. Nieznacznie przysunęła głowę do jego piersi, by lepiej słyszeć bicie serca. Podobał jej się ten dźwięk.

- I co teraz zrobimy? - zapytała - To miejsce faktycznie jest... - zawahała się - Inne. Myślę, że to przez tą skałę.

- To zależy, czy chcemy obejrzeć sobie miasto, czy zostać tutaj jeszcze trochę
- zapytał się jej - Zmienia tych, którzy są w jej pobliżu lub wchodzą do niej. Nas mogło to być zabić, więc pytanie czy może meteoryt nie broni się tak przed obcymi? - to pytanie skierował do niej, bo to ona była lepszym znawcą takich przedmiotów.

Zamyśliła się, a to sprawiło, że ciało Aryi się rozluźniło. Przylgnęła do Rewolwerowca, jakby to była najnaturalniejsza rzecz w świecie.

- Nie wiem. Wydaje się neutralny. Może ta Selma znalazła jakiś sposób... Wiesz, takie rzeczy promieniują nawet w dużej odległości, zakłócając wici magii. To czyni mnie trochę... - szukała w myślach słowa - Kaleką.

- Skoro i ja go poczułem to znaczy że to musi być coś mocnego, albo działającego na przybyszów
- obejmował ją czule gdy to mówił. Instynktownie - Poczekajmy do wieczora. Jestem ciekaw czy wieczorem moc tego miejsca jest równie mocna - zaproponował.

Skinęła głową, po czym spojrzała na Ahaba i... tak, to był ten moment, w którym do niej dotarło, że stoją przytuleni, rozmawiając ze sobą półgłosem w ciemnej stajni, gdzie poza ich wierzchowcami nie ma żywej duszy. Spróbowała się odsunąć.

Nie zatrzymywał jej ale gdy się odsuwała powiedział jej:

- Znów uciekasz. Wiesz?
- pytanie było retoryczne, ale nie zamierzał trzymać jej na siłę.

- Wiem.
- odparła cicho - Nic innego nie umiem.

Wziął ją za rękę, nim się całkowicie odsunęła. Rozumiał ją bo on nigdy nikogo nie zatrzymywał. Nikomu nie mówił takich rzeczy jak mówił. Patrzył na nią:

- A jeśli chcę byś została? Przy mnie. Teraz - nie ciągnął jej, ale dał jej znak że chce ją przyciągnąć.

- Jesteś szalony...
- powiedziała i... wspięła się na palce, by go pocałować. Jej wargi były miękkie i delikatne.

Gdy tylko jej usta dotknęły jego ust, złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie mocno. Oddał pocałunek, choć nie był on tak delikatny jak jej. Nie było to drapieżne ale pełne pasji a może nawet uczucia, które głęboko skrywał do niej. Chwyt jego choć był mocny, to pozwalał jej odejść kiedy tylko będzie chciała. Miała swoją wolę, i nie zamierzał jej do niczego zmuszać.

- Nie puszczaj mnie - wyszeptała, po czym znów przylgnęła do jego warg - drapieżne, rozpaczliwie, dusząc w sobie te wszystkie uczucia, które nagromadziły się w niej od nocy w jaskini. Ręką strąciła kapelusz z jego głowy, łapiąc go za włosy i wczepiając w nie palce, jakby to były źdźbła trawy.

Złapał ją mocniej w pasie tym razem przyciągając do siebie tak że wpadała na niego swoim ciałem. Całował ją wpijając w jej wargi swoje. Językiem poszukał jej języka. A dłonie zacisnął na jej pośladkach. To wszystko co czuł do niej zaczął wyrażać w swoich pocałunkach. Po chwili zaczął pozbawiać ją płaszcza, który spadł na ziemię.

Odruchowo wyciągnęła rękę. Jej wzrok wyrażał strach. “Karty!” - zdawały się krzyczeć oczy. A jednak wciąż go całowała, wciąż była z nim.

Przerwał na chwilę pocałunek i wziął ją na ręce. Podniósł ją z łatwością. Spoglądał na nią przez chwilę a potem ruszył w kierunku największego snopa siana.

Gdy tylko dotarli położył ją na sianie. Odpiął pas z rewolwerami a ten spadł na ziemię. Dopiero wtedy pochylił się na nią. Ponownie zbliżył usta do jej ust mocno całując, tym razem bez opamiętania i jeszcze większą pasją.

- Głupiec... mogą nas zabić... - wysyczała pomiędzy pocałunkami, przyciągając go do siebie. Szarpała i pieściła zarazem jego włosy, pozwalając by pragnienie wzięło górę nad rozsądkiem.

- Nie skrzywdzą Cię - obiecał - Nikt... - wsunął jej język w usta nie kończąc zdania. Dłonie jego powędrowały do dołu podwijając w górę jej fałdy jej halki. Zaczął pieścić jej udo ręką przejeżdżając po nim. Wpijał usta w jej usta szaleńczo, bez opamiętania.

Jęknęła. Ale bardziej z budzącej się żądzy niż z wahania. Ono odeszło. Zostało pragnienie, by przeżyć to, co tyle razy odrzucała w snach na jawie. Choć miała wielu kochanków i wielu z nich dało jej spełnienie, nigdy żaden nie wszedł do jej umysłu, nie kochał jej jednocześnie na wszystkich tych sferach, o których sama nie miała dotąd pojęcia. Pragnęła tego mężczyzny całym swoim jestestwem. Pragnęła być jego Iskrą i razem z nim spłonąć.

Zdecydowanym ruchem rozerwała koszulę na piersi Rewolwerowca. Chciała zobaczyć go nagiego. Chciała dotykać jego skóry. Teraz. Już. W jej oczach płonęła pasja.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline