Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 10:58   #26
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Opal natychmiast poczuła zapach roznoszący się w powietrzu.
- JEDZENIE - sapnęła uświadamiając sobie jak bardzo głodna była. Dopiero po tym rozejrzała się gdzie jest.
- Zamówiliście też dla mnie prawda?
-Możesz wziąć moją porcję.-zgodził się rycersko Smith, który nie odczuwał jeszcze mocno głodu, a zamówił głównie dla utrzymania maskarady.-Zamówię kolejną porcję.
Tymczasem biomorfy na zewnątrz restauracji rozdzieliły się. Jeden z nich wolnym krokiem skierował się wzdłuż ulicy. Drugi skierował swoje kroki do fastfooda. Była to też okazja by dokładniej się mu przyjrzeć. Remade był wysokiej, solidnej postury. Twarz była brzydka - swoisty standard dla tego typu ciała. Marynarka była ściśnięta na torsie kamizelką taktyczną. Niewielki znaczek na piersi, powiększony kilkukrotnie dzięki soczewkom Erica lub implantom Opal ukazał symbol Direct Action. Najemnik trzymał w rękach karabin, w którym negocjator rozpoznał broń automatyczną wspomaganą szynami elektromagnetycznymi. Droga i skuteczna zabawka, a w rękach wyszkolonego żołnierza - śmiertelnie niebezpieczna.
- Wygląda na to, że nie pozwolą nam na długie pogaduszki. Dwa cele… wojskowi. Mają przewagę w uzbrojeniu, więc proponuję udać się do szefa kuchni z zażaleniem. - Smith nie miał wątpliwości, że drugi typek obstawia tylne wejście, ale przypuszczał że w kuchni będą w lepszej sytuacji taktycznej. No i może znajdą coś co może posłużyć za broń.
- Ewentualnie udawajmy, że jesteśmy stąd? Khm… mogę temu co idzie ewentualnie spróbować nieco pomieszać w oczach… - Opal chętnie przywłaszczyła sobie porcję Erica. Zamierzała mu oczywiście po tym zaraz kupić porcję dla niego. Zaraz spojrzała na Billa i uśmiechnęła się.
- No i zobacz… jesteśmy w restauracji jak się umawialiśmy.
- Taa… w świetnych okolicznościach - odburknął Bill. - Jeśli zamierzasz robić swoje meshowe czary to lepiej zacznij już teraz…
Biomorf który ruszył wzdłuż ulicy już zniknął z pola widzenia. Tymczasem ten, który zmierzał do restauracji zatrzymał się przed wejściem raz jeszcze lustrując okolicę.
- Zważywszy na wydarzenia w okolicy… mam wrażenie że szykują masakrę w tym lokalu. Wiedzą dokładnie kogo mają dopaść i raczej nie przejmą się ewentualnymi przypadkowymi ofiarami.- ocenił Smith ponuro i westchnął.- I to mnie martwi… nieco.
Dziennikarka przełknęła kolejne kilka kęsów i dopiero zabrała się za hakowanie. Potrzebowała czegoś subtelnego w wyglądzie. Oczywiście o ile jej poczynania nie zostaną wykryte. Ruch gdzieś daleko, znikająca sylwetka za rogiem. To było coś co mogłoby skutecznie odwrócić uwagę nadchodzącego morfa. Odnalazła w meshu najemnika Direct Action i zabrała się do roboty.
Cała operacja trwała kilka sekund. Naprędce stworzona iluzja została rzucona na AR najemnika. Zauważył ruch sylwetki znikającej za rogiem. Raz jeszcze spojrzał wgłąb restauracji przez szybę i odszedł kierując się fałszywym tropem.
Opal przełknęła kolejny kęs z ulgą. Tymczasową oczywiście.
- Nie liczyła bym aby to długo zadziałało. Jak wyjdziemy powiem wam czego się dowiedziałam.
[i]-Racja… nie traćmy czasu i wynośmy się stąd, zanim się połapią.-[i] Smith wstał do stolika szybko. Opal zaraz za nim zabierając ze sobą jedzenie. Gestem głowy ponagliła też Billa.
Detektyw nie opóźniał ewakuacji. Cała trójka opuściła restaurację w pośpiechu udając się w kierunku najbliższej alejki.
- Musimy mieć pewność, że ich zgubiliśmy… i że nie wiedzą dokąd zmierzaliśmy. Możesz nadzorować ich ruchy, przez miejską sieć monitoringu?- spytał Smith ich główną “hakerkę”.
- Mogłabym, ale nie wiem czy tutaj jest ich wystarczająco… z resztą za chwilę. Dużo nie mam do powiedzenia.Znalazłam Theo i go wyciągnęłam z pułapki w jakiej się znalazł. Całe Indigo Cloud zostało zaatakowane, również od serwerów. Zgadnijcie kto za tym wszystkim stał?- Opal nie mogła się powstrzymać od takiego zabiegu.
- Nie mam pojęcia… szczerze powiedziawszy.- wyraźnie stropił się Smith.
- Izabela. Widzieliśmy ją z Theo na kamerach. Do tego szef miał u siebie pliki z planem B… ale chcąc wyciągnąć Theo nie udało mi się ich ściągnąć… Niestety on sam niewiele o tym wiedział. Szef Indigo mógłby nam powiedzieć, ale jego morf zmarł podczas ataku. Nie ma szans aby wiedział o tym. Zgrał to na kilka dni przed śmiercią Marka… Jedyna osoba, hmm, która mogłaby nam coś o tym powiedzieć to Elekra - muza, którą aupgradeował Mark. W książce była zawarta linijka z Planem B. Usunęli tę opcje sądząc, że to błąd. Podejrzewam, że po dotarciu do tej opcji muza postanowiła opuścić serwery z książką. Ale to jest do sprawdzenia. Umówiłam się z Shiru na dzisiaj w klubie w tej dzielnicy. Przy okazji wirusa może będzie mógł też sprawdzić logi z tego co robiła muza. Z Theo ni cholery tego nie mogliśmy zrozumieć… Boję się czy nie powinniśmy od razu do niego iść. Ktoś nam depcze po piętach. Wolałabym nie stracić Shiru tylko dlatego, że ktoś się do niego dobrał pierwszy.
-Ok.. brzmi to rozsądnie.- stwierdził Smith niezbyt zaskoczony jej rewelacją.-Izabela to najemniczka, a nie idealistka czy bojowniczka o sprawę.Wykonywała tylko czyjeś polecenia, a my nie nadal nie wiemy czyje. Ile mamy czasu do spotkania z Shiru?
- Od 21 miał być w klubie. Mamy jakie… pół godziny? On tam na pewno będzie siedział, ale wolę nie kazać mu czekać za długo… Jeszcze kto inny się nim zainteresuje. Pójście tam teraz oznacza zostawienie syntha. Nawet z resztą nie wiemy czy jest z swoim domu. - zwróciła na to w końcu Opal uwagę.
-Więc… Shiru jest priorytetem w takim razie.- ocenił Smith zgadzając się z Opal.-Idziemy po niego.
Westchnął dodając.- Póki co błądzimy pośród pod wykonawców. Indigo Cloud, Direct Action, Izabela… to wszystko wynajęte figury. Nie wiadomo, kto nimi gra. Dobrze by się było dobrać do kontraktów Direct Action i dowiedzieć się kto wynajął ich pracowników do ścigania nas.
- Tego teraz nie zrobimy. Odpowiedź może być również na końcu zagadki związanej z Markiem. Jak tylko dowiem się co oznaczają logi będę mogła wytropić Elektrę… mam nadzieje, że nie będzie za późno. - dodała Opal.
-Możliwe że będziemy musieli się rozdzielić. Proponuję więc już teraz ustalić miejsce spotkania na wypadek takiej sytuacji.- zaproponował Smith.
- Ech… nasze mieszkania odpadają, w tej dzielnicy jest za duży rejwach aby gdzieś na siebie czekać… no poza mieszkaniem… hmm znajomego Billa. Co wy na to? Jeszcze do jutra możemy się tam spotkać.
-Ok.. to dobre miejsce na zebranie się ponownie.- potwierdził po chwili namysłu Smith.


Nowy cel został obrany. Klub “Nethersis” nie był na szczęście daleko, ale niestety w zupełnie innym kierunku niż mieszkanie syntha. Dwudziestoparo-minutowy marsz zabrał całą trójkę w trochę bardziej ruchliwe miejsce, które nie dotknęły zamieszki. Manifestacja z resztą dobiegała końca. Jaki miała efekt? Ciężko było to ustalić. Relacje podawały mieszkankę faktów i domysłów. Zaprzeczały sobie wzajemnie. Ciekawostką natomiast było to, że żadna nie wspominała o obecności najemników z DA. Materiał Opal nie znalazł niestety tym razem siły przebicia.
Nie sposób było nie zauważyć “Nethersis”. Klub był ulokowany przy jednej z głównych ulic. Miał cztery piętra wciśnięte w olbrzymi budynek obwieszony reklamami. Każde piętro świeciło z okien innym kolorem, a wszystkie zmieniały się w rytm pulsującej muzyki. Na zewnątrz było sporo morfów. Dominowały pody i synthy, ale było też mnóstwo zwykłych ludzi we flatach. Ubrani byli… wystrzałowo.
Przed samym klubem ciągnął się wężyk osób, które czekały na swoją kolej by dostać się do środka. Dwóch bramkarzy w morfach Furii trzymało straż i pieczę nad głównym i jedynym na froncie wejściem.
Opal spojrzała uważniej zza okularów na ochroniarzy. Uruchamiając system rozpoznawania twarzy miała nadzieję, że uda jej się ich poznać.
Nie było to ciężkie zadanie. Obaj byli obecni w meshu zaznaczając swoja obecność na grupach społecznościowych skupiających się wokół kultu ciała - mięśnie i ładne kobiety. Na bramce stali Nicolai Yesvanlow i Siegmund Dort.
- Yesvanow i Siegmund Dort. To ty dajesz w łapę czy ja? - zapytała się Opal swojego towarzysza.
- Mogę ja...to który jest który?- zapytał Smith zamierzając posłać Katona do negocjacji.
Bramkarze nie stwarzali problemów. Przyjęli łapówkę od muzy. Gdy tylko zauważyli trójkę “VIPów” uśmiechnęli się i zaprosili do środka zachowując się jakby doskonale znali Opal i Erica. Billa zignorowali, co było zapewne podyktowane niechęcią do morfa, ale obyło się bez kłopotliwych sytuacji.
Ku protestom i zawodowi czekających w kolejce, cała trójka znalazła się w środku. Parter był wysoki. Wyższy niźli mogłoby się zdawać po oględzinach z zewnątrz. Skąpany w laserowym świetle projektorów, mieścił potężną część taneczną oraz bar, nad którym była wyświetlona holoprojekcja tańczących kobiet. Schody i windy na wyższe poziomy zostały upchnięte w odległym kącie. Wszędzie jak okiem sięgnąć bawili się ludzie w różnych morfach. Ogłuszająca elektroniczna muzyka wprawiała ich ciała w taniec, a w nozdrza wychwytywały słodkawy zapach nanodrugów rozpylonych w powietrzu.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=l-grSIPyMGg&app=desktop[/MEDIA]

Opal zdołała ustalić że jej kontakt był przy barze w trochę spokojniejszej części, ale wciąż głośnej i tłocznej. Shiru, wbrew oczekiwaniom nie miał morfa o azjatyckiej urodzie. Exalt w którego był odziany miał jasną karnację skóry i włosy zaplecione w warkoczyki. Oczy krył za okularkami.
Aktualnie rozmawiał z jakąś panienką i śmiał się szczerze nie kryjąc emocji. Rozmówczyni była splicerem albo flatem ubranym w ciuchy rzucające się w oczy. Nic nie wskazywało na to aby mieli szybko skończyć tą rozmowę.
-No style… no style.- ocenił Smith dziewczynę i zwrócił się do Opal.-To twój show moja droga. My będziemy ci kibicować z daleka i trzymać rękę na pulsie. Spytaj się go czy zdoła załatwić część kodu wirusa w jakimś zamkniętym pliku, do celów badawczych. I ile to może kosztować.
- Zobaczymy. Poczekajcie, może was zawołam - z tymi słowami kobieta zostawiła towarzyszy i ruszyła do Shiru. Idąc Opal postanowiła się pozbyć ulicznych ciuchów. Byli w końcu w klubie. Bluzka zmorfowała zmieniając w pojedynczy pasek oplatający biust zebrany w kwiat z przodu.. Nie był on jednak byle jaki. Świecił się delikatnym błękitnym światłem dając piękny kontrast z naturalnie ciemną skórą biomorfa. Do tego pojawiły się nieodłączne czarne leginsy tym razem przechodzące w kolanie ukośną linią w świecącą w ultrafiolecie siatkę - również koloru błękitnego. Wygląd nie obył się bez plastikowej kurty charakterystycznej dla dziennikarki. Tym razem była przezroczysta aby tylko odbijać i załamywać światło zarówno od przepaski jak i świateł w klubie. Niespiesznym krokiem wystrojona Opal podeszła do hakera. Zarzucając lekko biodrami na boki minęła panienkę i z wyciągniętą ręką zatrzyma się przed Shiru.
- Cześć. Zdaje się, że byliśmy umówieni. Shiru tak?
Panienka zrobiła niezadowoloną, wręcz oburzoną minę. Shiru natomiast przestał się śmiać ale uśmiech nie zszedł mu z twarzy. Przez chwilę patrzył na Opal, lecz w przeciwieństwie do większości ludzi utrzymywał kontakt wzrokowy. Po chwili uniósł brwi i wyraźnie podekscytowany odezwał się przekrzykując muzykę.
- Opal! Opal Blackwater we własnej osobie! Teraz jeszcze gorętsze nazwisko! Ta akcja podczas manifestacji… podniesione ręce, a potem pocałunek… mega medialne! Mega! - wychylił się tak by spojrzeć na panienkę z którą rozmawiał wycelował w nią palec - A nie wierzyłaś mi mamo!
Dziennikarka uniosła brwi z zaskoczeniu ale taktownie zamieniła to na uśmiech. Odwróciła się do “mamy”.
- Najmocniej przepraszam ale potrzebuję na moment zabrać Shiru. - powiedziała głośno nachylając się do morfa kobiety po czym się odwróćiła do Shiru.
- Gdzieś, gdzie możemy porozmawiać?- nachyliła się mając nadzieję, że mężczyzna zna klub na tyle aby wiedział gdzie pójść.
Uśmiechnął się szeroko.
- Może być plaża?
Opal otrzymała w tym samym momencie zaproszenie do simulspace’a. Wykraczał poza standardy domyślnych symulacji. Piękne widoki w błękitnej zatoczce współgrały z doznaniami na każdej płaszczyźnie. Zapach świeżego powietrza był na tyle autentyczny że aż niemal obcy, dźwięki przyrody uspokajały, a dotyk ciepłego piasku zachęcał do bosych wędrówek. Wszystkie zmysły były oszukiwane przez przysadkę mózgową podpiętą do wirtualnej przestrzeni. Taki wariant simulspace’a musiał kosztować duże pieniądze.
Shiru był odziany w awatar azjaty leżącego pod parasolem na bambusowym leżaku. W dłoni miał kokosa z którego wystawała słomka.
Opal uśmiechnęła się widząc przyjemne widoki. Jej wizualizacja przypominała biomorfa tyle, że w specyficznym kostiumie kąpielowym. Podeszła do swojego rozmówcy uśmiechając się szeroko.
- Bardzo ładny simulspace. Jestem pod wrażeniem. - Opal zaczęła dość zwyczajnie.
- Dziękuję. Własnoręczna robota. Bardzo ładny kostium.
Wskazał ręka na Opal ale tak jak wcześniej unikał nadmiernego patrzenia na jej sylwetkę.*
- Uznałam, że będzie pasować. Powiedz mi, miałabym dla ciebie dwa zadania, zainteresowany?
- To zależy od natury zadań. Tell me your story.
- Jedno jest mam nadzieję łatwiejsze. Rozszyfrować logi z serwera dotyczące pewnej muzy. Drugie może być trochę trudniejsze, ale ty zdajesz się być zdolny. Mianowicie jestem w posiadaniu muzy, którą trafi wirus. Nie jest on znany typowym antywirusom. Sama jedyne co mogłam zrobić to zatrzymać proces, ale nie uzdrowić. Chciałabym abyś pozbył się wirusa i odzyskał wszystko co się da. Co mi powiesz na takie coś?
- Brzmi interesująco. Powiedzmy że podziałam w temacie. Co z tego będę miał?
- Tysiąc za wszystko?- Rzuciła na początek Opal mając nadzieję, że Ego zechce się potargować.
- Kredyty… nuda. Tysiączek jest ok ale musiałbym i tak zweryfikować po zabraniu się za temat. Ale szczerze powiedziawszy kredyty to słaba opcja. Dostaję je za swoją codzienną pracę. Nawet gdybym chciał więcej to takie jednorazowe zlecenie nie wyśle mnie do kurortu wenusjańskiego. Masz coś innego w zanadrzu?*
Opal nie mogła nadziwić się słowom wypowiedzianym przez hakera. Odzyskała rezon po chwili.
- A lubisz dreszczyk emocji?
Podniósł brwi zainteresowany. Dopiero teraz jego wzrok ukradkiem przemknął po awatarze kobiety. Zaraz jednak uwaga Shiru ponownie była skupiona na jej twarzy.
- Pewnie. Co masz na myśli?
- Bo tak się składa, że to o co cię proszę ma związek ze sprawą Marka Klytemenesa. Jak można zauważyć, o ile przegląda się mesh, dość sporo zamieszania jest wokół niej. Za tym wszystkim jest ktoś, kto pociąga za sznurki. Bez twojej pomocy nie dowiem się kto. Byłbyś powodem odkrycia tego co się dzieje. A dreszczyk emocji byłby w gratisie, bo na pewno ktoś by się tobą zainteresował.
- Wiedziałem że jest coś więcej za tą sprawą - wyraźnie ożywił się azjata. - Dobra… prześlij mi co tam masz. Posiedzę i zobaczę co mogę z tym zrobić a ty idź się pobawić. No chyba że chcesz obserwować magika w akcji.
Znów wizualizacja dziennikarki uniosła brwi.
- Czaruj magiku… tylko mam muzę na fizycznym nośniku. Ale można zacząć od logów - Opal podesłała do simulspace’a to co dostała od Theo.
Awatar Shiru zastygł na kilka uderzeń bitów po czym znów się poruszył. W jego dłoni pojawił się drink z parasolką. W dłoni Opal również. Pojawił się także drugi leżak.
- Wyjdź na chwilę i wręcz mi ten nośnik. Tymczasem zerknę na te logi.
Gdy dziennikarka opuściła simulspace muzyka uderzyła ją po uszach. Wzrok na nowo został zaatakowany ferią świateł. Zdecydowanie nie były to warunki sprzyjające "przejściom".
Kobiety towarzyszącej Shiru nigdzie nie było. Nie mogła też zlokalizować Mr Smitha oraz Billa. Shiru natomiast miał mętny wzrok ale otwartą dłoń czekającą na prezent.
Dziennikarka potrząsnęła głową i zamrugała kilkakrotnie. Zaraz podała nośnik z muzą. Nim dołączyła jednak do Shiru rozejrzała się po klubie szukając możliwych agresorów. Skoro żadnego z mężczyzn nie było w okolicy wolała aby nikt jej nie skasował kontaktu… no i jej przy okazji.
Nikogo takiego nie było w zasięgu wzroku. Wychwyciła co prawda kilka zainteresowanych spojrzeń ale raczej nie agresywnych.
Simulspace powitał na nowo spokojnym klimatem. Tym razem Opal zauważyła jeszcze jeden umykający świadomości fakt. Nie było tu żadnych reklam - ani w simulspace'ie, ani podczas przejścia. Musiał być rzeczywiście robiony przez właściciela. Pojawiło się również coś innego. Jakiś symbol albo napis, ale jedynie mignął zanim kobieta zdążyła go zarejestrować.
Tymczasem Shiru już przeglądał logi. Wciąż leżał na bambusowej leżance ale w przestrzeni przed nim przewijały się kolumny holograficznego tekstu. Tymczasem na plaży, również w formie hologramu, w kilkunastokrotnym przyśpieszeniu wizualizowana była akcja z książki.
Opal po raz pierwszy mogła ujrzeć Elektrę na żywo. Wysoka kobieta o czarnych włosach nosiła skórzana zbroję z metalowymi elementami. Roztaczała wokół siebie aurę pewności. Spojrzenie miała drapieżne. Była idealnym wzorcem wojowniczki. Właśnie takie określenie przychodziło do głowy podczas obserwacji.


Aktualnie kłóciła się z jakimś mężczyzną w czarnym habbicie.
- Buntowniczka z tej AI - mruknął Shiru pochłonięty pracą.
- Najbardziej interesuje mnie moment jej odejścia. Chyba, że zauważysz coś ciekawszego wcześniej…- Powiedziała Blackwater przysuwając swój leżak do leżaka Shiru. CHciałą mieć lepszy wgląd na to co robi haker. Być może następnym razem będzie mogła coś takiego powtórzyć.
- Pewnie. Masz szczęście, że.znam się na temacie. Sam kiedyś bawiłem się w projektowanie muz. Amatorsko oczywiście ale... O proszę.
Urwał i zatrzymał kod. Wskazał na scenę przed sobą. Elektra stała nad powalonym, zielonoskórym stworem opierając o ostrze miecza o jego szyję. Shiru wznowił wizualizację i podgłośnił. Do uszu Opal doszedł dźwięczny, mocny głos Elektry.
- Śmierć.... Śmierć i tobie podobnym. Będę na was polować. Będę was niszczyć jednego po drugim. Będę burzyć wasze imperium kamień po kamieniu, aż ten kolos nie upadnie i nie ukorzy się przed ludem, który wyciskasz z życia i nadziei...
- Słuchaj... - wtrącił Shiru.
- Nie powstrzymasz nas nędzna kreaturo. Imperium plan B Mrocznego Słońca jest zbyt potężne. Jesteś tylko pyłkiem na wietrze...
Zielonoskóry nie skończył gdyż cios miecza zakończył jego żywot. Głowa wlokąca za sobą szkarłatny ogon krwi potoczyła się po ziemi.
- Dziwne... - Shiru zatrzymał animację i zaczął wpatrywać się w kod. - Co za plan B? To nie wygląda na glitch.
Opal natomiast wychwyciła symbol wytłoczony na karwaszu potwora. Była to 8ka albo symbol nieskończoności otoczony symbolem słońca. Dopiero teraz uświadomiła sobie niczym grom z jasnego nieba, że to właśnie ten symbol widziała podczas drugiego przejścia do tego simulspace'a.
Opal zachowała zimną krew. Nie wiedziała jeszcze co to wszystko oznacza, ale czuła, że nic dobrego dla niej.
- Ale tak sądzili w Indigo Cloud. Wykasowali tę opcję. Co robi po tym Elektra?
- Już patrzę… - urwał. - Coś mi tu nie pasuje. Ten fragment jest jakiś dziwny…
Przewinął do tyłu. Elektra znów mówiła. Tym razem Shiru wzmocnił obraz. Już nie sprawiał wrażenia holograficznego. Gdyby nie rozmycie na łączeniu sceny i simulspace’a, można by pomyśleć, że fantastyczne postacie są tu obecne jako wirtualne awatary.
- [i]...nas nędzna kreaturo. Imperium plan B Mrocznego Słońca jest zbyt potężne. Jesteś tylko…[i].
Zatrzymał i przewinął raz jeszcze.
- [i]...nędzna kreaturo. Imperium plan B Mrocznego Słońca jest zbyt…[i].
- Tu jest coś dziwnego. Jakby kod w kodzie. Labirynt...
Azjata już nie patrzył na scenę. Wizualizacja kodu przestała się przesuwać. Wbijał pusty wzrok w przestrzeń przed sobą niewątpliwie przechodząc do głębszej analizy logów. Dziennikarka nie widziała tego co on. Mogła jedynie oglądać scenę przed sobą. Co też zrobiła. Wstała z leżaka i zaczęłą obchodzić scenę dookoła co jakiś czas zerkając na Shiru i simulspacea. Potrzebowałą informacji, więc musiała bardzo ostrożnie stąpać.
- [i]...nędzna kreaturo. Imperium plan B Mrocznego Słońca jest zbyt…[i].
Scena była wciąż zapętlona. Wyglądało to sztucznie. Nienaturalnie... a jednak fałszywa semi-rzeczywistość tego obrazu oszukiwała zmysł wzroku. W pewnym momencie, dziennikarka obchodząc całą scenę, wychwyciła coś co mogło wywołać “glitch” Elektry.
- [i]... Imperium plan B…[i].
Wojowniczka wypowiadając te słowa patrzyła wprost na karwasz potwora z wytłoczonym, jak wcześniej sądziła, symbolem nieskończoności. Z bliska symbol bardziej przypominał literę B, choć artysta postarał się, aby obserwator mógł mieć wątpliwości. Opal była ledwie metr od stwora. Z tej odległości wytłoczenie wyglądało niemal jak przycisk, który można by wcisnąć.
Opal uklękła przy karwaszu przyglądając się mu intensywnie. Odruchowo sięgnęła ręką aby zatrzymać ruch i sprawdzić element. Aby wirtualnie poczuć jego wygląd i wcisnąć.
To nie mogło przynieść żadnego efektu, bowiem Opal nie miała władzy nad animacją. Odtwarzał ją Shiru. Poza tym to była wirtualna animacja, której w przeciwieństwie do realnych awatarów nie można było “poczuć” w pełni, a jedynie oglądać. Nie było tu mowy o żadnej interakcji. To były logi odtwarzające sytuacje, które się już wydarzyły w wirtualnej książce Marka. Mimo to palec dziennikarki lekko zagłębił się w karwasz naciskając na symbol.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=XqJkdsqeDxw[/MEDIA]


Potwór odwrócił głowę zdziwiony. Jego ręka była bardzo rzeczywista w dotyku. Karwasz był wykonany z polerowanej skóry. Symbol nie był żadnym przyciskiem, a tłoczoną ozdobą. W zasięgu wzroku nie było plaży. Nad głową rozpościerało się ciemne niebo, a na horyzoncie wznosiły się szare masywy gór. Zielonoskóry wyrwał rękę i otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie zdążył. Opal usłyszała świst powietrza i głowa potoczyła się po ziemi zostawiając za sobą krwawą smugę. Z przeciętnej tętnicy siknęła posoka tryskając na twarz i ciało zszokowanej dziennikarki.
Opal upadła na tyłek odskakując od całej sceny. To było tak rzeczywiste…. ale to nie było możliwe! Niby w jaki sposób? Może Shiru coś zrobił? Ale niby co? To miały być tylko logi, nie cała książka. Musiałby w tym momencie przerobić cały simulspace. Chyba. Dziennikarka nie rozumiała całej tej sytuacji dlatego jak narazie się ani nie odzywała ani ruszała.
Elektra nie chowając miecza odwróciła się do dziennikarki. Widziała ją. Książka Marka nie oferowała 100-procentowej immersji, tak jak w simulspace’ie. Użytkownik z abonamentem VIP mógł oglądać sceny i wpływać na ich przebieg przez olbrzymią ilość możliwych do wyboru opcji, ale nie mógł bezpośrednio brać udziału w przedstawianych wydarzeniach. Tymczasem dziennikarka miała przed oczami realne zaprzeczenie tych założeń.
- Nie mamy czasu - głos wojowniczki był twardy i stanowczy. - Pętla w kodzie, w końcu się zamknie. Otrząśnij się z szoku i daj znać kiedy będziesz w stanie rozmawiać.
- Jak..? Nie. Jak masz coś ważnego do powiedzenia to mów - Opal podniosła się z ziemi. Na razie zostawiając za sobą szok i niedowierzanie. Potem się tym zajmie.
Elektra zaczęła wycierać miecz o fragment materiału przytroczony luzem do jej pasa. Gdy skończyła podała go Opal.
- Weź to i skontaktuj się z Izabellą. Hasło aktywujące archiwum to “Śmierć”. Nie zaglądaj do środka bo to istna puszka pandory. Izabella będzie wiedziała komu to przekazać dalej. Powiedz Markowi, że wszystko idzie zgodnie z planem. Zrozumiałaś?
- Mark nie żyje, a Izabella napadła na IdigoCloud. A i poprzez nie żyje chodzi mi o to, że jego stos korowy został zabrany, a morf uśmiercony. - Opal poczuła się w obowiązku przekazać muzie co się dzieje. Tak naprawdę było to forma obrony jej umysłu przed fantastyczną wizją i nierealnym spotkaniem. Nawet jak na wirtualne standardy.
- Ale mniejsza. Jaki jest Plan B i co to za znak na karwaszu?
Twarz Elektry ściągnęła się w grymasie zaskoczenia. Cofnęła dłoń z mieczem.
- Nie żyje… kim jesteś? Skoro nie wiesz o Planie B, jak tu trafiłaś?*
Dziennikarka wyczuła w głosie wojowniczki rosnącą agresję. Zauważyła też, że Muza nie jest odcięta od rzeczywistości. Rozumie co się do niej mówi i nie operuje tylko w zakresie swojego kodu. Co było dobre i złe.
- Opal Blackwater. Szukam zabójcy twojego twórcy. Plan B pojawił się przy okazji śledztwa. I nie wiem jakim cudem tu trafiłam. Przeglądałam logi z twojej książki w simulspace i hm…weszłąm w interakcje z wizualizacją.
Elektra prychnęła odsuwając się o krok.
- Cholerna pomyłka. Zamiast ciebie powinien być tu posłaniec…Kurier. Na chwilę stworzenia pętli Mark jeszcze żył, więc nie wiem… nie wiem nawet co się dzieje poza pętlą. Jestem tylko widmem, niepełnym forkiem z konkretnym zadaniem…
Elektra zaczęła chodzić w kółko. Jej sylwetka lekko się rozmyła po czym wróciła do normy. Twarz wojowniczki ściął grymas bólu. Zatrzymała się i znowu zwróciła uwagę na Opal.
- Kończy mi się czas. Istnieję tylko w tej pętli. Oryginalna Elektra nawet nie jest świadoma że istnieje w książce. Musisz mi pomóc. Musisz przekazać to archiwum Izabeli. Losy rewolucji od tego zależą.
- Przekażę - Opal sięgnęła po miecz. Co z nią zrobi to była inna sprawa, ale czuła, że musi się dowiedzieć więcej.
- A teraz powiedz czym jest ten znak na karwaszu bo widziałam go poza książką.
- Symbol rewolucji - odpowiedziała podając miecz. - Symbol upadku korporacji. Nie wiem jak się kończy ta książka ale z pewnością upadkiem tego Imperium, czyli korporacji.
- Na czym polega Plan B?
- To nazwa kodowa tej operacji. Nie mogę zbyt wiele powiedzieć. To jest broń Planu B - wskazała na miecz - Nano-wirus który uderzy we wszystko na czym korporacje się opierają. Kamień do procy Dawida, dzięki któremu Goliat upadnie na kolana.
Dziennikarka pokiwała głową. Było źle, nawet bardzo. Nie, Opal nie podzielała opinii muzy czy Marka. Hiperkorporacje były potrzebne. Ich polityka nie służyła pospolitym ludziom, ale bez nich świat by się rozleciał. Widząc jednak, że Elektra coraz bardziej się rozmywa - znaczy kończy się loop - dziennikarka musiała zapewnić sobie bezpieczeństwo.
- Jak to będzie wyglądać poza tym miejscem? Muszę to jakoś ukryć
- To paczka danych. Nie otwieraj, bo uwolnisz pożogę przedwcześnie i zapewne umrzesz. To koniec sensu mojej egzystencji. Stworzy… mój oryginał stworzył tą broń. Kto inny jej użyje. Pamiętaj że nikt prócz Izabelli nie może jej dostać. Nikt…
Elektra rozmyła się wraz ze swoim światem. Opal ponownie stała na plaży. Ręce miała puste ale była świadoma że w jej głowie leży tajemnicza paczka.
- Nie… to chyba jednak był glitch - powiedział Shiru. - Ten kod zawiera w sobie ewidentnie jakiś błąd. Ale takie artefakty czasem powstają jak zabiera się za nie amator.
Wciąż leżał na leżance tak jak go zostawiła.
- Co się zaś tyczy wirusa… jest interesujący. Nawet bardzo. Jakaś nowa mutacja. Wpierw atakuje pamięć potem systemy poznawcze. Na końcu eliminuje cały kod. Iście destruktywny. Ludzie są na to odporni, ale sztuczna inteligencja jak najbardziej podatna. Zdołałem go wyizolować. Mam szczepionkę. Jednak ta muza jest stracona. Co ciekawe… ten wariant musiał być napisany specjalnie pod nią. Pod tą muzę. W sygnaturze wirusa odnalazłem fragmenty jej kodu… nie miała żadnych szans.
- Rozumiem - Opal podniosła się starając się zachować spokój. Była w gorszych sytuacjach. Chociaż nigdy nie miała przy sobie broni masowej zagłady cyfrowej. Skrzywiłą się.
-[i] Niedobrze. Zachowasz mi tego wirusa na nośniku? Byłabym wdzięczna. Cokolwiek w tych logach jest dalej? Na przykład moment w którym Elektra opuściła serwer? - trzeba było utrzymać przykrywkę. Wszak tym się interesowała.
- Tak, jest. Chociaż wciąż nie wiem jak. Sam moment opuszczenia nie jest związany z żadną sceną w książce. Natomiast widzę z jej behawioryzmu, że mogło się do tego przyczynić złe zakończenie historii. Wiesz… to w którym zabija własną matkę podczas rutuału. Potem jeszcze chwilę jest na serwerze, a potem znika. Jest punkt wyjścia… wykorzystała port przez który łączył się jakiś użytkownik i tam wyparowała. Pewnie skoczyła wpierw do niego, a potem na jej miejscu ulotniłbym się w meshu.
- Jest informacja do kogo się przeniosła? Z poszukiwaniami sama już sobie poradzę mam nadzieję.
- Mam tu tylko nazwę użytkownika… “Jores” ale jest też identyfikator płatności. Robił mikropłatności w książce… Mógłbym spróbować namierzyć ID gdybym włamał się do serwisu transakcyjnego… niełatwa sprawa. Może mnie kosztować robotę, a i pewnie zamknęliby mnie na dłużej w jakimś serwerze bez otwartych portów.
- Nie, sama się tym zajmę. Wystarczy abyś mi zapisał mi te informacje w zrozumiały dla mnie sposób. Powinnam sobie poradzić.
- Suit yourself. Nie mówię, że nie mógłbym tego zrobić, a jedynie jak ciężko będzie taką informację pozyskać.
- Rozumiem. Nie chcę nadużywać twojej szczodrości. Samo to, że mi z tym pomogłeś może cię narazić. Nie ma po co zwiększać ryzyka niepotrzebnie. - kobieta uśmiechnęła się ciepło.*
- Za dodatkowe dwa tysiące nie nazwałbym tego “niepotrzebnym”...
- Dodatkowe?
- No do tego tysiąca co na początku oferowałaś…
- Och, to już ci nie wystarczy sama ekscytacja? A podobno kredyty są nudne… - Opal zaczęłą się odrobinę droczyć ze swoim rozmówcą.
- Oczywiście że są… ale zawsze je lepiej mieć, niż nie mieć, prawda? Poza tym… ekscytację już mam, włam zapewni mi kolejną… naprawdę nie wiem jak inaczej mógłbym cię skasować.
-Powinnam z tobą podpisać umowę normalnie… ale za dodatkowe przekonywanie nie należy ci się tysiąc… dajmy na to siedemset.
- Hahaha… może być i siedemset. To co… decydujesz się na dodatkową usługę, czy sama sprawdzasz delikwenta? Powiedzmy że i z tych dwóch tysięcy spuściłbym cenę… no chyba że masz pomysł co poza kredytami mogłoby mnie zainteresować.
“Wyczarował” kolejnego drinka w kokosie z palemką i zaczął go sączyć.*
- Nie znam cię zbytnio aby móc tak z powietrza wymyślić co takiego mogłoby cię zainteresować na tyle, abyś opuścił z ceny… lub z niej zrezygnował. Może gdybyś mi nieco podpowiedział… moglibyśmy coś rozpracować. Aczkolwieki tak musze się nad tym poważnie zastanowić - Opal podjęła ostatnią próbę wyciągnięcia czegoś z hakera.
- Co powiesz na przysługę? - uśmiechnął się. - Do odebrania w dowolnym czasie i dowolnym miejscu, oczywiście w granicach rozsądku. Skoro nic nam teraz nie przychodzi do głowy, kto wie czy w późniejszym czasie nie doznamy olśnienia? Oczywiście… nie mówię tu o zaprzedaniu duszy diabłu.
- Obawiam się, że wolę nie zaciągać takich długów. Nie wydaje mi się też abym była w pozycji. Mogłoby się skończyć brakiem pokrycia.
- Pokrycia… pewnie. Jak uważasz. - wzruszył ramionami. - Mam już dla wirusa na twardym nośniku. Odbierzesz jak stąd wyjdziemy. Moja rada? Nie podłączaj nośnika do czegokolwiek innego niż kontrolowane środowisko.
- Oczywiście. Również jak wyjdziemy to podaj konto przeleję ci pieniądze. Dzięki za pomoc.- z tymi słowami Opal postanowiła się w końcu wylogować z simulspace’a.
Muzyka ponownie ją ogłuszyła. Efekt przejścia był znikomy i tak jak wcześniej pozbawiony szumu reklamowego. Nie przygotowywał na mocne, klubowe wrażenia. Shiru właśnie wciskał jej w rękę niewielką, czarną kostkę, która była zapewne nośnikiem danych z zapisanym wirusem. Wokół niewiele się zmieniło, choć jak zauważyła, czas spędzony w simulspace’ie biegł równolegle z czasem rzeczywistym.
Wystarczył rzut oka na salę wokół, by mogła dostrzec Erica i Billa spiskujących nad czymś przy stoliku nieopodal.
Opal przesłała kwotę na konto Shiru, pożegnała się i dołączyła do panów.
 
Asderuki jest offline