Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 12:11   #79
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kaarel Cotant - krótko ścięty brunet




Fajny był ten lokal te “Trzy Koła”. Lubił takie lokale. Taki sympatyczny klasyk gdzie można było spędzić całą przepustkę nie wychodząc na zewnątrz bo wewnątrz wszystko było na miejscu. Czyli wóda, dziwki i lasery. Zarąbiste połączenie. Musiał przyznać, że bycie agentem Inkwizycji i te całe działanie pod przykrywką nie jest takie straszne. Przynajmniej z tą przykrywką to trzeba było się przykrywac dosłownie i wczuwać czyli z tymi przepustkami też. No bo gdzie mógłby spędzać przepustkę najemnik z Brutal DeLuxe jeśli nie w stolicznych “Trzech Kołach”? I korzystać z tych wszyzskich uciech tak bardzo znanych chyba odkąd ludzkość wymyśliła wojny i wojaków. Zmieniały się może technologie ale nie same miejsca i nawyki. Dlatego Kaarel a właściwie już Eryk jak się trzymać tej przykrywki jaką sobie wybrał, tak dobrze się tu czuł. I tak wiele mu się tu rzeczy podobało. I muza o odpowiedniej tonacji. Nie za głośna przy najmiej nie przy ich stoliku więc można było się podrzeć do siebie. Nie za cicha by nie dała o sobie zapomnieć. Cała lista różnorakich drinów we wszystkich kolorach tęczy. Oczywiście chciał spróbować wszystkich no albo chociaż odpowiednio wielu. Wiedział, że nie da rady bo chyba by musiał mieć z tydzień tej przepustki ale i tak była fajna zabawa. Nawet klasycznie z kilka razy widział i jak ktoś się nawzajem czy z ochroną złapał za bary tu czy tam, mniej lub bardziej. Jak bardziej to właśnie poza tym wojackim standardem szpanu i walki o dominację wszelają na spojrzenia, miejsca, dziwki czy cokolwiek. Jak bardziej to się właśnie najczęściej robiło z udziałem ochrony. Nawet już teraz Eryk raz całkiem wesoło wspomógł taka głośniejszą wymianę argumetnów gdy jakiś palant wpadł a właściwie został rzucony na ich stolik. Najemnik z naszywką Brutali zdążył zmieść ze stołu swoje szkło podobnie jak towarzyszący mu Zak co uchroniło większość płynu, tym razem jakiegoś czerwonawego, przed rozlaniem.


- Fajne tu mają stoły nie?! Ale zobacz podłogę! Podłoga to dopiero czad! - wrzasnął wesoło do “zawieszonego” i radośnie zepchnął i popchnął go tam skąd przyleciał. No prawie bo naturalnie tamten stracił równowagę i wyrżnął się na tą podłogę dzięki czemu mógł podziwiać ten zwyczajowo niedoceniany element architektoniczny tego lokalu. Choć jak zauważył Cotant chyba tamten niezbyt docenił te darmowe zwiedzanie przyziemnej warstwy budynku bo reszta towarzystwa już się o niego upomniała i znów zaczęli z wielki zaangażowaniem zajmować się soba nawzjem. Kaarel zachęcał ich wrzaskami i okrzykami obstawiając swojego przypadkowego faworyta. Tak naprawdę nie miał pojęcia z kim i o co się tak wrzaskliwie zakładał ale paru gości z sąsiednich stolików wykazywało podobne zamiłowania więc od razu poczuł z nimi swoistą wojakową wieź i sympatię. No i obudził się w nim duch rywalizacji zarówno co do jakości jak i głośności wykrzykiwanych obelg i zachęt jak i wysokości stawek zakładów. W końcu jednak tę przednią zabawę zakoćzyły dodatkowe siły ochrony jednakowo pacyfikując obie strony kotłujące się na tej właśnie podłodze z współudziałem już co bardziej ruchomych elementów wyposażenia lokalu. Eryk z uznaniem zauwazył jak jakiś zdolniacha wyrwał nawet jeden z monitorów ze ścian i grzmotną nim jednego z ochroniarzy przewalajac go nim reszta go spacyfikowała. Miał chłopaczyna talent Kaarel potrafił do dostrzec i docenić. Ostatecznie jednak nie był nawet na ochronę taki zły bo coś jak zabrali się za swoją robotę to jego faworyt dosłownie leżał na dechach czy ich imitacji i zgarniał raz za razem.


- Myślisz, że szef to pochwali? - spytał Zak z wyraźnie zauważalną skalą wątpliwości w głosie.


- Na pewno! Przecież nasz szef jest taki kochany i wyrozumiały! Dba o nas jak rodzony ojciec! Co ja mówię, bardziej nawet! Rozumie nas i nasze potrzeby jak starszy brat! - Kaarel czyli Eryk zapewnił swojego kolegę tonem wylewnej pewności siebie. Znał w końcu Sejana od dawna. Od jakiś… No drugą akcję razem robili. Ale to i tak o jedną dłuże niż Zak więc nie bawił się w detale skoro nowszy kolega potrzebował uspokojenia ducha i sumienia. Kaarel też potrafił być jak starszy brat. Zwłaszcza po którejś już kolejce. Uniósł ocalałe szkło w górę. Naprawdę drin zmieniał kolor! Tak jak w menu pisali! Właśnie przechodził z tego czerwonawego w jakby chyba błękity.


- No ale już tu trochę siedzimy. I już trochę wydaliśmy. Chyba nawet trochę więcej niż trochę. A ty teraz zamówiłeś ekstra dziwki. A mieliśmy przyjechać tu wiesz po co. - zauważył Zak chyba niezbyt przekonany o braterskim podejściu ich dowódcy. Kaarel łypnął poprzez pryzmat trzymanego szkła na nowszego w ich oddziale kolegę. I niejako następce Titusa choć tego pewnie nie wiedział. Widział jakby powtórzenie tylu scen z ich wspólnej przeszłości. Tyle, że tym razem to on był tym beztroskim i mniej rozsądnym. Czy Diatchenko też uważał go za takiego sztywniaka jak on teraz patrzył na Zaka po drugiej stronie stołu? Diatchence na pewno spodobałby się też ten lokal. Już by pewnie robił jakiś interes, prawie na pewno lewy, i coś by poszło jak zwykle czyli już by się coś działo i z udziałem Cotanta.


- Ależ no co ty mówisz, mój przyjacielu towarzyszu i bracie! Nie zamówiłem ekstra dziwek! - Cadiańczyk udał słuszny gniew i oburzenie bijąc się mocno w pierś. Ale po krytycznym spojrzeniu rozmówcy widocznym nawet w laserowym półmroku dyskoteki musiał jednak dokończyć właściwszą część zdania. - Zamówiłem jedną ekstra dziwkę. - wyjaśnił dobrodusznym tonem i z takim uśmiechem


- Jedną?! A ja?! - tak jak się spodziewał weteran Wojny Wraków uświadomienie sobie detali zamówienia dość zauważalnie przykuło uwagę i wzbudziło nowym w ich grupie szturmowcu.


- Jak sam zauważyłeś jesteśmy tu służbowo. A miłość i wyrozumienia naszego szefa do nas chyba właśnie kończy się gdzieś na limicie jednak ekstra dziwki z niespodzianką i specjalnością lokalu. - Cotant cierpliwie wyjaśnił swojemu partnerowi dlaczego przy ich mimo wszystkim ograniczonym budżecie reprezentacyjno - operacyjmnym jaki im z ikwizycyjnego budżetu starczyło tylko na jedną taką specjalistkę od obsługi klientów. Choć oczywiście nie powstrzymał się od uwypuklenia, że zamówił najdroższy zestaw do łóżka. A może nie do łóżka? Był ciekaw na czym ma polegać ta niespodzianka.


- No nie! Ty idziesz zamoczyć z najdroższą dziwką w lokalu a ja mam tu odwalać fuchę za nas obu?! Mieliśmy robić swoje a nie ruchać dziwki! I to te najdroższe! - Cotant czuł, że potrzebna jest jakaś osłoda dla jego nowego partnera. W końcu faktycznie nie do końca nabijał się, że są tu służbowo. Mieli puścić plotę w obieg. Ale dobrze by było puścić ją jakimś łebskim kolesiom a jeszcze lepiej ważniakom a nie takim co właśnie ich ochrona zbierała z podłogi na zewnątrz. I tu się zaczynał klops. Bo byli takimi samymi klientami jak reszta tutaj i nie mieli najmniejszego punktu zaczepienia. Dla kasrkina wszyscy wyglądali na takich samych bywalców lokalu jak i on. Przy kolejnych kolejkach wymyślił tyle, że zagada z barmanem. Ten musiał coś wiedzieć o półświatku czy światku albo kto by mógł pójść dalej z tą plotą. Dlatego sumienie mu się uspokoiło i mógł oddać się rozrywce. A jak już i trafiała się okazja to czemu miałby się schlapywać w szeregową dziwkę jakby był jakimś szeregowym? Nie był i jego przykrywka też nie! No a przynajmniej jako Brutale nie uważali się przecież za standard. Zresztą lokal był trochę ponad ale bez przesady. Jak widział dominowali tu tacy jak on to i usługi były nastawione właśnie na takiego klienta.


- Oj nie rób scen! Czy ja ci zabraniam zamoczyć?! Rwij lachony do oporu póki jest okazja! W bazie to sam wiesz jaki jest wybór! Poza tym nie przejmuj się zadaniem, wszystkim się zajmę! - krzyknął do towarzysza po drugiej stronie stołu chcąc go choć trochę udobruchać i uspokoić sumienie.


- A może mną się zajmiesz? - powiedziało kobiece kolano które nagle znalazło się między jego udami. A przynajmniej w pierwszej chwili zauważył i poczuł te kolano a nad sobą usłyszał kobiecy głos. Chwila jednak była zbyt piękna by ją ot tak posłać w niebyt. Naprawdę się zastanawiał czy te seksowne, gładziutkie kolanko zacząć badać w dół czy w górę, w stronę głosu. Bowiem gdy właścicielka kolana postawiła stopę na krześle między jego udami Kaarel na pierwszym planie miał właśnie te jej kolanko. Ostatecznie uznał, że wystarczająco nasycił się chwilą i nie można dać czekać zbyt długo damie o takich kolankach.


- Bardzo chętnie bym się tobą zajął kiciu… - odpowiedział w końcu zaczynając badanie dotykowe podstawionej pod nos kobiecej anatomii. Zaczął od przykrycia dłonią kolanka a potem obserwował wzrokiem jak sunie w dół łydki i przy okazji dając przyjemność z bodźców dotykowych jakie przekazywała mu jego dłoń sunąca pp gładkiej, delikatnej, kobiecej skórze. - ...ale chyba tyle płacę, że to chyba ty powinnaś się zająć mną. - dłoń wraz z oczami zakończyła badanie tam na dole i sunęła z powrotem przez kolano po udzie. To się rozminęły bo twarz mężczyzny powędrowała w końcu ku brzuchowi i miał zamiar dotrzeć do twarzy ale ten ślicznie wyeksponowany przez ubiór arcyciekawy rejon między brzuchem a szyją znów go zastopował. Aż był w rozterce czy dłonie mają sunąć dalej już prawie przy złączeniu ud z biodrami by dokończyć ten element poznawczy czy od razu przesunąć się na ten wyższy fragment.


- Dobrze, ale chyba nie tutaj mój ogierze. Chodźmy do mnie. Teraz! Natychmiast! Uratuj swoją księżniczkę w opałach! - kobieta nachyliła się nad wciąż siedzącym mężczyzną jakby miała zamiar go pocałować. Jednak zamiast to zrobić złapała go za klapy i lekko szarpnęła wymownie podkreślając swoje zniecierpliwienie. Z bliska mężczyzna mimo całej ponętności chwili dostrzegł jej nieco urwane spojrzenie. Gdzieś za jego plecami, w głąb sali.


- Uratować księżniczkę w opałach? No pewnie, pewnie, że tak. A ty potem z wdzięczności wpadniesz mi w ramiona a potem niżej gdzie okażesz mi tą oralną wdzięczność z resztą ciekawych zabaw? No to chodźmy. - zgodził się Brutal wstając z krzesła i pańskim gestem kładąc własne ramię na jej ramieniu. Przy okazji zauważył, że jest dość wysoka, byli prawie jednego wzrostu. A co zbadał przed chwilą o dziwo nie była w szpilkach. Ciekawe. Zerknął też za jej plecami w głąb sali gdzie ona przed chwilą. Ciekawe. W sumie nie było tam nic ponad standard kończących sprzątaczą robotę ochroniarzy. A tych dwóch miśków co właśnie weszło na pewno przyszli się zabawić tak jak i on. Gdy brał ją pod ramię sama je złapała i podstawiła się odpowiednio. Tak, że teraz była z drugiej strony drzwi wejściowych, że Kaarel ją całkiem nieźle zasłaniał. Ale na pewno był to przypadek! Uspokoił sie w myślach tę zaszczepioną inkwizycyjną paranoję jakiej wcześniej uważał, że nie miał.


- Hmm… To ma być ta niespodzianka? Znaczy wystrój tak? No szczerze mówiąc myślałem, że bardziej się trochę postaracie. Zwłaszcza jak na księżniczkę. - zauważył trochę cierpkawym tonem patrząc po pokoju do jakiego go zaprowadziła. Właściwie pokoiku. Klitki nawet. Trochę większej przebieralni. Jakoś mało księżniczkowy standard. Właściwie zainteresowanie i wdzięczność a nawet te chętne ramię też coś się znacznie oddaliły odkąd wyszli na schody z tej głównej sali. Właściwie to pokój pasował bardziej na przebieralnie taniej dziwki niż jakiejś miejscowej gwiazdki.


- Nie bój sie wszystkim sie zajmę. To będzie twoja niezapomniana noc. I wczuj się też trochę w rolę. To pokój księżniczki w opałach. - rzuciła mu przez ramię i w pośpiechu prawie nie zaszczycając go spojrzeniem. Ciekawe niespodzianki mieli w tych “Trzech Kołach”. Ta mega droga laska wyglądała bardziej na taką co się pośpiesznie pakuje czy szuka czegoś niż przymierza się do odegrania roli okazania oralnej wdzięczności.


- Ja mam się wczuwać w rolę? Miałaś się mną zająć. Też wczuj się może choć trochę w rolę. - uniósł nieco brew i stanął z rękami na biodrach. Stał prawie na środku tej komórki bo jak zrobił krok od drzwi to był gdzieś w połowie drogi między drzwiami a nią. A ta wreszcie chyba wygrzebała co chciała. Wyglądała jak nieduża, klasyczna, metaliczna walizeczka. Coś cholernie mało mu pasowała do ekwipunku i garderoby księżniczki.


- Muszę się przygotować. Poczekaj chwilę. - odparła szybko i w roztargnieniu. Rozpoznawał ten styl mówienia. Tak mówili ludzie którzy się bali. W połączeniu z pośpiechem pasowało mu do znanego schematu jakiejś akcji. Takiej w której nie idzie zbyt dobrze. Bo z mega drogą dziwką to chyba powinni się już przewalać tutaj po podłodze czy gdzie tam. Zresztą jak za taką kasę to jednak oczekiwał tego przewalania w bardziej komfortowych warunkach.


- Wiesz co? To chyba nie dla mnie. Chcę zwrot kasy i może pójdę na dół i wydam ją na jakieś nudniejszy standard. Masz jakieś fajniejsze koleżanki tam na dole? - powiedział i zapytał uśmiechając się ironicznie. Był trochę zaintrygowany tym co się tu właśnie dzieje. Laska coś mu wyglądała na złodziejkę albo jak dziwkę to taką co właśnie roluje lub już wyrolowała swoich szefów. Znaczy jakby nadal był zwykłym gwardzistą czy najemnikiem którego udawał to by tak sądził o takiej najpłytszej warstwie jaką właśnie widział. Cholera! W jakiej właśnie brał udział! Odwrócił się i zrobił ten krok znajdując się prawie przy drzwiach. Ale zamarł. Usłyszał kroki na zewnątrz. Szybkie. Pośpieszne. Ciężkie. Zupełnie jakby dwa miśki kroczyły korytarzem.


- Stój! Poczekaj! Zajmę się tobą! - za plecami usłyszał głos wyraźnie podszyty niepokojem. Zupełnie jakby też usłyszała te dwa kroki. I skojarzenia miała też podobne do niego. Ciekawe. Kaarel był ciekaw co teraz zrobi. Coś w tej klitce ciasnawo było na jakieś ukrywanie się i udawanie, że się jest gdzie indziej. Doskoczyła do niego jednym krokiem co jakoś jeszcze specjalnie trudne nie było w tych mikroprzestrzeniach. Złapała go pod ramię i wślizgnęła się między niego a drzwi blokując je swoim ciałem. Czuł je teraz z bardzo bliska bo nie cofnął się ani milimetr. I bardzo podobało mu się to co z tak bliska i widział i czuł. Położyła mu dłonie na ramiona i popchnęła lekko na ten materacopodobne coś na podłodze co od biedy mogło robić za namiastkę łóżka. Pozwolił jej na to. Upadając usiadł na tyłku a ona zaraz za nim sadowiąc mu się okrakiem na kolanach. Uznał, że wreszcie zaczyna się robić ciekawie i właśnie po tu tu przyszedł. Spojrzała mu prosto w oczy obejmując dłońmi jego twarz. I jak się wreszcie zaczęło robić fajnie to spierdoliła. Bo gdy rozległo się walenie do drzwi nawet na nie nie spojrzała ani na twarz faceta na którym siedziała czy jego klatę. Tylko za jego plecy. Krótkie, urwane, spłoszone spojrzenie. Wiedział, że za nim jest ta walizeczka którą w takim pośpiechu wyjęła.


- Otwieraj! Wiemy, że tam jesteś! - wrzasnął ociekajacy złością i agresją męski głos. Pasował Kaarelowi zarówno do tych pospiesznych kroków jak i wyglądu tych dwóch podpakowanych typów których widział na dole.


- O! Dziwki przyszły! To twój alfons przyszedł z tymi twoimi fajniejszymi koleżankami? - Cotan wyglądał na odwrotnie ucieszonego od dziewczyny która siedziała mu właśnie na kolanach. Mimo ciężaru jej ciała zaczął się podnosić spychając ją z siebie jakby zamierzał naprawdę wstać i otworzyć drzwi. Nie dała mu jednak.


- Nie! Nie otwieraj! Proszę cię, nie otwieraj! - kobieta zdawała się być naprawdę przestraszona albo chociaż przejęta tym pomysłem. Wepchła się wręcz z powrotem na swoje miejsce trochę go przewalajac znowu na materac. Zaczęła głaskać go po twarzy i po włosach jakby chciała go ugłaskać. Przystawiała twarz co raz bliżej jego twarzy tak, że już nie tylko słyszał ale czuł jej gorący, wilgotny oddech. I z bliska absolutnie nie wyczuwał w nim ani promila. Ciekawe. Tak samo jak to, że głaskowe ruchy były zbyt szybkie i nerwowe by sprawić przyjemność nawet jakby ktoś jarał się kolejnymi uderzeniami pięści w raczej wątłe drzwi o dwa kroki od siebie. Ciekawe było też, że głaskała go lewą ręką a prawą kierowała ku swojej prawej łydce. Tam gdzie ubiór akurat ją zakrywał niż odkrywał i co już zauważył przy szafie jakby skitrała coś z tej szafy już po wyjęciu tej jakże ważnej walizki. Ale na pewno chciała też zacząć jazdę dłonią po jego udzie a nie, że planowała wywinąć mu jakiś złośliwy numer z jakimś gadżetem w roli głównej prawda? Walenie w drzwi przybrało na sile. Właściwie to wyglądało jakby dwa miśki próbowały na raz wyważyć drzwi. A ta nędzna, tania, plastikowa politura na pewno była warta takiej samej ceny co dziwka która ją wynajmowała.


- Aha! Trochę konkurencji i już nagle wiemy jak obsługiwać klienta cooo? - wyszczerzył się do niej z bliska zamiast ją pocałować czy przyjąć pocałunek teraz on ją złapał za ramiona przerywając jej ruchy.


- Nie otwieraj! To nie jest tak jak myślisz! - szepnęła cycata blondyna teraz akurat sprawiając wrażenie klasyka kobiety w niebezpieczeństwie. Takiego przestraszonego i bliskiego płaczu. Nawet ataku paniki.


- No właśnie kiciu widzę, że nie jest i dlatego chcę zwrot kasy i nową dziwkę. Ale mogą być dwie. Chyba starczy na dwie zwykłe co? Może trzy nawet? Bo tam kolegę zostawiłem też wypada by się zabawił. - Eryk z naszywką Brutal DeLuxe spojrzał z uwagą na wciąż trzymaną przez siebie na sobie kobietę udając, że kompletnie nie zauważa jej braku nastroju i wystroju na karesy. Tym razem spojrzała na niego błagalnie i był już prawie pewny, że powzięła właśnie jakąś decyzję. Ale jaką to już się nie dowiedział bo w końcu te cieniackie drzwi się sypnęły i runęły w przód od impetu uderzenia z zewnątrz. Tamci byli szybcy. Ale Kaarel był jeszcze szybszy. A właściwie to nie było takie trudne skoro siedząc na skraju materaca i tak prawie sięgał do drzwi. To, że miśki brały sobie sprawę do serca dostrzegł jeszcze zanim ich dostrzegł gdy w szczelinie pojawiła się lufa gnata a zaraz za nią trzymająca go dłoń. Eryk, wciąż siedząc zrobił użytek z własnych nóg które były najbliżej celu. Nieco odchylił się w tył i uderzył obydwoma butami w te drzwi tak, że odbiły z powrotem w stronę futryny i trzasnęły rękę z gnatem. Laska wykorzystała sytuację i zwinęła się z niego błyskawicznie zaś facet z przytrzaśniętą łapą wrzasnął. Cadiańczyk wiedział, że to za długo go nie powstrzyma. A był jeszcze ten drugi.


Przytrzymał na moment nogami drzwi dociskając je do futryny i skoro już odzyskał swobodę ruchów zwinął się i doskoczył już całym ciałem do drzwi. Te zaczęły się od naporu cielsk z korytarza znów wbijać do pokoju ale powracający kasrkin trzasnął je barkiem i drzwi ponownie przytrzasnęły łapę z pistoletem. Teraz już jednak było dla Brutala lepiej. Złapał za przytrzaśniętą grabę i boleśnie zaskoczył jej właściciela o czym świadczył okrzyk zza drzwi. Dłonie Cadiańczyka wyłamały pistolet z uchwytu razem z palcami. Ten drugi nie wytrzymał i zaczął strzelać przez te cherlawe drzwi. Pociski pruły nędzną politurę które chcąca osoba pewnie by mogła przebić i nożem kuchennym. Przebiłaby też Eryka Smith’a zwanego w bazie Brutali “Smithy” gdyby ten był na rozsądnej a nie nikczemnej wysokości. Pociski więc zdemolowały szafę w jakiej wcześniej ukryta była walizka i więcej szkód chyba nie narobiły. Kaarel jednak nie chciał im więcej dawać okazji do testowania wojennego farta i pomyślunku.


Odskoczył od drzwi przez co trzymany za połamaną dłoń i pistolet facet zaczął wpadać do środka. Ale nie wpadł bo został wypchnięty na korytarz i poleciał na tego drugiego dużego za nim. Może i obaj nie przewróciliby się ale facet z naszywką Brutali napierał nadal pchając przed sobą tego z połamaną łapą aż obaj nie przewalili się na korytarz. Padły strzały więc pewnie zaraz tu miała zlecieć się ochrona. “Smithy” sam jeszcze nie zdecydował czy to dobrze czy źle. Na razie dopadł do tego “rąsi” i sprzedał mu szybkiego kopa w krtań. Drugi mimo, że leżał na korytarzu zdołał wycelować broń mniej więcej w kierunku napastnika. Taktyka całkiem rozsądna ale niestety dla niego wystawiła w przód jego dłoń i ramię w zasięg dłoni i ramion tego na nogach. Najemnik z naszywką Brutal DeLuxe złapał ją i brutalnie wykręcił jednym ruchem zmuszając dłoń do wypuszczenia broni i sekundę później nadwyrężając stawy aż te nie wytrzymały brutalnego szarpnięcia i chrupnęły z chrzęstem który był dla niego i głośny i wyczuwalny zaś właściciel stawu zaczął wyć rozdzierająco.


- Nie rycz. Chłopaki nie płaczą. - pouczył go uprzejmie Kaarel widząc, że obydwu miśków udało mu się choć chwilowo zneutralizować. Odwrócił się do rozwalonego pokoju. - No nie. Jak mogłaś mi to zrobić! A takie plany wobec nas na wieczór miałem! - jęknął widząc wręcz klasycznie rozwalone na oścież okno w głębi pokoju czyli o jakieś całe cztery kroki od miejsca gdzie teraz stał na środku korytarza. Bo miał! Przecież ta cycata blondzia musiała znać jakichś ważniaków! Takich jakich on właśnie szukał z taką gorliwościa odkąd z Zakiem weszli do “Kół”! - I tak bez kocham cię, bez oralnej wdzięczności? - jęknął zdegustowany zachowaniem blondi błyskawicznie pokonując odległość tych czterech kroków i dopadając parapetu okna i puszczając żurawia na zewnątrz.


Nie udało jej się go zaskoczyć. Nie całkiem. Wyćwiczony refleks i wytrenowane odruchy kasrkina dały o sobie znać nawet teraz. Gdy drzwi szafy nagle skrzypnęły zaczął się odwracać, gdy trzasnęły go już zdołała się zasłonić ramionami które przyjęły na siebie impet uderzenia. Większość impetu uderzenia. Gdy spostrzegł jej nadlatującą dłoń zaczął mimo zaskoczenia kierować własną by ją przechwycić i gdyby zaatakowała dość zwyczajnie pewnie by mu się udało. Ale przedmiot jaki trzymała w tej dłoni oko dopiero zaczęło rozpoznawać gdy dostał zimną pianą czy żelem prosto w twarz. Zawył z bólu i zaskoczenia. Gaz! Jebnęła mu po oczach gazem!


- Przestań! O co ci chodzi!? Przecież nie otwarłem tych cholernych drzwi! - złapał się za twarz mimo trudnej i zaskakującej sytuacji próbując sztuki negocjacji. Chyba jednak nie miał do tego talentów bo drzwi szafy trzasnęły znowu uderzając go ponownie a potem ta kurwa - niespodzianka chyba uderzyła czy kopnęła go w żołądek. Zupełnie jakby chciała by wypadł za okno. Wywalać klienta za okno? Za taaaką kasę? No nawet na jej taaakie cycki i nogi to powinno wystarczyć! Może chodziło o napiwek? Ale chyba pamitała, że napiwek daje się po usłudze a nie przed?


Nie odpowiedziała. Słyszał jej szybki oddech. Szybki ale nie zziajany. Widocznie nie działo się nic takiego by ją zziajać. No ale na razie ledwo wlazła po schodach a on odwalił całą robotę. I w zamian za to co? Spadaj? Tak za okno? Z drugiego piętra? Dość niewdzięczne podejście. Oddech jednak oddalił się tak samo jak i kroki. Wybiegła z tej klitki zostawiając go z poparzoną twarzą samego. Ale szybko wróciła. Też biegiem. Poprzez palący twarz warstwę gazu Cadiańczyk słyszał kroki z korytarza. Wiele szybkich kroków. Biegli. Pewnie ochrona.


- Spadaj! - wrzasnęła chyba do niego i kierując się prosto do niego. Nie był pewny bo dopiero zaczynał coś widzieć a i tak wszystko na twarzy go piekło i widział zamazane i załzawione.


- A! Wróciłaś okazać swoją wdzięczność? No to chodź w ramionka ale szybko przejdź do niższych partii wdzięczności. - mimo niesprzyjającej sytuacji starał się okazać optymistyczną pogodę ducha i wyrozumiałość która powinna wręcz oszołomić tę niewdzięcznicę no albo chociaż zrobić wrażenie.


- Coo?! Spadaj z okna! - dziewczę wydało się być dość zirytowane. Zdesperowane nawet sądząc na słuch. Nie chciał być nieuprzejmy i wskazywać na jakość usług lokalu w jakim się oboje znajdowali i jak tu traktowano klientów. Poczuł jak w żołądek wbija mu się kanciasty, twardy kształt. Pewnie ta walizka. A jej właścicielka zaraz za nią.


- Nie spodziewałem się aż takich wyskokowych niespodzianek. Ale pomogę ci w tym okazywaniu niższych poziomów wdzięczności. - odparł nagle obejmując ją ramionami i bez zwłoki przechylając się przez parapet co zaowocowało jej bardzo efektownym wrzaskiem przerażenia gdy tak sobie spadali w dół ulicy. Trochę zrozumiał czemu tak wrzeszczała gdy grzmotnęli na dole o powierzchnię z grubsz płaską tego śmietnika. Musiał uznać, że jednak ten improwizowany materac się sprawdził ale jednak mało. Grzmotnął plerami przyjmując na siebie impet uderzenia no i jednak trochę go to zastopowało. Ogłuszyło nawet. A ta niewdzięcznica znowu dała dyla. Przynajmniej efekt gazu osłabł na tyle, że już coś zaczynał mniej więcej widzieć. Widział właśnie jak z okna przez które wyskoczyli wychylają się jakieś postacie. Chyba ochroniarze. I drą się jak to ochroniarze, żeby stać, nie ruszać się, nie robić problemów i takie tam sztampową ochroniarską bajerę.


- Rządam zwrotu pieniędzy! Nie zgadzam się na wywalanie przez okno z drugiego piętra! Podam was do sądu! - wydarł się do nich w odpowiedzi na ich wrzaski. To ich wyraźnie uciszyło a nawet jakby spacyfikowało. W końcu nie widzieli kto powalił tych mośków na korytarzu ani kto kogo wywalał przez okno prawda? A przynajmniej nie byli pewni. Jeszcze. Więc trybili co zrobić i na razie nie wytrybili jeszcze by sięgać po giwery. Dzięki temu zdołał się podnieść i wywlec z tego śmietnika. Odszedł nawet ze dwa kroki gdy zorientował się, że pojazd którego silnik i światła słyszy i wreszcie widzi to chyba jednak jedzie tak naprawdę w jego stronę. Zupełnie jakby kursem kolizyjnym nawet. - Nie no bez przesady z tymi niespodziankami. Zwykłe rypanie w zaułku też jest całkiem fajne. - jęknął odskakując w bok. Miał jednak jeszcze całkiem sporo czasu nim pojazd go dopędził i mijał. Z jakieś całe dwa czy trzy oddechy. Akurat jak go jednak mijał zorientował się, że prowadzi go ta blondi! Na szczęście to było kabrio…


- Too tyyy??! Co robisz?! Spadaj! - blondi coś dalej upierała się udawać swoją niechęć i niewdzięczność mimo, że gdyby Kaarel czyli Eryk nie wskoczył na jej tylne siedzenie do rozpędzonego auta którym raczej trudno przecież zabrać pasażera to nie miała by już okazji dość długo do okazania swojej wdzięczności którą mu obiecała. A może głupią udawała czy droczyła się z nim by podbić swoje ego, wartość czy o co jej tam chodziło?


- Dobra słuchaj kiciu… - rzekł gramolący się już po skoku mniej więcej do pionu pasażer. Zamierzał jej wygarnąć co o niej myśli i na te całe przesadne i wcale nie zabawne atrakcje. No i poza tym wreszcie ugadać się o tych ważniaków, ploty i w ogóle. Ale wówczas coś śmigło, bzykło i rozjebało przednią szybę. Normalnie jakby ktoś strzelał do nich!


- Gonią nas! - wrzasnęła blond szofer okazując znaczny spadek zainteresowania swoim pasażerem. Co ten uznał za kolejny afront z jej strony. Tak do takiego weterana najpierw z gazem a teraz z taką ignorancją… Oj kicia będzie musiała bardzo popracować i się wykazać z tą wdzięcznością…


- Jakie nas?! Ja nic nie zrobiłem! To są rozsądni ludzie i prawdziwi profesjonaliści jak im obiecam, że nie wniosę oskarżenia za twoją napaść na mnie to na pewno się dogadamy. - Kaarel był już dość rozbawiony bo wciąż bardziej słyszał niż widział ale mina kobiety na tą całą komedyję jaką odstawiał, te pomieszanie zdumienia, podejrzliwości i niedowierzania wydała mu się wręcz warta nagrania i puszczenia w jakimś programie szkoleniowym agentów Inkwizycji. Coś miała minę jakby nie była kompletnie pewna czy on tak na serio to wszystko gada i robi. Tak jak teraz gdy zaczął się gramolić tak by znaleźć się tyłem do kierunku jazdy widział więc jadące za nimi światła samochodu.


- Jak nic! Załatwiłeś dwóch ludzi Dvortsova! Aż nadto by cię chcieli dopaść! - wrzasnęła już nieźle wkurzonym głosem szofer. Była tak zła czy zdenerwowana, że aż uderzyła dłońmi w kierownicę. Dvortsov. Miał już jakieś nazwisko i to chyba nie wąskie te nazwisko tutaj.


- To byli ludzie Dvotsova? Serio? A nie wyglądali. Ale na pewni się dogadamy jak cywilizow… - nagłe strzały zmusiły go do błyskawicznego padu na tylne siedzenie. No chyba jednak miała choć częściowo rację. Wyglądało jakby jednak mieli mu za złe ten wypadek na korytarzu. I tak przerwać komuś w połowie zdania. Niegrzeczne. I nie kulturalne. Czas i sytuacja jednak nie sprzyjały dalszym rozmowom. Tamci zbliżali się coraz bardziej i nie wyglądało na to by mieli już ostatnie magi w gnatach. Za każdą chwilą nieco dłuższej przerwy gdy pasażer tylnego siedzenia był przy nadziei, że może właśnie to był ostatni strzały padały znowu. Laska zaś chyba była taki mistrzem kierownicy jak i okazywania wdzięczności więc tamci skracali dystans, w końcu go skrócili, zaczęły się uliczne przepychanki, wrzaski, pogróżki aż w końcu zepchnęli ich z trasy. Kabrio zawirowało pare bączków na poboczu jakiejś opuszczonego rejonu nim zatrzymało się ostatecznie. Na boku. Tamci pewnie za chwilę mieli wrócić ale jeszczę tą chwilę mieli tylko dla siebie.


- A wiem już czemu tak każą te pasy zapinać. - mruknął wyciągając blondynę z wywalonego pojazdu. Dobrze, że to było kabrio.


- Walizka! - dziewczę dało znać, że żyje i facet który wyciąga ją z prawie wraku jest jej całym światem i jedyną interesującą ją istotą na tym świecie. Szarpnęła się nawet jakby chciała się wyrwać.


- Spokojnie siedź tu. Próbuję ci pomóc. Wrócę po nią. - trochę te wszystkie wygłupy z tym strzelaniem, gazem, wyskakiwaniem z okna dały mu się już we znaki na tyle, że już trochę zaczynał być znużony tym odgrywaniem komedyi. Puścił ją jednak i wrócił po walizkę. Złapał ją gdy palanty Dvortsova jednak zdołały już zawrócić, namierzyć i nawet strzelać do nich. Właściwie do niego bo ją zostawił na poboczu by nie była z drogi, zwłaszcza z daleka tak bardzo widoczna. Czyli został jedynym, ruchomym celem dla nich. Rzucił się szczupakiem gdy powietrze przecięły kolejne smugi wokół niego i wylądował na poboczu. Obok niej. Właściwie jak zauważył od razu na niej. No wreszcie!


- O! No to jak teraz jesteśmy już przy tym to mogłabyś chociaż zacząć. - ucieszył się zauważalnie, że wreszcie są jakieś pozytywy tej sytuacji. Dzięki chłopakom Dvortsova byli prawie w idealnej pozycji! On na górza a ona na dole. Tylko główkę a więc i usta miała trochę za wysoko bo gdzieś na wysokości jego klaty.


- Co zacząć? I spadaj ze mnie! I oddawaj walizkę! - blondi wciąż upierała się nie zauważać swoich powinności jakie przecież mu sama obiecała. Uderzyła go nawet pięścią albo chciała gdyby nie przechwycił jej nadgarstka.


- Zacząć okazywać oralną wdzięczność. Tak jak mi w “Trzech Kołach” obiecałaś. I lepiej się pospiesz jeśli mam ci wystawić dobre referencje bo na razie z tą jakością usług to wypadasz dość słabo. Za taką kasę. - cadiański komandos pod przykrywką postanowił okazać troskę i cierpliwość dla znajdującej się pod nim blondyny. Efekt był na pewno godzien zanotowania.


- Cooo?! Pojebało cię?! - blondi najpierw całkowicie leżała jak zamurowana nim w końcu całkiem realistycznie wyglądająca złość wzięła górę. I znów niewdzięcznica próbowała go uderzyć.


- Aha. No to jak tak. To chcę zwrot kasy plus odszkodowanie za uszczerbki na zdrowiu i straty moralne. - wyprostował się siadając na jej brzuchu i beztrosko odliczając po kolei na palcach. Wtedy oczywiście wystawił głowę ponad poziom drogi co od razu wywołało reakcję ostrzałową u tych z samochodu. Byli co raz bliżej i zaraz mogli się zatrzymać już przy wraku.


- Dobra, zapłacę ci. Dużo. Ale na miejscu gdzie chciałam dojechać. Nie tutaj. Mój szef ci zapłaci. - znów opadł prawie tuż nad nią ale tym razem się nie wyrywała i nie robiła głupich numerów. W zamian za to desperacko próbowała wykaraskać się z sytuacji chcąc mu wcisnąć fuchę obrońcy i eskortowca. Chyba naprawdę łyknęła tą komedyję po całości.


- Ciekawe. A kto jest twoim szefem? - zapytał spokojnie patrząc na jej twarz z bliska. Wreszcie miał okazję. Tak z bliska też wydała mu się ta twarz całkiem atrakcyjna. Zupełnie jak te kolanko i reszta co zdołał sprawdzić na dole w “Kołach”.


- Cantano. Chyba wiesz co to znaczy. A wiem, że on też to robi na zlecenie dla kogoś. Więc mu zależy i zapłaci ci dużo kasy jak mnie tam z tą walizką dostarczysz. - dziewczyna spojrzała z obawą gdzieś nad jego plecami. Już wyraźnie było słychać silnik zwalniającego pojazdu.


- Cantano i Dvortsov. - mruknął biorąc ja za czubek brody i nieco przesuwając jej twarz ku profilowi. - A może twój szef nie jest aż tak hojny jak ci się wydaje i sprzeda mi kulkę w łeb w ramach zapłaty co? - uniósł w górę brwi w pytającym geście. Silnik samochodu zatrzymał się burcząc cicho na jałowym biegu. Trzasnęły otwierane drzwi. - I po co mi taki nędzny napiwek? Ja już zapłaciłem swoje. A od ciebie nie chcę kasy tylko już ci trzy razy mówiłem czego kiciu. A jak tak wszystkim zależy na tej walizce to ja ją sobie zatrzymam. - wyszczerzył się do niej widząc jak na jej ładnej twarzy wykwita grymas nie ładnej złości i strachu. Namacał w kieszeni sztywny prostokącik.


- Nie możesz! Znajdą cię i zabiją! Zabiorą walizkę! Jedź ze mną! Zapłacą ci! - rozpaczliwie próbowała go przekonać ale widział coraz więcej paniki i desperacji w jej twarzy i głosie. Mogła zrobić coś głupiego w takim stanie.


- Ja myślę, że zapłacą temu kto im odda walizkę. I ja im mogę oddać. - uśmiechnął się do niej jakby robił najlepszy kawał wieczoru i rzucił jej wizytówkę. Podnosząc się złapał metaliczny pojemniczek w obie ręce i uniósł w górę. - Mogę oddać walizkę! - wstał trzymając srebrne pudełko nad sobą. Tak jak się spodziewał zastopowało to tych z samochodu tak samo jak i blondi. - Oddam ją. Temu kto mi za nią więcej zapłaci. - wyszczerzył się robiąc swobodnie krok w stronę pobocza oddalając się od powalonej kobiety i dwójki jak poturbowanych wcześniej miśków. Ci wciąż mieli wymierzoną w jego stronę broń ale nie strzelali. A zbliżające syreny słyszeli chyba wszyscy w ich wesołej gromadce.


- Aukcja będzie za tydzień. Sprzedam tą walizeczkę. Jako przystawkę. Do tego co naprawdę mam na sprzedaż. - widział jak cała trójka zareagowała prawie identycznie. Spojrzeli po sobie wymieniając się zaskoczonymi spojrzeniami. Tego się widocznie nie spodziewali ani oni ani ona.


- Taa? A co to niby jest? - zapytał jeden z miśków zaintrygowany na tyle by pytać a nie strzelać.


- Coś unikatowego. Czego oficjalnie nie ma na tym świecie. Ani żadnym innym. Co nigdy nie istnieje i ngdy nie miało istnieć. A co szuka tak wielu bardzo ważnych i bardzo bogatych ludzi. Mam to. I mogę to sprzedać tak samo jak walizkę. Dla mnie to tylko biznes. - szczerzył się dalej. Musiał mówić ich językiem jak miał ich przekonać. Gdy zrobił kolejny i kolejny kroczek prawie czuł jak całej trójce chodzą trybiki pod główkami. I tymi blond i tymi wygolonymi. Zgadywał, że w końcu do nich dotrze, że jak go tu rozwalą czy zawiozą do swojego szefa to walizkę mają od ręki a i pewnie liczyli, że od niego info o tym o czym mówił też. Dlatego tak drobił te kroczki w stronę pobocza i stoku za nim. Poza tym syreny już było nie tylko słychać ale i widać. Nie zawiódł się przynajmniej na ludziach Dvortsova. Jeden z miśków, ten z krtanią wykonał ruch i atak prawie w tym samym momencie co Eryk Smith. Strzelił ale strzał poszedł w walizkę. Jak zakładał Cadiańczyk była kuloodporna. Sam zaś posłał miśkowi swój nóż. Szturmowy, wojskowy nóż, prosto w brzuch. Nóż z logo Brutal DeLuxe. Lasce od Cantano zostawił wizytówkę więc by była uczciwa konkurencja musiał i zostawić tym drugim. Posłała więc im wizytówkę odpowiednią do ich zachowania i poziomu urody. Posłał ale nie czekał co z tego wyniknie tylko dał nura przez barierkę do której zdołał podejść w międzyczasie i śmignął w dół stoku razem z porwaną walizką. Musiał jeszcze nie dać się złapać glinom i dotrzeć do Zaka by razem wrócić do bazy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline