Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 15:04   #46
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Podczas gdy kompani debatowali nad pochówkiem zamordowanego rycerza Bardag ruszył przed siebie poszukując wrażeń? Skarbów? Czegokolwiek nie szukał los miał nie zawieść pięknobrodego woja. Krasnolud przekroczył masywne truchło bestigora, zalegające na schodach chełpiąc na nie z pogardą. Choć nie dawał tego po sobie poznać, wiedział że gdyby przyszło im walczyć z tak silną bestią mogłoby być różnie. Na szczęście uwolniony przezeń gryf dopadł stwora na długo przed ich przybyciem. Krętymi schodami zszedł na dziedziniec i udał się do wielkich wrót prowadzących do wnętrza budowli. Krasnoludy doskonale widziały w półmroku, to też Bardag nawet nie marnował czasu na odpalanie pochodni.
Drewniane drzwi wisiały na zawiasach tylko na słowo honoru. Prawdopodobnie w środku ktoś się bronił w trakcie oblężenia, a od zewnątrz ktoś próbował je wyważyć. Krasnolud kątem oka spojrzał na trupa mutanta domyślając się kto taki. W środku panował straszny zaduch i wszechobecny smród zgnilizny. Brodacz poczuł jak zawartość żołądka podchodzi mu pod przełyk, lecz udało mu się powstrzymać i nie zwymiotować pod nogi.

Mężczyzna poczuł jak od smrodu i złowrogiej aury kręci mu się w głowie i przez chwilę musiał przytrzymać się ręką kamiennej ściany. Wszędzie dookoła znajdowały się płonące, czerwone świece, a ściany umazane były dziwnymi symbolami z jak brodacz mniemał ludzkiej krwi. Plugawa mowa nie miała dla krasnoluda żadnego sensu, więc stwierdził, że przyglądanie się całej tej symbolice zwyczajnie sobie odpuści. Komnata w której się znajdował była dość wielka i za czasów swej świetności musiała sprawiać dobre i gościnne wrażenie.
Bardag zatrzymał się, gdy poczuł pod ciężkim buciorem mlaśnięcie, a kiedy do jego nozdrzy dotarł odór zgnilizny spojrzał pod nogi i dostrzegł flaki, kichy, bebechy lub jakkolwiek by tego nie nazwać. Brodacz uniósł brew i przełknął ślinę, gdy zrozumiał, że cała posadzka roi się od rozczłonkowanych zwłok, wybebeszonych trupów i wszystkiego czego nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby oglądać. Kolejny raz musiał z sobą walczyć by przetrwać tak drastyczny widok, lecz na szczęście i tym razem mu się udało zwalczyć torsje.


Tymczasem uparty i niewzruszony na protesty Nicodemusa Hans zabrał się za grzebanie zwłok poległego rycerza. Poległego było tutaj dość nieodpowiednie, gdyż mężczyzna najprawdopodobniej zmarł od uduszenia sznurem, lecz w ocenie Sigmaryty godny pochówek należał się i koniec. Mężczyzna uznał, że ciąganie trupa po miasteczku w poszukiwaniu poświęconej ziemi będzie zbyt wielką stratą czasu i postanowił pochować go na dziedzińcu zamku, osobiście poświęcając glebę, w której zostaną pogrzebane zwłoki. Choć niektórzy przyglądali się temu z lekkim niedowierzaniem Hans szedł w zaparte swoją niezłomną postawą przypominając nieco krasnoluda. W końcu z pomocą Jina udało im się znieść zwłoki na dół po schodach (z niemałym problemem przekraczając trupa zwierzoczłeka) i odnaleźć odpowiednie miejsce na pochówek. Niewielki ogród na dziedzińcu skrywał grząską i łatwą do rozkopania glebę. Mężczyźni zabrali się do roboty nie tracąc ani chwili cennego czasu. Ani chwili.

Wykopanie grobu nie trwało szczególnie długo i nie sprawiło większych problemów. Po godzinie dół był dostatecznie głęboki by można w nim było bez większych obaw zakopać ciało.
-Spieszmy się. Idzie deszcz. Jeśli ogar straci trop to będziemy mieli przechlapane...- Nicodemus nie odrywał wzrok od zbliżającej się burzowej chmury z wschodu. Hans posłał mu chłodne spojrzenie dając do zrozumienia, że narzekanie arcymaga zaczyna już go drażnić. Sigmaryta już miał powiedzieć, że musi tylko poświęcić ziemię i można będzie zakopać zwłoki, gdy nagle poczuł na nadgarstku silny jak imadło uścisk ręki. Rycerz ułożony w wykopanym grobie patrzył na niego białymi oczami. Zanim Hans zrozumiał co się stało truposz złapał go błyskawicznie za szyję w jednej sekundzie odbierając oddech.
-Hans!- krzyknął arcymag zwracając uwagę wszystkich członków grupy (za wyjątkiem Bardaga). Widzieli jak Sigmaryta dosłownie traci siły witalne, po omacku błądząc ręką w poszukiwaniu swego młota.

~***~

Gdy Bardag otworzył drzwi do niewielkiego pomieszczenia zrozumiał, że jest w spiżarni. Pachniało tu suszonym mięsem, drewnianymi beczkami, oraz masą różnorodnych ziół i przypraw. Dawno nie czuł tak miłego zapachu przy którym mógłby choć na chwilę przypomnieć sobie spokojne czasy z przed wybuchu wielkiej wojny z Archaonem. Niestety zapach był jedyną pozostałością po zapasach spiżarki. Wszystko tutaj zostało opróżnione, a to czego barbarzyńcy i zwierzoludzie nie zjedli, to zadeptali lub wyrzucili. Brodacz zamknął drzwi i ruszył korytarzem dalej, napotykając kolejną komnatę. Tym razem drzwi postawiły mu opór. Khazad został zmuszony użyć większego wysiłku przepychając coś po drugiej stronie, co blokowało drzwi. Gdy uchylił kawałke dostrzegł makabryczny widok. Dywan z nagich ciał, skąpanych w krwi. Głównie kobiety, ale był tam też i dzieci. Większość z trupów to ofiary zbiorowego gwałtu w którym brali udział zapewne zwierzoludzie, oraz barbarzyńcy, których to poszukiwał Bardag i kompani. Krasnolud nagle usłyszał krzyki z zewnątrz. Już wiedział, że jego kamraci wpadli w jakieś tarapaty.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline