Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 18:56   #230
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Mygetto, centrum adminstracyjne
- Kapitan przekazał, że statek jest gotowy. Za piętnaście minut startujemy Mistrzu - komandor Tuchani poinformowała go o tym jak tylko wrócił z rozmowy z dyrektorem kompleksu.
Vato stał pośród bagaży zupełnie zagubiony. Ożywił się widząc nadchodzącego Jona.
- Wybrańcu, co teraz z nami będzie?

Tatooine, Anchorhead, budynek przy torze wyścigowym
Choć bardzo by chciał, to na razie musiał zapomnieć o kąpieli w kolto. Tuż przy zejściu na niższy poziom czekał na niego Goel.
- Chodź ze mną - mruknął tylko i pociagnął żołnierza przez wąski korytarz do wyjścia na zaplecze. - Mira wzywa - wyjaśnił, kiedy mogli już swobodnie rozmawiać, bez ścian, które mogły mieć uszy. - Kiepsko wyglądasz. Trzymasz się?
Martell tak naprawdę trzymał pion tylko dzięki egzoszkieletowi. Jechał mocno na stymulatorach, żeby być na chodzie. Na szczęście był wypoczęty i jeszcze jakiś czas będzie w stanie w ten sposób podołać.
- Chodź - Zozin ruszył przed siebie. - Zbiórka przy śmigaczu.

Coruscant, Akademia Jedi
- Nie mam dużo czasu Laurienn - hologram Attona był bardzo mały i dosyć rozmazany. Mistrz Jedi otulał się płaszczem, starając ochronić się przed mocno zacinającym deszczem. - Wiem, że Mical przekazał ci wszystkie aktualne informacje, więc mów co planujesz.
Rzeczywiście została zalana całym ogromem danych. Nie zdołała nawet przejrzeć połowy, kiedy skontaktował się z nią Rand. Był na misji i wkrótce miał stracić możliwość kontaktu z Akademią. Dlatego ich rozmowa została mocno przyśpieszona.
Pomimo jednak tego krótkiego okresu na zapoznanie się z materiałami, Hayes udało się zrozumieć sytuację korporacji i motywów kierujących ich działaniami.
Przed Wojną Cywilną Jedi Czerka była spółką zajmującą się wydobyciem minerałów i przemysłem z tym związanym. Kiedy Malak doszedł do władzy, któremuś z dyrektorów udało się nawiązać kontakt z Mrocznym Lordem. W zamian za finansowanie wojny, spółka otrzymywała wyłączność na handel w światach kontrolowanych przez Imperium Sithów.
Rzeka pieniędzy zaczęła przepływać przez firmę, która stając się monopolistą w prawie połowie Galaktyki urosła do kolosalnych rozmiarów, przekształcając się w korporację. Oczywiście kosztem swojej reputacji, która teraz była równoznaczna z pozbawionym etyki oportunistą.
Upadek byłego ucznia Revana i kilka nieudanych inwestycji mocno zachwiały pozycją Czerki. Kolos okazał się mieć gliniane nogi. Choć nadal oczywiście był gigantem z prawie nieograniczonymi możliwościami, to konkurencja nie zasypiała gruszek w popiele. Zarówno Federacja Handlowa jak i klany bankowe wykorzystywały bezlitośnie każde potknięcie molocha, który wcześniej był nie do ruszenia.
Teraz po ponad trzynastu latach Czerka chwytała się każdej możliwości, by zatrzymać swój upadek. Nieudolnie przeprowadzone restrukturyzacje nie przynosiły skutku z powodu przysłowiowego zabetonowania się rady nadzorczej. Uparcie próbowali utrzymać się na wszystkich frontach, choć dla Laurienn oczywiste było, że skupienie ich możliwości na kilku dziedzinach przemysłu pozwoliłoby zdobyć przewagę technologiczną i ustabilizować sytuację finansową. Odbyłoby się to oczywiście kosztem utraty wpływów w setkach systemów, ale właśnie na to nie chciał nikt w korporacji pozwolić.
Dlatego informację o tym, że Sith nadal istnieją i chcą kontynuować współpracę przyjęto na najwyższych stołkach z wielką radością. Najchętniej od razu najęliby armię najemników, którą wsparliby swoimi droidami bojowymi i przekazali pod rozkazy użytkowników Ciemnej Strony Mocy.
A oczywistych względów Mical z Attonem nie chcieli do tego doprowadzić. Wymówka, że Sith muszą się ukrywać nie była zbyt przekonująca, bo Jedi było naprawdę niewielu i był to fakt powszechnie znany. Dlatego na razie utworzona legenda głosiła, że Sith muszą zewrzeć swoje szyki, zanim ponownie odsłonią się przed światem. Z tym trzeba było działać priorytetowo, bo już wkrótce Czerka może zacząć podejrzewać oszustwo.
W tym momencie kontakt z korporacją był utrzymywany jedynie poprzez hologramowe połączenia z wicedyrektorem sektoru Drogi Hydiańskiej. Andras Bergann był w teorii człowiekiem odpowiedzialnym koordynację przepływu informacji, a w praktyce był szarą eminencją. Miał dostęp do praktycznie każdego pionu firmy i był kluczową postacią. W tym momencie silnie naciskał na bezpośrednie spotkanie i rozpoczęcie bardziej zdecydowanych działań. Z raportów szpiegów Micala wynikało, że Bergann czuł mocną presję i choć był wielkim profesjonalistą, może zacząć popełniać błędy. Mimo to trzeba było na niego uważać, w prywatnych korporacjach nie zdobywało się takich pozycji bez odpowiednich zdolności.

Dxun, baza Mandalorian
Obudził się na chwilę przed rozpoczęciem spuszczania płynu. Odruchowo spojrzał na odmierzający upływ czasu zegarek. Na spokojnym śnie minęło mu prawie siedemdziesiąt godzin. Stanął na jednej nodze. Protezę na czas kąpieli musiał ściągnąć. Emily nigdy nie dawała gwarancji na całkowitą wodooporność.
Odruchowo chciał się oprzeć rękami o szyby zbiornika i prawie się przewrócił. Do straty ręki nie sposób się przyzwyczaić. Proteza była dla Ciszy niezbędna.
Na zewnątrz pomógł mu wyjść medyk, który się nim opiekował. Podał ręcznik i obejrzał Sola dokładnie.
- Wygląda na to, że wszystko w porządku, jeśli będziesz chciał, możemy zrobić rutynowe testy. Przy okazji rozmawiałem z inżynierami. Jeśli chcesz zastępczą rękę, zgłoś się do Javiego, on się tym u nas zajmuje. - Zawsze była to jakaś opcja. - Z okiem to jednak nie pomogę. Musisz specjalisty na Onderonie, albo gdzieś dalej poszukać.
Na razie z gotówką stał nieźle. Za regenerację zapłacił pięćset kredytów, a w hangarze dalej stał lekko uszkodzony pancerz bojowy warty pewnie z drugie tyle co aktualnie posiadał.
Na Dxun nic go nie trzymało, choć zapewne Mandalore z chęcią skorzystałby z zdolności nowego Mandalorianina. Szacunek jaki zdobył wśród tutejszych mógł dobrze zaprocentować. Dobitnym przykładem było zachowanie Sashy.
Inną sprawą było to, co czekało na niego w Galaktyce. Akademia Jedi, Brianna, Yuthura, a nawet siostry Hayes, z którymi łączyła go swego rodzaju przyjaźń. Nie mógł jednak zapomnieć o całym Czerwonym Kraycie. I Zero, który według wszelkich wieści był świadom jego podwójnej roli.

Tatooine, Anchorhead, okolice północnej bramy
Śmigacz stał w ceniu uszkodzonego transportowca Czerki, który za dnia zamieniał się w kramik rezolutnego Jawy. Teraz jednak panował tu spokój, a nieliczni przechodnie przezornie omijali nieoświetlone zaułki takie tak ten.
- Świetna robota - mruknęla Mira, zawzięcie studiując informacje, jaki zdobył Parker. - Jeśli dobrze to rozgryzłam, to ten devaronianin zamówił broń i amunicję, a jego dostawcy zrzucają mu to na ten magazyn na wschód od kosmoportu. Ma imunitet na jeszcze dwa dni, więc pewnie czyścił go będzie pojutrze. Ta informacja o jutrzejszej wymianie może być prawdziwa, ale zanim wykona przelewy to trochę czasu minie. Muszą najpierw sprawdzić towar. Te kilkanaście godzin będzie dla nich krytyczne, ale też będą się wtedy najbardziej pilnować. Hmm… - zamyśliła się.
Tymczasem do ich zaułka zbliżały się dwie osoby. Jedna z nich utykała. Cyrus podniósł broń, ale przybysze szybko się zidentyfikowali.
- Jesteśmy - odezwał się Goel. - Coś pilnego? Nasz medyk ledwie zipie.
Rzeczywiście Martell był bardzo blady. Źrenice miał poszerzone i oczywistym było, że w pionie trzymają go środki farmakologiczne.
Mira westchnęła.
- Weź jeszcze trochę chemii, nie możemy teraz zrobić sobie przerwy - jej polecenie było brutalne, ale w tej chwili nie mieli innego wyjścia. - Z dobrych wieści, to znamy lokalizację magazynu. Źródło Parkera mówi o dwudziestu cynglach obstawy. To możemy uznać za trafną liczbę, devaronianin korzysta tylko z zaufanych ludzi. Gorzej z tajniakami, ale jeśli zdecydujemy się na wyjście siłowe, to oni nie zagrożą silnym tarczom. W każdym razie jesteśmy strasznie w plecy jeśli chodzi o nasze zasoby, nawet jeśli pominiemy twoje obrażenia - zwróciła się do Aarona. - Misja wydaje się nie do zrobienia - założyła ręce na piersi. - Frontalny atak z oczywistych względów odpada, zaskoczenie również, gdyż cały teren wokół kosmoportu jest pod obserwacją. Mimo to mam wielką ochotę napsuć im krwi. Jakieś pomysły?

Coruscant, Senat Republiki, kosmoport
- A szlag by ich trafił. To tylko pieniądze. Znacznie większe sumy przetracają na wielokrotne zmiany systemów informatycznych co roku niż na cały ten kontrakt. Przynajmniej udało się pomóc tamtym natywnym mieszkańcom - przez czas powrotu do stolicy pani komandor odzyskała trochę swojego pozytywnego spojrzenia. W przeciwieństwie do pozostałych negocjatorów, którzy patrzyli na Jedi spode łba.
- Niech Mistrz się nie przejmuje. To oni odpowiadali za całość i teraz tylko szukają kozła ofiarnego. Mistrz był tylko by przypilnować uczciwego zawarcia kontraktu. Skoro nie byli w stanie niczego więcej ugrać, to znaczy że Muunowie mieli lepsze argumenty. I tyle - wzruszyła ramionami. - Zresztą jako jedyny Mistrz naprawdę zrobił coś wartościowego. I mocno przy tym oberwał - zrobiła ruch, jakby chciała sięgnąć ku jego ręce, ale sie powstrzymała i zaczerwieniła. To byłby bardzo spoufalający gest, a przecież z Jedi nie wypada.
- Mam nadzieję, - odezwała się szybko, by zamaskować swoje zakłopotanie - że uda nam się mieć okazję jeszcze spotkać, to znaczy podczas współpracy oczywiście! - szybko się poprawiła.
Widać lampka wina tuż przed lądowaniem lekko poplątała jej język.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline