Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 19:31   #4
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Florence siedziała wyprostowana jak struna. Głowę trzymała wysoko, a spojrzenie miała wbite w księcia. Gdy ten skończył mówić, wampirzyca postanowiła, jako pierwsza się odezwać i zadać pytanie:
- Czcigodny książę - zaczęła bardzo formalnie - skąd pewność, że Boccob nie był kretem? Przecież ujawnienie tych wszystkich danych będzie dla nas potężnym ciosem. Może uznał on, że zebrał dość informacji i teraz czas uderzyć.
- Nie, Flo. Boc borykał się ostatnio z dość dużymi... problemami emocjonalnymi. Wilkołaki zabiły jego ghula, którego sobie upatrzył i dosyć ciężko to znosił. - Ed westchnął. - Przypuszczam, że wyruszył na jakąś prywatną wendettę czy coś takiego, bo kilka razy prosił mnie o pomoc…
Flo zakryła usta dłonią, gdyż ledwo powstrzymała wybuch śmiech na wieść, że Boccob przeszedł załamanie nerwowe po śmierci ghula. Siedzący obok blady wampir o długich czarnych włosach, krótkim zaroście i wściekle niebieskich oczach, też się lekko uśmiechnął i uniósł brew przekłutą kolczykiem. Jego obramowane czarnym makijażem oczy zmrużyły się lekko, a palec prawej dłoni wodził wokół kilku zawieszek noszonych na rzemieniach sznurkach i łańcuszkach. Podobnie jak Flo, kainita przedstawiony przez Greenwooda jako Nathaniel nie parsknął śmiechem, choć tu ciężej ocenić było czy mu bliżej czy dalej. Nie odzywał się.
Wampirzyca opanowała jednak emocje i zapytała:
- Czy w takim razie, jak rozumiem, groźba ujawnienia tych wszystkich informacji, nie jest też zemstą skierowaną przeciwko tobie, czcigodny książę.
- Nie podejrzewałbym go o to. - Ed pokręcił głową. - Chyba, że obraził się o to, że nie chciałem go wspomóc... Wiesz, Flo, Boc był nieco... kapryśny. Ostatnimi czasy bardziej niż zwykle.
- Zastanawiam się - westchnęła wampirzyca - Co w takim razie nim kierowało? Dlaczego chce ujawnić te wszystkie dane?
- Powód jest dla mnie... niejasny. - Książę westchnął przeciągle. - Ostatnio w jego kręgu zainteresowań znalazły się bardzo mocno zachowania wilkołaków. Patrząc przez pryzmat jego historii z tymi zwierzętami, naszej historii... Przypuszczam, że chce zwrócić uwagę świata na ten konkretny gatunek, przez co chce doprowadzić do jego eksterminacji.
- Dlaczego, więc my mamy się obawiać? - zapytała bardziej siebie niż księcia. Władca najwyraźniej nie wiedział zbyt wiele, albo co bardziej prawdopodobne nie chciał zbyt wiele mówić. Zebrane tutaj wampiry miał być tylko “chłopcami na posyłki”. Mają wykonać rozkaz i nie zadawać zbyt wielu niewygodnych pytań. Sprawa śmierdziała na kilometr, a wyjaśnienia Eda tylko to potwierdzały.
- Dobrze, skoro tak się sprawy mają, czcigodny książe, to uważam, że potrzebujemy kilku informacji o Boccobie. Znałeś go i to dość długo. Znasz jego zwyczaje, kryjówki, powiązania. To wszystko będzie nam potrzebne, abyśmy mogli ruszyć jego śladem i go wytropić.
- Jego leża nie znał nikt, nawet jego dziecko, Albrecht. - Ed uśmiechnął się słabo. - Ale zwyczaje już owszem. Zwykł bywać na czatach, gdzie wyłapywał młode osoby z okolicy. Rozmawiał z nimi, nawiązywał więź, wysyłał kilka rzeczy i odwiedzał kilka razy. Czynił ich swymi ghulami. Oprócz tego, przesiadywał dużo, bardzo dużo na różnych forach internetowych, rozbijając wszelkie możliwe poszlaki o wampirach w okolicy. Czyścił nas w mediach społecznościowych, prawie wszędzie gdzie przez przypadek się znaleźliśmy. - Książę pociągnął łyk z kieliszka. - Jeśli chodzi o powiązania, na pewno miał jakieś udziały w tej cichej wojnie między Applem a Microsoftem, podkopał linuxa... Przynajmniej tyle mogę powiedzieć na pewno. Miał dużo swobody z mojej strony. - Ed wzruszył ramionami z przepraszającym uśmiechem.
- W innej sytuacji te informacje zapewne byłby bardzo cenne, ale teraz… No cóż… Niewiele z tego można wysnuć. - Flo zamyśliła się i spojrzała po zebranych - Chyba, że ktoś z państwa jest specem od informatyki.
Nat w pierwszej reakcji spojrzał na blondynkę, ale wciąż siedział cicho. Ponownie skupił się na władcy LA, jakby ciężko mu było oderwać odeń wzrok.
- A mamy chociaż jakiś ślad, poszlakę, gdzie on mógł uciec, albo dokąd. Albo chociaż w jakim celu? - Florence pytała księcia, ale jednocześnie intensywnie myślała niczym szachista nad kolejnym ruchem.
- Mamy. - Książe uśmiechnął się lekko. - Kamery uliczne zarejestrowały go pierwszego listopada, jak wyjeżdżał z LA. Jeszcze przed świtem był w Sacramento, w Motelu Anchor przy krajowej piątce. No i zarejestrowano jego hondę civic z dziewięćdziesiątego dziewiątego roku na stacji benzynowej kilka kilometrów wcześniej. Później jakby całkowicie zniknął z radarów…
Gangrelka do tej pory milczała. Przysłuchiwała się wymianie zdań i informacji pomiędzy Toreadorką, a księciem. Miała już swoje teorie, rozpracowywała powoli w głowie co mogło się zdarzyć i ile z tych opcji było prawdopodobnymi biorąc pod uwagę zmienne.
- Dobrze.. - Córka Szeryfa zaczęła niepewnie, rozważając jeszcze w głowie słowa, które chce wypowiedzieć. Gdy Michelle była spokojna, wydawała się być nawet sympatyczna - Co jest naszym priorytetem numer jeden? Znalezienie kreta czy Boca w obecnej chwili? Bo to najprawdopodobniej zupełnie dwie różne i niepowiązane sprawy i to takie, za które trzeba się zupełnie inaczej zabrać.


Jerycho kiwnął głową gdy usłyszał, że dano mu szansę. Cóż… prawdopodobnie jeszcze wielokrotnie usłyszy to hasło nim w końcu uznają, że już zasłużył. Trudno. Był gotów się z tym pogodzić, choćby dlatego, że do Sabatu na pewno go nie ciągnęło ani do Anarchistów. Więc zostawała tylko ona.


Przez początek spotkania przykucał na piętacjh, przy ścianie, z pochyloną głową. Nawet w takiej pozycji widać było, że rozmiarów mu matka natura nie pożałowała. Był wielki. Z jego twarzy nie dało się nic wyczytać bo krył ją kaptur i pochylona głowa. Jak ktoś się przyjrzał dostrzec mógł także maskę.



Dopiero gdy się wyprostował dało się dostrzec jak pięknego wykonania ona była i jak, na prawdę, był wielki. Sporo ponad dwa metry na pewno.
- Mamy coś co należało do niego? Moje ogary mogą nam bardzo pomóc dzięki temu. Odpowiedział coś na próby kontaktu? Przedstawił żądania?
- Twoje ogary mogą gówno zrobić. Wiesz, jak szybko niknie zapach? Jaki test ulotny? To nie rozkładające się ciało, które wydziela intensywny zapach leżąc w jednym miejscu. Po kilkunastu godzinach zapach jest niemal nie do znalezienia, jeśli padał deszcz to już sprawa godzin. Jeżeli pogoń odbywa się natychmiastowo psy to świetni kompanii w tropieniu, po dniu, dwóch na niewiele się już zdają, chyba, że szukamy czegoś co się nie przemieszcza- rudowłosa wzruszyła ramionami, a każde słowo wypowiadała z niezachwianą pewnością.
Nat spojrzał na zegarek dyskretnie, choć zauważalnie. Wyjął telefon i zaczął na nim coś pisać.
- Skoro wiesz lepiej… - wzruszył raminami Jerycho - ale z mojej wiedzy wynika, że w dogodnych warunkach wytrenowany ogar jest w stanie podjąć trop nawet po trzech tygodniach. I TO SĄ FAKTY - zaakcentował mocno, podważając wiedzę Rudej - Co innego, że najpewniej istotnie to by gówno dało - kontynuował już bardziej ugodowym tonem - bo tresura to zdecydowanie nie jest mój konik i wykorzystywałem je jako strażników a nie psy tropiące. Możnaby wynająć jakiegoś detektywa z wyszkolonymi psami. Fundusz dziesięciu-piętnastu tysięcy powinien dać nam specjalistę który da radę i nie będzie zadawać pytań. Choć najlepiej byłoby znaleźć kogoś wśród naszych. Podzwonię trochę, sypnę dolarami i powinno się znaleźć kogoś do pomocy.
Rudowłosa tylko przewróciła oczami
-Nie będę się powtarzać. Wytresowane psy policyjne, służą do wykrywania zwłok, bo mają intensywny zapach. Nawet w służbie więziennej, w przypadku poszukiwania zbiegów, po 2 dniach odwołuje się psy, bo w otwartej przestrzeni psy nie są w stanie podążać za zapachem, jeśli nie jest dostatecznie intensywny. Ale jeśli masz na zbyciu pieniądze, próbuj, choć za długo pracowałam z psami tropiącymi by nie wiedzieć jak działają. W pomieszczeniach zamkniętych pies do 3 tygodni jest w stanie odnaleźć rzecz..ba, nawet odciski palców, na zewnątrz czas się skraca, sam wiatr sprawia skrócenie możliwego terminu śledzenia. nie wspomnę już o tym, że poszukiwany przemieszczał się autem.. Serio, droga wolna, jak masz czas by go tracić, proszę bardzo -machnęła dłonią, bo nie miało sensu się dalej sprzeczać, bo jak ktoś jej mówi o faktach, a najwyraźniej nie potrafi ich dokładnie zebrać, to nie był jej problem by go edukować.
Jerycho wysłuchał ze spokojem jak, wbrew swoim słowom, Ruda się powtórzyła. Choć tym razem nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jednak rzeczywiście dziewczyna posiada większą wiedzą od niego.
- W porządku. Uznam twoje słowa, bo to najwyraźniej jest twój konik, a nie mój. Co nie zmiania faktu, że pies tropiący mógłby się przydać. Gdy już zbliżymy się bardziej do niego. Gangrelka uśmiechnęła się nieznacznie na tę uwagę, ale nie kontynuowała dyskusji z Jerycho.
- Czy ktoś ma jeszcze jakiś plan, czy w końcu może ustalimy, którą sprawą trzeba się zająć najpierw?
- Khem, przepraszam, że przerywam... - Książę mlasnął kilka razy. - Waszym priorytetem jest odnalezienie Boccoba. Kretem zajmie się kto inny. - wtrącił Ed, przyglądając się rozmowie Michelle i Jerycho.
Rudowłosa przytaknęła i zaraz zadała pytanie bezpośrednio Edowi
- Czy jego wszystkie konta zostały namierzone? Wątpię by był na tyle głupi, by używać obecnie któregoś, ale może ostatnie transakcje będą nas w stanie nakierować. Ponadto czy mamy potwierdzoną informację, iż to na pewno on był widziany w motelu i czy kamery zarejestrowały jego osobę w aucie na stacji benzynowej?
Cytat:
Napisał ”Nathaniel SMS”
Masz dziś dyżur w kostnicy? Będę potrzebował byś pogrzebała trochę w sieci i… popytała duchów. Czeka Cię kolejna lekcja Connie. W sprawie Maskarady.
Wciskając przycisk SEND, czarnowłosy zamyślił się nad czymś i lekko zniecierpliwiony ponownie przeniósł wzrok na księcia. Jak psiak wyczekujący cierpliwie uwagi.


Odpowiedź dostał prawie natychmiast:
Cytat:
Napisał ”Connie SMS”
Mam. Daj znać, co Ci potrzeba, Nat.
Uśmiechnął się do siebie i tym razem nie schował telefonu. Dzieląc uwagę między księcia i dyskusję między rudą, a zamaskowanym, zaczął przeglądać twittera. Tylko przez chwilę rzucił jedno spojrzenie z dyskretnym błyskiem uznania wobec blondynki siedzącej po kilku początkowych pytaniach w milczeniu.
- Namierzenie konta nie zawsze jest możliwe. Banki szwajcarskie plus kilka sztuczek których mnie kiedyś nauczono wiele lat kryły moje pieniądze. Boccob zapewne ma kilkanaście fałszywych osobowości istniejących tylko na papierach, z których conajmniej kilkoma nigdy się nie pochwalił. Jeśli to ktoś kto brał udział w powstawaniu internetu to niemal na pewno ma łatwy dostęp do swojej gotówki.
- Konto bankowe? - Ed uśmiechnął się. - Tak, znam jedno, na nazwisko Tobbias Shadowbane, ale nie było używane od piętnastu lat. - odwrócił się w stronę Michelle. - Tak, mamy pewność, że to on był w motelu Anchor w Sacramento. Nasi informatorzy to potwierdzili. - skinął głową, uznając temat za zakończony. - Poza tym, Boc miał pokaźne pokłady gotówki... Z tego, co wiem, zatankował pełen bak i jeszcze kilkanaście kanistrów benzyny i zapłacił gotówką...
- Co z żądaniami? - zapytał Jerycho - Czy Boccob dał nam jakąś alternatywę? Powiedział “powieście za jaja tego i tego to wyłączę te maile”, czy odwala pełnego renegata?
- Otrzymałem prostego maila z informacją. Nic więcej...
- Rozumiem. Czyli nie jest sojusznikiem który chwilowo stracił poczytalność, ale otwarcie wrogiem zagrażającym całej Maskaradzie. To pozwala i narzuca znacznie agresywniejsze działania...
- Żyw i sprawny. Boc ma być żywy i sprawny, Jerycho - Ed spojrzał na młodszego wampira ostrym spojrzeniem.
Jerycho nieco skrzywił się pod maską, ale pochylił głowę w geście posłuszeństwa.


Rozmowa jeszcze trwała. Dopytywano o kolejne elementy i padały odpowiedzi w granicach wiedzy księcia.

- Wróćmy do tematu naszego wynagrodzenia za to narażanie skóry i poświęcanie czasu. Czego możemy spodziewać się w nagrodzie? - zapytał olbrzym, choć sam miał dobry pomysł co by chciał i sądził, że Ed bardzo chętnie na to przystanie…
Ed spojrzał na Jerycho zdziwionym wzrokiem. - Wynagrodzenia? - zapytał, wpatrując się w olbrzyma. - Myślę, Jerycho, że to twoje najmniejsze zmartwienie…
Jerycho ucieszył się, że ma maskę na twarzy, bo z jego wyrazu zdecydowanie dałoby się wyczuć, że się choć trochę zdenerwował.
- No właśnie, Książę, to jest tego kwestia. Sam wspomniałeś o wynagrodzeniu na początku rozmowy, a teraz tylko się przypomniałem… I właśnie o moje zmartwienia chodzi. Chciałbym cię prosić, abyś, jeśli się spiszemy, wykorzystał swoje wpływy i… - Jerycho na chwilę się zawiesił dobierając słowa. Co jak co, ale mówcą to on nie był - postarał się, w miarę rozsądku, półoficjalnie nadać mi status… Jako ancillae. To bardzo uczciwe oczekiwania i pozostali prawdopodobnie będą oczekiwać znacznie więcej niż powtórzenia kilka razy o nich dobrych słów.
- Hm... - Książę podrapał się po brodzie. - Myślę, że akurat tyle da się załatwić dla ciebie. - posłał mu lekki uśmiech. - A jaka jest wasza “nagroda”? - zapytał pozostałych Nat na to nie zareagował, jakby naturalnym było , że to nie do niego pytanie.*
Michelle, nie miała na tyle czelności by zadać podobne pytanie, choć ona, jako córka szeryfa zapewne była w zupełnie innej kategorii “psów na posyłki”. Tym niemniej Jerycho rozbawił ją, choć starała się ukryć ten fakt. Poruszyła niespokojnie nosem, jak pies, który zwęszył zdobycz, po chwili jednak opanowała się i spojrzała na księcia.
Rozumiem, że całą sprawą zajmie się tylko nasza czwórka i nie dostaniemy jeszcze jakiś par rąk do pomocy?
- Ruszanie w pościg dużą grupą jest... idiotycznie z punktu widzenia strategii. Musimy wziąć pod uwagę, że Boc jest dobrym hackerem. Grupa kilku wampirów w podróży nie wzbudzi większych podejrzeń, zaś cały autobus podróżujący jego śladem... zapewne wzbudzi niezdrowe zainteresowanie z jego strony i tylko wzmoże jego czujność.
- Źle mnie zrozumiałeś Książe. Chciałam jedynie zapytać czy dostaniemy do pomocy kogoś na miejscu, bo jak na razie żadne z nas nie zadeklarowało, że potrafi poruszać się po sieci i czuje się wśród komputerów jak ryba w wodzie, a bez takich zdolności może być ciężko odnaleźć hackera.
- Connie. Ona się zna na komputerach. - spojrzał na Nata. - To protegowana Nata. Myślę, że on rozwieje pozostałe wątpliwości w tym zakresie.
 
Arvelus jest offline