Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 20:26   #10
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Parę dni temu Bögenhafen przywitało Ernsta von Hohenfels czymś, co niektórzy nazywali zapachem cywilizacji, a w rzeczywistości było smrodem rynsztoków, odorem zbyt rzadko mytych ciał i paroma innymi zapachami, których jego nos nie potrafił zidentyfikować.
Wielkie miasta, prócz licznych zalet, miały też i wady. Niestety, musiał tu siedzieć i czekać, aż będzie mógł odebrać swoje zamówienie - powód, dla którego w zasadzie do Bogenhafen przyjechał, i dla którego tu jeszcze siedział. Co prawda pobyt w "Pękatym Dzbanie" nie był aż tak nieprzyjemny, a obsługa dość przyjazna, ale ileż można siedzieć w mieście, pić, ewentualnie odwiedzać biblioteki.

Gdy wreszcie wrócił do "Dzbana", z zakupem ręku, myślał tylko o jednym - że wreszcie wyjedzie Bögenhafen.
Nie wiedział jeszcze dokąd... Może wypadałoby odwiedzić krewnych?

* * *

Wieść o wyprawie do zamku Drachenfels - delikatnie mówiąc - zaskoczyła go.
Z wampirami i innymi nieumarłymi od dawna miał na pieńku. Wyprawa do zamku księcia wampirów, czy jak tam nazwać tego przeklętego czarnoksiężnika, mogła zaowocować zdobyciem wiedzy na temat ożywionych truoszy różnej maści mogła mu się kiedyś przydać.
Był wprost pewien, że mu się przydałaby, nawet wcześniej, a nie później. I postanowił nie przepuścić takiej okazji, jaką była wspomniana wyprawa.

* * *

Towarzystwo, zainteresowane wspomnianą wyprawą, było zadziwiająco liczne (co mogło dobrze wróżyć podczas kłopotów, których z pewnością nie mogło zabraknąć), oraz zadziwiające barwnością, co Ernstowi w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało.
W końcu nie takich ludzi i nieludzi spotkał w swym życiu.

Przywitawszy wszystkich skinieniem głowy, tudzież paroma uprzejmymi słowami, wysłuchał cierpliwie tego, co mają do powiedzenia inni - ci bardziej gorliwi i bardziej gadatliwi.
- Tak, ale nie miałem przyjemności być w tym akurat miejscu. Lub nieprzyjemności, zależy, kto o tym opowiada - odparł na skierowane w jego stronę pytanie o wizytę w zamku, do którego mieli wyruszyć.
Podszedł do biurka, na którym leżał pergamin.
Nie dziwił się, że niektórzy nie do końca ufali tak kapłanom, jak i słowu pisanemu, jeśli go przeczytać nie mogli.

- 5. Wellentag, Brauzeit 2527 - przeczytał, żeby potrzebujący poznali datę wystawienia pisma.
Potem odczytał dokument na głos, na "będziemy ścigani listami gończymi w całym Reiklandzie i jego okolicach" kończąc. A potem dorzucając informację o pełni władz umysłowych podpisujących.

Kwota, jak na jego gust, zbyt wielka nie była, ale akurat na paru sztukach złota mi nie zależało. Raczej na samej wyprawie. A jeśli chodzi o zysk... Wszak w samym zamku lepiej się można było obłowić. Najwyraźniej jednak niektórzy duszę wojownika z duszą człowieka (czy też krasnoluda) interesu. Co bynajmniej nie było oznaką głupoty.

Chwycił pióro i podpisał.
 
Kerm jest offline