W Fajce faktycznie dało się spalić wszystko, a przynajmniej Ajejowi się udało. Przez chwilę nawet udał się na spacer do pobliskiego browaru "Łoś", gdzie pojedynkował się z beczkami z piwem, którym wyrosły nietoperze skrzydła. Było ich jednak zbyt wiele i mógłby z tej podróży nie wrócić, gdyby do fabryki nie wkroczył akurat
miły dziadzio w okularach by przepędzić stwory z nierdzewki. Niedługo potem okazało się jednak, że starszy facet zjawił się tylko po to, by aresztować Andrzeja. Ten zaczął się szamotać i po chwili obudził się w samochodzie przed zakładem Golarza Filipa. Stwierdził, że ma osmoloną twarz a mimo to bez zawahania ruszył z ekipą do środka. Tam nie zabierał głosu, rozglądając się po pomieszczeniu.