Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2016, 23:14   #199
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Gremlin który łypał złowrogo na Lajosa zakończył swój żywot na czubku miecza Hotarubi za to cios evangelisty sięgnął celu lecz rapier zatrzymał się na brzuchu stwora po czym odbił się nie pozostawiając śladu na jego ciele. Ten ryknął triumfalnie przynajmniej do chwili gdy nie zdał sobie sprawy że pozostał sam na placu boju, cała zuchwałość od razu wyparowała i ten wrzeszcząc rzucił się do ucieczki.

- Nie żeby im się nie należało ale muszę przyznać że jesteście strasznie agresywni. Macie zły dzień czy jak ? - satyr wreszcie wyszedł ze swojej kryjówki rozglądając się po pobojowisku wyraźnie rozbawiony widokiem Arabel niosącej na plecach wyraźnie niezadowoloną kozę. Zwierzę na widok satyra wyglądało na jeszcze bardziej zirytowane i na potwierdzenie tego za meczała w jego kierunku.
- Macie zwierzaka a klatki nie bierzecie ?
- Jeszcze słowo, a sam będziesz ją niósł… Macie coś do picia? - zapytała rycerka kładąc kozę.
Arija ryknęła głośnym śmiechem, gdy atak Lajosa spełzł na niczym. Szczere łzy rozbawienia, zaiskrzyły w jej płomiennych oczach, spływając po policzkach.
- Prawdziwy z ciebie berserk, godny pijackich pieśni! - skomentowała wojenne wyczyny kapłana, zwijając bat i zatykając go u pasa.
- Sugeruję zaleczenie dolegliwości dużą ilością płynów. Tych Nie Wyskokowych. - zasugerowała Hotarubi. - Pani Arabelo, sugeruję odstawić kozę na ziemię, aby się uspokoiła po tych przeżyciach.
-Jakbyście tyle zwymiotował przez te pokraki to też byście byli wściekli Panie Dub. Tamtemu wielkiemu trzeba uciąć łeb bo skoro się tak regenerują diablątka obleśne to jeszcze wróci do życia i będzie problemy sprawiać. Wezmę też tę klatkę i poszukam czegoś cennego muszą coś takiego tu mieć! A z pijackich piosenek nie ma się co śmiać mają w sobie wielką moc.- Przepłukał usta winem ignorując radę Hotarubi. - No to idę posprzątam po walce a wy zdejmijcie ten plugawy strój ze zwierzaka
Czarodziejka machnęła ręką na wyczyny kapłana, ocierając teatralnie łezki z kącików oczu.
- Gadaj zdrów.
Koza wylądowała na ziemi gdzie zaraz przystąpiła do pozbywania się tych “ozdób” które jeszcze nie odpadły same, w międzyczasie satyr podał Arabel swój bukłak uśmiechając się łobuzersko.
- Proszę bardzo golnij sobie. No i macie kozę więc chyba powinniście się cieszyć z su… - nie skończył ponieważ zwierzak gdy tylko uwolnił się od fałszywego poroża ruszył w stronę Dubhagana wyraźnie rozjuszony mecząc cały czas tak jak by rzucał oskarżenia od jego adresem. Satyr oczywiście nie zamierzał czekać na to spotkanie ruszył do ucieczki okrążając parę razy Arabel by końcu ją złapać i użyć jako żywej tarczy oddzielającej go od rozjuszonej kozy.
- Weź ją zabierz kobieto !

Lajos zaś udał się się na poszukiwania szybko zauważył niewielką torbę na szczycie schodów teraz wręcz wyeksponowaną gdy pozbyli się Manachana i kozy. Jednak co ważniejsze zorientował się że gremlin nie krwawił już tak obficie jak wcześniej oraz że jeszcze dychał !

Arabel wzięła bukłak i piła… i piła… i piła a Dubhan znalazł się za nią. Wtedy przyklękła, wejrzała kozie w oczy groźnie i rzekła.
- Chcesz się bić, lepiej zaprowadź nas do swej pani! - pogroziła jej
Koza popatrzyła na Arabel i mogła by przysiąc że w jej wzroku była prawie że ludzka dezaprobata dla faktu że broniła satyra... a może to tylko światło przebijające się przez korony drzew sprawiało takie wrażenie pod tym kątem. Wyraźnie sfrustrowane zwierze odwróciło się od niej trochę odchodząc po czym zaczęła się przyglądać reszcie w końcu wlepiając ślepia w Caldwena z którym zapewne najłatwiej było utrzymać kontakt wzrokowy.


- Ta Wielka pokraka jeszcze żyje! Jak to dobrze że sprawdziłem!- Zawołał do reszty ekipy i rzucił się na wroga z zamiarem użyndolenia mu łba. Workiem zajmie się po zażegnaniu niebezpieczeństwa.


Lajos Dobicie: 4-1+5-1=7-5 Redukcji= 2 Obrażenia
Manachan rzut na wytrzymałość: 9+2=11 vs 12 Porażka


Mimo precyzyjnego pchnięcia ostrze rapieru nie weszło tak głęboko jak powinno normalnie, nawet w tym stanie osłabione ciało fey opierało się normalnej stali jednak to i tak nie pomogło gdyż gremlin po chwili zacharczał brocząc krwią z nowej rany tym razem nie dając już znaków życia.
- Temu to się nigdy nie znudzi… - Arija poprawiła opaskę na głowie, rezygnując z obserwacji poczynań Lajosa.
- Te… nie za wcześnie na chlanie? - czarodziejka zwróciła się zgryźliwie w kierunku fauna i nieszczęsnej paladyn. - Spasuj niedojrzała mieraleko bo jeszcze może nam się przydać twoje wywijanie mieczem…
- Wasz czyn mijał się z osiągnięciem jakichkolwiek celów panie Lajosie… -przytaknęła jej Hotarubi.


Zadowolony Lajos wytarł i schował szpadę po czym zgodnie z wcześniejszym zamiarem sprawdził worek uśmiechnięty podbiegł do reszty ekipy - Moi kochani mamy srebro! Ja sobie wezmę widelczyk schowam w bucie to następny dziad który będzie chciał mnie ugryźć albo kopnąć w kostkę grubo się oszuka! Mój mistrzu mnie tego triku nauczył łap Rubi rozdzielcie resztę pomiędzy siebie a Caldwena- Powiedział rzucając minkance worek następnie schował zdobyczny widelczyk do cholewy prawego buta.
Zdziwiła się dlaczego Lajos dźga martwego gremlina, ale widać miał powód, wyrzygał się prawie na drugą stronę.
- Adziuś, ja mam mocną głowę słoneczko. Ty sama powinnaś się napić. - wzięło trzy potężne Hausty i podała Ariji - Potem podacie ją Lajosowi, Rubi i Caldwenkowi, a potem do wiedźmy idziemy.

Płomiennooka przyjęła bukłak w milczeniu, po czym bezceremonialnie przechyliła go otworem ku ziemi wylewając całą zawartość.
- To jak się wszyscy napili… to idziemy do wiedźmy. Ruszać się.
Arabel patrzyła z otwartymi ustami jak tamta wylewa wino.
- Odjebało ci wariatko? - podeszła do Satyra - Słuchaj, przepraszam za nią, ale ona nie radzi sobie ze stresem. Obiecuję ci odkupić wino i postawić kolację - obiecała.
- Pierdol się… - syknęła, rzucając bukłak na ziemię. Miała serdecznie dość rozlazłości “drużyny”, im szybciej skończą tę cholerna robotę, tym nigdy więcej nie będzie musiała się z nimi zadawać.


Dyplomacja Arabel: 7+7=14 Niepowodzenie
Arija Wola: 2+4=6 vs 18 Porażka
Panika 8 Rund


- NIEEEEE! - wrzasnął satyr przerażony widokiem zmarnowanego wina jednak szybko na jego twarzy zagościł szkarłat i wściekłość.
- NIE ! To ty się będziesz pierdolić zdziro powodzenia w lesie może nic cię po drodze nie zabije ! - wysyczał a w jednej chwili cały świat oraz sam satyr wydał się Ariji bardzo przerażającym miejscem. Wrzasnęła jak obłąkana po czym rzucił się do ucieczki byle dalej od Dubhagana ten podniósł pusty bukłak cały czas miotając przekleństwami w swym rodzimym języku obrócił się na kopycie i rzucając im krótkie nieprzyjazne spojrzenie dodał.
- Lepiej stąd idźcie pókim mi się humor nie pogorszy jeszcze bardziej… Shalelu powinna sobie lepiej dobierać znajomych - ruszył przed siebie znikając wkrótce między drzewami.
- Szkoda dobrego wina, ale czy on nie przesadza? - spytała Hotarubi patrząc za satyrenm. Następnie zabrała się za przeszukiwanie pobojowiska. Z innej strony niż Lajos.
- Ma o co się prosiła. - Mruknęła Arabel i pomogła przeszukać pobojowisko, a następnie ruszyła za kozą… O ile ta dała się udobruchać.
- Chyba powinniśmy za nią pójść? -Hotarubi popatrzyła po towarzyszach licząc, że nie będzie musiała sama iść za Ariją. - Ale może coś ją ta podróż nauczy… i jest dorosła… A nam koza ucieknie…

Lajosa nie było przy kłótni z satyrem bo akurat razem z Harutobi przeszukiwał śmietnisko. Schował sobie do drugiego buta znaleziony nóż. Zupełnie go zatkało jak dowiedział się co zrobiła Arija - To ja się tyle namęczyłem nad stworzeniem relacji, a ta idiotka tak wszystko zniszczyła! A niech sobie biega po lesie! Żal tylko zużytych modłów jakbym tu był to bym zaradził coś choćby oddał mu własny bukłak. - Rzekł wyraźnie zasmucony.


Przeszukanie nie trwało długo wyglądało na to że większość łupów była trzymana w worku Manachana który gdy tylko został podniesiony przez ewangelistę dosłownie wypluł swoją zawartość nierównomierną do rozmiaru po czym jakby sflaczał i skurczył się. Szybko zgarnęli połowę srebrnej zastawy stertę monet z różnych zakątków świata oraz dość poniszczone pospolite kamienie, do tego zauważyli w pobliżu “tronu” upaprany flakonik z jakąś substancją być może eliksirem trzymanym przez gremlina na czarną okazję ? Następnie zdecydowali się udać na poszukiwania Sophie choć koza patrzyła się na nich z dezaprobatą przynajmniej do chwili gdy nie usłyszała imienia swej pani na które zameczała obróciła się i zaczęła człapać przez chaszcze wiedziona jakimś instynktem najwyraźniej najkrótszą możliwą drogą choć nie najwygodniejszą.
 
Rodryg jest offline