Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2016, 00:20   #14
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Kapłan nie powiedział nic odkrywczego. Kultyści byli groźni w swej nieprzewidywalności. Spaczeni jak mroczne bóstwa, którym służyli. Nie tylko wśród ludzi znajdowali się czciciele chaosu. Kult krwi nieobcy był nawet elfom. Żądza mordu mogła obudzić się w każdym, bez względu na rasę i pochodzenie. Wyleczyć ją można było skutecznie tylko zimną stalą...

Zapamiętał drogę bez zbędnego wysiłku, starczyło jednego spojrzenia na mapę. Ścieżki elfów, które poznał w swoim życiu, tworzyły przy niej istny labirynt. Sama twierdza czarnoksiężnika w opisie przeora jawiła się jako świątynia pradawnego zła. I taka musiała być w istocie. Aerin bywał już w miejscach przeklętych, doświadczył na własnej skórze i umyśle dotyku demonów. Krzyżował ostrze ze wszystkimi, złymi rasami tego świata. Mimo to, słuchając wypowiedzi duchownego, nieuzasadniony gwałtowny dreszcz przeszył jego ciało. Krótka wizja zamajaczyła w myślach, burząc spokój. Była to wizja upiorna... Echo dawnych przeżyć, których piętno nosił i mimo czynionych wysiłków, nie potrafił stłumić. A im bardziej się starał, tym wybuchały silniejszym spazmem, chwilowo nawet paraliżując jego ciało...

Reikwaldzki las ukoił zmysły i sprawił, że oddaliły się koszmarne wspomnienia. Elf wdychał jesienne powietrze, które napełniało płuca przyjemnym, ożywczym westchnieniem. Wielobarwna mozaika poszycia, utkana przez naturę, połączona z zapachem wilgotnych liści mogła zachwycić i pozbawić czujności... Jego las dla którego ochrony, poświęcił dorosłe życie znajdował się setki kilometrów stąd. Tam Oddział Smoka, do którego należał, wykrwawił się doszczętnie podczas wielu bitew...

Złowił zagrożenie, lecz nie zdołał ostrzec nikogo z drużyny. Gobliny... one nie szanowały żadnych praw, z lubością niszczyły elfie dziedzictwo. Obrzydliwe pokurcze, które nie dawały za wygraną i powracały, niczym pędzona przybojem fala zielonej zarazy...

Teraz spadły na ich grupę. Instynktownie uniknął szczęk olbrzymiego wilka, ale impet i masa zwierzęcia sprawiły, iż najemnik wylądował na liściastym dywanie, który szczęśliwie złagodził upadek. Pozbierał się jednak szybko, zręcznie dobywając dwuręcznego miecza, do tej pory wiszącego na plecach. Szyk... z elfimi pobratymcami zawsze walczył w szyku, gdzie osłaniali się wzajemnie i z zabójczą precyzją wycinali pomiot chaosu. Tutaj utrzymanie linii też mogło okazać się decydujące, przy przewadze liczebnej wroga. - Nie oddalać się! Trzymać w grupie! - krzyknął zdecydowanie, w jego głosie dało się wyczuć doświadczenie wojskowe. Zawinął klingą, rozpalony pragnieniem, aby co rychlej posmakowała zielonej posoki. Miał jednocześnie baczenie na najbliższych kompanów, gotów udzielić im wsparcia w razie potrzeby...
 
Deszatie jest offline