Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2016, 12:40   #15
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Po zakończonym spotkaniu w świątyni, Bianca furknęła szybko ku wyjściu, idąc przez chwilę tyłem i machając pozostałym przyszłym towarzyszom wesoło na pożegnanie.
- Do zobaczenia jutro rano! – błysnęła szerokim uśmiechem, który zapadał w pamięć dzięki słodkim dołeczkom w policzkach i... tyle jej było. Za dużo na głowie, za mało czasu na wszystko.

Dopadłszy domu, zaczęła wrzucać cały swój dobytek do worka podróżnego. Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu, bo niewiele rzeczy miała. Upewniła się dwa razy, że jej skórzana kurta nie jest dziurawa czy przedarta, spodnie nie wymagają łat – szczególnie na strategicznych miejscach – a koszula jest czysta. Broń! Tę też trzeba sprawdzić, upewnić się, że wszystko jest jak należy.
Złapała się na tym, że zachowuje się całkiem jak Magnus. Nie, nie ma teraz czasu i sensu myśleć o nim. Teraz czas przygotować się do drogi i na wszelki wypadek...
Nerwowe drobienie dziewczyny przerwało pukanie i do środka wpadły dwie młódki:
- Ruszasz jednak, Bianco? – wysoka brunetka o zapadłych policzkach wpatrywała się przeraźliwie smutnym spojrzeniem w przyjaciółkę.
- Ano ruszam, Yvon! Nawet nie wiecie jaka kompania się zebrała, że ho-ho. Rycerze, elfy, krasnolud – Bianca padła na łóżko z rozmachem wyliczając na palcach członków drużyny.
- A jacyś przystojni? - dopytała rudowłosa, pulchniutka Nana moszcząc się na łóżku i układając sobie nogi Bianci na udach.
- A wiesz, że kilku nawet ujdzie... – blondynka podłożyła ramiona pod głowę - ... ale wszyscy jacyś tacy...
- Opowiadaj!
– orzechowe oczy Nany błysnęły ciekawie.
- No jest ich...
Dziewczyny utonęły w rozmowie.


***

Następnego ranka, Bianca spać nie mogła. Kręciła się, wierciła i przewracała w łóżku, chcąc wykorzystać do cna możliwość spania na miękkim sienniku. Ostatecznie jednak poddała się. Energia ją roznosiła i nie dawała ustać w jednym miejscu ani chwili dłużej.

Wyszykowana, gotowa do podróży ruszyła na krótki spacer po mieście, akurat gdy pierwsze kramy i sklepiki zaczynały również swój dzień. Mimo wczesnej pory było całkiem sporo ludzi szczególnie w części targowej. Wiadomym było, że najświeższe towary bywają zawsze wczesnym rankiem.

Bianca zanurzyła się w poranną ciżbę z rozkoszą, zagadując do przekupek, żartując z dostawcami i przy okazji podwędzając ciepłe bułeczki ze słodkim nadzieniem, puchate rogaliki parzące jeszcze palce, wyciągnięte z pieca paszteciki. Przypomniał się jej wczorajszy czupurek chrupiący jabłko i pomknęła ku straganom z owocami w pędzie i przez zupełny przypadek łapiąc jabłka, gruszki, śliwki. Słowem co jej w lepkie paluszki wpadło.
Kilka chwil później jedząc ze smakiem chrupiący pasztecik, majtała nogami siedząc na przytargowym murku. Przyglądała się właśnie podjeżdżającemu wozowi z dostawą antałków, butelek i beczułek. Wyglądały ciekawie, na zimne noce w drodze mogłyby się przydać jak znalazł. Odczekała chwilę, gdy zebrało się nieco więcej ludzi i śmignęła by capnąć dwie butle wina. Szybkim krokiem wmieszała się w tłum chowając dość ciężki łup za pazuchę i skierowała się w stronę świątyni. Po drodze odkorkowała butelczyny i z niejakim zaskoczeniem stwierdziła, że to wino nie było. Zapach okowity przewiercił się wyciskając z oczu dziewczyny łzy.
Roześmiała się:
"To nawet i lepiej!"
Mimo deszczu dobry humor jej nie opuszczał.


***

Czas od wyruszenia z Bogenhaffen postanowiła wykorzystać na bliższe poznanie swoich towarzyszy.
Najbliżej idącemu chudzielcowi, który słowem się nie odezwał dotąd, podsunęła maślanego rogalika:
- Jestem Bianca, może rogalika? Świeżutki! – zachęciła z uśmiechem.

Ragnarowi i Yael podsunęła z konspiracyjną minką jedną z flaszek:
- Na dobry początek może łyczek albo dwa? Hm? Bianca jestem, miło poznać. Aleć się kompania zebrała, hm?

Mrukliwego i nieco dziwnego Gotfrieda poczęstowała nadziewaną bułeczką, również witając się wdzięcznie.

Ku elfom zbliżała się nieco mniej śmielej ale i w stosunku do nich wykazała się we własnym mniemaniu galanterią, oferując paszteciki z dziczyzny. Z uśmiechem szukała nici porozumienia.
- Piękna suknia, pani. Zapewne słyszałaś to już nie raz?
- Ten miecz to elfiej roboty, panie?


Popędziła za konnymi i przytrzymując się uzdy konia Ernsta podała jeźdźcowi bułeczkę. Rozłupała śliwkę i podała zwierzęciu, ciesząc się radośnie z dotyku miękkich chrap.
- Dziękuję za rozmowę w świątyni wczoraj. Jestem Bianca. Trudy wielkie przewidujesz, wasza miłość? – po raz pierwszy poważne spojrzenie dziewczyny wpiło się w twarz mężczyzny.

Ostatnich obdarowała Manfreda i Hansa, ich koniom również nie szczędząc owocowej uczty.
- Wieleście walk odbyli, mości rycerze? Byliście już wcześniej w okolicach celu naszej wyprawy?



***

Wycie wilków wprawiło jej serce w szaleńcze tempo, a zimny dreszcz przemknął przez jej ciało. Ze zdziwieniem poczuła uderzenie kamieniem w ramię, a potem... a potem wydarzenia nabrały błyskawicznego tempa.
Atak, kwik koni, popiskiwania i skrzeki goblinów, wrzawa jaka wybuchła sprawiły, że dziewczyna myślała gorączkowo. Zajść z boku? Pomóc walącym się z koni towarzyszom? Odpierać wilczy atak? Z niejaką ulgą przyjęła słowa elfiego najemnika i doskoczyła do niego w biegu sięgając po sztylet. Dopadła Aerina i instynktownie ustawiła się plecami do jego pleców szykując się do walki.
 

Ostatnio edytowane przez corax : 07-11-2016 o 14:31. Powód: morze literówek
corax jest offline