Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2016, 13:22   #98
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Dzień II - Wywołać syrenę z oceanu - czyli dwie rude i damskie rozmowy

Mówi się na to “wywołać wilka z lasu” chociaż tym razem bardziej prawidłowe byłoby określenie “wywołać syrenę z oceanu”.
Woda, której się przyglądali, nagle wystrzeliła z impetem w górę a wraz z nią niczym skaczący delfin ukazała się rudowłosa syrena. Axel który już widział Dafne w całej tej magicznej okazałości, mógł być pewny, że to ona. Czy mówiła mu to po prostu intuicja, czy kolor ogona, czy połyskujące na nim i dłoniach dziewczyny złote łuski. Nie wiedział.
Syrena zniknęła znów w odmętach morza, ale sądząc po cieniu w przezroczystej turkusowej tafli płynęła w ich stronę. W stronę brzegu.
Axel natomiast ruszył w przeciwną stronę, czyli w stronę oceanu, krótkim 'Przepraszam' pożegnawszy Karen. Pisarka tymczasem przyglądała się z uwagą syrenie i rozchyliła lekko usta. Tak słyszała już o tym… Ale nie widziała. A teraz wyraźnie zobaczyła i nie do końca mogła uwierzyć własnym oczom. Ale chyba lepszego przykładu nie dostanie. Dafne była prawdziwie syreną. Koniec kropka. Karen zamarła kontemplując to chwilę...
Nie musiał wchodzić bardzo głęboko by w końcu wprost przed nim wyłoniła się jego ukochana. Uśmiechała się zadowolona z jego widoku. Dafne była naga - jedyną ozdobą jej ciała był niebieski medalion na szyi, ale w dłoni trzymała coś co z całą pewnością było białą wyszywaną w złote nici sukienką. Wyglądało jakby teraz stała na nogach.
- Witaj, kochana. - Odpowiedział uśmiechem, który pojawił się i w jego oczach. - Stęskniłem się za tobą.
Zrobił kolejny krok, by wziąć ją w ramiona. Nie przejmował się, że robi to na oczach świadków.
Dafne nie odpowiedziała nic. Było to jednak zrozumiałe gdyż zamiast tego wyciągnęła w jego kierunku dłonie, a jej usta spragnione celowały wprost w usta Axela. Widocznie chciała mu zgotować powitanie idealne.
Axel nie wahał się nawet przez jedno uderzenie serca i z zapałem zabrał się za gorące powitanie, na dość długo tracąc możliwość oddychania.
- Moje szczęście… - powiedziała Dafne, gdy ich usta rozłączyły się na moment, a jej wzrok skupił się na jego twarzy.
Axel nie odpowiedział, bo zabrał się za kontynuowanie powitania. Dokładnie w ten sam sposób, co przed chwilą.
Karen patrzyła… I patrzyła… I w pewnym momencie zorientowała się, że patrzy się za długo. Spuściła wzrok najpierw na piasek, potem spojrzała gdzieś na bok. Za chwilę uznała, że to najwyraźniej bardzo normalne, trochę uszczypnięta swoją własną myślą postanowiła, że usiądzie na piasku i poczeka, aż powitanie skończy się… W tym sezonie może? Zerkała na nich przelotnie, orientując się, w jakim są ‘stadium’.
Dafne nie miała nic przeciwko przedłużeniu tej miłej chwili, w międzyczasie oplatając Axela coraz mocniej rękoma, by w końcu z uprzednim leciutkim podskokiem, opleść go i nogami.
Axel korzystał z okazji, jakby odrabiał wieloletnie zaległości w czułościach i pieszczotach. I nic a nic go nie obchodził ani brak stroju jego narzeczonej (której w zasadzie jeszcze się nie oświadczył), ani świadkowie, którzy stali się bardzo, bardzo mało ważni.
- Nie jesteśmy sami… - szepnęła Dafne, gdy ich usta znów oderwały się od siebie. Całe jej ciało mówiło jednak Axelowi, że bardzo tego żałuje, bo skorzystałoby z chęcią z bycia bez widowni.
- Co powiesz na mały spacer? - spytał Axel, gdy znów mógł się odezwać. - W jakieś zaciszne miejsce?
- Muszę porozmawiać z Karen… - odparła Dafne. Cholerne obowiązki górą…
Axel westchnął, po czym lekko rozluźnił uścisk.
- Jak mus, to mus - powiedział cicho. - Ja spróbuję rozpalić ogień, a potem... Na wszelki wypadek wpisz mnie do swego karnecika, dobrze?
- Wpiszę, na całą noc i cały następny dzień. Będę tylko twoja. Zgoda? - Dafne patrzyła na niego z nieco łobuzerskim uśmiechem.
Axel zatwierdził umowę kolejnym pocałunkiem, po czym wypuścił Dafne z objęć, by pozwolić jej stanąć na własnych nogach.
- Chodźmy więc - powiedział.
Nie wyglądało jednak na to, że dziewczyna ma zamiar rozluźnić mocny uścisk nóg.
- Prowadź… - zaśmiała się, wciąż uczepiona do niego.
Axel ponownie przytulił ją, po czym obrócił się w stronę brzegu i powoli ruszył przez płytką wodę ku miejscu, gdzie siedziała Karen.
Dopiero gdy byli przy brzegu, Dafne rozluźniła uścisk i wyglądało na to, że czas już by stanęła na własnych nogach, co uczyniła przy niewielkiej pomocy Axela. Obejrzała się przy tym za siebie, na moment spoglądając na Karen.
Axel podał dłoń dziewczynie.
- No to na chwilę cię zostawię - powiedział z wyraźną niechęcią.
Mrugnęła do niego okiem, po czym powoli jeszcze przesuwając dłonią po jego dłoni zaczęła oddalać się w kierunku Karen.
Axel odprowadził ją wzrokiem, ni słowem nie komentując tego, że dziewczyna trzyma swoje odzienie w dłoni. Jak już wcześniej powiedział - to był jej świat i mogła robić, co chciała. Nawet jeśli on był niezbyt zachwycony.
Po chwili ruszył w stronę przyszłego (miał nadzieję) ogniska.
Karen naprawdę walczyła nieco ze sobą. Dlaczego? Bo nigdy nie uważała się za typ osoby, która lubi aż tak natarczywie przyglądać się innym. Oczywiście, jako autorka opowieści, często zbierając materiały oddawała się prostej czynności obserwowania otoczenia i ludzi przebywających w nim. Jednakże, czuła się ze sobą nieodpowiednio, gdy tak siedziała i obserwowała to ich powitanie. Chwilę to nawet czuła się jak jakiś kat, który stoi na drodze ich szczęściu, ale jednak odtrąciła tę myśl. Widząc jak Dafne w końcu jednak ruszyła w jej kierunku, nie będąc już oplątaną wokół Axela, uśmiechnęła się do niej tak, jak to tylko kobieta może uśmiechnąć się do kobiety, która jest zakochana, tym porozumiewawczym uśmiechem, po czym podniosła się i otrzepała spodnie z piasku. Zaczęła już nawet usypywać kopiec, by czymś się chwilę zająć. Poprawiła rękawy i spróbowała otrzeć zabrudzenie z rąk. Nie miała w końcu pojęcia o tym, że i na twarzy była przybrudzona, niemal wojennymi barwami od tachania tego pieńka
- Jak się masz, Dafne… Już wcześniej mówiłam Axelowi, że miło się na was patrzy. Choć próbowałam nie... Hmm… - przemówiła do niej i zastanawiała się co teraz. Zacząć od poważnych spraw, czy dać się ponieść i walnąć komplementem o jej ogonie? Kącik ust jej drgnął. Postanowiła poczekać, aż druga płomiennowłosa się z nią zrówna.
- Dziękuję. Mam się już lepiej… trochę ochłonęłam. Cieszę się też, że miło się na nas patrzy… - Syrena spojrzała za siebie na odchodzącego Axela i uśmiechnęła się, zupełnie jakby do własnych myśli. Po tym wróciła wzrokiem na Karen.
- Rozmawiałam z Alaen - oznajmiła krótko. - Mówiła, że jesteście jak stado rozwydrzonych dzieci i ciężko was upilnować. - Uśmiechnęła się, jakby rozbawiona tymi słowami. Po tym zaś przeniosła wzrok na trzymany w dłoni materiał i oburącz powoli, zaczęła go wykręcać. Chyba zdawała sobie sprawę z tego, że mimo wszystko nie wypada rozmawiać z człowiekiem nie będąc odzianym w … cokolwiek. Chociaż nie wyglądała, jakby się wstydziła.
Karen nie była z typu, który można było nagością wstrząsnąć, więc nawet jakby miała rozmawiać z Dafne w tym stanie, nie przejęłaby się aż tak. Gdy kobieta się do niej zbliżała, może raz obcięła ją wzrokiem i tyle. Kiedy Dafne wspomniała o Alaen, mina Karen z uspokojonej, w kilka sekund zmieniła się na chłodniejszą
- Cóż… Powiedzmy, że mieliśmy parę nieoczekiwanych wydarzeń po drodze tutaj. Znalazła się Ilham i jeszcze jedna osoba - wyjaśniła pisarka, a jej ton wyraźnie nie przestawał być skostniały, mimo temperatury otoczenia. Karen myślała o czymś w tle i najwyraźniej to był powód. W końcu westchnęła
- Mam do ciebie milion pytań i nie wiem od czego zacząć… - wczepiła palce we włosy i przegarnęła je do tyłu, jakby odruchowo.
- Rozumiem… i chyba dobrze się składa… bo ja też mam do ciebie milion pytań - przyznała Dafne. Ostatni raz mocno ścisnęła materiał by wyleciały z niego resztki wody, po czym złapawszy za dwa końce mocno strzepnęła. - Przejdziemy się? Czy wolisz gdzieś usiąść?
Karen zerknęła w stronę plaży, która ciągnęła się dalej, po czym mruknęła cicho
- Możemy się przejść przy wodzie. Czemu nie. Już się dziś tyle nachodziłam, że jeden, czy dwa spacery to już nic. Masz do mnie pytania? Hmm… To możemy się wymieniać. Ty jedno, ja odpowiedź i w drugą stronę. Stoi? - zaproponowała rudowłosa pisarka i skupiła się na Dafne, dzięki czemu nawet lekko się uśmiechnęła. Ruszyła też powoli w stronę wody.
- Jasne. Nawet bardzo… - Dafne też spojrzała na Karen i również lekko się uśmiechnęła. Oczywiście ruszyła razem z nią, przez chwilę będąc jednak krok w tył, gdyż postanowiła po drodze narzucić na siebie sukienkę. - Ty zacznij - poprosiła.
Karen milczała chwilę. Spojrzała w stronę wody. Wyraźnie coś ważyła w głowie, po czym spojrzała na Dafne
- Czy są pytania, na które nie możesz mi odpowiedzieć? Czy mogę liczyć na szczerość z twej strony? - zapytała.
- Jeśli uda ci się takie pytanie zadać, szczerze odpowiem, iż nie mogę udzielić na nie odpowiedzi. Tego samego spodziewam się po tobie, zgoda? - syrena przyglądała jej się uważnie.
Karen kiwnęła głową
- Co to jest za miejsce? Wiem już, że wyspa, ale jak się tu znaleźliśmy? - zaczęła od najbardziej podstawowej rzeczy.
- Cóż… zaczęłaś od dość trudnego pytania. - Dafne rozłożyła lekko ręce. - Nie wiem czy potrafię ci wyjaśnić, co to jest za miejsce. Gdybym to ja znalazła się na ziemi i zapytała ciebie, co to jest za miejsce… co byś odpowiedziała? Ziemia? Mój dom? Podałabyś nazwę kraju lub miasta? Mogę zrobić to samo, jednak niewiele będzie ci to mówiło. Jesteśmy na terenie Aalaes. Pod nami znajduje się Aquittsus. Zaś tu na wyspie Andlaralh i Avalaris. - Dafne urwała na chwilę przyglądając się Karen. - Tonęliście. Wyłowiłam was z wody i umieściłam na brzegu. Nie wszyscy przeżyli… - przy tych słowach odwróciła wzrok w przeciwnym kierunku, niż była Karen.
Karen musiała się nieco wytężyć, żeby zanotować sobie mentalnie te wszystkie nazwy. Nic jej one jednak nie mówiły. Czyli to rzeczywiście był inny wymiar? Zanim jednak zapytała, padła bardzo ważna informacja
- To ty wyłowiłaś nas wszystkich? I tych… Tych, których chowali? Dafne... Dziekuję ci bardzo - kobieta obserwowała ją z niemałym uznaniem. Przecież wyratowała tyle osób. Musiała się bardzo z tym uwijać, choć nadal nie wiedziała, jak to wszystko się zadziało…
- To jest jakiś inny wymiar, niż Ziemia? Dobrze rozumiem? - zapytała zaraz i cmoknęła
- Wyprzedzam... Teraz twoje pytanie… - przechyliła się, by spojrzeć na twarz dziewczyny.
Była smutna i zamyślona. Gdy Karen wspomniała o wyprzedzaniu pytań, mimo to uśmiechnęła się lekko i wróciła do niej wzrokiem.
- Jakie obowiązki wobec mężczyzn, mają kobiety w waszym świecie? - Dafne od razu odwdzięczyła się swoim pytaniem.
Karen popatrzyła na nią, zaskoczona takim pytaniem
- Hmmm… To zależy. Znaczy… Wiesz, zależy od przyzwyczajeń, no i miejsca pochodzenia. O! Od przekonań. Dam ci przykład: generalnie uważa się, że kobieta zajmuje się obowiązkami w domu, a mężczyzna pracuje i tak dalej. Ja jednak uważam, że kobieta powinna być wsparciem dla mężczyzny. To on jest silniejszy, ale nikt lepiej nie poprawia nastroju niż łagodność kobiety… A obowiązkami można się dzielić. Para powinna o tym porozmawiać, ustalić to razem, czym które będzie się zajmować - odpowiedziała jej najjaśniej jak mogła, nieco zdradzając i swoje poglądy w tej kwestii. Uśmiechnęła się cierpko. Co jej po poglądach, jak nie mogła znaleźć nikogo na stałe. Szlag…
- To jak z tym wymiarem…? - Zmieniła temat.
- Przykro mi… nie wiem. Jednak znam kogoś, kto ma na ten temat kilka teorii, choć trzyma się głównie jednej. Jeśli chcesz, on obszernie odpowie na to pytanie. Jeśli zaś chodzi ci o moje zdanie w tej kwestii.. to i tak i nie. Myślę, że wyspa jest miejscem, w którym Aalaes skryły się przed waszym światem. - odpowiedziała Dafne. - Co robić, by jak najlepiej poprawiać mężczyźnie nastrój?
Kobieta najpierw zmarszczyła lekko brwi kiwając głową, jakby do siebie
- Jeśli będzie okazja, chętnie porozmawiam z tą osobą… Czyli, że to miejsce jest gdzieś na Ziemi? Bo już się gubię… Hm… - zaczęła się zastanawiać nad tym. Podeszła do miejsca, do którego docierały fale i wystawiła stopę na kolejne jej nadejście. Zerknęła na Dafne, kiedy ta zadała kolejne powalające pytanie
- Am… Wiesz… To znowu zależy. Wydaje mi się, że przede wszystkim trzeba być z takim mężczyzną szczerą i trzeba się nim opiekować. Nie powodować sytuacji, kiedy będzie zły. Wiesz… Dawać mu swoje uczucia i ciepło. No… Nie da się żyć ze sobą bez spięć czasami, ale wydaje mi się, że najważniejsze to takie szczere uczucia. Jeśli mu je będziesz okazywać, on, jeśli mu zależy, okaże to samo i będzie się starał. To niestety nigdy nie jest zależne tylko od jednej strony. Hmm… - Karen pochyliła się i narysowała na plaży okrąg, a potem przecinającą go kreskę
- Ok, zobacz. To jesteś ty… - wskazała jedną połówkę koła
- A to jest mężczyzna… - wskazała drugą połówkę
- Cokolwiek zrobisz, masz wpływ tylko na tę stronę, tak samo on. Razem jednak tworzycie całość, która będzie mogła toczyć się do przodu. Rozumiesz? - Wyprostowała się i uśmiechnęła lekko. Kiedyś powiedziała jej o tym matka, cieszyło ją, że może to komuś przekazać…
- W jaki sposób możesz rozmawiać ze zwierzętami? To twoja umiejętność wrodzona? - zapytała po chwili…
- Rozumiem - Dafne odpowiedziała na wcześniejsze pytanie przez dłuższą chwilę przyglądając się rysunkowi Karen z takim wyrazem twarzy jakby zapamiętywała, albo analizowała dokładnie każde jej słowo. - Tak. Umiem to odkąd pamiętam. Chciałam byście poznali różnice między waszym światem a moim powoli. I tak szokiem musiało być obudzenie się w tropikach przy dwóch słońcach.
Karen popatrzyła na nią, a jej uśmiech się tylko poszerzył
- No… Jak było widać na załączonym obrazku… Bardzo zdecydowanym szokiem. Wiesz, takie rzeczy zdarzają się tylko w książkach… A ludzie lubią swoje ograniczone, kwadratowe ramy życia, w którym przebywają. Mówię o przyzwyczajeniach, rutynie… Często zwykłe wstrząśnięcie mocno może oddziaływać na nastrój, a co dopiero coś takiego. Ale szybko się przyzwyczajamy do nowej sytuacji i to też dobre...Hm, a pytanie? - skomentowała tylko i znów zerknęła na Dafne, robiąc powoli kolejny krok.
- Nie wiem, jak prawidłowo je sformułować… - zaczęła Dafne. - Hmmm… co powinnam robić, gdy obydwoje jesteśmy nadzy… by Axel był zadowolony? Wiesz, o co mi chodzi…
Karen potknęła się o własną nogę, ale wyrobiła. ‘O żesz w mordę…’ - pomyślała. Takiego pytania się nie spodziewała. Zatrzymała się
- Dobra… To może usiądziemy… - zaproponowała jednak, bo najwyraźniej szykowała im się niezła rozmowa. A więc odsunęła się odrobinę od krawędzi zasięgu wody i usiadła. Poklepała miejsce obok siebie zaś jej towarzyszka przysiadła się zaraz obok, uważnie ją obserwując.
- Zadałaś mi znów trudne pytanie. Wiesz, tak samo każda kobieta, tak i każdy mężczyzna jest inny. No i każdy lubi inne rzeczy. - Karen przyjrzała się Dafne
- Powinnaś być z nim szczera… Wiesz, myślę że jak mu powiesz w takiej sytuacji, że chcesz zrobić coś, by poczuł się dobrze, to już samo to sprawi mu ogromną przyjemność i wtedy ci wytłumaczy co i jak. No i metodą prób i błędów nauczysz się… - Karen teraz rozumiała, jakie trudne zadanie leży na rodzicach, jak dzieci stawiają ich przed takimi pytaniami. Choć na szczęście są takie czasy, że wszystko znajdziesz w internecie. Praktyki z sieci się jednak nie nauczysz, choćbyś jajko była w stanie znieść… Karen czuła się trochę zakłopotana, ale włączyła jej się ponownie jakaś opiekuńczość. No i to znaczyło, że Dafne nie wie jeszcze za wiele o temacie
- Mieszkasz pod wodą w jakimś mieście, zamku? Wybacz jak to głupie pytanie, ale strasznie jestem ciekawa… - Uśmiechnęła się przepraszająco.
- Aquittsus - odpowiedziała Dafne, wymawiajać tą samą nazwę, której użyła już wcześniej - to podwodne miasto, które znajduje się pod wyspą. Chociaż, jest o wiele, wiele większe niż ona. - Dziewczyna zmarszczyła brwi. - Przynajmniej tak mi się zawsze wydawało. Po wyspie bowiem chodzić można jedynie po ziemi - poklepała przy tym piasek na którym siedziały - zaś w Aquittsus są poziomy… coś, jak wasze wieżowce ale zamiast przechodzić z jednego do drugiego, przepływasz. Mieszkam w zamku - potwierdziła. - Zamek w Aquittsusie to najwyższy i największy eee… blok? - Widocznie nie była pewna, jakiego słowa powinna użyć, by Karen po prostu mogła zrozumieć o co chodzi porównując to do czegoś, co mogła znać.
- Ludzie, są bardzo różni. Potrafią nienawidzić się za przekonania, kolor skóry, a nawet kolor włosów… Co robić, by ludzie mnie nie nienawidzili? - zapytała w końcu.
Karen usilnie próbowała sobie to wyobrazić, a koniec końców przed oczami stanęło jej jakieś królestwo/osiedle/miasto zrobione z koralowca. Przepływające w nim syreny, rybki i ogólnie wszelkie istotki z wody. Przyglądała się temu wyobrażeniu chwilę
- Pływanie musi być przyjemne… - zauważyła bardziej do siebie. Kolejne pytanie znów ją zagięło, ale i na nie miała odpowiedź
- Widzisz… Nie da się zawsze sprawić, by wszyscy cię lubili. Bo gdy dogadasz się z jednymi, zawsze znajdzie się ktoś, kto znajdzie sobie jakiś powód by cię nie lubić. jak będziesz pomocna, uprzejma, ale będziesz rozsądna i asertywna, będzie ci dobrze, a ludzie w twoim otoczeniu będą cię lubić. Bądź szczerą, pomocą, ale nie zapominaj o sobie w tym wszystkim… To skomplikowane trochę, ale jeśli odnajdziesz się, to będzie dobrze. A jak znajdzie się ktoś, kto będzie cię nienawidził… - Karen lekko zmarszczyła brwi
- W sumie nie… Ludzie generalnie boją się nienawiści. To co okazują to bardziej strach i zachowują się jak spłoszone zwierzęta, będą kąsać i szczekać na coś, czego nie znają, czego się obawiają. Jeśli nie musisz, po prostu trzymaj się tych, którzy cię rozumieją. - Bo taka była w sumie prawda, a przynajmniej tak uważała. Bo jednak szczerze nienawidzić było trudno. To zwykle była tylko niechęć ze strachu. Dopiekanie. Hejtowanie. Znała to, chociażby w temacie swych książek
- Alaen mówiła, że byli tu i inni tacy jak my. Jaki jest sposób, by się stąd wydostać? Jest od czegoś zależny? - zapytała, bo w sumie to też było ciekawe.
- Tak. Nie zdarza się to często, zwłaszcza ostatnimi czasy… Jeden, taki jak wy nadal mieszka na tej wyspie. To właśnie on ma kilka teorii, o których ci wspominałam. - Dafne spojrzała na Karen i na chwilę umilkła.
- Tak, są jakieś sposoby. Tak, są od czegoś zależne. Nie będzie to łatwe.
Karen spojrzała na nią zaskoczona
- Mieszka tu ktoś taki jak my? Od jak dawna? To mi nasuwa na myśl inne pytanie… Hmm… Ale najpierw… Jakie inne sposoby i od czego zależne? - spróbowała ją pociągnąć trochę za język w tej kwestii.
- Musielibyście nakłonić cztery różne Aalaes, albo jednego władającego Aalaes, by swoją mocą pchnął was to waszego świata. Augustyn, ma też swoją teorię… ale, od razu uprzedzę, sam nigdy nie raczył z niej skorzystać - dodała z lekkim uśmiechem.
- Coraz bardziej mam ochotę porozmawiać z tym Augustynem… - stwierdziła w końcu Karen
- Czas tam płynie tak samo jak tu? Minie tyle samo dni naszej nieobecności? - dorzuciła pytanie, nadal zastanawiając się nad ostatnimi słowami Dafne z wyraźnie zatroskaną miną.
- Augustyn twierdzi, że nie. A ja, że tak. - Wzruszyła lekko ramionami. - Ale on opiera swoją teorię na ilości zmarszczek. Wyspa sprawia, że starzeje się po prostu wolniej.
- To ile on już tu jest? - dopytywała Karen, jeszcze bardziej zaciekawiona.
- Dopiero dwadzieścia dwa lata - odpowiedziała Dafne, chociaż w jej ustach brzmiało to jakby mówiła “dwa lata”.
Mina Karen zdecydowanie wskazywała jednak na to, że ‘dwadzieścia dwa lata’ to wcale nie ‘dwa’. Otworzyła szerzej oczy i przechyliła się lekko do przodu. No cóż… Jeśli nie zdecydował się stąd wracać, nic więc dziwnego… Ciekawe…
- Masz jakieś pytanie? - zapytała
- Czy naprawdę nie potraficie, wy ludzie, obyć się bez jedzenia mięsa i zabijania? Alexander… sama wiesz. Jednak Augustyn - nie. On potrafił uszanować wyspę… chociaż… inni… hmm… to też zależy i jest skomplikowane? - zapytała Dafne.
Karen uniosła brew w górę i uśmiechnęła się lekko
- Oczywiście, że umiemy. Alexander po prostu nie może sobie jeszcze poradzić w swej sytuacji. No i myślę, że to co powiedział, powiedział trochę z przekąsem, żeby ci dopiec, a nie że serio o tym myślał. Jeśli są na wyspie jakieś zwierzęta na które można polować, to fajnie, ale jeśli nie, poradzimy sobie z tym do czego dostęp mamy - rudowłosa zamyśliła się
- Z poszanowaniem to faktycznie jest tak, że każdy człowiek ma do niego trochę inną postawę. Ale nie martw się, myślę że nie będzie problemów… Są tu jakieś konie, albo coś koniopodobnego? Mnóstwo tu dziwnych zwierzątek, jak ta zabawna jaszczurka wśród pomarańczy… - Karen przypomniała sobie zwierzaczka i uśmiechnęła się lekko.
- Niektóre zwierzęta żyjące na wyspie są niebezpieczne. Muszą bowiem bronić się przed zagrożeniem… lepiej byście nie podchodzili do tych, po których nie wiecie czego się spodziewać. A już na pewno ich nie dotykali. Konie? Nie. Nie ma tu koni - odpowiedziała Dafne. - Czy on jest niebezpieczny? Mówię o Alexandrze.
Karen pokiwała głową. Zastanowiła się chwilę nad jej odpowiedzią, była więc ciekawa jakie niebezpieczne zwierzaki można tu spotkać, a potem aż parsknęła chichotem, kiedy Dafne zapytała o Alexandra
- Nie wydaje mi się. Znaczy wiesz, oczywiście jakby chciał, to mógłby być groźny, ale nie sądzę, by był w stanie zrobić krzywdę jakiejś kobiecie. Jak na mój nos, to ma na to, mimo wszystko, za dobre serce - odpowiedziała jej Karen i uniosła lekko brew, nadal uśmiechnięta.
- Daleko jest od obozu do jakiegoś miejsca, gdzie można się wykąpać nie w słonej wodzie? - zapytała o, tym razem, błahą rzecz.
- Nie. Bardzo blisko. Myślę, że góra pięć minut drogi. Oczko wodne, znajduje się centralnie naprzeciwko ogródka, wystarczy od niego iść cały czas prosto przed siebie. - Dafne uśmiechnęła się. Proste pytania poprawiały humor.
- Karen… chciałabym cię o coś prosić. Wszystko co mówiłam ci tutaj… no, prócz tego o co pytałam - dziewczyna zarumieniła się lekko - chciałabym abyś przekazała innym. Wybacz mi… - pokręciła przy tym głową - ale nie potrafię sama im tego przekazać. Chciałam.. ale kiedy przeprosiłam Terry’ego, a on nie przyjął tych przeprosin, i powiedział, że dalej mi nie ufa, ale przyjemnie mu się mnie słucha, więc mogę mówić dalej… - Dafne westchnęła głęboko - i ta ilość pytań, które nagle zaczęły na mnie spadać. Po pierwsze, po drugie, po trzecie… - znów pokręciła głową. - I żądania… Nie potrafię tak. W tym czasie zaś Alexander wciąż rzuca nowe wyzwiska pod moim adresem. Nienawidzi mnie, a ja się boję... Alex przygląda mi się z nienawiścią… a moje serce krwawi, gdy widzę ten wzrok. Aalaes’fa mówią, że sprowadziłam na wyspę rozwydrzone lwy. Popełniam te same błędy, które popełniono w przeszłości. - Dafne zrobiła krótką pauzę, po której dodała - Diana, o której wam opowiadałam, zabita przez żeglarza, była moją bliźniaczą siostrą… - Syrena spojrzała gdzieś w dal oceanu i dopiero po chwili wróciła wzrokiem na Karen.
- Musicie przestrzegać reguł, które panują na wyspie. Inaczej wyspa zemści się. Rozumiesz?
Karen słuchała jej z uwagą. Wcześniejsze spięcia nikomu nie wyszły na dobre. Rudowłosa położyła dłoń na ramieniu Dafne
- To tylko strach I skołowanie. Uwierz mi, ułoży się wszystko. Przekażę im, co mówiłaś. Powiedz mi jeszcze tylko dokładnie jakie są te zasady wyspy I do której jej części mamy się nie zbliżać. Axel tłumaczył, ale jak mi to narysujesz na piasku, będę rozumieć lepiej… No I czy poza zwierzętami, czy są tu jeszcze jakieś niebezpieczeństwa? Trujące rośliny? - kobieta przerwała tę listę drobnych pytań I uśmiechnęła się lekko przepraszająco. To były jednak dość ważne kwestie.
- Tak. Na wyspie są trujące rośliny, są takie które wywołują halucynacje, a nawet takie, które… mogłyby chcieć was zjeść jeśli podeszlibyście za blisko. - Dafne zaczęła rysować przed nimi na piasku coś co wyglądało jak niekształtne jajo.




- To jest wyspa. Ma mniej więcej taki kształt. Tu są skały z jednej i drugiej, dlatego nie mogliście obejść jej plażą. A tu byliśmy wtedy… w strefie - to mówiąc zamazywała miejsca w których były skały, cypel przy którym był pierwszy obóz, aż na końcu koło stanowiące strefę. - Wokoło góry płynie strumień. Nie powinniście go przekraczać. Już wiesz dlaczego. Strumień ma kilka sporych i pięknych oczek wodnych. Jedno z nich znajduje się jak już mówiłam naprzeciwko ogródka, idąc od niego wprost w las. Tu są skały, koło których szliście z Alaen. Przy nich odbiliście, by przejść przez pomarańczowy gaj i dojść do chaty. Tu gdzie jest oczko wodne, o którym mówię, też są skały. Hmmm… Najlepiej dla was, bo najbezpieczniej byłoby nie wędrować nigdzie dalej, niż za okolice obecnego obozu. - To mówiąc Dafne zrobiła kreskę, dzielącą wyspę na dwie nierówne części. - Po lewej stronie, między tą kreską, którą namalowałam, a strefą żyją Aalaes’fa. Są przyjazne i nastawione pokojowo, ale ze strachu nawet przyjazne istoty mogą zrobić coś głupiego. Aalaes szanują zwierzęta i rośliny. Nie powinniście zabijać zwierząt. Z rybami nie będzie problemu. Jedzenia w postaci owoców i warzyw starczy dla wszystkich. Starajcie się jednak go nie marnować. Jeśli będziecie kiedykolwiek zrywać coś przy Aalaes’fa, przed zerwaniem przeproście roślinę za to, co robicie. Pamiętajcie, że to wy jesteście gośćmi na wyspie, i jesteście tu od wczoraj. To wszystko, co na niej zastaliście, jest tu od wieków. Szanujcie to. Tyle powinno wystarczyć. Innych rzeczy chyba mówić nie muszę… macie rozsądek i sumienie. Z czasem poznacie więcej… z czasem dowiecie się więcej… nie od razu Aquittsus zbudowano, tak samo jak i wy nie posiądziecie od razu odpowiedzi na wszystkie pytania, bo one zawsze nasuwają się z czasem i wydarzeniami.
Karen przyglądała się ‘mini mapie’ zapamiętując ją jak najlepiej, by potem móc przekazać informacje reszcie. Robiła sobie w głowie notatki gdzie mogą chodzić, a gdzie nie. Tak jak sądziła, że panowie raczej nie będą mieli zbyt ogromnej ochoty wędrować na długie spacery w dżunglę (a przynajmniej bez powodu), tak rudowłosa nie była zbytnio przekonana co do Ilham i wiedziała, że będzie musiała nieco potrząsnąć jej systemem, żeby uzyskać efekt i sprawić, by Iranka nie miała już potrzeby oddalać się od reszty. Zmarszczyła lekko brwi. Mruknęła ciche ‘mhm, mhm’, po czym podniosła wzrok na Dafne
- A gdzie mieszka Augustyn? Też gdzieś po tej stronie wyspy? Miałby coś na przeciw gościom.. Dajmy na to jutro? - zapytała zaciekawiona kobieta, dopiero gdy zapamiętała mapkę i informacje na temat roślinności, tej bezpiecznej, tej niebezpiecznej, zwierząt i miejsca, gdzie mieszka sidhe.
- Nie wiem czy miałby coś przeciwko czy nie - Dafne uśmiechnęła się lekko - zazwyczaj lubi gości… - odparła ale z pewnym zastanowieniem w tonie głosu i rysach twarzy. - Tu mieszka. Wskazała punkt przecięcia narysowanej przez nią linii “bezpieczeństwa” z brzegiem wyspy, po lewej stronie. Jeśli pójdziecie plażą w lewo, znajdziecie jego dom. Bez problemów… nawet nie będę tłumaczyła dlaczego. Zobaczysz sama - odparła jakby mówiła “to będzie niezła niespodzianka”.
Karen uśmiechnęła się
- No dobrze… Masz do mnie jeszcze jakieś pytania? Bo w sumie ja mam jeszcze tylko jedno… Na obecną chwilę… - powiedziała w końcu pisarka i powoli podniosła się i przeciągnęła nieco. Ciekawiło ją co było takiego ‘specjalnego’ w domu Augustyna. Wyciągnęła rękę do Dafne, by pomóc jej wstać.
Dziewczyna wstała przy jej pomocy uśmiechając się. Rozmowa z Karen mimo wszystko była relaksująca. Było to coś nowego i przyjemnego w porównaniu do wcześniejszych doświadczeń. Było widać, że Dafne po prostu cieszy się z niej, z obecności Karen, z ciepłych słów dodających wiatru w żagle.
- Mam ich nadal tak wiele… ale większość, jest pewnie skomplikowana - Dafne wzruszyła ramionami.
- Nie krępuj się, strzelaj… Zadajesz ciekawe pytania… - wtrąciła Karen.
- Czy po mężczyźnie zawsze widać jeśli pragnie kobietę? Czy zawsze wtedy, by się nie obraził… no wiesz…?
A potem Karen pożałowała, ale uśmiechnęła się do drugiej rudowłosej istotki. Wzięła wdech
- Widzisz… - zaczęła
- To jest tak… Że jak wiesz gdzie patrzeć, to zauważysz - odpowiedziała jej tajemniczo, robiąc krótką pauzę.
- Posłuchaj… To dość delikatna sprawa, ponownie. Zdaj się na intuicję. Mężczyzna ma wtedy takie coś w spojrzeniu i w gestach. A kolejne sygnały, że cię pragnie będziesz odnotowywała z czasem, już raczej w ramach stuprocentowego potwierdzenia - zaczęła się sama zastanawiać nad tym co mówi, no i dochodziła do wniosku że medalu tłumacza szczegółów to by sobie nie dała. Ale w sumie było to miłe, że Dafne ufała jej na tyle, by pytać o takie sprawy
- Jest tu jakiś papier? Coś na czym można pisać? - wtrąciła, żeby się rozluźnić trochę.
- Papier? - Dafne zmarszczyła brwi. - Pisać… hmm… mogę coś dla ciebie znaleźć. Ale już nie dziś.
Karen wyraźnie rozpromieniła się na wizję, że będzie miała jakiś materiał, na którym da się pisać
- Cieszysz mnie tą informacją niesamowicie! Może być i za pięć dni, po prostu bardzo bym chciała móc na czymś popisać - westchnęła
- Jeszcze coś, czy wracamy? - zerknęła na Dafne z pytaniem w oczach. Po tej rozmowie, zdecydowanie jeszcze bardziej się do niej przekonała.
- Wracajmy. To nie pierwszy i nie ostatni dzień kiedy będziesz mogła zadać mi pytania, a ja zadać je tobie. Mam taką nadzieję - obdarzyła Karen promienistym uśmiechem. Po tym powoli ruszyła, patrząc czy Karen też pójdzie razem z nią.
Karen przytaknęła jej głową
- Oczywiście. Będzie jeszcze dużo okazji… - zgodziła się i ruszyła wraz z Dafne z powrotem przed chatkę.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline