Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2016, 13:56   #17
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Cień Enigmy wyczuwalny był w pobliżu nawet przed czasem. Istota nie tylko nie lubiła się spóźniać, ona wręcz uwielbiała wiedzieć wszystko i być pierwszą. Z początku jak zawsze stojąca gdzieś na uboczu, okryta mrokiem, nudna do bólu, niezauważalna. Często zmieniały się miejsca, w których skryła swoje oblicze, bo z doświadczenia można było wywnioskować, że każdy ponownie spojrzy w ten sam kąt, w poszukiwaniu ciemnych konturów.
To co mówił przeor było uważnie wysłuchane, a pamięć do informacji zapełniała się w zastraszającym tempie. Jak dojść do zamku? Bramą, albo wrotami; z dwojga złego brama wydała się mieć lżejszy oddźwięk, to też w wyobraźni Enigma rysowała już trasę i zestawiła ze sobą dwa wejścia. Wrota zdecydowanie wydawały jej się bardziej silne, rosłe i trudniejsze do pokonania, jeśli zamknięte. Poza tym, z wąskiej ścieżki łatwiej kogoś zepchnąć z góry, a to zbyt często równało się śmierci. Lepiej by było chociaż przekroczyć próg zamku w komplecie, a nie sczeznąć w drodze - trochę wstyd.
Felsbockenberg to nazwa wioski u szczytu gór, ponoć opuszczona, prawdopodobnie nawiedzona; takie wnioski można było wysunąć. Wzmożona czujność obowiązkowa już na kilka kilometrów przed terenem przeklętym. Wampiry? Zjawy? Ożywieńcy? Szlag by trafił te nekromanckie sztuczki.

* * *

Ręce Enigmy poprawiały ciemnoczerwone, grubości pasa, tasiemki, obwiązujące je wokół swojego pasa. Każdy element ubioru Enigmy był wcześniej w krawieckich rękach, czego nie dało się nie zauważyć każdemu ze sprawnym okiem. Jeśli osobnika stać na krawca, to po co tutaj był i walczył o trzy monety?
- Jestem Bianca, może rogalika? Świeżutki! – zachęciła z uśmiechem piękność, która do tej pory nazywana była w myślach Laleczką. Maska patrząca na kobietę nie wyraziła żadnych emocji, bo też ich nie posiadała. Co pod nią jednak się działo, tego można było jedynie się domyśleć. Długie obserwowanie w milczeniu blondynki i jej wyciągniętej ręki z rogalem, mogło przyprawić Lalę o dreszcze lub chociaż wstrząsnąć ciarkami na jej plecami. Kiedy ta miała już zrezygnować z dalszych prób zapoznawania się, z powodu braku jakiegokolwiek słowa czy też reakcji, dłoń Enigmy wyciągnęła się ku dziewczynie, chcąc przyjąć ten drobny dar. Zakapturzona postać nie była złą, nieprzyjemną maszkarą, cechowała się po prostu innością i bardzo cichym sposobem bycia. Być może, aż za bardzo.


* * *

Lalka w oczach Enigmy nie była irytująca, drażniąca, głupia. Nie oceniała jej negatywnie, a po prostu lubiła na nią patrzeć. Ciężko stwierdzić czy to z powodu jej urody czy być może innych cech, które wzbudziły w zamaskowanym zainteresowanie. Nie mniej jednak przez większość podróży, kobieta mogła zauważyć, skierowaną w swoim kierunku maskę, zza której najprawdopodobniej ktoś się jej przyglądał. Mogła poczuć się lubiana lub wprost przeciwnie. Mogła czuć zagrożenie; ale wcale nie musiała.
Poranny deszcz nie zgorszył nastroju Enigmy. Wędrowanie u boku innych oraz tych jadących w siodle, było czymś na tyle neutralnym, że aż prawie niezauważalnym. Łypiące na boki oczy nie były widoczne, póki w danym kierunku nie obróciła się cała głowa. W lesie czuć było rześkie powietrze, nadające tej podróży kilku zalet. Żyjąca większość czasu w gęstym mieście postać, rzadko kiedy wybierała się poza miejskie tereny. Złe wspomnienia tlące się pod kapturem zawsze wracały w czasie podobnym tej podróży. Różnica była taka, że w końcu Enigma miała swoją wartość, którą dało się wycenić na więcej niż kawałek spleśniałego chleba.
Nasłuchujące, ludzkie uszy niskiego chudzielca, odebrały szmery w krzakach. Nie było to jednak nic pewnego, więc i ostrzeżeń przed atakiem nie dało się usłyszeć. Królik? Sarna? W ostateczności jednak, była to salwa przytępych strzał ręcznej roboty, które chyba tylko cudem ominęły Enigmę. Nie zdążyła bowiem ani odskoczyć, ani unikać, po prostu czysty łut szczęścia, być może ostatni w tej podróży. Szybkie wyjęcie łuku i próby celowania zostały rozproszone przez wielkiego wilka i jego goblińskiego jeźdźce. Później zza chaszczy wyleciała cała chmara pokracznych, zielonych smrodów, którzy w sumie byli niewiele niżsi od Enigmy - zabawna sprawa. Może gdyby śmierdzieć jak oni, to by się nie skapnęli, że intruz wszedł w ich szyk? Nie było jednak czasu na obserwacje dalszego przebiegu, stając plecami do sojusznika, stojącego tuż obok, z krótkiego łuku wypuszczone zostały dwie strzały, które miały zdjąć zielonych łuczników. Później już Enigma nie planował ryzykować, biorąc kolejną strzałę przymierzał się do dokładnego wycelowania tylko w jednego przeciwnika.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 07-11-2016 o 13:58.
Nami jest offline