Wojna jest po to, by zbrojni mężowie łupy brać mogli.
Tak głosiło życiowe powiedzenie, a łupy brać mogli zwycięzcy, bez względu na płeć, rodzaj noszonego oręża, tudzież wielkość starcia.
Nim wszystkie trupy znalazły w krzakach nowe miejsce pobytu, dziewczyny, przy aktywnej pomocy Karla, przetrząsnęły zwłoki w poszukiwaniu jakichkolwiek cennych lub przydatnych przedmiotów. Było tego nawet sporo. 42 sztuki srebra, 8 sztuk zlota, bransoleta, ręcznie rysowana mapa na pergaminie. Brudnymi onucami wzgardziły, podobnie jak i butami. Były skórzane, ale Zora i Aria miały lepsze… więc wolały zostawić je w krzakach. Nóż do rzucania, który w nich był zabrały.
Ostatnią i chyba najciekawszą rzeczą był naszyjnik z symbolem Rahis. Widok mógłby stanowić reklamę jakiegoś z lupanarów… w każdym razie, według popularnych poglądów naszyjnik zwiększa możliwości seksualne noszącej go osoby.
- Fu, ja tego nie biorę. Sprzeczne z moim pojęciem estetyki to jest.
Zora wzruszyła ramionami.
- Moje możliwości seksualne są wysokie. Nie potrzebuję go - i przewracając go między palcami spojrzała na Karla.
- To raczej wygląda na coś dla panów - odparł jej pracodawca. - Co prawda do tej chwili nikt nie narzekał, ale kto wie, co będzie na stare lata - powiedział z kpiącym uśmiechem. - Gdyby działał, wart by był fortunę - dodał.
Zora spojrzała na niego unosząc brwi.
- Serio? Taki kawałek… - machnęła dłonią szukając słowa… z czego właściwie był ten medalion?
- To srebro - wyjaśnił Karl. Wyciągnął rękę po medalion. - Chyba.
- Trzeba by go przetestować w takim razie… - odparła Zora z pogłębiającym się uśmiechem, ale dalej przewracała medalion między palcami i patrzyła rozbawiona na Karla.
Ten wzruszył tylko ramionami.
- Przyjemnego testowania - powiedział. - Umyję się i ruszamy.
Zora niemalże prychnęła na te słowa. Przeniosła wzrok na Arię. Przysunęła się do niej bliżej i szepnęła na ucho, chociaż Karl pewnie dobrze słyszał.
- Dać mu go?
- A daj. Może dorzuci coś od siebie… potem - uśmiechnęła się rudowłosa.
Po przyzwoleniu przyjaciółki Zora wyciągnęła do Karla dłoń z naszyjnikiem.
- Proszę.
- Mam od razu wypróbować? - Karl kpiącym spojrzeniem obrzucił Zorę, potem spojrzał na trzymany w dłoni medalion. Spoważniał. - Srebro z jakimiś dodatkami. Stare. Bardzo stare.
- Lepiej zmień ton - odparła, poważnym tonem Zora, której oczy cisnęły w Karla błyskawice. - Jeśli czymś ci nadepnęłam na piętę to od razu powiedz.
- Jeśli będę mieć jakieś 'ale', to się pierwsza dowiesz - zapewnił ją Karl.
Podczas słownych przepychanek przerzucili trupy w krzewy, a Aria zabrała się za składanie namiotu oraz zbieranie ich dobytku.
- Żeby się nie okazało, że on jaki zaklęty będzie - rzuciła od niechcenia w stronę Karla.
- Za zaklęty dostaniemy worek złota - odparł Karl. - Ale wtedy musiałby pochodzić sprzed Upadku.
- Nie znam się - wzruszyła ramionami, również średnio zainteresowana tematem.
- Ja się znam. Legendy głoszą, że magowie z tamtych czasów - Karl po pozbyciu się ostatniego ciała skierował się w stronę basenu - potrafili zakląć moc w takie przedmioty. I działały zgodnie z wolą twórców. W Wolnych Miastach za działający talizman masz jak w banku worek złota, w Imperium - worek na łeb i tortury - dodał.
- To teraz pytanie, czy wolisz worek złota, ale nieznane wypadki uboczne, czy odwrotnie? Ponoć przecież z magią nie ma żartów.
- Worek na łeb i tortury… chyba wolę nie być bogata - mruknęła Zora, która skierowała się za Karlem w stronę basenu. Czas było umyć się z krwi i ubrać. Rychło przecież powinni ruszać w drogę.
- W Miastach nic ci nie grozi... jeśli będziesz ostrożna - wyjaśnił Karl. - Ale z tym medalionem... magiczny czy nie, omijaj Imperium. To wygląda naprawdę na rzecz sprzed Upadku. Ponoć Imperator lubi takie drobiazgi, ale nie lubi zbytnio ich właścicieli. No i zawsze może się znaleźć ktoś, kto dojdzie do wniosku, że jeśli masz jedną rzecz, to możesz mieć ich więcej. Dlatego mówiłem o ostrożności.
- Ciekawe, kogo okradł ten strażnik - dorzucił.
- Ale mi nie chodzi o konsekwencje dosłowne, miecz, worek i tak dalej. Tylko o to, czy noszenie przy sobie magicznej ozdóbki nie doprowadzi do jakiejś… nie wiem, dziury w brzuchu. Zmącenia umysły. Pecha.
- Ten nosił - odparł. - Na takiego o zmąconym mózgu nie wyglądał, a to, że się zaczął ślinić na widok Zory, to z pewnością nie wpływ medalionu. Inni też się ślinili.
- Ale może zidiociał? - zasugerowała.
Karl rozłożył ręce; kilka kropel padło na Zorę.
- Na to pytanie ci nie odpowiem. Zamiłowanie do kobiet o zidioceniu nie świadczy.
- Podporządkowanie się jakiemuś innemu idiocie dla zysku i napadanie takich podróżnych owszem. Bo uważali, że nic im się nie stanie. Bo nie założyli, że goła parka może sobie poradzić. A w namiocie mogło się kryć jeszcze więcej osób. - Westchnęła. - Same idiotyczne decyzje.
- To pewnie ćwierć świata nosi takie medaliony - mruknął Karl.
- Tylko, że ten idiota, za naruszenie jego armii może nieźle się zemścić - wtrąciła Zora, która w międzyczasie spłukiwała z siebie krew. - Nawet jeśli mieli całkiem przyjemną śmierć…
- Wszak nas tu w ogóle nie było - powiedział Karl, nie wyjaśniając, że w nieco inny sposób rozumie pojęcie 'śmierć w ramionach pięknej kobiety'. Wyszedł z basenu. - Wysychamy, ubieramy się, idziemy.
- Tak, tak… - odparła Zora, uwijając się tak szybko jak mogła.