Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2016, 17:41   #35
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Ścieżki losu prowadzą nas nieuchronnie w miejsca, które potrafimy dostrzec jedynie w mglisty sposób. Większość ludzi na co dzień nie zastanawia się, którędy wspomniane ich prowadzą. Przyjmują to za szarzyznę życia, przez co umyka im szerszy kontekst nieobcy każdemu bytowi. Tymczasem obserwacja własnego przeznaczenia oraz towarzyszących mu znaków to głęboka nauka, ucząca pokory a nawet samego sensu egzystencji.
Los można porównać do kluczenia poprzez szereg dróg. Od czasu do czasu rozwidlają się one i dokonujemy wtedy wyboru, którą z nich podążać dalej. Gdziekolwiek jednak pójdziemy, świat ma dla nas tylko jeden cel. Poznajemy go dopiero na końcu wędrówki. Możemy się miotać, zbaczać z trasy i zawracać. On wciąż pozostanie ten sam.
Mądry człowiek rzekł, że źle jest oceniać innych. Że kształtuje nas szereg doświadczeń na których nie mieliśmy wpływu. Bywa iż stajemy się poprzez nie zgorzkniali, oziębli, pełni złości czy urazy. Pomimo że od samego początku wzbranialiśmy się przed podobnymi uczuciami. Istotnie, w tym kto jest wstrzemięźliwy wobec osądów, tkwi wiele mądrości. Każde wydarzenie w naszym życiu jest niczym przekroczenie przez zamknięte dotychczas drzwi. Możemy tylko domyślać się co będzie za nimi i czym się staniemy, mijając ich próg. Pozostaje nam tylko racjonalizować sobie ten proces, przyjmując role jakie w danym momencie wydają się odpowiednie.
Nawet jeśli nieświadomie, dwójka zaczynała to rozumieć. Córka stała się Arya, a ta Iskrą. Syn nosił imię Ahaba, jednakże porzucił je i przyjął miano Kaznodziei. Byli innymi ludźmi niż przed laty, stąd rozumowanie w kategoriach przeszłego “ja” przestawało mieć sens.
A kiedy to do nich wreszcie dotarło, zatracili się w sobie.


Obserwowała go jak leży obok. Jeszcze niedawno był niczym żywioł, któremu oddała się z taką pasją. Teraz leżał spokojnie obok niej. Człowiek który zabił jej ojca. No właśnie. Czy to nadal był ten sam bandyta na tle płonącego Sonnenberg? Trudno było go tak nadal traktować. Nie po tym co właśnie zaszło.
Rozciągnęła się w promieniach, które z trudem przebijały się przez deski. Światło nabrało czerwonej barwy. Z trudem próbowała wyłowić moment, kiedy zasnęli. Pamiętała raczej plątaninę ciał, deszcz pocałunków, a potem… To było jakby cały świat zaczął pędzić na złamanie karku, a oni zastygli w samym epicentrum tego szaleństwa. Tysiące emocji, z których ciężko szło wyłowić jedno, jakie wiodłoby prym w apogeum namiętności.
Wisielec. Karta oznaczała stagnację. Coś musiało się zdarzyć, by strzelec mógł podążać dalej. Minąć kolejne drzwi. Teraz rozumieli to obydwoje.
Kiedy znów zwróciła do niego twarz, Preacher już nie spał. Spoglądał na nią spokojnie. Na ten jeden moment zdawał się obdarty ze swojej drapieżności i surowości.
Nim padło jakiekolwiek słowo, deski stajni gruchnęły i zadudniły o siebie. Dwójka poderwała się i w parę sekund dobiegła do połów drewnianych drzwi. Poprzez szparę ujrzeli przynajmniej tuzin zbrojnych, mierzących ze strzelb w kierunku budynku. Między nimi stał łysy, tęgi mężczyzna w poplamionym fartuchu. Na łańcuchach trzymał trzy ogary. Zajadały wściekle, rozpryskując wokół płaty gęstej śliny. Na ten widok kot kręcący się koło Aryi pierwszy raz okazał jakieś zdenerwowanie. Najeżył sierść i syknął.
Dalej, za całą tą scenerią ujrzeli Selmę. Przed nią klęczał Malcolm. Miał przepraszający wyraz twarzy. Z jego ust płynęła strużka krwi.
- Wychodźta jebańcy! Żeśmy w imieniu prawa są! - krzyczał dryblas z psami.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 09-11-2016 o 21:24.
Caleb jest offline