Nie da się ukryć, że tym razem Oren nie stanęła po stronie Variela. Jego magia zawiodła... w pewnym stopniu przynajmniej.
Słysząc krzyk Osterii Variel zaklął w duchu. Był za nią odpowiedzialny, a on nie dość, że naraził dziewczynę, to potem nie zadbał o jej bezpieczeństwo. Podwójny błąd, za który dziewczyna teraz płaciła, zapewne swoją krwią.
Błąd, za który później on będzie musiał w taki czy inny sposób zapłacić. Teraz jednak nie mógł się nad tym zastanawiać - trzeba było ratować i ją, i siebie. I zdecydować, czy Osteria wie, co mówi, czy owo urwane 'już go prawie namierzyłam' jest zgodne z prawdą.
Oczywiście, mógł tamtego zająć. Mało kto lubi, gdy mu się na głowę sypią bryły lodu. Wtedy, gdy trzeba dzielić uwagę między atak i obronę, a każda obrona, nawet udana, zmniejsza siłę, z jaką można atakować.
Denaro, wspomóż swego wyznawcę, pomyślał, składając obietnicę, że spłaci dług, jaki zaciągnie u swej bogini. Nie chodziło wszak o niego, tylko o dziewczynkę, która stała u jego boku...
- Trzymaj się, Osterio! - Prośbę Variel poparł kolejnym atakiem, w który włożył wszystkie swe umiejętności. Ponownie lodowe, ostre bryły sypnęły z nieba wprost na potwora, który uparcie nie chciał zrezygnować ze swej nowej, podwójnej zdobyczy. |