Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2016, 12:54   #27
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Wtorek, drugi dzień wiosny, wczesna noc

[MEDIA]http://vignette2.wikia.nocookie.net/witcher/images/a/a1/Loading_Inn_night.png[/MEDIA]

Deszcz lał i lał. Cały dzień, cały wieczór i wszystko wskazywało na to, że do rana co najmniej będzie tak lać.

Gdy noc była już ciemna i tylko w nielicznych domach paliły się jeszcze światła, przed drzwiami tawerny Pod Zdechłym Kocurem zgromadziły się cztery zmoknięte postacie. Ktoś zastukał zdecydowanie w dębowe odrzwia, które uchyliły się po chwili.

- Wyglądacie jak kacze gówno. I to na rzadko – powiedziała skrzacica Marianna – właścicielka przybytku.

Mimo kwaśnej miny wpuściła jednak zmokniętych mężczyzn do środka – 3 ludzi i krasnoluda, choć od ponad godziny tawerna była oficjalnie zamknięta a kilku jej nielicznych gości udało się już na spoczynek.

- Siadajcie na dupach. Podgrzeję wam resztę zupy. – burknęła właścicielka.
- Dzięki MariRedgar spróbował się uśmiechnąć, lecz był tak zziębnięty, że z trudem poruszał szczęką by mówić.

Prawie 10 godzin poszukiwań i łażenia po zimnym lesie w siąpiącym deszczu dało mu w kość. I nie tylko jemu. Słabego zdrowia mag imieniem Kastor niemal słaniał się na nogach i nie wiadomo czy dotarłby tak daleko, gdyby nie wsparcie jego brata – Alcesta. Zresztą nawet zhardziały szeryf Manhattan wydawał się zmęczony.

Misja została jednak zakończona sukcesem – przynajmniej ta. Znaleźli brata maga, który okazał się niezbyt ogarniętym osiłkiem, mającym talent do gubienia jedynej(!) ścieżki w lesie oraz przywieźli trupa nieznanego człowieka – właściciela Miecza, który teraz został położony przez Łowczego na stole. Choć sam Redgar twierdził, że ostrze jest magiczne i potrafi mówić, krasnolud coraz bardziej w to wątpił. Ot – miecz jak miecz… czasem tylko dziwnie świecił, ale niejedno magiczne cholerstwo tak miało.

- Nie ‘dzięki’, tylko dołóż do ognia, prypciu ty – skrzeknęła swoim wysokim głosikiem skrzacica – Macie i tak szczęście, bo właśnie miałam wygaszać fajerek…

Łowczy wykonał polecenie z nieskrywaną chęcią. Wkrótce wszyscy czterej usiedli przy ławie, stojącej najbliżej paleniska, koło którego suszyły się ich okrycia. Nie trwało długo, gdy Marianna nakryła do stołu, po czym wróciła z garem parującego barszczu. Choć nikomu nie szczędziła ani zupy ani kawałków gotowanego kurczaka, minę wciąż miała kwaśną jak mleko sprzed tygodnia.

- No i gdzie was w taki ziąb poniosło? Powariowaliście? – zagadnęła, podając talerz Harlowi Że ten debil, Łowczy, się po krzakach szlaja, to ja wiem, ale wyście powinni mieć więcej rozumu. No a tych dwóch w ogóle nie znam. Coście za jedni, co? – zapytała Kastora i Alcesta, po czym nie czekając na odpowiedź, wydarła się znów do RedgaraCzy ja ci, wkładam giry do talerza? Nie! No to zabieraj mi ze stołu ten zardzewiały kozik, co się świeci jak nie przymierzając psie jajca! – wskazała chochlą Miecz, ochlapując go przy tym nieco barszczem.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 12-12-2016 o 13:37.
Mira jest offline