Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2016, 19:25   #104
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Noc II - Monika we łbie Alexa, strach we łbie Alexa



Monika siadała na jednym z twardych drewnianych łóżek, gdy Alex wszedł do chatki. Było tu o wiele ciemniej niż na zewnątrz, jednak jeszcze nie panował tu jeszcze mrok. Dziewczyna wybrała z jednej z toreb dużą 8 XL koszulkę, którą zdaje się miała zamiar się okryć. Uniosła wzrok na Alexa gdy ten wszedł do środka. Jedyną myślą jaką odebrał był znak zapytania z lekkim zaciekawieniem, dlaczego Alex… i czy Alex… i że to miłe, że przyszedł. Nie było po nim widać tych złych emocji, jakimi zionął jeszcze przed chwilą, ale nie do końca wywietrzały mu one z głowy. Rozejrzał się po wnętrzu skrytym w półmroku.
Terry solidnie wysprzątał wnętrze, ale nowych legowisk wciąż nie było. O to trzeba było się postarać koniecznie jutro, w miarę wygodnie przespana noc gwarantowała więcej sił i werwy w dzień.
Skrzywił się na tę myśl…
Poprzedniej nocy Dafne magicznie wszystkich uśpiła, dziś nie było na to szansy. Zapowiadał się ciężki dzień po nieprzespanej, lub ledwo przespanej nocy.
Nocy…
Zerknął za siebie
Na zewnątrz już ciemniało.
Spojrzał zaraz na Monikę i wysłał jej wizję dziewczyny rozpaczliwie tonącej i wyciągającej ręce. Tonęła w ogromnej koszulce. Dodał w myślach, że przyszedł sprawdzić czy Monika czegoś nie potrzebuje nim nie pójdzie spać, a on nie przysiądzie przy ogniu. Wolał cokolwiek potrzebne przynieść lub zrobić póki jeszcze jest szarówka.
Oczywiście, że Monika czegoś potrzebowała… tylko, czy powinna się do tego przyznawać?
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie do Alexa, po czym wyciągnęła w jego kierunku obydwie dłonie. Uchwycił je lekko spoglądając na nią nie do końca rozumiejącym spojrzeniem.
Monika wyobraziła sobie księdza, który siada obok niej, zamiast już sobie pójść do ogniska. Wiedziała, że zaraz i tak sobie pójdzie, bo w chacie robiło się ciemno. Miała jednak jeszcze kilka minut, a byli tu sami. Usiadł, prawie potulnie desperacko starając się ukrywać swe myśli, Czuł się niepewnie. Więcej nawet, nie rozumiał nie tyle co się dzieje, co… co dzieje się z nim. Z próbą przebłysku humoru przesłał obraz kota w bokserkach w dość fajtłapowatym stylu kręcącego się na sztachecie i z przerażonym miaukiem spadającym z płotka. Otrzymał w rewanżu myśl, w której Monika chwyta kotka nim ten spadnie na ziemię i sadza na swoich kolanach.
“Jesteś księdzem…” - pomyślała Monika, chociaż w jej wspomnieniach wałęsał się obraz Alex skradającego jej buziaka, i fakt jakie było to przyjemne. I nie tylko to…
“Pomódl się ze mną przed snem” - usłyszał kolejną myśl, w formie słów. Była przy tym pewna wątpliwość… czy powinna o to prosić.

Starając się to trzymać głęboko, próbował przypomnieć sobie kiedy ostatnio się modlił.
I czy jeszcze potrafi.

Był księdzem. Nowicjat, posługa u Thomasa w Leeds. Przez chwilę przebiegło mu przez głowę z czarnym humorem, że był nim pewnie nawet jak rozpatrywać to genetycznie. Szewc, syn szewca. Może to było jeszcze w podstawówce? Ostatnia szczera modlitwa do Boga? Odmawiał ich potem setki, tysiące. Monika chciała jednak szczerej, płynącej z duszy. Parafianki można było oszukać słowami płynącymi z ust, ale czy Monikę? Gdy czuła jego myśli? To wszystko kryło się głęboko pod okrywającą to z wierzchu wizją kotka w bokserkach z radosnym pomrukiem rozwalonego radośnie na jej kolanach.
“Za… za kogo Moniko?” - pomyślał, tym razem bez prób mentalnej rozmowy za pomocą wizji czy emocji, po raz pierwszy od czasu nieudanego “jestem wydrą” gdy tworzyli mapę.
Zupełnie nagle, zamiast odpowiedzieć, dziewczyna przesunęła się by objąć Alexa. Przejechała dłonią po jego plecach, tak jakby chciała go pocieszyć. Wolałaby jednak zapomniał o jej prośbie. Prosiła, by zapomniał o tej prośbie… Też ją lekko objął. Wysłał jej zapytanie czemu ma zapomnieć, ona zaś nieśmiało, bardzo niepewnie i z dużą skruchą… odesłała mu w odpowiedzi jego własną myśl o parafiankach… dodając do tego przeprosiny.
Ona nie chciała… usłyszeć.

Zmartwiał.
Przypomniał sobie rozmowę z Dafne i własne słowa “Czy chcesz wiedzieć naprawdę wszystko co myśli Axel”?
Nie zabierał ręki. Spuścił jedynie głowę i w myślach przepraszał Monikę. Było mu tak strasznie wstyd i głupio jak chyba nigdy w życiu. I było ich w tym dwoje, bo jej też było wstyd. To był taki miły i jednocześnie nie miły dar… Monika uważała, że powinni bardziej poćwiczyć, rozmawianie 'słowami'. Może wtedy będzie im łatwiej. Wychyliła się by ucałować Alexa w policzek, z zapytaniem, czy zostanie z nią chwilę gdy będzie zasypiać. Byłoby jej bardzo miło.
Problem w tym, że szarówka ciemniała coraz bardziej, a to na zewnątrz był zbawczy, jasny ogień. Skupił się na myślach wskazujących, że słów przekazując je sobie myślami mogą nie rozumieć jeszcze, ale poćwiczyć nie zaszkodzi.
Skupił się.
“Mogę spytać czemu rzuciłaś chłopaka i chciałaś wracać do kraju? To zbyt osobiste?”
Monika, też próbowała się skupić, ale mimo to Alex poczuł zdziwienie. Emocje, bez towarzyszących jej myśli.
“Nie rzuciłam chłopaka, ani on mnie. Bo nie było ostatnio chłopaka, którego bym mogła rzucać.” - usłyszał w odpowiedzi. - “Skąd taki wniosek?”
Tym razem odpowiedział myślą znów obrazowo, jakby widział sens rozmów słowami w myślach. Jakby rozumiał iż tak łatwiej przekazać pewne rzeczy. Szczególnie te skomplikowane. Ale jakby też myślomowa za pomocą obrazów i towarzyszących im emocji były czymś takim jak poezja przy prozie. Z humorem skontatował, że w wersji pisanej paradoksalnie poezji, z niewielkimi wyjątkami nie lubił. Na myśl przyszedł mu jeden wiersz, ale zamazał tę myśl i skupił się na odpowiedzi. W dość abstrakcyjnej i emocjonalnej wizji casus jakiegoś chłopaka rzucającego Monikę oznaczony był etykietką krańcowego debila, co wykluczało w jego rozumieniu, żeby ona była stroną rzuconą. Z drugiej strony brak chłopaka przyczepiał tę etykietkę do całego… tu ksiądz się zgubił, bo nie wiedział wszak w jakim mieście dziewczyna rezydowała w Anglii.
We wspomnieniach Moniki pojawiła się wtedy dziewczyna, bardzo podobna do niej, która z wesołym uśmiechem odbierała ją z lotniska. Przytulały się, a zza pleców ów dziewczyny wyskakiwał mały chłopiec i również mocno przytulał Monikę. Starsza siostra z rodziną… Monika była u nich w odwiedziny. Wracała do Polski promem, bo z kimś miała spotkać się jeszcze w Niemczech… to coś dotyczyło pracy. Co prawda, ta myśl nie była sprecyzowana, ale Alex zobaczył przez ułamek sekundy Monikę pozującą przed aparatem, co go akurat nie dziwiło, gdy wspomniał wręcz przelotne muśnięcia wzrokiem przy kamieniach rano gdy Kar…
Ugryzł się w zwoje mózgowe. Z lekkim humorem by wybrnąć uznał, że jakiekolwiek to miasto w którym mieszkała, to jednak pełne jest idiotów. Przesłał jej tez myśli wsparcia, sugerujące, że zobaczy jeszcze tych których kocha. Uścisnął ja przy tym mocniej.
Monika zastanawiała się przez chwilę, dlaczego akurat tamto wspomnienie… a po jej głowie chodziła wspólna kąpiel… ale zaraz, to była jedna z tych myśli, które po prostu głupio jest dzielić. Zmieniła ją prędko na “idiotów” przypominając księdzu uprzejmie, że ona nic nie słyszy a przez to i nie mówi. W świecie ciszy i braku słów, nie jest zwykłą dziewczyną, która prędko odnajduje drugą połówkę. Nie było jej przez to smutno. Tak po prostu było. Fakt, który akceptowała. Chciałaby mieć kogoś kto ją kocha, to oczywiste. Potrzebowała bliskości… martwiłą się rodziną… ale teraz nie była smutna.
Lekko kierując ciałem pokierował tak by się położyła na boku, a on ułożył się obok wciąż ją obejmując.
W myślach oddał jej to, że faktycznie nie była zwykła, ale bynajmniej nie w tym tonie niezwykłości w jakiej rozpatrywała swoją ułomność. Nie spuszczał przy tym z tonu “idiotów”. Zaczął za to cicho śpiewać.


She left 'er bairn haverin' haur,
Lyin' haur, haverin' haur,
She left 'er bairn haverin' haur
Tae gang an' gaither blaeberries

Tekst tekstem, w myślach Alexandra jednak przesłanie tradycyjnej kołysanki z highlands parafrazowało. To ona była porwaną i zagubioną dziewczynka, a wydra miast być jedynieo widziana, szukała jej.
Monice było tak dobrze… i miło… czuła bliskość… i ciepło… i senność…
A Alex dobrze wiedział, że dziewczyna właśnie zapada w sen, zaś jej umysł, jeszcze ostatnimi myślami słucha kołysanki i wspomina dzisiejszy dzień. Powoli, powoli, jakby myśli Moniki odchodziły gdzieś daleko, daleko…
Upewniwszy się, że usnęła wstał i na sztywnych nogach poszedł ku drzwiom. Na zewnątrz było już prawie ciemno.
Mrok nadchodził, czekała go trudna noc.

Przed domkiem dorzucił do ognia Siedziała tam jeszcze Dominika, która powitała powracającego księdza “spojrzeniem”. Po tym zaś, nie pytając czy właściwie chce słuchać, czy nie powtórzyła mu to co mówiła wszystkim Karen. Gdy dziewczyna skończyła, Alex zaczynał przestawać zwracać uwagę na to co naokoło, skupiał się na pełzających ognikach, świetle. Jednak nie uszło jego uwagi coś zbliżającego się. W oddali słychać było kroki. Ktoś na skraju światła i ciemności, okrążał obozowisko, dziarskim i szybkim krokiem zdeterminowanego człowieka. Alex znów się skulił i znów dołożył do ognia, jednak po wyjściu jego ubranego w cielesną powłokę strachu na plaże okazało się, że to tylko Ilham, robiąca kółeczka - prawdopodobnie dla sportu, lub zabicia czasu.
Odetchnął lekko.
- Ilham… - rzucił dość głośno. - Wartowanie odwołane, jak chcesz się położyć…
- Jasne, jasne… odwołane… walcie się z tym odwołaniem, ja swoje wiem. - Dało się słyszeć wzburzone, mruczenie pod nosem, które być może nie miało w ogóle być przez kogokolwiek usłyszane. Iranka nie miała zamiaru spuszczać gardy, ani udawać, że wygrała fullinclusive na Bali.
Alex nie skomentował.



Nie wiedział ile tak siedział, gdy usłyszał kroki skulając się na sam ich dźwięk. dopiero po chwili zrozumiał, że to Terry i Karen, którzy szli ułożyć się przy ognisku. - I jak kolejność wart? - spytał go Boyton.
- Nie ma - odpowiedział dorzucając znów do ognia. - Rybka mówiła, że nie ma zagrożenia i czatowanie nie jest potrzebne. Wprawdzie mogła tak tylko mówić by zdjąć z naszego Mister Universe przymus partycypowania w stróżowaniu, by móc go zabrać na stronę… Ale nie wydaje mi się by kłamała. Polecała jedynie raczej na wszelki wypadek spać w chacie. Idźcie i wyśpijcie się, ja i tak tu posiedzę.
Terry skinął.
- Jutro planujemy z Karen iść do tego mieszkającego tutaj tyle lat człowieka. Samemu, jak słyszeliśmy, bywa średnio bezpiecznie. Kto wie, co miałby nam tamten do przekazania. Może ma jakieś dodatkowe narzędzia, albo po prostu powie nam coś nowego oraz ważnego. Jak będziemy wracać, spróbujemy narwać owoców, żeby nie robić pustych przebiegów.
- Powodzenia zatem Terry. Spytajcie go jak możecie…. - zamyślił się. - Wszystko co wie o aalaes’vo, ok?
- Dobrze, zapytamy, może będzie wiedział. Właściwie, na pewno będzie wiedział, tylko ciekawe, co powie - potwierdził Boyton.
Alex ledwo skinął głową i znów skupił się na ogniu.

Biegająca dookoła Iranka pomagała mu cholernie. Dziewczyna definitywnie miała coś gdzieniegdzie nie w tę stronę, albo w ten sposób odreagowywała... Też strach? Coś co kazało jej samej śmigać po lesie nim odnaleźli ją przy strumieniu?
Ksiądz nie wnikał.
Szanował.
Fakty były takie, że odgłosy w mroku odruchowo brał za Irankę, to naprawdę cholernie pomagało.
Ciemność w jego myślach pełna była zagrożenia, niesprecyzowanego, ale strasznego. To jednak zacierało się z Ilham, a jakby coś tam z imaginowanych strachów przebrać się miało w coś namacalnego, to ona była jak strażnik biegająca w szalonym widzie. To jakoś uspokajało.
Siedział tak i dokładał do ognia, rozmyślał i na przemian patrzył bezmyślnie w ogień. Dominika już dawno zarzuciła wyrób butów i położyła się spać, tak jak i Wendy.
A on siedział bo w chacie nie było ognia, nie było biegającej Iranki. Głowa opadła mu po dłuższym czasie na pierś, zaraz ją podniósł.
Nie ogarniał już, czy Ilham jeszcze wariuje, czy też położyła się spać. Był tak bardzo śpiący, ale jednocześnie wciąż przerażony. Zbyt wiele strachu, zbyt mało zmęczenia. Jeszcze. Zmieniało się to z każdą chwilą. Zwykle w takich sytuacjach aż wypatrywał niekontrolowanego odpływu w sen, świadomie usnąć nie potrafił. Już dawno stracił poczucie czasu. Ile upłynęło? Jego oczy powoli zamykały się i otwierały. Kto tu nie chciał spać? On, czy one? W pewnym momencie wydawało mu się, że na chwilę przysnął, zaraz jednak w pełni świadomy dokładał już do ogniska.
Gdy nagle…
Czerwona mrówka ugryzła go w jaja.
Bolało…
Ale nie to było najważniejsze, gdyż akurat w tym samym momencie...
Do jego głowy wpadło wspomnienie.
Tonął.
Znów tonął.
Było mu okropnie zimno. I do tego to uczucie… brakującego powietrza.
Dlaczego nie próbował płynąć? Próbował! Ale coś ciągnęło go w dół. Coś chciało, by tonął! Próbował się wyrwać, ale jego nogi nie chciały się ruszać. Coś oplatało jego kostki. Próbował się wyrwać. Brakowało mu powietrza… ale widział, widział jak niewiele brakuje, by znaleźć się poza mrokiem wody. Poza zimnem… Gdyby tylko, coś nie ciągnęło go w dół.
I wtedy poczuł nieopisany strach…
I wtedy zobaczył to… burza rudych loków. Jej twarz… jej usta… i jej dotyk…
Oswobodziła go…

A później… nie mógł przypomnieć sobie, co było później?



Dominika biegła przez las. Śpieszyła się… uciekała? Oglądała się za siebie. Bała się. Czuła nieopisany strach… tak samo jak on, wtedy gdy tonął. Między drzewami goniły ją cienie… uciekała…
Coś dotykało jej ramienia, próbowało zatrzymać…

I wtedy, Alexander uświadomił sobie. Że nie może śnić. Przecież nie śpi. Jeśli więc to nie sen. Nie jego sen…
Intuicja podpowiedziała mu rozwiązanie.
Monika…
I wtedy usłyszał to. Cichy jęk dziewczyny dobiegający z chaty. Dobrze wiedział, że ów jęk zaraz przerodzi się w coś zgoła innego…
Przy tym całym strachu jakim oberwał w dziwnej wizji na chwile zapomniał o własnym. Krótką, na tyle jednak długą by móc oderwać się od ognia i pobiec ku chacie.

Nikt nie układał się na środku, dość intuicyjnie wszyscy do spoczynku kładli się na legowiskach tych którzy byli tu i odeszli, albo pod ścianami. Tylko dlatego nie rozdeptał nikogo idąc ku posłaniu gdzie spała. W połowie drogi jednak zatrzymał się.
Skończył się odruch, mózg zaczął na powrót odbierać to co wokół. Ciemność, pełna ciemność. Na zewnątrz księżyce, gwiazdy, lekki blask tlącego się ognia. A tu? Zero. W chacie było ciemno jak cholera.
Alex zaczął panikować i w pierwszej chwili się zapowietrzył. Gdyby myślał racjonalnie, spieprzyłby z powrotem na zewnątrz by nawet po dopadnięciu targanej przerażeniem koszmarów dziewczyny, nie podbijać ich jego własnym strachem. Ale nie myślał racjonalnie.
Dygocząc opadł na kolana i na czworakach zbliżył się do posłania, które zajęła Monika. Ona też dygotała przez sen. Drżąc na całym ciele wręcz słyszał to co czai się wokół, co czeka z niecierpliwością by wyciągnąć? Macki? Pazury? Martwe dłonie?
Do dziewczyny właściwie już się doczołgał. I nie wiedział czy to z powodu chęci ogarnięcia jej strachu, czy poczucia bliskości dającemu mu choć chwiejną namiastkę bezpieczeństwa.
Wtulił się w nią, wręcz desperacko i kurczowo zaciskając oczy.
I tak strach Moniki stał się jego własnym strachem, zaś jego strach strachem dziewczyny. Dzielili swoje strachy razem, dzieląc również razem chwiejną namiastkę bezpieczeństwa, jaką dawało im desperackie wtulenie się w siebie. Bo tak, gdy tylko Monika poczuła Alexa wtuliła się w niego równie kurczowo, co on w nią.
Ale Monika nie bała się ciemności. Axel zaś nie bał się biegu przez las, który tak przeraził dziewczynę. Współdzieląc swoje strachy równocześnie powoli dzielili je na pół, a jedno uspokajało drugie.
Było to przedziwne uczucie, jakby ich umysły połączyły się w jeden. Właściwie nie dało się tego opisać, bo żadne z nich, tak samo jak żaden człowiek stąpający po ziemi nigdy nie poczuł i nigdy nie poczuje takiej przedziwnej jedności. Unosili się wraz z nią, krążąc wspólnie wokoło myśli dodających im otuchy. W końcu zapominając o wszystkim innym i zapadając w spokojny, nic nie mówiący sen…
Ciszę i spokój…


Aż nastał świt.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 10-11-2016 o 19:30.
Leoncoeur jest offline