Słysząc tyle pytań, brat Emil uśmiechnął się, prezentując braki w uzębieniu. Był w swoim żywiole. - Szczurami nie mamy się co kłopotać. Sprawę załatwia za nas kocur Czarcioch i jego potomstwo. Dziękuję bardzo za propozycję. Wracając zaś do profesora, on sam nie wyglądał na typ poszukiwacza przygód. Był raczej z gatunku tych, co całe życie spędzają z nosem w księgach. Już to dobrze nie wróżyło. Jego pomagierzy, a było to trzech osiłków, pełnili rolę tragarzy. Ci z kolei sprawiali wrażenie, że znają się na podróżowaniu i nie straszne im przebywanie w głuszy. Nie byli stąd. Przybyli wraz z Liessingiem z Pfeildorfu. Prowadziłem rozmowy z profesorem i doskonale wiem, czego dotyczyły jego studia. Chciał sprawdzić, czy w głębi lasu znajdują się jakieś dawno opuszczone siedliska ludzkie. Opuszczone właśnie w okresie panowania Cesarzowej Magritty z Nuln i następującej później Wojny Magów, pod koniec dwudziestego stulecia. Profesor powiedział mi, że nie ma wielu dokumentów, kronik i zapisków z tamtego okresu i on ma zamiar szukać takowych. Pierwszym jego celem była miejscowość Dergenhof, położona w górnym biegu rzeki Jagen. Wspominał, że wiodła tam droga z Eppiswaldu i że była tam świątynia Sigmara. Oczywiście nikt nie wie, co pozostało z owej osady i jej podobnych, gdyż pięćset lat temu Lektor Gottfried von Mauchen, pierwszy z włądców Enklawy Eppiswaldzkiej wprowadził edykt zabraniający przekraczania drogi znanej obecnie jako Drwalski Trakt. I tak naprawdę profesor Liessing był pierwszą osobą, której oficjalnie pozwolono na wkroczenie do zamkniętej części. Lektor von Mauchen zanim został Lektorem, był Templariuszem Sigmara i ponoć miał swój udział w rozbiciu jakiegoś zakazanego kultu. Już jako Lektor planował budowę opactwa i przeznaczył na ten cel spore środki, jednak nim podjął pierwsze kroki, upomniał się o niego Morr. Bogowie czuwajcie nad jego duchem. Dopiero jego syn, Arnold rozpoczął budowę i to jemu zawdzięczamy nasze miejsce kultu. Jak więc widzicie, nasze kroniki, roczniki i zapisy raczej nie będą obejmowały interesującego was okresu. Zresztą profesor przejrzał bibliotekę podczas pobytu tutaj i z rozczarowaniem stwierdził, że nie zawiera nic ciekawego na temat owych miejsc i wydarzeń - odchrząknął i kontynuował. - Z tamtej części lasu nikt nie powraca, bo i nikt się tam nie zapuszcza. Nikt o zdrowych zmysłach. Kapitan i jego ludzie ze Straży Lektorskiej są odpowiedzialni za dopilnowanie, aby edykt był przestrzegany. Oczywiście kilka czy też kilkanaście osób na przestrzeni owych pięciuset lat złamało zakaz, ale nikt z nich nie był więcej widziany, co powoduje, że nie ma wielu chętnych do zapuszczenia się wgłąb zakazanego terytorium.
- Jeśli coś jeszcze chcecie wiedzieć, to pytajcie - zakończył. - Poproście Weilla, to zaprowadzi was do Opata. Może wygospodaruje chwilę, by się z wami zapoznać. Spytajcie też Weilla o tą starą drogę do Dergenhofu, powinien wiedzieć gdzie jej szukać. I pamiętajcie, Sigmar jedynie wie, jakie bestie czają się w mroku między drzewami, więc bądźcie czujni.
- Ach, jeszcze jedno. Nie poprosiłem o to profesora, więc nie liczyłem nawet na to, że pojawi się tu po powrocie z lasu, stąd brak zainteresowania jego nieobecnością. Gdybyście byli tak dobrzy i w drodze powrotnej zaglądnęli do mnie. Zawsze byłem wielce ciekaw co znajduje się w tamtej części lasu i chętnie spiszę wasze opowieści.