Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2016, 00:19   #28
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Adres z pewnością się zgadzał. Nie było mowy o pomyłce w nawigacji. Co najwyżej w informacji wyciągniętej z bazy policyjnej, ale Bill zapewniał, że jest sprawdzona. Mimo to, opuszczony budynek, który kiedyś mógł pełnić funkcję magazynu nie wyglądał jak miejsce, w którym można było mieszkać.

Był niski. Mierzył zaledwie dwa piętra. Zbudowany głównie z blachy i stali musiał powstać dawno temu podczas masowej kolonizacji Marsa, wraz z szeregiem innych, kiedyś użytecznych budynków. Jednak gdy wszystkie modernizowano lub burzono by na ich miejscu wznieść nowsze konstrukcje, o tym ewidetnie zapomniano. Wyglądał o wiele gorzej od swoich "sąsiadów". Był zwiastunem tego co można było spotkać dalej, gdyby pojechać dalej w stronę przedmieści i slumsów. Tutaj jednak, obrośnięty dookoła przez budynki mieszkalne i użytkowe, sprawiał wrażenie niepasującego fragmentu puzzla.

Ulica była opustoszała, nie licząc mnóstwa śmieci oraz pojedynczego, zarekwirowanego przez Billa auta. Budynki wokół były niewątpliwie zamieszkane, czego świadectwem były światła w oknach. Niedaleko, na rogu funkcjonował sklepik nocny. Mimo to, spędzając w tej okolicy dłużej niż minutę, nie można się było wyzbyć wrażenia osamotnienia, a każdy najmniejszy dźwięk natychmiast alarmował i pompował adrenalinę.

Jedynym oświetleniem w okolicy były neony emitujące mocne, czerwone światło. Pozwalało rozeznać się w otoczeniu i skąpanych w chorobliwej barwie budynkach. Jednocześnie kryło wszystkie szczegóły pozostawiając jedynie upiorne sylwetki, odstraszające zbłąkanych turystów. Tą rolę najlepiej spełniał budynek, wskazany jako mieszkanie Jacoba Orestesa. Duże, przedzielone okratowaniem okna były w większości wybite. Pordzewiała, pomalowana w wielobarwne grafitti fasada szczerzyła swoje szczerbate zęby do przechodniów. Gdzieniegdzie było widać blaszane wypełnienia. Znak że ktoś próbował kiedyś łatać ubytki. Od strony ulicy dostępu do środka pilnowały olbrzymie blaszane wrota suwane na szynach. Pilnowały dość nieudolnie, gdyż były lekko odsunięte - na tyle by mogła się tam zmieścić ludzka sylwetka. Kłódka która powinna być założona na solidne pierścienie wbudowane w drzwi i ścianę, teraz leżała na ziemi... niewiadomo już jak długo. Drugie, mniejsze drzwi ulokowane były z boku. Te dla odmiany były zamknięte i zasłonięte dodatkowymi fragmentami blachy. Łańcuch i kłódka wciąż wisiały na swoim miejscu spełniając swoją rolę.

Przeciśnięcie się przez szczelinę pozostawioną we wrotach wjazdowych było banalnie łatwe dla chudej Opal, ale nieco trudniejsze dla olimpijskiego morfa Mr Smitha. Trochę przy tym ucierpiała biała marynarka. Ostrzejsza krawędź drzwi rozdarła materiał na ramieniu. Bill wślizgnął się z cichym mlaskiem.

Wnętrze budynku utwierdzało w przekonaniu, że kiedyś był to skład. Ogromna hala pozbawiona jakichkolwiek, wydzielonych pomieszczeń ziała pustką. Wszystko było skąpane w mdłym, czerwonym świetle przepuszczanym z zewnątrz przez dziurawy dach i wybite okna. Wybrukowana podłoga była uszkodzona. Walał się po niej gruz, fragmenty szkła, śmieci oraz blachy. Nagie, metalowe słupy wspierały konstrukcję budowli od środka, podtrzymując poprzeczną, grubą belkę rozpostartą na całej szerokości. Barierki świadczyły, o tym że kiedyś pełniła też rolę chodnika łączącego betonowe półki biegnące wzdłuż wszystkich czterech ścian. Kolejne belki rozwieszone na wysokości drugiego piętra miały podczepione suwnice. Niektóre z nich były urwane i zwieszały ponuro swoje kikuty do dołu, jakby zmęczone pracą. Dwie pary stalowych schodów prowadziły na półki na pierwszym i drugim piętrze. Niektórych stopni brakowało. Inne były zaśmiecone lub zagruzowane utrudniając ewentualną wspinaczkę. W łatwo dostępnych miejscach można było dostrzec grafitti.


Uwagę zwracał prosty kontener ustawiony niemal na środku. Równie mocno wymalowany co okoliczne ściany wyglądał jakby stał tu tak długo, jak ten budynek. Jedno ze skrzydeł było uchylone i zdradzało jedyną oznakę jakiejkolwiek bytności. Ze środka bił bowiem zielonkawy poblask gryzący się z neonowym szkarłatem.
 
Jaracz jest offline