Wątek: Cienie [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2016, 15:02   #59
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Melissa odłożyła telefon z powrotem do kieszeni kurtki. Po rozmowie z bratem wyglądała, że już całkiem się uspokoiła.
- Jedziemy do mnie - powiedziała spoglądając na Jaydena.
Ten przyglądał się jej przez chwilę, jakby próbował się upewnić, że dziewczyna nagle nie zmieni zdania i nie rzuci się w stronę wybuchu jak Wonder Woman.
- Cieszę się, że choć trochę zależy ci na własnym bezpieczeństwie - uśmiechnął się Jay i raźno ruszył do auta.
- Bo mi na twoim zależy bardzo… - mruknął cicho do siebie i wskoczył za kierownicę.
- Will tam będzie? - zapytał, odpalając silnik.

Dziewczyna wpatrywała się w przednią szybę auta w zamyśleniu. Najwidoczniej dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, czy aby to był dobry pomysł, żeby zebrać wszystkich mieszkaniu, w którym mieszkała z bratem.
- Chyba wszyscy tam będą - odparła Lisa z westchnięciem. - Trzeba by też tą całą Samanthę poinformować... Chyba, że Will to zrobi, bo w końcu to on się z nią umawiał - spojrzała na chłopaka jakby od niego oczekiwała decyzji w tym temacie.
Jayden w tym czasie zdążył się już włączyć do ruchu. Jazda jednak nie była łatwa. Wraz z wybuchem zaczął się robić straszny korek. Auta zawracały jak najdalej od miejsca zdarzenia, co hamowało cały ruch. Całe szczęście Jay znał te drogi dobrze i wiedział, jak sprawnie wydostać ich z tamtej ulicy.
- Napisz do niego SMS’a, czy poinformował Samanthę. Jeśli nie, to my to zrobimy, proste - mężczyzna wzruszył ramionami, jednak zaraz wykrzywił twarz w paskudnym grymasie i strąbił kierowcę przed nim, który w tej chwili zajechał mu drogę.

- Racja - skinęła głową dziewczyna i znów wyciągnęła telefon. Wystukała wiadomość tekstową na ekranie smartphona i wysłała. Jednak tym razem nie schowała urządzenia. Włączyła aplikację serwisu informacyjnego w poszukiwaniu wieści, co też wyleciało w powietrze.
- Do wybuchu... - Melissa czytała na głos znalezioną informacje, by i Jayden mógł być na bieżąco - ... doszło w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Nie wiemy jeszcze, czy był to atak terrorystyczny i czy są jakieś ofiary... Na razie tylko tyle mam - dodała na koniec. Jej mina wskazywała bardziej zdziwienie niż szok, może nawet coś na kształt ulgi. - To raczej nie terroryści. Może Will ma rację, może niesprawna instalacja gazowa... A może napad... - mruknęła pod nosem, ale na tyle głośno, że Jay nie miał problemu, by dosłyszeć. - Mam ochotę zamknąć się w swoim pokoju i nie wychodzić z niego przez tydzień…

- Dobry pomysł - odparł w zamyśleniu Jay, jakby faktycznie planował dopilnować, by jego przyjaciółka spędziła następny tydzień bezpiecznie zamknięta.
- Cóż, ja i tak zakładam, że to cholerne turbany za tym stoją, ale niech ci będzie, może to była instalacja gazowa. Mnie interesuje tylko to, że nie byliśmy w tym muzeum w momencie wybuchu - dodał i aż się wzdrygnął.

- Ale czemu szmatogłowi mieliby się wysadzać w muzeum? - Melissa spojrzała na Jaya. Ale zaraz pamięć sama przyniosła jej odpowiedź. - No nie, raczej tam nie wystawiali żadnych karykatur - mruknęła pod nosem. Pokręciła zaraz energicznie głową, jakby chcąc pozbyć się ponurych myśli. - Że też to wszystko musi się na raz dziać... - jęknęła bezsilnie. - Jakby spotkanie osób ze snu nie było dość przerażające…

- Przegadamy to na spokojnie, jak dojedziemy do waszego mieszkania. Najważniejsze, że nie grozi nam już niebezpieczeństwo - odparł Jay i w tym samym momencie skręcił w jakąś uliczkę. Musiał to być jeden ze skrótów, które znał.
Jazda nie należała do najszybszych - kaskada pojazdów pogotowia i straży pożarnej skutecznie utrudniała ruch. Tak czy owak po niecałych dwóch kwadransach już byli na miejscu.

Melissa wskazała mu puste miejsce parkingowe tuż obok brązowego Jeepa Wagoneera. Choć ta miejscówka musiała do kogoś należeć, bo w ścisłym centrum, gdzie mieszkała panna Waggoner, tylko to mogło zapewnić miejsce postojowe dla auta, to te zawsze stało puste. Tak więc skorzystali z niego i zabierając swoje rzeczy, udali się do czarnych drzwi dwupiętrowej kamienicy.
- Przepraszam cię, jeśli będzie bałagan. Nie odpowiadam za stan, w jakim zostawił je mój brat - mruknęła Liss, przegrzebując swoją torbę w poszukiwaniu kluczy. Znalazła je dopiero na półpiętrze między parterem, a pierwszym piętrem.

- Jeśli będzie gorzej, niż u mnie, to stawiasz piwo - rzucił rozbawiony Jay i posłusznie podążył za kobietą. Choć on wolałby wrócić do własnego mieszkania, to nie chciał pozostawiać Liss samej. Co prawda był tam Will i jego dziewczyna, ale… no cóż, Jayden to jednak Jayden. Powinien mieć na nią oko.
- Jak spotkamy tam tą całą Samanthę, to nie bądź dla niej taka oschła. Próbowała nam pomóc
Melissa spuściła głowę.
- Przeproszę ją za tamto - odparła wyraźnie skruszona.
Stanęli przed drzwiami do mieszkania i dziewczyna przekręciła klucz. Nacisnęła klamkę i popchnęła drzwi. Weszła pierwsza do środka. Od razu można było zauważyć różnicę temperatur. W mieszkaniu Waggonerów ogrzewane zawsze było mocno rozkręcone. Lisa zdjęła torbę, wieszając w holu i zaraz to samo zrobiła z kurtką. Buty ściągnęła i nogą odkopnęła pod ścianę. Od razu ruszyła do salonu, by przed przyjacielem ocenić stan porządku.


[media]http://www.avaloncommunities.com/~/media/Images/Regional%20Landing%20Pages/NY%20Avalon%20Morningside%20Park.jpg [/media]


Na szczęście Natalie nie pozwoliła przeistoczyć mieszkania w stodołę i dowody na obecność żywych dusz w tym mieszkaniu zostały skutecznie usunięte. Nawet naczynia były zmyte, na co wskazywał komunikat "end" na zmywarce. Lisa odetchnęła z ulgą i oparła się o blat kuchennej wyspy.
- No to pozostaje nam już na nich tylko czekać - odezwała się do Jaydena rozglądając po salonie jakby wróciła w to miejsce do długiej podróży. Jej wzrok na chwilę zatrzymał się na dużej rodzinnej fotografii stojącej na komodzie pod dużym telewizorem.
- Głodny? - zapytała, wracając spojrzeniem na przyjaciela.

- Całkiem przytulnie - mruknął i pokiwał głową, rozglądając się po mieszkaniu. Za jeden z tych mebli mógłby opłacić czynsz swojego gniazdka, pomyślał. - Nie, dziękuję. Po ostatnim odebrało mi apetyt - parsknął.
Mężczyzna krążył przez chwilę, zastanawiając się, czy przysiąść na tej drogiej kanapie. Ostatecznie wybrał jakieś krzesło przy jadalnianym stole.
- No to czekamy.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline