Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2016, 22:37   #35
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
To było do przewidzenia, pomyślał Roland kiedy kamienne ozdoby okazały się niczym innym jak strażnikami wejścia do wnętrza góry. Zaskoczeniem mógł być tylko moment, w którym owe istoty ożyły. Gdy wyciągał brakujący kawałek płytki spod kaptura jednego z nich miał wrażenie, że zostanie niespodziewanie i błyskawicznie zamordowany. Ku jego szczęściu, jednak to się nie wydarzyło i nawet po wprawieniu brakujących oczu, istoty nie zaatakowały. No cóż, jednak coś musiało w końcu uruchomić magiczną pułapkę. I była to właśnie owa zapadka, która dzięki niemu i Bazylii w końcu znalazła się w jednym kawałku.

Skulił się kiedy jeden z posągów przemknął tuż obok niego i zaatakował Kaabiego, pozbawiając go na starcie ręki. Widok ten był nieprzyjemny dla Rolanda, zwłaszcza, że wiedział iż jego magia nie będzie w stanie uratować utraconej kończyny. Półork bez gestów rąk nie mógł rzucać czarów, a przynajmniej nie tak sprawnie jak wcześniej. A czarodziej bez magii był jak wojownik bez broni. Roland w swojej głowie niechętnie skreślił przyszłość Kaabiego w tej wyprawie. Natomiast jeden z pomników zrobił to w rzeczywistości.

Co gorsza, to nie był koniec tragedii. Wiele się działo w ciągu tych kilku chwil kiedy brama zaczęła się otwierać, a Roland nie prawie mógł nic zrobić kamiennym wartownikom. Skały nie śpią, więc plany rzucenia najbardziej efektywnej klątwy spełzły na niczym. Inne zaklęcia które przygotował w zanadrzu również zdawały się bezsilne wobec zanimizowanych przedmiotów. Jedyne co mógł zrobić to uleczyć rany walczącego zaciekle Rognira.

W końcu wrota jednak uchyliły się na tyle, że każdy mógł się przez nie przecisnąć. Krzyknął, informując wszystkich o tym i rzucił się w stronę ciemnych czeluści góry. Przypomniawszy sobie o Johannie miał zamiar zawrócić, jednak kiedy tylko odwrócił tylko głowę, dostrzegł jak Diabelstwo ciągnie ją ze sobą. Uspokojony tym, bez większego niepokoju przecisnął się przez szczelinę i wkroczył do wnętrza tajemniczych podziemi.

Ze zdziwieniem stwierdził, że do wnętrza przedostali się tylko ci, którzy towarzyszyli mu od początku. Zaś spotkanie z drugą grupą Przebudzonych zdawało się niczym innym jak jedynie krótkim epizodem w ich przygodzie. A być może oni tak naprawdę nie istnieli? Może jedynie piekielny władca postanowił zaśmiać się z nich, tworząc iluzję istot podobnych do nich? Któż mógł to teraz rozstrzygnąć? I co najważniejsze, kogo to obchodzi?
 
Hazard jest offline