Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2016, 00:05   #33
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Sauna

Kobiety skończyły jeść, wypiły napoczętą butelkę, a potem jeszcze dwie inne zanim wreszcie przeniosły się do sauny. Znów tej samej, w której Aurora pierwszy raz spotkała Soriannę - jedyną w Uh Natha. Kapłanka Beanth wyprosiła cały zbędny personel (trzy gnomki) i kobiety rozpoczęły swoją prywatną imprezę. W pomieszczeniu był jeszcze jeden drowi mężczyzna, jakiś kupiec, ale widząc co się święci, szybko się zmył. Waga obecnego ciała Aurory znacznie zmieniała odbiór alkoholu. Pomimo, że jego wpływ był jeszcze mało wyczuwalny, różnica była dostrzegalna. Normalnie mogłaby wypić wielokrotnie więcej i wciąż wyczuwać go słabiej. Jednak nie to było ważnym w danej chwili, a zadanie Opiekunki... sprowadzone na dalsze plany. Obecny plan zakładał zajęciem się przyjemnością i rozrywkami. Mazidło Lorasha było bardzo interesujące, natomiast... Ciało z korzeniami inkubusa... Mogło przebijać wszelakie wcześniejsze doświadczenia. Łowczyni miała w planach oddać się całkowicie możliwością.
Sorianna podpłynęła do Aurory z butelką wina i małym pudełeczkiem. Kapłanka Beanth objęła ramieniem swoją towarzyszkę, wolną ręką zaś położyła pudełeczko na brzegu sadzawki i otworzyła je. W środku było pełno pigułek w różnych kształtach i kolorach oraz woreczki z proszkami. Sorianna wzięła do ust jedną czerwoną pigułkę i popiła ją winem, bezpośrednio z butelki. Następnie wzięła kolejny, identyczny proszek i znów wsadziła go sobie w usta. Tym razem jednak złączyła swoje wargi z wargami Aurory i przekazała jej pastylkę w pocałunku. Ten natomiast nie trwał chwilę a był kontynuowany. Odległość między dwójką zmniejszyła się jeszcze bardziej a łowczyni zamieniła się miejscami z kapłanką, pozwalając jej oprzeć się na skraju. Sama zajęła pozycje nieco wyżej. Wtedy zrobiła krótką przerwę w pocałunku, by odebrać drowce butelkę wina, wziąć łyk dla siebie i powrócić do interesów.
Kobiety drowów były statystycznie lepiej zbudowane od mężczyzn a wysokie kapłanki w szczególności. Nie chodziło tu tyle o masę mięśni (bo niby po co zajmującej wysoką pozycję społeczną kobiecie ogromne bicepsy?) ale o ogólną dobrą sylwetkę. Drobna, niska Sorianna wciąż nie miała problemu by unieść Aurorę za biodra do góry i trzymać w objęciu, a do tego zrobiła to z gracją. Jej obejmująca ręka wsunęła się dodatkowo między pośladki łowczyni. Gdy tył był oblegany to przód przyległ do brzucha drowki. Miękkie piersi naparły na siebie nawzajem, a pocałunek przeniósł się na na szyję, gdzie wplecenie palców we włosy i osłonięcie jej miało w tym pomóc. Aurora próbowała. Łasiła się, ocierała, robiła to, co przychodziło jej do głowy, lub to, co podświadomie dyktowała jej krew innego ciała. Jednak wciąż były to zalotne pieszczoty.
Powoli też kobieta zaczynała odczuwać działanie substancji którą połknęła. Jej czucie stało się hiperaktywne, wzrok rozmazywał się, gdy starała skupić się na czymś oddalonym dalej niż na wyciągnięcie ręki, dźwięki stały się bardzo wyraziste lecz znów, tylko te najbliższe, oddech Sorianny, plusk wody. Kapłanka Beanth trzymała w rękach Aurorę bez cienia dyskomfortu, pozwoliła by stopa łowczyni zagłębiła się między jej własnymi nogami, Kobiety były splecione jak dwa nieustannie poruszające się węże. Łowczyni nie śpieszyło się z rozwijaniem tempa. Czerpała doznania i miała dużo czasu. Zmiana ciała na szczęście nie zmieniła jej kondycji, a sama była ciekawa ile będzie w stanie uciągnąć znacznie mniejsza i teoretycznie nieprzystosowana do wysiłku fizycznego drowka. Zainteresowanie również padło na to jak odbierana jest przez nią pigułka.
Z rozważań wyrwał Aurorę język Sorianny, brutalnie wchodzący do jej ust, moment później mniejsza kapłanka pozwoliła by ciężar Aurory powalił ją na plecy. Obie kobiety znalazły się pod wodą. Soriana przytrzymała Łowczynię pod wodą, z figlarną miną pokazała jej kolejne dwie pigułki w swojej dłoni, tym razem niebieskie. Ta spokojnie wynurzyła twarz z wody nie przejmując się poważnie w żaden sposób. Z głębokim powolnym oddechem i wzrokiem w transie wpatrywała się w kapłankę. Na własnej twarzy malowało się promyk zadowolenia.
- A jakie są... niebieskie...? - odezwała się delikatnie, bardziej dla podsycenia swojej ciekawości, niż zaspokojenia jej.
Sorianna wynurzając się za plecami łowczyni, położyła teraz swoją brodę na ramieniu Aurory.
- Zobacz skarbie… - wymruczała samemu pociągając łyk wina.
Ciało kambiotki oparło się o ciało kapłanki. Sięgnęła ręką za siebie, by wpleść dłoń w jej włosy. Odchyliwszy swoją głowę oparła się o towarzyszkę.
- Pokaż więc... - delikatnie odpowiedziała wpadając w objęcia. Jej ramię przesunęła tak, by pokonując kształt swoich piersi, Aurora mogła złożyć jedną pigułkę na jej języku. Następnie kolejnym ruchem złożyła drugą pigułkę w swoich ustach. Nie odrywając jej palców od swojego ciała zaczęła powoli prowadzić jej dłoń w dół.
Sorianna przełknęła pastylkę i oddała się wzajemnym pieszczotom. Po pewnym czasie Aurora odczuła przytłaczające poczucie samotności i zagubienia, jeśli tylko nie tuliła się do drugiego ciała. Jej partnerka musiała mieć podobne odczucia, ocierała się twarzą o piersi łowczyni. Ta ani myślała wypuszczać ją nawet na chwilę. Ciągnęło ją do wszystkiego, co wiązało się z drugim ciałem. Głęboki oddech był dość szybki a emocje nie mogły się zdecydować, czy głowę kapłanki objąć i mocno wtulić, czy podtrzymując ją wygiąć się w tył. Nie mogła zdecydować się na nic. Czy całkować, czy ściskać, czy pieścić. Nie mogła się zdecydować a chciała więcej... I więcej... I więcej... I...
- Więcej - wytchnęła ledwie, choć jednocześnie rozkazująco, co było już podyktowane prawie odgórnie.
Sorianna nie odklejając się od Aurory odciągnęła ją na płytszą wodę, za to bardziej nawet obfitą w parę. Ułożyła łowczynię na plecach w miejscu gdzie woda nie zakrywała nawet brzucha i usiadła jej na twarzy. Sama zaś, Sorianna schowała głowę między nogami Aurory. Taniec nabrał pędu i wirował wokół intensywności. Pozycja wykluczała element niezdecydowania i skupiała się dawaniu i odbieraniu zataczając krąg transakcji. Nie było widać nic, nie było słychać nic, było tylko czuć. Gorąc wody, która była rozgrzana prawie tak jak ciała, parność powietrza która obciążała już i tak intensywny oddech, miękkość ciała, do której trzeba było mocno przylgnąć, by nie uciekła, i przyjemność, która przechodziła płynnie między wszystkim jak i czymś osobnym.
Kobiety przeturlały się kilkukrotnie, przez co każda miała okazję być to na górze to na dole więcej niż raz. Po jakimś czasie, Drowki siedząc naprzeciw siebie, splotły się nogami tak, że mogły się wzajemnie stymulować samym ruchem bioder, pozostawiając dłonie i usta wolne do dalszych pieszczot i zabaw.
- Mam nadzieję... ... że... twoje... siostry... ... się spóźnią... - wydyszała w urywanych skrawkach czasu, nie mając zamiarów w żadnym stopniu ograniczyć czynności.
Drowka uśmiechnęła się tylko, nie mogła się śmiać, zbyt zajęta była pojękiwaniem.
- Z...ni...mi...te...ż...je...st...fa… A! A! - tyle zdołała “powiedzieć”.
Niemożność otrzymania odpowiedzi przez pojękiwania uruchomiły w Aurorze niesamowitą potrzebę utrzymania takiego stanu rzeczy i konieczności jej intensyfikacji. Po osiągnięciu własnego poziomu przyjemności ta czynność wydawała się być jej kolejnym, wyższym etapem spełnienia. Jak zaklęta wbiła wzrok w twarz kapłanki i spijała nim każde drgnięcie na jej twarzy ze spełnieniem niemal wyższego rzędu.
- Chcę... je... ... wszystkie... I... twoje pigułki... ... na... raz... - wydusiła, po czym by pozbawić możliwości odpowiedzi gwałtownie wzmocniła pieszczoty.
Oczy Sorianny odpłynęły w ekstazie, ciało wiło się i drżało, serce waliło jak szalone, trudno było ocenić jak szybko może tak bić. Aurora mogła jedynie bazować na spostrzeżeniach związanych z własnym pulsem, który uderzał z siłą w jej skronie, zupełnie jakby ktoś beształ ją czymś po twarzy. Łowczyni nie obchodziło nic poza tym, by kapłanka przestała się ruszać od zadawanej przyjemności. Jej doznania miały być tak duże, by już nie było zdolna na nie reagować.
Kapłanka objęła Aurorę zaborczo to starała się ją odepchnąć, jej ramiona nie mogły się zdecydować, jej usta były wysuszone, z coraz większym trudem łapała powietrze. W pewnym momencie jej ciało wygięło się w spazmie, po czym opadła na ramiona łowczyni, jedynym jej ruchem było unoszenie się i opadanie klatki piersiowej. Był to też moment, w którym do Aurory dotarło otoczenie. Unosząca się para, plusk wody, mieniące się w świecach mokre kamienie. Na całym ciele miała gęsią skórkę. Czuła mrowienie i pewną cechę innego ciała, która pokrywła się ze słowami Paskudy. Normalnie Aurora była bardzo egoistycznym biorcą jeśli chodziło o sprawy łóżkowe. W innym ciele... Otrzymywała więcej dając, doświadczając w ten sposób niesłychanych doznań. Po pierwszym razie musiała nieco ochłonąć, by móc zrozumieć sytuację. Miała wciąż w ramionach Soriannę, której nie chciała wypuszczać. Objąwszy ją bardziej wsunęła się w głębszą wodę, gdzie ciężar jej ciała nie ograniczał swobodności. Tak dobrnęła bliżej butelki wina i pudełeczka z pigułkami. Ugasiła swoje pragnienie a mokrymi delikatnymi pocałunkami zajęła się wysuszonymi ustami kapłanki. Łowczyni była spełniona, choć nie było jej dość. Gdyby Sorianna była gotowa, mogła bez wahania powtarzać całość i kółko. Gdyby tylko były jej siostry...
Kapłanka otrząsnęła się po kilkunastu minutach przytulania, gładzenia i lekkiego ugniatania jej krągłości, którego nie mogła odpuścić Łowczyni.
- Mmmm… - wymruczała trzymając głowę na nagim ciele łowczyni. - Tak mi słodko skarbie, choć na brzeg…
- Jeśli tak chcesz... - usłyszała w cichej odpowiedzi. Nie opuszczając swojej partnerki Aurora skierowała się powoli ku brzegowi.
Sorianna wyciągnęła ze swojego pudełeczka saszetkę z purpurowym proszkiem, który rozsypała na małym szkiełku i uformowała zeń dwie kreski. Wciągnęła pierwszą po czym podała szkło Aurorze. Choć poprzednie specyfiki wciąż działały, to albo osłabły, albo organizm przyzwyczaił się do nich. Każdy następny ich rodzaj był ciekawszy. Czego można było spodziewać się po wciąganiu a nie połykaniu? Łowczyni obejrzała dokładnie drowkę, jakby miała zapoznać się z nią zanim zmysły nie zostaną poprzestawiane ponownie. W końcu i ona zrobiła to samo, acz z dalszymi czynnościami wstrzymała się, ciekawa reakcji kapłanki.
Aurora poczuła się jakoś tak dziwnie wyobcowana, w niebezpieczeństwie i strasznie, strasznie kręciło jej się w głowie. Sorianna popchnęła ją i położyła na brzuch, rozszerzyła nogi kapłanki i zaczęła pieścić ją ręką, drugą dłoń wsunęła pod piersi kobiety i zamknęła palce na szyi Aurory. To było nieco brutalne, łowczyni czuła się potraktowana źle ale… było to cholernie stymulujące. Sprzeczne doznania były ciężkostrawne a kolejne chwile powodowały coraz gorsze samopoczucie. Twarz nie była zachwycona, a ręce powoli wiły się do prób uniesienia i zrzucenia z siebie nieprzyjemności.
Sorianna ocierała się o łowczynię własnym ciałem, stękała wkładając dużo wysiłku utrzymanie Aurory w “poddańczej” pozycji, jednak nie była naprawdę agresywna, to była zabawa. Aurora czuła na swoich plecach twarde brodawki kapłanki Beanth.
- Skarbie, krzycz jeśli chcesz, jesteś świetna, pomyśl co ze mną zrobisz, kochanie.
Nawet w zabawie Aurora nie była w stanie zająć pozycji w jakiej kapłanka chciała ją postawić. Oddech, co prawda drżał i załamywał się, jednak z łowczyni nie wyszło nic głośniejszego niż pomruk zaciętości i sprzeciwu.
Kapłanka szarpnęła ramię łowczyni przekręcając ją na plecy, przygniotła ją na brzuchu ciężarem ciała i z filuternym wyrazem twarzy spoliczkowała, nie jakoś mocno, w zasadzie lekko, nie chciała urazić jej ciała a jedynie podrażnić jej dumę.
- Dziwko… jesteś świetna - powiedziała po czym opadła na nią i pocałowała namiętnie w usta.
Niezależnie od ciała duma Aurory była żelazna, a reakcja na ręko czyny niezmienna... Przy pocałunku oczy łowczyni przymknęły się, zbierając przy okazji skupienie w strasznie kręcącej się głowie. Po omacku znalazła jej ręce a ich śladem doszła do dłoni, które złapała pewnie.
- Nazwij mnie dziwką raz jeszcze... - rzuciła pod nosem agresywnie a następnie pociągnięciem zrzuciła ją w bok. - To zarżnę cię na śmierć... - wymamrotała wdrapując się na kapłankę i walcząc z błędnikiem. W jej ruchach nie było agresji a siła. Aurora nie godziła się na to, by jej pozycja była niższa niż towarzyszki. Uniosła się z trudem na kolana i podciągnęła jej nogi wysoko do góry. Przycisnęła wygiętą drowkę swoim ciężarem, jedną ręką przytrzymując cokolwiek, co chciało się wyrywać, drugą natomiast mocno i intensywnie dopadła pieszczot.


- Aua… - wyrwało się Soriannie ale nie skarżyła się jakoś specjalnie, zrobiła za to minę urażonej dziewicy, wierzgała się rozpaczliwie i pojękiwała. To ostatnie znowu przestawiło coś w głowie Aurory. Znowu ciągnęło ją do robienia tylko tego, by pojękiwania jak najbardziej nasilały się. Będąc w pozycji dominującej uczucie niebezpieczeństwa zmalało, choć ciągle było ciężko o stabilność skupienia. Wzrok wbił się w usta kapłanki wyciągając każde drgnięcie przyjemności.
Sorianna nie starała się walczyć z wpływem prochów, przeciwnie, otwierała się na każde doznanie i na wszystko co trzymająca ją teraz w swojej mocy Aura, mogła z nią zrobić. Kapłanka tuliła łowczynię do siebie swoimi udami.
- Nieee mogę wytrzymaaać! - jęczała, co było dokładnie tym, czego potrzebowała od niej Aurora.
Każdy ruch w takiej bliskość ciał przelewał dodatkowe doznania, które łącznie komponowały się i zbliżały do tego, co czuła Sorianna. Nic nie mogło się zatrzymać, a musiało brnąć, by po raz drugi kapłanka zaprzestała swoich ruchów. I po jakimś czasie Sorianna głośno doszła, przypłacając to niemal palpitacją serca. Efekt końcowy dla łowczyni powtórzył się. Otoczenie wróciło do świadomości, mrowienie, gęsia skórka i drżące ciało i oddech. Sama potrzebowała chwili, by nabrać tchu i zebrać myśli. Nie trzymała już w mocnym uścisku Sorianny. Puściła, by mogła rozluźniona rozłożyć się na kamieniach sauny. Sama nie odkleiła się od jej ciała a usiadła na nim okrakiem. Nie potrafiła całkowicie odpuścić pieszczot, przez co poczęła się ocierać. Nachyliła się głęboko, by ich twarze mogły się delikatnie muskać. Palce jednej ręki wplotły się w jej włosy, a palce drugiej gładziły krawędzie jej ucha.
- To, co robię tobie... Chcę zrobić twoim siostrom... - wytchnęła przymilając się do policzka utrzymując wciąż leniwy ruch w dolnych partiach. - Wszystkim... Na raz...
Kapłanka odwzajemniała pocałunki i pieszczoty, teraz z wielką czułością.
- No nie wiem… wolałabym mieć cię chyba tylko dla siebie - zaśmiała się.
- Przez najbliższe cztery cykle nigdzie się nie wybieram... - odpowiedziała łowczyni. - Korzystaj póki możesz... Później zrobi się kolejka...
Sorianna zwęziła oczy i przybliżyła twarz do Aurory.
- Ty zdzirko… - wysyczała zanim wpiła się wargami w usta łowczyni.
- Chyba, że będziesz walczyć... o swoje miejsce... Ustawisz je wszystkie... naraz...? - ciągnęła między pocałunkami.
- Jasne… - kapłanka również wcinała między pieszczotami. - Mają robić co im każę.
- Sama... zareklamowałaś, że z... nimi fajniej... Opowiedz o nich... Jestem... zainteresowana...
- Jesteśmy jednymi z najważniejszych kapłanek w naszej rodzinie, ale z tych tutaj to ja jestem najstarsza. Świetnie się dogadujemy.
- [i]Mmm... Wszystkie wysokie kapłanki Beanth umieją się tak pieprzyć, czy któraś z sióstr cię prześciga...? [/ i] - zaciągnęła pieszczotliwie.
Sorianna klepnęła łowczynię w pośladek.
- A w twoim domu? Nigdy nie pieprzyłam jeszcze Aleanvirrki - odbiła piłeczkę równie pieszczotliwie.
- Bo pieprzą się same ze sobą... - otrzymała w odpowiedzi wraz z głębszym ruchem u dołu. - Wypada tam się do nich ograniczać... póki jest się w Sel Natha... Tu... gdy Opiekunka nie patrzy... można sobie dogadzać... - odparła ze słodkich uśmiechem zadowolenia.
- Ha! - Sorianna zaczęła ocierać się swoim kroczem o krocze partnerki.
- Niezłe z was hipokrytki a jak córeczka wypuści się za miasto to pruje się jak ladacznica Olathkyuvrów - to powiedziawszy zarzuciła dłonie na ramiona Aurory i pocałowała ją mokro.
- Pół miasta je gwałci i dalej nie nauczyły się nie zaciążać... Pozory... Są dość ważne... - dodała z naciąganym uśmieszkiem. - A gdy przychodzi, co do czego... Mmm... Nie lubię rozczarowań... Powiedz mi, że nie zawiodę się na twoich siostrach
Sorianna już zaczęła się zabawiać ciałem partnerki.
- Jak nie chcesz to nie zawódź… ja tam lubię twoje jęki skarbie, masz fajny głos…
- To ty podsycasz moje oczekiwania... A będę miała tylko jeden raz z wami... Chyba, że wracacie po tym do Sel Natha. - odpowiedziała unosząc biodra ułatwiając w ten sposób dostęp kapłance. Zawisła nad nią na czworaka i zadarła delikatnie głowę do góry, by własny głos mógł wydobywać bez problemów.
- Wracamy, może zabierzesz się z nami?
- Z rozkoszą... - wytchnęła oddając się przyjemności.
Kobiety pozostawały splecione przez kolejne już kilkanaście minut. W końcu odczuwanie specyfików opadło, wraz z ciałami leżącymi na sobie.
- W takim tempie zapasy wyczerpią się po dwóch dniach - przyznała Aurora. - Prochy to nie moja bajka, a widzę, że trzeba będzie się przejść się na zakupy.
Zmordowana Sorianna leżała nieruchomo z głową opartą o ramię Aurory i dłonią leżącą na jej łonie.
- Mmmm… - mruknęła nie otwierając oczu. - Tu jest zajebisty diler, nie ma problemu… - przysunęła się bliżej i położyła nogę na nodze łowczyni.
- Więc możesz uznać to jako zamówienie... - odpowiedziała drowce kładąc swoją dłoń na jej nodze. - Powiedz mi ile potrzebujesz na... nas wszystkie?
Kapłanka pogłaskała podbrzusze łowczyni i wtuliła mocniej głowę w jej ramię.
- Ciii… mamy wystarczająco na te parę dni jakie spędzimy w Uh Natha, przecież nie będziemy ćpać w jaskiniach wariatko… - powiedziała nie otworzywszy nawet oczu.
- Jak się do was dobiorę i nie wypuszczę póki nic nie zostanie... nie będzie już nawet co ćpać w jaskiniach... - odpowiedziała ni to kusząc, nito grożąc, nie to obiecując. - Ktoś będzie im musiał wynagrodzić niesprawiedliwość świata - dodała nieco rozbawiona. - Tyle dni w drodze, tyle uganiania się za białasami... Pewnie będą wyposzczone.
Sorianna poruszyła się.
- Znalazła się wielkoduszna… po prostu chcesz być dobrze wyjebana skarbie - ospale wsunęła jej dłoń między nogi.
- Muszę. Na zapas... Póki Opiekunka nie patrzy... - skomentowała.
Kapłanka zamruczała
- Mmmm… nie musisz mnie brać na litość, zdzirko… we cztery tak cię wypieprzymy że będziesz błagała o litość, jeszcze możesz uciec póki... jestem na zejściu.
- We cztery... - powtórzyła nieco rozmarzając się. - Będę miała wasze towary i wasze cipki. Odbiorę od was to, co najlepsze... I to ja mam uciekać...? Oh... - uśmiechnęła się. - Wy cenicie złoto... Ja cenię to, co mogę za nie dostać - przyznała rozchylając nogi i wpatrując się w Soriannę.
Sorianna otworzyła oczy tylko po to by natychmiast je przymrużyć.
- Skaebie… podaj mi jakieś prochy to się tobą zajmę.
Aurora spojrzała w kierunku pudełeczka a jej wyraz twarzy pokwaśniał.
- W takim stanie... To będę musiała się przeczołgać...
Spojrzała na kapłankę, zaznaczając, że ta musiałaby wpierw ją wypuścić.
- Mmmm… to przestań ględzić i daj się wyspać chwilkę…
- Mhm... - odmruczała rezygnując z wycieczki i zrzucania z siebie ciała drowki. Nie był to jeszcze ten moment, w którym była na siłach, a na zbieranie siebie do kupy nie było ochoty. Ochota na kopulację natomiast cały czas była i gdyby były jej siostry z pewnością nie robiłaby sobie tej przerwy. Zastygła tak czując na sobie ciężar Sorianny, z głową skierowaną do pudełka pigułek i proszków, jak i z końcówką butelki wina, do której miała plan dobrać się po odpoczynku.
 
Proxy jest offline