Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2016, 14:21   #30
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Post by corax, Kerm & Pan Elf

Po walce
Walka rozpoczęła się i skończyła błyskawicznie nim Bianca miała szansę dwa razy pomyśleć.
Dla młodej złodziejki czas jakby przyspieszył i sama zdumiała się tym, że udało jej się wyjść cało a przy tym rozprawić się z wrogami. Nawykła do miasta i jego zasadzek, nie posądzała siebie o taką obronę w lesie.
Dysząc z wysiłku i podniecenia walką, uśmiechnęła się do siebie z dumą choć i cieniem smutku:
Waldemar byłby dumny, chociaż pewnie złoiłby mi skórę i nawrzeszczał” – poczuła krótkie ukłucie tęsknoty za starszym bratem. To ją otrzeźwiło. Rozejrzała się dokoła po towarzyszach, w pierwszej kolejności koncentrując się na Aerinie za jej plecami. Potem przyskoczyła do Mandreda i Hansa, którzy wzięli na siebie poczwarę na wilku.
- Nic wam? – sprawdzała stan rycerzy z błyszczącymi od podniecenia oczyma. Z ulgą dostrzegła, że posoka jaką spływały ich zbroje nie należy do nich samych. – Ufff stracha miała, alem rada, żeście cali i zdrowi. – obdarzyła obu słodkimi uśmiechami i wesołym mrugnięciem.
Kolejno podeszła do Ragnara i bezpretensjonalnie uścisnęła go mocno i z zamachem klepnęła w ramię:
- Dałeś im łupnia! – rzuciła ze śmiechem, co pozwalał jej napięcie rozładować. – Jak chwila będzie, pomówić bym chciała. – szepnęła nachylając się do ucha krasnoluda. Przez chwilę w oczy mu zaglądnęła czarując nieco wojaka i odpowiedzi czekając.
Potoczyła wzrokiem na Ernscie się skupiając:
- Przykro mi, żeś konia stracił. – stwierdziła ze smutkiem – Aleć teraz łatwiej mi będzie ostrzegać Cię, gdyby kto za plecami Ci się skradał – gadaniem próbowała uśmierzyć możliwe poczucie straty.
Ruszyła z resztą towarzyszy pogadując i zagadując przez dłuższy czas. Sama pewna jednak nie była, czy to robi dla nich czy by zabić w sobie pełgający niepokój.

Wraz z upływem czasu i przedłużającym się marszem Bianca nieco przycichała choć nadal pełno jej było wszędzie. Psuła Kira gdy nikt nie patrzył, podsuwając mu kawałeczki pasztecika. Gustavowi podsunęła pękaty ogryzek niedojedzonej gruszki. Ostatecznie jednak w ciszy szła bliziutko zamaskowanej postaci łucznika, do którego uśmiechała się jednak często i szczerze.


W ruinach

Wieże sterczące i straszące martwą pustką nie napełniły Bianci optymizmem. Zimny wiatr przeszywał coraz mocniej i dziewczyna by nie zmarznąć zaczęła chwacko pomagać przy rozkładaniu obozu. Poza tym, będąc z innymi czuła się pewniej. Mimo, że chętnie zakopałaby się teraz w swoim łóżku, pierwsze krople zbliżającego się deszczu przyniosły ze sobą myśli o Magnusie.
„A co jeśli on teraz też chowa się przed ulewą?” – zadumała na chwilę, pomagając rozpalić ognisko.
„Ciekawam, co kryją te ruiny” – jednak natura silniejszą była i miast trapić się o nieobecnego, szukała czegoś, czym szalona głowa zająć by się mogła. Już-już miała zgłosić się do warty, gdy zauważyła, że Andariel podeszła do Ernsta, który najwidoczniej szykował się na krótkie zwiady po terenach dawnej strażnicy.

- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko towarzystwu? Chętnie przyjrzę się bliżej tym ruinom - elfka zagadnęła mężczyznę. - Zdają się kryć w sobie ciekawą, acz niewątpliwie mroczną historię - dodała nieco enigmatycznie, spoglądając tajemniczo w dal.
Okryła się szczelniej płaszczem i narzuciła na głowę kaptur, skrywając swoją twarz w cieniu. Tym samym chciała dać do zrozumienia, że była gotowa wyruszyć.
- Nie wiadomo, czy prócz historii, ruiny nie kryją jakiejś niespodzianki - odparł Ernst - albo i paru. Im więcej oczu, tym lepiej.

Bianca, która pomimo niejakiego zmęczenia ani sobie wyobrażała usiedzieć na miejscu i kręciła po miejscu obozowiska doskoczyła do rozmawiającej dwójki:
- Poczekajcie, idę z Wami! Mogę się przydać! - zapewniła z uśmiechem, spoglądając to na Ernsta to na Andariel. - Lepiej dmuchać na zimne.
- Dobrze, więc ruszajmy
- powiedziała Andariel. - Nie ma co zwlekać.
- Póki noc nie rozgościła się na dobre
- przytaknął Ernst. Uzbrojony był po zęby, bo w końcu nie było wiadomo, czy na pewno w ruinach nie siedzi jakieś licho. - Macie może pochodnie?
Andariel uśmiechnęła się lekko.
- Nie będą nam potrzebne.

Potarła dłonią o koniec swojego kostura, szeptem wypowiadając jakieś słowa. Po krótkiej chwili zdobiony koniec rozbłysnął białym światłem, oświetlając okolicę niczym magiczna pochodnia.
- Znacznie praktyczniejsze - zgodził się Ernst. - Pójdę przodem - zaproponował.
- Hmm, a jak długo się tak może jarzyć? Nie męczy cię takie czarowanie? - dopytywała Bianca, całkiem już porzucając wszelkie opory czy obawy przed elfką. Na propozycję Ernsta przystała skinieniem głowy - Będę tuż za Tobą… wasza miłość - wyszczerzyła się do bruneta, przekomarzając się wesoło.
- Bądź blisko... będę się miał za kim schować w razie czego - odpowiedział Ernst, na co blondynka ze śmiechem napięła biceps smukłego ramienia:
- Obronię Cię! - przyrzekła wesoło.

- To akurat jest bardzo proste i słabe zaklęcie, droga Bianco - odparła Andariel. - Nie wymaga dużego zasobu magicznej mocy, ani też nie osłabia znacząco czarodzieja.
- To dobrze.
- złodziejka pokiwała głową - Nie będziesz się dodatkowo męczyć. Ruszamy? - spojrzała wyczekująco.

Ernst skinął głową i wkroczył w mroczne zakamarki zrujnowanej strażnicy.
 
corax jest offline