Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2016, 14:39   #63
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Elin, Erik, Volund


Elin z Volundem do chaty weszła pogrążona w niewesołych myślach. Nie podobał się jej pomysł jej brata krwi ale jeśli mógł pomóc należało spróbować, co więcej metoda spuszczania krwi mogła zadziałać również w przypadku pana na Tissø.
Rozejrzała się po izbie dostrzegając Erika i westchnęła cichutko.
- Trzeba nam z nim mówić… - Uniosła wzrok na Pogrobca mając nadzieję, że do niej dołączy, po czym ruszyła w stronę drugiego aftergangera. Ten posłusznie ruszył za nią, z wahaniem wynikłym z ostatniej rozmowy z ich sojusznikiem.
Jarl już ułożył się na naprędce złożonym barłogu. Wzrok skierował w górę ku dwojgu aftergangerów. Najpierw patrzył na nich, jakby wzrok skupiając, później głowę przechylił lekko i rzekł w końcu:
- Tak?
Volva zawahała się na moment.
- Przypomniałam sobie coś co może pomóc w ustaleniu przyczyny Waszego stanu. - Rzekła w końcu. Jarl mógł dostrzec subtelne zmiany w zachowaniu Wiedzącej, która teraz zdawała się być lekko wystraszoną młódką.
- Usiądźcie proszę. Nie patrzcie na mnie z góry - podniósł się i podciągnął nogi opierając się o ścianę przybytku - i cóże to najdroższa Elin? Czegóż się dowiedziałaś?
Zmieszana tym jak jarl zwrócił się do niej wzrok opuściła ale przysiadła na ławie obok.
- Widziałam czarnoskórę kobietę w wizji, gdym o przyczynę Waszego stanu pytała. - Odparła. - Być może to ich magia jakaś, której nie znamy.
- Elin, proszę skończ z tym “waszym, waszych, waszymi” mów mi Erik proszę, tak jak mówiłaś jeszcze chwilę temu - powiedział patrząc na kobietę.
Pogrobiec natomiast nie przystanął na propozycję, stojąc gdzie stał przed chwilą i patrząc na obydwoje z góry. Na słowa Eryka spojrzenie zawędrowało na służkę bogów, lecz nic nie mówił.
- Jeśli tak chcecie… znaczy jeśli tak chcesz. - Skinęła głową. - Być może zdołamy się od kogoś dowiedzieć co ludzie tacy, jak ta kobieta w wizji, potrafią. Wtedy i lekarstwo łatwiej będzie odnaleźć. - Kobieta unikała wzroku aftergangera.
- Elin, dziękuję - sięgnął ręką w stronę jej nogi i delikatnie ją na niej położył - to wiele dla mnie znaczy. Naprawdę. Ale jeśli czujesz się winna, z powodu brata swego, to nie musisz. Niczego winna mi nie jesteś.
Błękitne oko wpatrzyło się w rękę na jej nodze, a później powędrowało na twarz Erika, kolejne jego słowa jednak zwróciły jej uwagę na coś innego.
- Winna...Tobie? - Wstała zdecydowanym ruchem, choć w oku strach błysnął. - Masz rację nie jestem i nie z poczucia winy pragnę pomóc. Obiecałam, że sprawdzę, więc chciałam to przekazać, gdym sobie przypomniała. - Rozejrzała się. - A propos brata mego… Widziałeś go może?
Erik pokiwał przecząco głową.
- Elin, dziękuję ci.
- Słychać go… lub raczej owoc jego działań. - odpowiedział jej za Eryka Pogrobiec z kamienną miną, słysząc ciche westchnienia i jęki i inne odgłosy, które dobywała z siebie Franka z innej części chaty…
Elin gdyby mogła zapewne by się zarumieniła.
- Zatem.. musimy poczekać na niego, by ustalić co dalej. - Wzrokiem do Erika wróciła. - Nie ma jeszcze za co… - Uśmiechnęła się niepewnie.
- Jest - zaprzeczył ranny jarl - wszak pomocy chcesz udzielić, choć winna jej nie jesteś. Warto za to podziękować, bo raczej tak nie czynią tacy jak my.
- Dopóki Jarl Bezdroży zajęty, chciałem zawczasu ustalić, byśmy wzajem wiedzieli co myślimy. Sytuacja niepewna. My prawie nic nie wiemy. Freyvind może równie dobrze rozmawiać, gdy i sami ustalimy, co słusznie uczynić by Einara odnaleźć i miasto ochronić. - bez żenady wszedł w ich wymianę uprzejmości Volund, patrząc to a jedno, to na drugie - Chyba, że żadnych idei nie macie.
- To już z Elin ustaliliśmy wcześniej. Ingeborg i ktoś z jej sług - spojrzał na volvę - mają jutro umówić nam spotkanie nocne z głosem lokalnego jarla. Podobno godi przemawia w jego imieniu. Zobaczym cóż nam powie.
- Dwoje śmiertelnych wobec czegoś, co miastem zawładnęło za potomka Agvindura. Jeśli nawet, zdradzą, że tu jesteśmy, mogą zdradzić, kto więcej jak ty. Co powiedzą? Dlaczego godi miałby chcieć ich wysłuchać? Dlaczego ich nie pochwycą i mękami nie zmuszą do wskazania naszego schronienia? - spokojnie wyrecytował Einherjar - Mało przezorne. Wszystko co czynim, z pewnością musim robić w nocy. Działać też zupełnie na oślep… odrzucić zaskoczenie, że czworo tu afterganger, nie jeden i otruty… - spojrzał na Elin - Potrzebujemy wymyślić coś lepszego.
- Mogę po prostu jako Wiedząca prosić o spotkanie z jarlem, by mu swoje usługi zaoferować. - Zaproponowała.
- Przyjść znikąd? To by zmusiło godiego, żeby zareagować, ale zdajecie się zapominać, że co władzę w tym mieście przejęło zapewne wciąż tu jest. Zakładacie, że godi zachowuje się jak godi, planujecie jak gdyby Einar wciąż miastem władał. Jeśli mówić z godim chcecie, sposobu trzeba innego. Nie tylko przez to, że hird mu posłuszny jak Asgerowi w niedawnej okazji. - przyjemny, ale wyzuty z emocji ton silnie kontrastował z coraz dzikszymi odgłosami pasji, namiętności i cielesnego obcowania tuż za cienką ścianą.
- Z tego co Chlo… - Elin zakaszlała. - mówiła to godi zachowuje się tak jakby Einar rzeczywiście ciągle tu był. Nikt niczego nie podejrzewa, więc godi powinien się zachować zgodnie z oczekiwaniem. Może być tak, że sytuacja tu podobna do… - Volva niemal ugryzła się w język. - ostatniej z jaką mieliśmy się mierzyć i jarl w letargu jest pozostawiony, a godi korzysta i przejął władzę sam z siebie. Mogą nim kierować ci, którzy hird cały wybili. W obu przypadkach, jestem w stanie najszybciej zorientować się w sytuacji.
Erik powoli odpływał. Nie wiadomo, czy za sprawą trucizny w jego ciele i ogólnego osłabienia, czy raczej słuch skupił na odgłosach dochodzących zza drewnianych ścian chaty. Nie odpowiedział nic ani Volundowi, ani jego siostrze we krwi.
- Może być tak, a może być o wiele gorzej. Dlatego jeśli ktokolwiek, Eryk z pewnością nie lęknie się udać, zwłaszcza gdy ktokolwiek miastem włada już o nim wie. - wzrok Pogrobca może na ułamek sekundy przeskoczył na dogorywającego aftergangera, a może to tylko wrażenie - Za Asgera nie widziałaś co się wydarzyło. Musim dowiedzieć się więcej. Godi z pewnością winny lub zniewolony, toteż prędzej bym go porwał, niż za jego władzy i u niego rozmawiał, lecz to oczywiście trudne. Ty siostro, możesz zobaczyć co dla nas niewidoczne, tak… lecz bystre oczy na Twój widok zrazu domyślą się co do Freyowskiego podstępu.
- Dopóki kto mnie nie dotknie, nie zorientują się kim jestem. - Popatrzyła spokojnie na Volunda. - Ciężko od żywych mnie odróżnić, Volundzie.
- Prawda to, ale niewiele w całej Skanii jednookich volv co w Ribe osiadły, a dnia każdego zjawić się mogą ze słynnym Jarlem Bezdroży w mieście, w którym zaginął potomek jego brata. - wyjaśnił berserker z chłodną logiką.
- Freyvind ukrywać się starał, więc nie sądzę, by kto wiedział, iż jest w mieście. O mym jednym oku raczej poza Ribe nie wiedzą. Nie sądzę, by pieśni o tym układano. - Uśmiechnęła się delikatnie,
- Istotnie… - przyznał - Lecz od zawsze błędem jest lekceważyć wroga. Mówim o kimś nieprzeciętnie inteligentnym, jeśli pana się pozbywszy hird przejął, a miasto się nie zorientowało. - wypuścił powietrze z martwych płuc, jak gdyby westchnięcie - A ty ryzykowałabyś konfrontację z tym czymś… nie wiemy nawet czym. Jeno wiemy, co cię spotkać może… - i zerknął na pana na Tissø.
- Pomówić chciałem… jeśli czas dla mnie znajdziesz. - ręką zdjął.
Zagryzła wargi i skinęła głową.
- A mamy lepszy plan? - Zapytała cicho. - Ale masz rację.. to, że do tej pory nikt się nie zorientował.. bądź został wystarczająco szybko uciszony, by innym swych obaw nie przekazać, jest niepokojące… - Zamyśliła się na moment. - A ja nawet nie słyszałam co dokładnie się tu wydarzyło… Ponoć usłyszeliście więcej? - Zapytała Pogrobca.
Pokręcił przecząco głową.
- Wiem jeno… potrzebujemy wiedzieć więcej. I jeszcze. Gdy kto ma plan, koncept… myśli, rozważa, przewiduje ruchy tych co mu nieprzychylni. Wie co kieruje innymi. Jedyne co zaskoczył może… - oparł dłoń o drewnianą ścianę, stukając sękatymi palcami jak drewnem o drewno - To coś… czego nie można przewidzieć. Coś co nie ma sensu, lub istne szaleństwo… w skali i w braku celu.
- Trudno planować, gdy tak niewiele wiemy. Możemy zaryzykować bądź próbować zdobyć więcej informacji nie bezpośrednio ale z nikłą szansą, że rzeczywiście coś nowego usłyszymy… Mogłabym pójść jutro w miasto i kości ludziom rzucać w zamian za informacje. - Dodała z namysłem.
- Wieczność tak spędzić można, i tylko cię narazić. Nie, wiem co można zrobić. Języki ludzi są jak węzły, najszybciej je przeciąć. Wzburzyć. Uczynić coś niespełna rozumu i bez motywacji. Trzeba by ludzi powiadomić, wieści rozpuścić, pozwolić ludziom by sami się poruszyli, by sami wzajem wymieniali plotki i domysły, by w ciekawości poznać prawdę chcieli. I... wiem co zrobić trzeba po temu.

Z tymi słowy afterganger odszedł od obydwojga, idąc raźnym, natchnionym ideą krokiem prosto do części w której Frey zapewniał Chlotchild apogeum ekstazy… i inne doznania.
Elin ruszyła za Pogrobcem ale w drzwiach się zatrzymała zdając sobie sprawę, dokąd dokładnie on zmierza.
- Może poczekajmy jeszcze chwilę! - Rzuciła za nim niepewnie.
- Czekałem zbyt długo. - odpowiedział jej, nie zatrzymując się. Nie mogła nie zrozumieć, wcale nie chodziło o oczekiwanie na Freyvinda…
I tak została sama z Erikiem z Tissø, choć wokół kręcili się ludzie, ona miała wrażenie, iż są sami. Podeszła jednak do niego zaniepokojona tym, iż zdawał się zasypiać choć do wschodu jeszcze czas był.
- Podobno spuszczanie krwi bywa pomocne w takich sytuacjach… - Odezwała się cicho.
Jak zwykle przebudzenie aftergangera mogło być przerażające dla postronnych. Oto istota, która nie oddycha i pozostaje bez ruchu nagle otwiera oczy. Tak też stało się z Erikiem. Otworzył oczy i przez moment patrzył badawczo na twarz Elin. Przez moment chciał wyciągnąć przed siebie rękę, żeby dotknąć jej twarzy. Jej rany. Jednak w końcu zrezygnował z tego pomysłu. Zamiast tego wskazał miejsce na barłogu obok siebie.
- Przysiądź proszę bliżej. Nie chcę o swych słabościach głośno mówić - jego wzrok powędrował w stronę Gunnara i Ingeborg, którzy układali się do spania przy nieprzytomnym Vivim.
Rozejrzała się niepewnie ale przysiadła obok niego.
- Czy ból również odczuwasz? - Zapytała cicho. - Jakby Cię coś od środka spalało?
- Nie. Teraz nie czuję bólu wcale. Ale skupić się nie mogę. Myśleć jasno. Ran zagoić mocą krwi nie mogę. Choć piłem krew za twą radą. Paliło gdym się przebudził. I gdy Frey mną cisnął. Teraz już nie. Ale to uczucie kołysania jest dobijające. Ziemia ucieka spod moich stóp niby pokład drakkara w sztormową noc. - Mówił bardzo cicho, pochylając się nieco w stronę Elin, lecz nie dotykał jej. Być może rzeczywiście chciał swe słabości ukryć przed innymi zgromadzonymi w chacie
Zmarszczyła lekko brwi.
- Może to nie zwykła trucizna tedy… a plugastwo jakoweś… Musimy czegoś się o tych ludach dowiedzieć. Możesz swych ludzi poprosić by spróbowali za dnia rozpytać o jakiegoś obcego czarownika. Może będzie coś umiał pomóc.
- Ingeborg roztropna bardzo. Pomoże, ale bliska mi jest i nie chcę jej narażać bez potrzeby. Gunnar silny, ale też nie głupi. Rzeknę im, by twym ludziom pomogli. Tak jak umieją.
Jego ciało lekko się osunęło w jej stronę, jednak nadal jej nie dotknął.
Podtrzymała go w zupełnie naturalnym dla niej geście.
- Uważaj, połóż się wygodniej, gdyż tak cały zaraz się z posłania zsuniesz. - Odparła i głowa skinęła. - To nie moi ludzie ale dziękuję, jeśli zaczną ze sobą współpracować łatwiej i nam będzie.
Sięgnął po jej rękę i owinął się nią, a później przechylił przyciskając się do jej ciała.
- Szkoda, że nie twoi. Jarlowi bezdroży nie pomogą, choćby im niezmierzone bogactwa obiecał.- Świadomość Erika zdawała się odpływać. A może tylko zręcznie grał?
Zesztywniała lekko na tą bliskość i spróbowała się od niego odsunąć zdecydowanym ruchem.
Gdy praktycznie bez oporu wysunęła się spod ciała jarla dostrzegła, że jego głowa niebezpiecznie zaczyna zbliżać się do klepiska, szybko więc ponownie go chwyciła i ułożyła wygodnie na posłaniu. W tym momencie sięgnął jeszcze ostatkiem sił po jej dłoń, którą trzymała tuż przy jego twarzy. Przesunął ją i ucałował delikatnie jej wnętrze.
- Dziękuję - powiedział tylko szeptem, jeszcze cichszym niż wcześniej. A może nawet nie tyle powiedział, co ustami bezgłośnie poruszył. Jego ciało wyglądało jakby uszło z niego całe życie.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline