Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-11-2016, 15:20   #60
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Castell po powrocie do miasta
Wampir powrócił do złotego miasta na jakiś czas przed świtem. Zakładając że Jenny i pozostali śpią, przejrzał skradzione wspomnienia by ustalić pozycję zapasu amunicji.
Niestety jedyną osobą która wiedziała, był tamten łowczy. Ciekawe dlaczego nie porzucił misji i wrócił do miasta? Czyżby, miał świadomość, że to Soren był Jenny? A może przechwycił ją przy okazji?
Gdy zaczęło świtać założył kaptur i skierował się w stronę siedziby ruchu oporu zakładając, że po ataku spędzili noc w najbezpieczniejszym miejscu. Oparł się o ścianę po przeciwnej stronie ulicy i czekał. Miał wiele do przekazania dziewczynie.
Na jakąś godzinę przed południem pojawiła się Jenny. Nie wyglądała najlepiej. Nie zauważyła też od razu wampira. Dopiero jak zaczęła się rozglądać za czymś co może kupić do jedzenia zobaczyła go. Uniosła brwi jakby była szczerze zdziwiona jego widokiem. Susanoo właśnie do niej dołączył kiedy zaczęła przeciskać się pomiędzy niewielkim tłumem na targu. Wyglądało, że ją czujnie obserwuje.Lucila nie było w pobliżu. Zabalował na całego.
- Soren. Hej… eee jak ci poszło?
-Hej. Mniej więcej zgodnie z planem. Złapałem Davida i zdobyłem dużo informacji, niestety negatywnych...Co się stało? Marnie wyglądasz.
- Eee… - Jenny pmasowałą się po szyi ale jedno spojrzenie na rogacza sprawiło, że zaczęła dalej mówić. - Troszkę narozrabiałam wczoraj. Po udanej akcji żeśmy sobie poświętowali… i chciałam pomóc eldarowi. Z emocjami no. Bo mam taką technikę eee… nieważne. Nie mniej troszeczkę wymknęło się to spod kontroli. On ma… strasznie dużo a-agresji no. No i troszkę odbiło się na mnie. Khm… - dziewczyna znów rozmasowała sobie szyję pamiętając jak przez mgłę wydarzenia z traktu.
-Chyba wolę nie wnikać- stwierdził wampir- jeśli chcesz zobaczyć Davida musieli byśmy udać się w jakieś ustronne miejsce.
Jenny zamyśliła się zaraz kiwając głową.
- Masz pomysł gdzie?
-Średnio znam miasto, a do waszej kryjówki nie mam wstępu…- można spróbować poszukać jakiegoś pustego zaułku albo opuszczonego domu. W najgorszym wypadku możemy wyjść kawałek na pustynie, ale szczerze mówiąc nie chce mi się w tym upale.
- Hmm - dziewczyna w końcu zaczęła myśleć. - Wiem, tamta uliczka. Co ty na to?
-Może być- odpowiedział skinąwszy głową.
Gdy dotrali na miejsce i upewnili sie że nikt ich nie obserwuje, Soren tupnął w ziemie. Coś wyszło z pod niej, duże drewniane pudło wysokości Castella. Czarna trumna. Widniał na niej jakiś napis w obcym języku. Drzwi otworzyły sie, a w środku był znany Jenny mężczyzna. Jego twarz była opuchnięta, na lewym policzku widniał duży krwiak.
Jenny wciągnęła głośno powietrze. WIele sprzecznych emocji uderzyło w nią naraz. W tym i złość. Obecność rogacza, który zaraz położył dłoń na jej ramieniu pomogła. Jenny się opanowała.
- Żyje prawda? Myślisz, że… hm. Nie chciało mi się wierzyć, że go jeszcze zobaczę. Trochę nie wiem co zrobić
-Tak, jest względnie cały. Musiałem go tylko trochę poobijać żeby się nie wiercił. Wybudzamy go?
Po chwili wahania Jenny pokiwałą głową. Miała mętlik i poważnie zastanawiała się o co mogłaby go zapytać, o czym porozmawiać, czego się dowiedzieć… cokolwiek.
Albinos ocknął się powoli. Zapewne czując jeszcze ból.
- Sfffff - zapewne chciał coś z siebie wyrzucić, ale wydał tylko świszczenie w miejscu brakującego zęba... albo dwóch. - Zssssabije tą ssssukę. - mruknął przecierając twarz.
Dopiero po chwili zdołał rozeznać się w sytuacji.
Jenny pomachałą ręką jakby to miało coś zdziałąć.
- Hej. Obawiam się, że to nie ja cię tak urządziłam… nie bezpośrednio.
Przetarł palcami po krwiaku pod okiem.
- Faktycznie, mogło tak być. - mruknął złośliwie.- Więc? Zapewne myślisz, że teraz skoro jestem... - spojrzał na sorena i susanoo - otoczony, to nic ci nie grozi? Że można to załatwić polubownie? - założył nogę na nogę, wyciągając zza paska mały plaster.
David zwykle nosił przy sobie opatrunki gdy jeszcze byli razem... w tamtym świecie... Zawsze twierdził że: “To jedna z tych rzeczy która może się przydać zawsze i wszędzie.”.
Jenny się skwasiła.
- Być może. A może po prostu chciałam mieć kogoś do pomocy aby znaleźć gdzie rząd wytatuował ci znak kontroli - dziewczyna zwęziła oczy patrząc na notabene swojego ex.
- Im bliżej rdzenia kręgowego tym sprawniej działa. - Odparł przyklejając plaster do policzka. - Dlatego kark to najlepsze miejsce. Z resztą... sama wiesz o tym najlepiej. - Odsłonił delikatnie kark zza kołnierza ukazując inny symbol tatuażu.

Susanoo zerknął na Jenny i na Dawida.
- Są inne - powiedział spokojnie.
- Co? Ale… Zacząłeś dla nich pracować z własnej woli? - zapytała Jenny nie znając rodzaju tatuażu. Poczuła jak coś się w niej zaczyna gotować.
- Zacząłem?... a no tak z twojej perspektywy może to tak wyglądać. - mruknął kiwają dla potwierdzenia głową. - Wybacz, że rozmyję twoje złudzenie... Nigdy nie przestałem dla nich pracować. Czy mozę lepiej powiedzieć, że od zawsze dla nich pracowałem? W sumie tylko dzięki temu cudeńku udało mi się jakoś zbliżyć do ciebie i twoich “przyjaciół”. Wasza grupa była cierniem w oku rządu, więc wysłali mnie bym się wami zajął. Oczywiście twoja osoba również... to co potrafisz... twój dar. Był strasznie pożądany przez górę. Hehe. Chyba nie myślisz że był inny powód żebym... (był blisko ciebie tudzieś coś w tym sensie ^^ ;D )
Dziewczyna nawet nie starała się powstrzymać. Może nie mogła. Ale momentalnie zacisnęła pięść i wymierzyła mu prawy prosty w twarz.
- Tfu. - splunął krwią. - Faktycznie, to nie ty mnie wtedy robiłaś. - Mruknął z uśmiechem. - W tamte było czuć.
Spojrzał na trumnę w której siedział i na Sorena.
- To zapewne twoja sprawka. Wampir. Mogłem się domyślić. Pewnie dała ci swoją krew, dlatego łowcy złapali ciebie.
- Przebiegle. Niczego mniej nie spodziewałbym się po po niej. Znaleźć sobie głupców któży będa jej bronić. I jeszcze ta cała walka z klasą rządzącą. Jak zawsze przewidywalna. Ale to dobrze...
- Ok… skoro tak. To pewnie z chęcią zobaczysz tę moc co mam nie? - Jenny przerzuciła gitarę na przód. Wyraz jej twarzy wskazywał na jej gniew, ale i jakąś złośliwość. Dziewczyna zagrałą kilka nut aby obudzić peluneum. Na początek trzasnęła go bardzo krótkim i małym wyładowaniem.
Mężczyzna spiął się w napięciu mięśni.
- Pppppeluneum. Ech. - dyszał przez chwilę - Ale widzę, że wciąż... nie potrafisz odkryć pełni jego mocy.
- Och… mówisz o Power Play co? - Jenny podeszła bliżej do Dawida z krzywym uśmiechem. - Nie ma co na ciebie tego marnować. Ale wiesz co? WIem co byłoby dla ciebie najlepszą torturą. Nigdy nie przepadałeś za jej piosenkami. A ja akurat pamiętam tę, która najbardziej ci zalazłą za skórę.
Jenny zagrała pierwsze nuty z satysfakcją na twarzy. Piosenka była przeznaczone faktycznie dla Dawida, tyle że jej autorem była chwilowa kochanka Jenny. Rząd jej nie odpuścił. Pamiętała jej martwe ciało i niby przerażonego Davida. Tak. Powinna mu przywalić mocniej, ale lepiej poszargać jego emocje. Skoro je ma.

- He he... Tak pamiętam ją. I jej głos. - mruknął z uśmiechem. - Jako pierwsza z was zaczęła mnie podejrzewać. Wpierw myślałem, że zabranie jej głosu to wystarczająca kara... ale... zmieniłem zdanie. W końcu mogła o wszystkim napisać.
- Widzę, że nawet skory jesteś gadać - wycedziła Jenny zgrzytając zębami. On się nią bawił, jej emocjami. A ona na dodatek była teraz jeszcze podatna. To ją podwójnie zdenerwowało.
- To może mi powiesz co zamierza zrobić ze mną Rząd co? Może wcisnąć do takiej samej komory jak innych? Kazać śpiewać aby całą nasze miasto nie spieprzyło się wprost na naszą zniszczoną ziemię? A może znowu mi wypierzecie mózg i mam robić za wasze narzędzie do kontroli? - Jenny złapała mężczyznę za fraki.
-Susanoo- wyszeptał wampir w trakcie rozmowy dziewczyny z Davidem- mam podejrzenia, że jeden z jego towarzyszy może być w okolicy, musimy uważać.
- Będę miał to na uwadze. Priorytetem jednak jest Jenny, nie on. - mruknął.
- Mogę wszystko z niego wyciągnąć jeśli już nie będzie Ci potrzebny- wtrącił się Castell.
- Nie wiem czy chcę wszystko wiedzieć - odparła szorstko Jenny - ALe nie zdziwiłabym się gdyby Rząd kombinował bardziej niż się wszystkim wydaje.
- Hahahahahah. Ach. Jak ty mało wiesz. O swojej mocy, o tej substancji... o naszym świecie. Jesteś tylko małym trybikiem w całej rządowej maszynie. No w sumie, mogę ci zdradzić jedną rzecz. Choć to dziwne, że samo ci o tym nie opowiedziało... Ludzie nie rodzą się z Power Play, tak samo jak Paleneum nie zostało odkryte. Jedno i drugie zostało stworzone...
Plaster na policzku Dawida zaczął migać na czerwono.
- Najwyższy czas.
Jenny rozszerzyła oczy pozwalając wściekłości zalać jej umysł. Wiedziała co się dzieje. Szarpnęła mężczyznę za fraki podnosząc do góry.
- No to niech cię szukają! FUS RO DAH! - kobieta pozwoliła aby podmuch rzucił Dawidem o ścianę i w głąb budynku. Wszyscy wiedzieli, że w ich mieście dzieci są genetycznie dobierane z genów rodziców i hodowane w tubach do pewnego momentu. Wszyscy to wiedzieli…
- Raaaaaa! - ryknęła do dziury w ścianie a potem zaczęła płakać.
Wampir z lekkim podziwem spojrzał na dziewczynę a następnie na rozmiary dziury w ścianie. Schował trumnę w głąb ziemi by była bezpieczna.
-Zajmij się nia- rzucił do Susanoo - sprawdzę czy ten s***nsyn aby nie przeżył.
- Nie ma potrzeby. - odparł mężczyzna pojawiający się w połowie wysokości ściany budynku.
Zeskoczył z dachu wyłączając kamuflaż optyczny. Susanoo i Soren wyczuli go w momencie gdy był już w locie.
- Zabiorę go ze sobą.

- Hyyy Hyyy wa...m...p.
- Tak, tak. Domyśliłem się. Widziałem ją jak wróciłem do miasta. Ale nie miałem połączenia by was ostrzec. - Wzruszył ramionami - Będzie inna okazja. Na razie się wycofamy.
- Idźcie. Ale jak was następnym razem zobaczę nie dam wam odejść - zagroziła piosenkarka gorzkim tonem.
-Wypuszczanie wrogów to marny pomysł….-mruknął wampir.
- A ktoś go zauważył? - odpowiedziała Jenny równie ponurym głosem.
Castell nie odpowiedział, świadom że dziewczyna ma rację. Dla niej i możliwe żę dla Susanoo, walka z niewidzialnym przeciwnikiem mogła być potencjalnie śmiertelna. Spojrzał na mężczyznę, którego uważał za pewnego rodzaju wyzwanie i uśmiechnął się po wampirzemu.
-A więc następnym razem…
- Do nas...
- H..e..l.. (helmet) - mężczyzna podrapał się po kasku.
- Nie rozumiem twojej obsesji z nią związaną. - mruknął niezadowolony biorąc Dawida jak worek kartofli.
Silny skok. Zapewne za sprawą, egzoszkieletu... nie, nanowłókien mięśniowych - zgodnie ze wspomnieniami, jednym susem wylądował na dachu z którego zeskoczył.
Przez chwilę stał na krawędzi spoglądając w dół na Jenny. Jednym kliknięciem hełm otworzył się na 3 części ukazując twarz właściciela. Dla Sorena nie była to nowość. Dla Susanoo był to zwykły mężczyzna. Dla Jenny... była to twarz jej brata. Może nie do końca, tak jak ją zapamiętała. Jej brat był od niej młodszy, a ten tutaj wyglądał jakby był nawet od niej starszy, ale bez wątpienia była to ta sama osoba.
- Do następnego... siostrzyczko. - zniknął włączając kamuflaż optyczny i znikając z strefy wyczuwania sorena i susanoo.
-To jedna ze spraw które chciałem omówić- zaczął wampir, przerywając ciszę, która zapanowała po zniknięciu rządowych- Twoi znajomi kombinują jak mogą żeby uprzykrzyć Ci życie, a to dopiero początek..
Jenny odwróciła się do Sorena wyciarając resztki łez. Westchnęła ciężko.
- Mów. Nie oszczędzaj.
-Sklonowali Cię. Kilkakrotnie, ale żadna z kopii nie jest jeszcze doskonała. Nie wiedzą czemu, ale żadna z nich nie potrafi kontrolować peluneum. Dlatego Cię ścigają. Chcą z pomocą tego materiału dostać się pod kopułę gromu, gdzie podobno znajdują się jego większe ilości. Sądzą też, że tam znajdą możliwość powrotu do swojego świata, a gdy osiągną którykolwiek z tych celów będziesz im zawadzać.
- Wspaniale - mruknęła dziewczyna. - tego tylko brakowało. To co? CHyba nie powinnam dać się im tak sobą targać nie?
-Chyba nie- odparł Castell sięgając dłonią do wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyciągając karabin szturmowy- chcesz? Może Ci się przydać, a mam kilka na stanie.
Jenny aż sapnęła z wrażenia kiedy Soren tak po prostu wyjął broń z kieszeni.
- Więcej krzywdy sobie zrobię tym niż innym. Niespecjalnie umiem się tym posługiwać… eee khm. Może zostanę przy tym aby jednak doskonalić swoje… hmm umiejętności. Dawid powiedział coś o tym że peluneum samo powinno mi powiedzieć… Powiedziałabym, że jest to szalone ale… chyba wiem o co mu chodziło.
-Peluneum ma coś powiedzieć? Ciekawe. O czym myślisz?
- Że jak ratowałam Lucila z więzienia to usłyszałam głos w głowie. Tak samo jak byłam z Anthrilienem na pustyni.
-Myślisz że jakieś działanie albo emocje mogą na to wpłynąć?
- Może. Albo muszę pozwolić temu do siebie po prostu przemówić - Jenny nagle spojrzałą na swoje dłonie przyglądając się jej poszarpanemu już nieco tatuażowi. - Może… może jakbym pozbyła się tych ograniczników to byłoby lepiej.
-Mogą Cię ograniczać, ale co jeśli po usunięciu ich nie będziesz w stanie grać na instrumentach? Myślisz że weszło Ci to w pamięć?
- Gdy na gitarze się uczyłam, ale na niczym innym. Zawsze będę mogła śpiewać. Tego akurat mi nie zaprogramowali - a przynajmniej taką miałą Jenny nadzieję. Choć przez moment zdziwiła się wiedzą wampira zaraz sobie przypomniała co potrafi.
-No to chyba warto spróbować? W najgorszym wypadku zawsze możesz liczyć na swoich pachołków- zażartował.
Jenny spojrzała na Susanoo a potem na Sorena.
- Ty tez się do nich zaliczasz - uśmiechnęłą się krzywo. Widać starała sobie poprawić humor. - Pomogłeś mi z Davidem nie? Ostatnio towarzyszyłeś mi jak szukałam osób dla doktor Freyi. Myślę, że generalnie się trzymamy razem. Ja nikogo nie zmuszam aby za mną szedł ale miło mi mieć kogoś kto mi pomaga.Albo uczy… albo jemu pomagam - oczywiście chodziło o Lucila.
- Proponuję nie stać już tutaj i czekać aż nam się jakieś władze zwalą na głowę… w sumie rozwaliłam budynek… Znowu.
-I to w jakim stylu- odparł wampir- wmieszajmy się w tłum, bo faktyczne ktoś może w końcu się zainteresować. A, i wiem że do nich należę- dodał puszczając oczko.
- Hm.. najbezpieczniej byłoby w kryjówce to sprawdzić, ale ciebie tam nie wpuszczą - powiedziała Jenny gdy w pośpiechu opuszczali miejsce rozwałki.
-Jak i do wielu innych miejsc. Zdziwiłabyś się jak dużo ludzi nie lubi wampirów- odpowiedział Castell, którego najwyraźniej trzymał się dobry humor.
- Chyba nie. Ja też się przestraszyłam pamiętasz? - dwa skręty i wpadli w tłum gapiów - na szczęście od boku.
-Strach strachem, naturalny odruch któremu z resztą się nie dziwię. Ale nie wpuszczanie mnie do puszczy to już złośliwość.
- Może jak ktoś by się za tobą wstawił to by cię tam przyjęli? Na przykład ich wybawicielka? - tak humor powracał do dziewczyny. - Wiesz ostatnio żeśmy z Su odparli atak na puszczę… ja jeszcze aystowałam przy zabójczym porodzie. Hm to brzmi dziwnie, ale uwierz kobieta nie była człowiekiem i mogła spalić wszystko dookoła gdyby przestała się kontrolować.
-Ciekawie tam mają- stwierdził wampir- Już w sumie nie muszę tam iść, jeśli mnie pamięć nie myli kogoś wtedy szukałem, ale to już raczej nieaktualne. Czekaj, odparłaś atak na puszczę? Była w ogóle jakaś bitwa ostatnio?
- Jakiś tydzień temu. Trochę ponad. Rodzina. Chcieli coś od Bastet. Em trochę z doskoku tam byłam więc nie będę ukrywać nieco nie zdążyłam wszystkiego załapać. Nie mniej… Udało mi się wtedy odblokować Power Play… ale i tak większość to zasługa Skorpiona… no i samych leśnych ludzi. Ja tam byłam… na dokładkę.
-Ehhh rodzinka jak zwykle wszędzie się wpycha. Na szczęście dawno ich już nigdzie nie widziałem… chodź przy ich tempie mnożenia obawiam się ile ich teraz może być.
- Cała armia - stwierdziła Jenny. - Cała kur****a armia. Po horyzont. Trupów nie trupów. Magów demonów ludzi czy innych. Nie wiem. Nie wnikam Ale Następnym razem chcę im skopać tyłki. Skopiesz je ze mną?
-Ooooo...z największą przyjemnością- odpowiedział Castell pokazując zęby, o dziwo ,nie wiadomo czy z uwagi na Jenny czy miejsce publiczne, ludzkie.
- Dołączysz do nas Su? - rogacz podążał za nimi milcząc. Teraz tylko miał lekko uniesione brwi po czym kiwną. Jenny, kalejdoskop humorów.
- Świetnie! A więc jesteśmy umówieni. Pozostaje tylko jeden problem. Muszę się wzmocnić albo zjedzą mnie na śniadanie.
-Trening czyni mistrza. Mówiłaś że ten Antilien dobrze macha mieczem, może cię nauczy. Z resztą ja też jestem całkiem niezły i jak zakładam, w przeciwieństwie do niego, znam ludzką szermierkę.
- Pff… może. Zdecydowanie lepiej się czuje w zakresie własnego ciała - Jenny wyglądała na nieco zmieszaną z jakiegoś powodu. Nagle złapałą się na włosy targając nimi nieco. - Argh! Dobra… muszę go przeprosić, że mnie poniosło! Jak ja nie lubię kiedy mnie ponosi… a i tak na to pozwalam. A tak w sumie skoro i ty machasz mieczem i on może między sobą zrobicie sobie sparingi?
- Kuszące… chętnie mu nawkładam- zaśmiał się Soren- ale nie wygląda na takiego co by się zgodził. Raczej na sztywniaka.
- Hm coś wspominał, że tylko podczas walki może wyzbyć się gniewu… mógłby uznać, że zrobi ci krzywdę czy coś. Masz rację. Ale dla mnie możesz porobić za worek treningowy. Raczej ci krzywdy nie zrobię…
- Nie zaszkodzi zapytać, wątpię by mnie poważnie uszkodził. Ty możesz śmiało, trochę trzeba się namęczyć żeby mi coś zrobić.
- I tak wolę nie przesadzić… tym razem. Chodźmy do karczmy. Tam może… hm pomedytuję i zobaczę czy w ten sposób może porozumieć się z peluneum - to ciągle była dziwna myśl dla Jenny. Aby rozmawiać z czymś co uznawała za związek chemiczny. Nawet jeśli miał być obcej natury.
-Warto spróbować- odpowiedział wzruszając ramionami.
Z karczmą nigdy nie było zbyt wielkiego wyboru. Jedna działała od wschodu do zachodu słońca, a druga w pozostałą część dnia.
Usiedli w kącie gdzie mogli swobodnie porozmawiać.
Po chwili do trójki dosiadł się Lucil. Wyglądał na zaspanego i miał ze sobą manierkę z wodą, którą co chwilę popijał. Ewidentnie był skacowany.
- Ou. - rzekł na powitanie.- Coś mnie ominęło. Tylko... nie za głośno.
- Jasne! - Jenny okrutnie podniosła głos. Z złośliwym wyszczerzem spojrzałą na skrywionego Lucila.
- Wiele cię nie ominęło. Tylko budynek rozwaliłam. - dziewczyna nie droczyła się dalej z chłopakiem i mówiła ciszej.
- W sumie to widziałem że sporo wypiłaś... - mruknął z uśmiechem bólu masując skronie. - Choć widziałem cię gdy już padłaś.
- A twoja partnerka? - Zapytał Susano rozglądając się po karczmie.
- Która? - zapytał z zaciekawieniem.
- Ta... z resztą nieważne.
- Taaa… padłam. Ktoś z was w ogóle widział eldara? - zapytałą się w końcu Jenny.
- Mogę spróbować go wywołać. - Rzekł susanoo
- Wybacz, ale ci w tym nie pomogę. - przytaknął chłopak.
- Nie musisz. Dam radę. Wzmocnię swoją obecność poprzez wydzielenie części mocy. Powinien to wykryć i do nas przybyć. Nic bardziej wymyślnego nie znam. - jak powiedział tak uczynił, dla jenny nic się nie zmieniło, a soren jedynie skupił swoją uwagę na rogaczu. A raczej został zmuszony by się na nim skupić. To tak jakby wśród grupy świeczek nagle pojawiło się pokaźne ognisko.
- Trzeba jakieś komunikatory zdobyć. Byłoby łatwiej. - mruknął chłopak popijając wodę.
- Ano… może podziemi coś ma.
- E... za mało zaawansowani technicznie. A jeśli już... to zapewne oparte o magię. Dla nie i rogacza pewnie by pasowało ale dla ciebie... pewnie musiała być śpiewać by w ogóle to uruchomić, nie mówiąc już o podtrzymaniu. Ech... moja głowa. To chyba jedyna rzecz, której wam ludziom nie zazdroszczę. Ale chociaz uciechami cielesnymi nadrabiacie.
-Ekhem..-Wtrącił się Castell i zwrócił się do chłopca- wybacz ale chyba nie byliśmy sobie przedstawieni. Nazywam się Soren Castell.
- Lucil. Zdaje się, że o tobie też słyszałem. Jesteś wampirem... - mruknął w zamyśle - Hmm w więzieniu też zdaje się słyszałem twoje imię. Ale... teraz sobie nie przypomnę. Chociaż czekaj... określano cię mianem “sukinkot”. Zbroiłeś coś?
- Miałem okazję narozrabiać, ale raczej anonimowo. Poza ostatnią nocą- dodał zadowolony- ciekawe skąd znają moje imie.
- Musiałeś zajść im za skórę skoro pojawiło się twoje imię. W moim przypadku było tylko “przeklęty bachor”. Ech... Myślałem że forma dziecka będzie mniej upierdliwa... - wziął solidny łyk wody.
-Wygląd dziecka czasem się przydaje- odpowiedział, najwyraźniej nie zdziwiony- jest niepozorny. Pomaga kiedy potrzebujesz się wyłgać lub zaskoczyć przeciwnika.
- To też miałem na uwadze wybierając tą formę. Kilka osób z mojej rodziny także wygląda niepozornie... ale oni tak z natury mają. Pomyślałem że chciałbym się sprawdzić w takiej formie. I to byłby ostatni z powodów dla którego ją wybrałem.
- Sądzę, że to dobry wybór- odparł po czym wrócił do głównego tematu- Ludzie ze świata Jenny mieli komunikatory zamontowane w hełmach-powiedział wampir, wyciągając wspomniany hełm- Mam takie cztery. Może dałoby się je wydobyć i przestawić tak by rząd nie mógł słyszeć naszych rozmów. Na dużą odległość się nie nadają, ale myślę że na potrzeby poruszania się w mieście będą w sam raz.
- Hm. Może pewnie problem będzie z bateriami. Na jakiś czas na pewno starczy. Anthrilien mógłby nas łączyć, on umie to za pomocą… telepatii tak to się nazywało nie? No ale jak to jego nie ma to już problem… Ale może jak się zjawi to on by wiedział o jakimś stałym połączeniu… - Jenny odchyliła się w krześle myśląc. Nagle się poderwała.
- Ale ej, to nie jest tak, że nie umiem korzystać z magicznych przedmiotów. Fengraherm dał mi kolczyki dzięki którym mogłabym go odnaleźć. Ta strzałka może zaprowadzić mnie gdybym za nią szła. O ile jest gdzieś niedaleko. Ale wystarczy abym pomyślała i działa. Te drugie to są gdyby on coś chciał. Tak się z nim umówiłam - wyszczerzyłą się dziewczyna od razu przypominając sobie czerwonego jaszczura.
- Tak. Tylko że ta “strzałka”, zapewne działa przez jego moc. Albo zrobił z tego stały artefakt jak... kompas. Zamiast wskazywać północ wskazuje jego położenie. - Przytaknął w zadumie Susanoo - Smoki są mądre i potężne w swej magii.
- Sądzę, że byłby do tego zdolny. - przytaknął chłopiec.
-Znaczy dupa. Z tego nic nie będzie - skwitowała.
Anthrilien pojawił się po jakimś czasie. Bez rozglądania się po karczmie skierował się do stolika.
-Coś ważnego?
Gdy Jenny zobaczyła eldara w drzwiach odwróciła się zasłaniając twarz kapturem. Gdy podszedł i zadał pytanie dziewczyna aż zrobiła się czerwona z zażenowania. Nie mogła jednak nie odpowiedzieć. Przeklinając w duchu raptowną decyzję Susanoo odwróciła się do Anthriliena.
- Hej..! Można tak powiedzieć… Chciałam co prawda prywatnie to załatwić - powiedziała z naciskiem patrząc na rogacza - ale skoro już jesteś to można i teraz. Ale może za chwilę. Siadaj.
- Widzisz zastanawialiśmy się nieco i stwierdziliśmy, że potrzebujemy jakiegoś sposobu na kontaktowanie się ze sobą kiedy nie wiemy gdzie jesteśmy. Nie każde z nas może zrobić jak Su i po prostu zwrócić na siebie uwagę. Ty możesz myśli przesyłać, ale jak ciebie nie ma to problem jest na nowo. Soren ma komunikatory od ludzi z mojego świata, ale mogliby przechwycić transmisje. Plus nie wiem jak z bateriami. Miałbyś jakieś pomysły? - przepraszanie postanowiła zostawić na później.
- Większość z was jestem w stanie wyczuć na duże odległości i przekazać wam informację, ale jest to jednokierunkowa opcja i nie działa w każdym przypadku- stwierdził, spoglądając przelotnie na Sorena- Mogę zostawić wam jeden ze specjalnych kamieni. Działa na podobnej zasadzie do waszego radia, ale to ostatni jaki mam. Drugi ma Anubis, ale wiemy w jakim jest stanie. Co do baterii, potencjalnie byłbym w stanie je naładować.
- Tylko to ciągle ich sprzęt… i jak zaczniemy go używać to zwalą się nam na głowę. Anubisowi kamienia zabierać nie będę. Gdyby wyzdrowiał powinien mieć szansę się z nami skontaktować - Jenny westchnęła słysząc, że na razie ciężko im będzie kontaktować się ze sobą.
- Może Rezoner mógłby mnie poduczyć jego technik, ale to też rozwiązanie na później. A więc kicha. Trudno - po krótkiej chwili milczenia Jenny nerwowo spojrzałą na Lucila i Susanoo. Nie musieli nawet nic robić aby dziewczyna czuła presję. Sama ją sobie narzucała.
- Aaa… no i w sumie druga rzecz. Khm. Chciałam… chciałam cię przeprosić za wczoraj. Poniosło mnie… ten no przepraszam. No - tak właśnie Jenny przeprosiłą eldara.
- Niepotrzebnie -odpowiedział głosem bez uczucia - Zakładam że to resztki moich emocji pozostały w Tobie. Najważniejsze że obyło się bez obrażeń.
Jenny pomasowała szyję.
- Aanoo… taak. Znaczy nie trafiłam cię wtedy. To dobrze - dziewczyna pokiwała głową. Posmutniałą nieco będąc przekonaną, że pogorszyła swoje relacje z eldarem. Za bardzo zależało jej na tym aby mieć ustalone emocje wobec innych. Gniew, złość, nienawiść, miłość, lubienie. Ale neutralność wobec kogoś z którym miała podróżować? To ją dobijało. Uznała jednak, że teraz nic z tym nie pocznie.
- Siadaj, przyłącz się do nas. Chyba nie masz nic teraz do roboty?
- Mam trochę czasu - stwierdził zajmując wolne krzesło - większość dnia o dziwo.
- O. No to fajnie. A na jutro masz jakieś plany? Wiesz, gdybyś potrzebował rąk do pomocy to daj znać… tym razem bez napadów agresji. Obiecuję - Jenny podniosła ręce w geście obronnym.
- Spotkanie. Prywatne - dodał po chwili zakładając że dziewczyna zechce mu towarzyszyć.
- Spokojnie, bez zaproszenia bym nie wpadła.
Ku niezadowoleniu Jenny zapadła cisza. Jak dla niej całkiem niezręczna.
-Ekhem..-Odkaszlnął wampir przerywając ciszę- więc...co planujecie na dziś?
- Po tym poranku? Em w zasadzie środku dnia… Nie wiem. Chyba zaszyję się w podziemiu. Może będą mieli coś do roboty aby nieco kasy zarobić.- mruknęła Jenny.
-Można by coś wspólnie poćwiczyć.. Niby działamy razem a do tej pory nie mam pojęcia co potraficie.
- Tylko gdzie? Do podziemia cię nie wpuszczą. Na górze niby Dawid jest znokautowany, ale nie wiem co z bratem. A jakoś po rozwaleniu budynku chyba nadużywam cierpliwości ludzi tutaj mieszkających - Jenny się skwasiła.
Przy ostatnim zdaniu Anthrilien spojrzał na dziewczynę ale nie odezwał się.
-Pustynia?- zaproponował wapir- tam miejsca nam nie zabraknie.
- Przed nocą trzeba by się zmyć tylko. Co ty na to Anthrilienie? Lucil? Su?
Eldar skinął głową.
-Tak. Z chęcią przyjrzę się waszym możliwością.
- Przystaję. - rzekł okazale Susanoo.
- Też bym się przewietrzył - mruknął Lucil zakręcając już pustą manierkę.
-A noc nam nie straszna- dodał Castell.
- Nie byłbym taki pewny. -rzekł z przestroga chłopiec - Podobno od wczoraj... po całym “incydencie”, jest godzina czuwania. Poza tym, że w nocy, wampiry to norma. To teraz są jeszcze patrole tych zamkowych. Na szczęście, lub nie... nikt nie wspominał o monstrach. Więc pewnie tylko chcą trzymać rękę na pulsie.
-Jednak jest nas pięcioro, a jeśli chociaż połowa z rzeczy które o was słyszałem to prawda…
- To ustalone! Zatem chodźmy!
-Jeszcze moment- wtrącił się eldar, w momencie gdy drzwi do karczmy otworzyły się, a do środka weszła kobieta z mysimi uszami- będzie nas szóstka. To Raisheele, będzie nam pomagać.
Jenny wskazała palcem mysiouchą. Zaraz pomachała. Wiedziała, że to przy niej znów jej się włosy zmieniły.
- To będzie zabawne.
 
Asderuki jest offline