Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2016, 09:03   #12
mrokota
 
mrokota's Avatar
 
Reputacja: 1 mrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodze
W komnacie, przy palenisku siedziała Starucha. Nie zareagowała nawet na wejście Korbana z Braxem. Siedziała wpatrzona w ogień i coś mamrotała. Korban przyzwyczaił się już do jej dziwactw, wiec pośpiesznie sprawdził czy za drzwiami oraz pod oknem nie ma ciekawskich „ptaszków” i usiadł przy stole pokazując miejsce Braxowi. Poczekał aż naleje mu oraz sobie wina i podsuną pergamin.
- Napiszesz do „wujka” Thallera i Blanea Practora. Oczywiście ta stara kutwa Practor palcem nie kiwnie ale będzie się puszył jak to nie pomoże. No cóż Thaller nie pozwoli sobie aby ten kutas mi pomógł (uśmiechnął się cynicznie) wiec go to dodatkowo zmotywuje. Poza tym „wujaszek” obiecał Matce że będzie o nas dbał. Na razie się wywiązuje, więc korzystajmy z łaski pańskiej póki można.
Upił łyk wina, popatrzał przelotnie na Staruchę i zwrócił się z powrotem do Braxa.
- Poprosisz go o czterech ludzi. Na pewno o „Głowę”. Pomoże nam ruszyć tu interes. Może „Piątka” (spojrzał na Braxa który uśmiechną się znacząco). Tylko bez rozrób tu mi razem (Pogroził mu żartobliwie palcem). Ja wiem że wy weterani macie jakąś tam więź i w ogóle, ale robimy interesy. Rozumiesz? (popatrzył na Braxa który uśmiechając się dalej pokiwał głową na znak zgody). Może kogoś od „rekonesansu”. Tu chyba musimy się zdać na Thallera bo nikt mi do głowy nie przychodzi. No i…. (popatrzył na Braxa ostrożnie) Cason. (Brax prawie wstał zaskoczony. Wyraz jego twarzy wyrażał zaskoczenie i dezaprobatę. I chyba strach. Ale nie o siebie. )
Korban podniósł ręce pojednawczo.
- Spokojnie przyjacielu (powiedział z prawdziwą troską na twarzy). Carson i jego talenty się tu przydadzą. Poza tym lepiej mieć go przy sobie. (uśmiechnął się łagodnie) Lepiej mieć BRATANKA przy sobie? Prawda?
Brax usiadł, pokiwał głową ale widać było że będzie musiał to przetrawić.
- Słuchaj Brax, myślę że zwykły gang i inne takie odpadają. Z różnych względów, ale przede wszystkim założenie jest takie że nie zawracamy na siebie uwagi, więc nie srajmy do własnego gniazda. Nie przedłużając….. Myślę o założeniu burdlu jako bazy. A prawdziwą działalność będzie…. Przemyt. To miejsce z tymi wszystkimi jaskiniami, starymi korytarzami, ustronnym portem i zapadła wiochą to istny raj. Trzeba się oczywiście rozejrzeć w sytuacji, zebrać informacje, fundusze ale….. na razie jest wszystko na dobrej drodze. (Uśmiechnął się)
Brax popatrzył na Korbana….. Widać było że coś kalkuluje i kiwnął w końcu głową z aprobatą. Korban spojrzał na Staruchę ale ta dalej oglądała ognisty spektakl.
„No cóż teraz sobie nie pogadamy”
Zostawił Braxa z pergaminem, wybrał lekarstwo i je wypił.
„O bogowie ale śmierdzi. Z czego ona je robi….. Dobra nie chcę wiedzieć” skrzywił się okrutnie i wypił. Efekt prawie natychmiast rozlał się błogim ciepłem po organizmie.
Kiedy wychodził z pokoju Starucha odwróciła głowę od ognia a jej oczy błyszczały jak w gorące.
- Uważaj Synku. Nadchodzą ciężkie czasy. Czasy krwi, Czasy Miecza….. Już nie długo rzeki spłyną trupami a świat zapłonie i zabłyśnie. A wszystko zacznie się od jednej głowy. Nadchodzą…..
Korban stał jak wryty, pot wystąpił mu na czoło….
- O czym ty mówisz Babciu. (powiedział wystraszony, nawet Brax przerywał skrobanie)
Starucha odwróciła się do ognia i zamilkła
Korban spojrzał na Braxa to na Staruchę.
„ No dobra. Ta to umie załatwić człowiekowi wieczór a później teatralnie zamknąć gębę…… Kurwa. Ale mam robotę do zrobienia.”
Wziął kilka głębokich oddechów uspokoił się i póki wieczór młody ruszył organizować stypę.
Zadowolony z wyników, następnego dnia wydał tylko dyspozycję dotyczące przywiezienia oczekiwanych towarów, zakupu krwawych czerwi w Rybałowie. Poprosił też o informacje dotyczące tej jaskini. Mogą się przydać. Brax ma porozmawiać z Szczurołapami o podziemiach. Zobaczymy co się da wycisnąć z tego wszystkiego. Po zakończeniu udał się na spotkanie w samotni.
Ukłonił się wszystkim z należytym szacunkiem, powoli przeszedł przez pokój i ciężko usiadł na krześle. Przyłożył chusteczkę do ust i stłumił kaszel. Bezgłośnie przeprosił i z wyrazem lekkiego bólu na twarzy przysłuchiwał się rozmowie.
Pomysł jego wyjazdu do Stolicy, zaskoczył go na tyle że prawie dał to po sobie poznać. Jednak jego umysł już szybko rozpoczął wyszukiwać plusy tego wyjazdu. I tak trzeba załatwić kilka rzeczy w tym płonącym burdelu……
- Lordzie, Kasztelanie (spojrzał na Gilberta oraz Wilbura i wziął ciężki głębszy oddech). Jeśli jego Lordowska mość sobie życzy mojej obecności w stolicy, wypełnię polecenie. Dziękuje kasztelanie za troskę i mam nadzieję że nie będę ciężarem. (odkaszlnął). Dołożę wszelkich starań aby nie zbrakło nam pieniędzy podczas pobytu. Jednak chyba niewiele więcej mogę zaoferować, a już nie daj bogowie gdyby trzeba było wesprzeć Kasztelana zbrojnym ramieniem (powiedział z przestrachem w oczach). No może nasi wrogowie po prostu umarli by ze śmiechu (powiedział strapiony).
 
mrokota jest offline