Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2016, 13:18   #80
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
A w tym samym czasie Barb...

Barb z zadowoleniem zrzuciła z siebie kurtkę oraz buty. Nie zamierzała przymierzać szlafroków na brudne ciało, bo żal było zarówno bawełnianej kąpielowej narzuty, jak i seksownego jedwabiu, który wcisnął jej Jack. Z łazienki było jeszcze przez chwilę słychać szmer rozmowy, a potem cichy plusk wody i szmer, pewnie jeszcze cichszej rozmowy.
Czarnowłosa zaczęła wydobywać ze swojego plecaka zapasową odzież i rozkładać ją na oparciu jednego z krzeseł. Po co ma się gnieść, skoro może sobie powisieć. Oraz naszykowała na skraju łóżka zmianę bielizny, w którą zamierzała wskoczyć zaraz po kąpieli.
Przysiadła powoli na miękkim materacu, biorąc w palce wisior, który otrzymała od Dana i zaczęła dokładnie mu się przyglądać. Był ładny, chyba z prawdziwego srebra i musiała przyznać, że z przyjemnością będzie czuć jego ciężar między piersiami. Dodatkowo postanowiła nie zdejmować go również podczas kąpieli. Kto wie, co może się stać… w zasadzie zawsze. W końcu kto by przypuszczał, że ze zwykłej imprezy w klubie wyląduje w jakimś pieprzonym świecie z wilkołakami, wróżkami i magią. Nadal miała wrażenie, że może po prostu ktoś jej podał jakieś rewelacyjne narkotyki. Albo, że po prostu umarła, o. A tak właśnie wygląda… nie-życie. Albo życie po śmierci.




Po jakimś czasie całkowitej ciszy jaka nastała od strony łaźni, Barb mogła usłyszeć nerwowe, pośpieszne kroki. Któreś z pozostawionych w tamtym pomieszczeniu przez nią przyjaciół wracało.
A była to Nela. Jakby zapomniała się wytrzeć, tylko owinęła się w szlafrok.
- I co, nie domył plecków, czy palnął coś głupiego? - rzuciła w stronę Neli pół-żartem.
Nela uniosła wzrok na Barb, wciąż podążając wprost w stronę łóżka. Wtedy czarnowłosa mogła zdać sobie sprawę, że jej koleżanka ma w oczach łzy. I nic jej nie odpowiada, widocznie chcąc się znaleźć jak najszybciej u celu.
- Co się stało? - Barb poderwała się z łóżka. - Mam mu iść wpierdolić?!
Zaraz po tym kiedy Barb poderwała się z łóżka, Nela na nie opadła.
- Niee… - szepnęła cicho, próbując zagarnąć jedną z poduszek i położyć ją sobie na twarz. - Zostaw go. - Brzmiało jak “to moja wina”.
- To tobie mam wpier...papier? - zasugerowała grzecznie Barb, siadając znów na łóżku i przesuwając poduszkę ku koleżance.
- Możesz…- słychać było już niewyraźnie, gdyż Nela zasłoniła twarz ów poduszką. Zresztą zaraz po tym, jej ciałem wstrząsnął lekki dreszcz, jakby bezgłośnie zapłakała.
- Co się stało? - zapytała znowu Barb, wiedząc, że musi przycisnąć.
Odpowiedziało jej głośne nabranie powietrza i kolejne dreszcze towarzyszące cichemu łkaniu Neli.
- Chcę do domu… - oznajmiła tamta przez łzy i cicho bo pod poduszką.
- Próbujemy to zrobić. Wrócić, dlatego jesteśmy w drodze. Mamy swoje zadanie i zepniemy się wszyscy tak, żeby to wyszło. NIektórym również się nie uśmiecha zostanie tutaj. A ja martwię się o mojego tatę. - Mówiąc to Barb delikatnie poklepała Nelę po ramieniu. - Nie jesteś sama w tym pragnieniu. No i tutaj też nie jesteś sama, walczymy razem.
Nela zamiast odpowiedzieć wróciła do cichego zanoszenia się płaczem pod poduszką. Ona bowiem, w tym momencie, czuła się wyjątkowo samotna.
- No już, już - Barb dalej poklepywała Nelę po ramieniu, łypiąc z wyrzutem w stronę łazienki.
Po chwili Nela powoli wyjrzała zza poduszki, patrząc na Barb ostrożnie swoimi teraz zapłakanymi zielonymi oczami.
- No nie płacz, damy radę, wyrwiemy się z tego wszystkiego. A widzisz, potem to już u nas też może będzie lepiej. Bo ja za bliskich znajomych nie miałam. Znaczy jakaś paczka niby była i lubię ich. Ale nas połączą przejścia. A za dwadzieścia lat nasze dzieci wezmą ślub. Niezależnie od płci! - Barb oznajmiła to z mocą, mając nadzieję, że trochę rozbawi koleżankę. - A tak serio to co? Miał małego, nie? - zapytała konspiracyjnym szeptem, próbując jeszcze intensywniej wywołać na twarzy Neli uśmiech.
Nela nie dziwiła się ani trochę, że Jack powiedział owe “nie”. On miał przecież narzeczoną… i to taką, którą znał od dziecka. A ona, Nela z czysto egoistycznych pobudek rozwalała tą miłość. Ciul z tym, że narzeczona Jacka nie istniała w tym świecie i jeśli w nim zostaną, nie zacznie tu istnieć. Istniała w tamtym, do którego jeśli wrócą to i tak Jack by jej w ogóle nie pamiętał… ale, czy to czyniło ich bezkarnymi?
Teraz jednak Nela czuła się samotna, pragnęła towarzystwa. I może dobrze się stało, bo akurat z Jackiem czuła nic porozumienia. Inną nić niż pragnienie. Ani przy nim, ani przy Barb nigdy nie ukrywała, kim naprawdę jest. Sytuacja w jakiej się znaleźli razem jakoś zamazała te chęci ukrywania swojego prawdziwego ja. Wiedzieli, że jest popaprana i bredzi od rzeczy o prawach fizyki czy matematyki. Mało tego, nie śmiali się z niej. Jack rozumiał co mówi… Jack często miał takie zdanie jak ona… Jack… aż do teraz, kiedy idiotka wszystko zepsuła. I sama już nie wiedziała, czy bardziej boli ją odrzucenie, czy bardziej przeczucie, że tym, do czego doszło, straciła wspaniałą przyjaźń, jakiej jeszcze nie miała.
A tymczasem Barb próbowała pocieszyć ją właśnie zyskaniem przyjaźni…
W dodatku, śluby niezależnie od płci wcale nie rozbawiły Neli. Gdyby Barb wiedziała… gdyby wiedziała… z pewnością i ona odrzuciłaby Nelę.
Nela ponownie zaniosła się płaczem po jej słowach. Tym razem nawet nie próbowała być cicho. I ledwo co zdążyła naciągnąć na twarz poduszkę.
- Eeej, no dobra, dobra, wcale nie będę cię stalkować pod domem w naszym świecie. Okeeej, obiecuję! I nasze dzieci na pewno się będą nienawidzić - zmieniła front Barbara. Boże, nigdy nie była dobra w takie klocki. Nie wiedziała co jest powodem płaczu Neli i nie wiedziała, jak może jej pomóc. Postanowiła więc po prostu ją zapytać. - Jak mogę ci pomóc, stara, no?!
- Nie wiem Barb… ja… ja przepraszam. - Nela odpowiedziała dopiero po kilku chwilach, gdy znów była w stanie się uspokoić. - Robię z siebie idiotkę tak rycząc… - “po raz drugi w ciągu ostatnich kilku minut” dodała w myślach, nie śmiąc tego powiedzieć na głos. Odsunęła lekko poduszkę, by znów móc spojrzeć na czarnowłosą.
Barb wzruszyła ramionami.
- No to co, że ryczysz? Wielkie mi halo. Widocznie potrzebujesz. Daleko jesteśmy od normalności, więc różne emocje się w nas gromadzą. Lepiej, że tak je wentylujesz, niż na przykład stwierdziłabyś, że idziesz pobiegać w las, albo nie wiem, że coś rozwalisz. Skoro płaczesz, to masz powód i nie mnie oceniać, czy ten powód jest duży, czy mały, fajny, czy niefajny. Płacz to okazanie siły - westchnęła - tak gdzieś kiedyś przeczytałam. Że wiesz, że możesz okazać słabość przy nas, to też zaufanie. No i jak silną osobą trzeba być, żeby móc zapłakać. Rozumiesz tę pokrętną logikę, nie? - Barbara miała nadzieję, że nie brzmi jak jakiś tandetny coach.
Nela skinęła krótko głową, jakby chciała przytaknąć, że rozumie tą pokrętną logikę.
- Jack na pewno zacznie mnie teraz nienawidzić, bo zrobiłam coś, czego nie powinnam - szepnęła w końcu Barb, sama zdziwiona swoim otwarciem i wypowiedzeniem tych słów na głos - i ty też zaraz zaczniesz. Bo skoro i tak wszystko wali się, to ci powiem… lepiej teraz - dodała konspiracyjnie, nadal szepcząc. - Ta osoba, przez którą uważam, że się tu znalazłam, to moja była dziewczyna. Rozumiesz? - Przyglądała się przy tym Barb, jakby czekała na kolejny cios od kolejnego z “przyjaciół”.
- No to co? Znaczy - jeśli chodzi o Jacka, to może po prostu szczerze przeproś. Pewnie wybaczy. Pogadaj. A co do dziewczyny - no cóż, to dość ciekawe, że rzekomo bliskie nam teraz, lub kiedyś, osoby nas mogły wpakować w jakąś kabałę, nie? - Barb jakoś nie przejęłą się szczególnie wyznaniem Neli. “Dziewczyna”, no i? Przecież nie uprawiała seksu z koniem, nie? To mogłoby być co najmniej… dziwne. Ale dziewczyna? Barb znowu wzruszyła ramionami.
Szarowłosa przyglądała się swojej towarzyszce z niemym zaskoczeniem. Spodziewała się innej reakcji. Że Barb ucieknie? Będzie zła? Szybko zabierze dłoń z jej ramienia, jakby powiedziała coś okropnego? Tymczasem…
Może nie miało być tak źle, jak pod wpływem emocji podpowiadała Neli jej wyobraźnia?
Dziewczyna nic nie mówiąc, naciągnęła z powrotem na twarz poduszkę. Jednak tym razem nie płakała.
- Nie bądź taka święta i oburzona. Mój ojciec by powiedział “nie bądź taka świętojebliwa”. Wszyscy tu kiedyś uprawialiśmy seks z kobietą. - Parsknęła śmiechem na to swoje podsumowanie. - I założę się, że w tym światku to już w ogóle orgie wampirze to jakaś normalna sprawa. Byleby nie byli zoofilami, albo dendrofilami. Chociaż jak roślinka lubi, to kto wie…
Nela miała szczerą ochotę tym razem się roześmiać. Uchyliła znów poduszkę, a chociaż nie śmiała się, widać było rozbawienie w jej oczach.
- Próbowałam go, emmm… pocałować… - streściła, może nawet bardzo streściła. Chociaż to chyba bolało ją najbardziej. Bowiem Jack mógł bać się seksu bez zabezpieczenia, ale on nie chciał odwzajemnić tego… pocałunku. To właśnie sprawiało, że Nela była pewna tych ponurych myśli, które wisiały jej w głowie. - Jacka - dodała, by mieć pewność, że Barb zrozumie o kogo chodzi.
- No chyba nie Dana, ten na pewno by się dał - parsknęła Bab. - No cóż. Jack jest ładnym chłopcem, nie dziwię się chęciom twoim. Dziwne, że się nie dał, no ale cóż. Może wierniejszy jest, niż wygląda. Bliskość, kąpiele, pomaganie sobie, to robi jakąś tam więź. Kto wie, czy za tydzień już się nie da pocałować.
Nela spojrzała na Barb z pewnym wyrzutem, dodając do tego jednak lekki uśmiech.
- To dobrze o nim świadczy. A o mnie… bardzo źle - dalej mówiła szeptem.
- No cóż. Święta nie jesteś. Ale nie przesadzaj, że to było bardzo złe. Nastrój, atmosfera… Ale jakby taki święty i on był, to by nie wlazł z tobą do wanny, więc bez przesady naprawdę. Nie jesteś winna samodzielnie. On też mógł sobie darować oglądanie nagiej koleżanki - celnie zauważyła czarnowłosa.
Szarowłosa przygryzła wargi. Cholera… Barb miała przecież rację… a jej słowa dudniły teraz w głowie Neli, wprawiając ją w zamyślenie.
- Skąd wiesz, że byłam naga? - zapytała nieco żartobliwym tonem Nela, po czym nagle zerwała się do pozycji siedzącej, jakby coś sobie uświadomiła, opatulając się jednocześnie mocniej szlafrokiem. Bo pod nim przecież dalej była naga…
- A co, KĄPIEL się bierze w bieliźnie? I to macanie przy smarowaniu maścią? Nie no, zero seksualnego napięcia, każdy się przecież może smarować po pośladkach maścią, nie? - Spojrzała z ukosa na Nelę, wyłuskując kolejną cenną uwagę. - Dawał znaki, że odpowie na taki pocałunek w mojej opinii. Nic nie usprawiedliwia tej jego ciągoty do smarowania koleżanek. Mogłyśmy sobie to robić nawzajem i bez emocji zajmować się nim, a dobrze wiesz, że tak nie było.
Nela lekko zarumieniona swoją głupią reakcją na uświadomienie sobie, że nie ma nic pod szlafrokiem, uśmiechnęła się do Barb.
- Porozmawiam z nim - obiecała.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline