Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2016, 13:37   #81
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Chwile szczerości (Nela i Jack)

Jack, zawinięty w granatowy szlafrok, pojawił się po kilku chwilach. Zdecydowanie nie wyglądał na zrelaksowanego kąpielą.
Barb powitała go surowym spojrzeniem. Jeszcze raz klepnęła Nelę w ramię, zebrała swoje rzeczy na przebranie i ruszyła odbębnić swoją kolejkę w wannie…

Tymczasem Nela, chociaż wiedziała co się święci, nie odwróciła wzroku w drugą stronę, by przywitać jakimkolwiek spojrzeniem Jacka, tylko przytuliła się na powrót do swojej podusi. A może czekała, aż kroki Barb ucichną w łazience?
Spojrzenia czarnowłosej Jack nie zauważył. Może dlatego, że patrzył tylko na Nelę? A może po prostu cieszył się, że Barb, niczym Cerber, nie odgrodziła go od Neli?
Usiadł na brzegu łóżka, tuż obok leżącej dziewczyny.
Szarowłosa wyłoniła twarz zza poduszki, zerkając teraz na Jacka. Miała zaczerwienione oczy i jasnym było, że ledwo co skończyła płakać i być może miała zamiar robić to dalej.
Jack spojrzał w stronę łazienki, skąd dochodził odgłos wpadającej do wanny wody, po czym ponownie spojrzał na Nelę.
- Jestem kretynem - powiedział cicho. - I być może powinnaś mnie była utopić.
W oczach Neli widać było lekkie rozbawienie, chociaż dziewczyna nie zaśmiała się. Za to pokręciła głową jakby zaprzeczając.
- To ja jestem kretynką. Przepraszam, Jack… - I chociaż bardzo nie chciała, jej oczy znów się lekko zaszkliły.
- Możemy się przepraszać w nieskończoność - Jack pochylił się i pocałował ją lekko w policzek, Nela zaś nie protestowała wciąż obserwując go, póki mogła - ale to i tak będzie moja wina. Szkoda, że uciekłaś - dodał. - Może zdołałbym ci się choć trochę wytłumaczyć, wyjaśnić.
- Przepraszam… - powtórzyła Nela, tym razem przepraszając właśnie za to, że uciekła.
- Co prawda pewnie i tak byś uciekła, gdybym ci powiedział, co mi chodziło po głowie - przyznał się Jack. I, chyba, nieco się zarumienił.
- Tak? - zapytała niepewnie Nela - Co takiego? - Jej ton głosu był łagodny i wciąż smutny, chociaż to, że byli teraz obok siebie i rozmawiali było niczym kamień z serca.
- Jak się zdobędę na odwagę, to ci powiem - odparł, a rumieniec na jego twarzy chyba się pogłębił.
- Jack… - szepnęła dziewczyna. Odsunęła teraz całkiem od siebie poduszkę i powoli usiadła przyglądając mu się. Wyglądała trochę, jakby miała zaraz trzeci raz powiedzieć “przepraszam”.
Jack najpierw spojrzał w stronę łazienki, jakby się obawiał, że za chwilę do sypialni wkroczy Barb i przerwie ich rozmowę, po czym ponownie skierował wzrok na Nelę.
- Byłem pewien, że wolisz dziewczyny i że dlatego będziesz ze mną bezpieczna - powiedział cicho.
Nela znieruchomiała dokładnie tak jak ktoś zamieniający się w słup soli. Była zaskoczona tym, co właśnie powiedział Jack… bo jakim cudem mógł… ale to nie to było istotne.
- A ja, że ty… - “masz narzeczoną” pomyślała Nela, ale nie śmiała tego powiedzieć na głos. Zarumieniła się za to, zapewne w podobnym stopniu jak Jack. Bo czy miał, czy nie miał i co ona wolała, a czego nie wolała… jednoznacznie pokazała mu kilka chwil temu, że pragnie jego bliskości. Dogłębnej bliskości.
Jack opuścił głowę, a powodem tego bynajmniej nie był rozchylony szlafrok, o którym Nela najwyraźniej zapomniała.
- Cholernie cię pragnąłem - przyznał się - i gdyby nie okoliczności, wziąłbym cię w tej wannie, a Barb nieprędko mogłaby z niej skorzystać.
Bez wątpienia mówił szczerze.
- Lubię dziewczyny… - przyznała szeptem Nela. - Ale nie wolę. Gdyby tak było i ja nie pragnęłabym ciebie tak mocno w tamtej chwili.
Tym razem policzki dziewczyny osiągały szczyt możliwości bycia zaczerwienionymi. Nie sądziła, że kiedykolwiek w życiu z kimkolwiek odbędzie tak szczerą rozmowę, i tak szczerze powie na głos coś takiego.
- Cholera! Ale ze mnie kretyn. Osioł. Dureń... O jasna cholera... - Jackowi najwyraźniej zabrakło odpowiednich słów na odpowiednim poziomie. - Ale ze mnie bałwan... - Złapał się za głowę.
Nela chyba nie mogła tego słuchać, gdyż jej dłoń powędrowała w stronę ust Jacka i spróbowała je zasłonić.
- Przestań… - poprosiła przy tym. - Powiedz… dlatego nie chciałeś mnie pocałować? - Zdecydowała się iść na całość i zapytać o to, co dręczyło jej serce najmocniej.
- Bo potem by mi było jeszcze trudniej - odparł cicho Jack. - Sądzisz, że łatwo było mi poprosić, żebyś przestała? Mogę się z tobą całować, jak się w zbroję przyodziejesz...
- A ja pomyślałam, że mnie nie chcesz… że nawet to… - Szarowłosa zasłoniła twarz dłońmi. Sama już nie wiedziała, czy powinna płakać czy się śmiać. I ona niby była geniuszem… Dobrze, że miłość i matematyka mają ze sobą niewiele wspólnego.
- Gdybym choć przez moment pomyślał, że lubisz facetów, ograniczyłbym się do umycia ci pleców. - Jack spróbował zażartować. - Szlag... jeszcze teraz mnie wszystko boli... - przyznał szczerze. - Z pewnością nie możesz powiedzieć, że cię nie chciałem. Ale nie chciałem cię skrzywdzić.
Dziewczyna nie zdjęła dłoni z twarzy, ale rozchyliła palce, tak że teraz mogła widzieć Jacka.
- Gdybyś wiedział, że lubię mężczyzn… - ale Nela nie skończyła, tylko pokręciła głową ni to zaśmianiem się, ni to prychnięciem. Jakby z “własnej głupoty”.
- Lubisz... to nieco komplikuje sprawę. - Dla odmiany Jack pokręcił głową. - Wybaczysz mi? Możesz mnie w rewanżu dręczyć, ile chcesz, zgoda?
- Wybaczę, tylko jeśli i ty mi wybaczysz - odparła dziewczyna zabierając dłonie z twarzy. W oczach na powrót mała zalążki łez. Spróbowała złapać Jacka za dłoń, a Jack dłoni nie odsunął.
- Ta wspólna kąpiel to niezapomniane przeżycie - powiedział. Ucałował dłoń Neli. - Pokój, współpraca, wzajemne zrozumienie i pomoc w trudnych chwilach? - spytał.
- Jack… - szepnęła Nela, nim przystała na propozycję - … jest mi tak głupio... gdybyś wiedział… - Szarowłosa aż przełknęła głośno ślinę. Gdyby Jack wiedział, pewnie nigdy by do niczego nie doszło… pewnie wtedy, nie komplikowałby spraw. Pewnie wtedy nigdy nie poszedłby się z nią kąpać, ani… wiele różnych, ani…
- Nelu... To naprawdę ja się zachowałem jak głupiec. - Jack położył dłoń na kolanie dziewczyny i spojrzał jej w oczy. - Ty powinnaś naprawdę walnąć w łeb, a potem utopić.
- Ale, gdybyś wiedział, że lubię cię i w taki sposób… pewnie nigdy… by się tak nie stało. Teraz wiesz… i boję się tego, co się może zmienić. Ale tak… pokój, współpraca, wzajemne zrozumienie, pomoc w trudnych chwilach. Nie chcę cię stracić w tobie przyjaciela. - dodała, nieco nieskładnie, jakby pośpiesznie skorygowała błąd.
- Będę się do ciebie tulić w nocy i myć ci plecy ile razy zechcesz - zapewnił Jack. - Z przyjemnością będę cię oglądać... w dezabilu i służyć męskim ramieniem, bez względu na to, do czego to ramię będzie ci potrzebne. A jeśli chodzi o kąpiel, to żałuję tylko tego, że nie spełniłem twojego pragnienia, twojej potrzeby.
Nela była w głębi ducha zaskoczona. Tak, bardzo chciała usłyszeć to co usłyszała teraz, ale spodziewała się jednak, że usłyszy coś zupełnie innego. Uśmiechnęła się delikatnie, ale mimo to musiała zabrać jedną z dłoni do siebie by przetrzeć oczy. Wcześniejsze “rozsypanie się” teraz zaowocowało czymś zupełnie innym.
- I kiedyś… pocałujesz mnie? Wiedząc, że tego właśnie pragnę? - zapytała nie unosząc wzroku na Jacka. Nela wiedziała, że brzmi to idiotycznie,... ale męczyło ją to.
Jack ponownie opuścił wzrok, tym razem trafiając na widok, znany mu co prawda, ale stale tak samo interesujący.
- Nawet na oczach tłumów - obiecał. - Kiedy zechcesz - dodał.
Ale lepiej ubierz tę zbroję, dorzucił w myślach. W kutą stal.
Tym razem uśmiechnęła się razem z oczami, szczerze i bez wyrysowanego na twarzy jakiegokolwiek “ale”. Jej spojrzenie padło na Jacka. Ale nic nie powiedziała.
- Do twarzy ci z tym uśmiechem - stwierdził Jack. - Masz może jakieś prośby, które mógłbym teraz spełnić? - spytał. - Albo pytania? Obiecuję szczere odpowiedzi.
Taaaak… Nela miała kilka pytań, ale za bardzo bała się usłyszeć na nie odpowiedzi. W związku z tym wolała nie pytać. Prośby? Najchętniej poprosiła, by Jacka by ją pocałował, albo najlepiej skończył to co zaczął, gdyż ona jeszcze czuła rozpalający ją od środka ogień… zwłaszcza teraz.
Ale na przekór wielu prośbą i wielu pytaniom, dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- A ty? - zapytała. - Masz jakieś prośby, lub jakieś pytania?
O tak. Miałby prośby. Jedną przede wszystkim, możliwą do zrealizowania póki Barb siedziała w wannie. Ale gdyby to powiedział, to Nela z pewnością by go wyrzuciła za drzwi, wprost w objęcia czekających tam wampirów i wampirzyc.
- Powiedziałbym, żebyś się do mnie przytuliła i powiedziała wszystko, co ci leży na sercu, ale nie wiem, czy to byłby najlepszy pomysł...
Najlepszy czy nie, Nela powoli przysunęła się do Jacka, nie bacząc na to co dzieje się w tej chwili ze szlafrokiem. Równie nieśpiesznie jej dłonie powoli zaczęły go oplatać, by zgodnie z jego prośbą przytulić się do niego.
Jego ciało zareagowało natychmiast, bez względu na to, co Jack o tym myślał,
- Szalona dziewczyna - mruknął, przygarniając ją do siebie. Była zdecydowanie chłodniejsza, niż niedawno jeszcze, w wannie.
- A teraz mów. Proszę...
- Jesteś wyjątkowy… - zaczęła Nela, od pierwszej rzeczy, która przyszła jej do głowy. Razem z tymi słowami przytuliła się mocniej, zaś Jack mógł teraz dobrze poczuć jej ciepły oddech na swojej szyi i uchu, do którego niemalże szepnęła te słowa.
Pogłaskał ją po głowie.
- Boję się, że się mylisz - powiedział cicho, po czym ponownie ją objął. Przechylił się odrobinę, chcąc zmienić pozycję na leżącą... wygodniejszą do przytulania się.
- Ja się nigdy nie mylę - odpowiedziała w półżartobliwie Nela. Nie oponowała przed zmianą pozycji, zwłaszcza, że w leżącej mogła przecież lepiej przytulić się do ciałka, do którego tak chciała się przytulić.
Półleżąca na Jacku dziewczyna nie ważyła tyle, by miało to wielkie znaczenie. Słodki, przyjemny, cieplutki ciężar.
- I co dalej? Co jeszcze leży ci na sercu? - spytał szeptem, nie wypuszczając Neli z objęć. Ciekaw był, jak by im się razem spało... Sami, w obcym świecie. Czy to ich w jakiś sposób ich połączyło? Chociaż nie do końca sami. Była jeszcze Barb... Chociaż to była całkiem inna sprawa. Nie wyobrażał sobie, by Barb zechciała do nich dołączyć, jako trzecia. Ale i tak nie mogli jej pozostawić na uboczu.
- Jeśli wrócimy do domu… do naszego świata… - zaczęła Nela, skoro już Jack tak bardzo prowokował ją do mówienia teraz tego, co leży jej na sercu. - Nie będziesz pamiętał o mnie - powiedziała ze smutkiem.
- Nie wierzę w to... Nie chcę uwierzyć... Nie chcę stracić takiej przyjaciółki jak ty - odparł Jack. - Tamina musi znać sposób, by zapamiętać chociaż to.
Może powinien sobie wytatuować to imię? Tylko co by powiedziała Lucy...? I, zapewne, Tamina i tak zdołałaby coś wykombinować i tatuaż usunąć.
Przyjaciółki… przyjaciółki… przyjaciółki… odbijało się w umyśle Neli niczym czkawka. Była przyjaciółką Jacka… tylko dlaczego do cholery jasnej… chciała czegoś więcej…
Zamiast odpowiedzieć, przytuliła go mocniej. Ucałowała w policzek.
Jack odpowiedział równie mocnym uściskiem.
Pieprzony świat, pomyślał, odrobinę żałując, że z przekonań jest monogamistą. Może haremy to nie był taki kiepski wynalazek?
Ponownie pogładził włosy Neli. Wiedział, że powinien wymyślić coś, co ją podniesie na duchu, ale nie miał pojęcia, co to by miało być. To znaczy chyba wiedział, co by jej dobrze zrobiło, ale wiedział też, że nie może tego akurat zrobić.
- Opowiedz coś o sobie - poprosił. Zdecydowanie nie miało to nic wspólnego z wcześniejszym, odrzuconym pomysłem.
Jack chyba jeszcze tego nie wiedział, ale to był taki sobie pomysł…
Nela najpierw się zaśmiała, trochę z rozbawiona a trochę smutna. W sumie faktycznie, mało o sobie tak naprawdę wiedzieli.
- Urodziłam się w Polsce - zaczęła Nela, od podstaw. Tego jednak Jack mógł się już domyślać. - Od małego byłam… - zagryzła teraz usta i wydawać się mogło, że zastanawia się czy mówić, czy nie - uznawana za genialne dziecko. Posyłano mnie co rusz to innych szkół, niby coraz to lepszych, przeskakiwałam z klasy do klasy, wystawiano mnie na konkursy,... i… nawet jeśli rodzice się cieszyli, to ja wolałabym mieć zwykłe dzieciństwo. - Wzruszyła teraz ramionami, na tyle na ile mogła.
- Współczuję - powiedział cicho Jack. - Miałaś w ogóle czas na jakieś przyjemności? Na coś, co można by nazwać zwykłym życiem?
Nela pokręciła głową, co jednoznacznie świadczyło o tym, że odpowiedź brzmi “nie”. Jack odsunął kosmyk, który połaskotał go w ucho.
- Teraz ty coś powiedz… - poprosiła. Nie był to zły sposób, każdy po kawałku…
- Urodziłem się w Szkocji - zaczął podobnie jak ona. - Na tyle inteligentny, by dawać sobie bez problemów radę w szkole, i na tyle leniwy, by nie przykładać się zbytnio do nauki, póki nie było zbytniej potrzeby. Wolałem włóczyć się po górach i lasach, albo czytać.
- Przyjaciele? Pierwszy chłopak? - Dla odmiany zadał bardziej konkretne pytanie.
- Moją najlepszą przyjaciółką jest moja babcia - powiedziała szczerze. - Serio… mogłaby być jednocześnie moją mamą, tatą, przyjaciółką i… sama nie wiem czym jeszcze. Nawet nie chcę myśleć, co ona teraz przeżywa… - Nela westchnęła ciężko.
- To jak się wyrwałaś z tego kołowrotu? - Uznał, że ponowne pogłaskanie po głowie nie zaszkodzi.
- Wyjechałam z rodzicami do Anglii. Oni za pracą… a mnie musieli zabrać ze sobą. Przedmioty ścisłe były moim konikiem, ale nie języki. Trochę trwało nim opanowałam angielski. No i dorastałam… - odpowiedziała.
- To zabrzmiało ciekawie, ale i ciut niepokojąco - stwierdził Jack. - Możesz rozwinąć temat?
- Dorastanie? Powiedzmy, że zaczęłam żywić do rodziców dość bogaty bukiet uczuć. I nie chodziło tylko o rozgoryczenie tym, że zaprzepaścili moje dzieciństwo, by później zaprzepaścić je jeszcze głębiej tym wyjazdem… jakby to wszystko było na nic. Przepadło. Ale o separację od babci… ona została w Polsce - opowiedziała Nela. - Teraz ty…
- U mnie było mniej ciekawie, ale z pewnością przyjemniej. Szkoła w Stirling. Rodzice - lekarka i prawnik. Dziadek - prawdziwy Szkot, sypiący na prawo i lewo opowieściami o duchach, zjawach, dawnych czasach. Zabierający nas na wycieczki.
- Jesteś jedynaczką?
Nela skinęła krótko głową.
- Żałuję. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo. Wyobrażałam sobie, że miałabym wtedy kogoś bliskiego, kto przeżywa prawie to samo co ja. A ty? Masz rodzeństwo?
- Starszy brat i młodsza siostra - odparł. - On siedzi w Londynie, ona jeszcze się uczy, chociaż co krok powtarza, że by chciała już być dorosła i wyjechać na studia.
- Pierwszy chłopak? - Wrócił do postawionego wcześniej pytania.
Pytanie może i wykraczało ciut poza zakres zwykłej towarzyskiej konwersacji, ale Jack miał zamiar dowiedzieć się o Neli jak najwięcej, zaś kwestia tego, ile dziewczyna zechce powiedzieć, i tak leżała w jej rękach.
- Nic ciekawego… właściwie chyba żadna z moich miłosnych przygód nie była zbyt ciekawa… wiesz, jak już opanowałam w miarę język, chciałam w końcu mieć przyjaciół. Może to idiotyczne… ale jestem tylko człowiekiem i było to dla mnie ważne. Często wychodziłam z domu, imprezowałam… problem w tym, że jeśli poznałam kogoś no wiesz, na imprezie… a później spotykałam się z nim poza zabawą. To albo ten ktoś wydawał mi się totalnym idiotą, albo uciekał gdy okazywało się, jak wygląda moja druga twarz. Ta nie imprezowa. - Nela zdobyła się na krótkie wyjaśnienia.
- W takim razie nie będę wypytywać dokładniej. - Jack obrócił lekko głowę i pocałował Nelę w czubek nosa.
- W Anglii znalazłam jednak przyjaciół… - oznajmiła Nela, przyglądając się teraz mu z bliska i przesuwając palcem po jego ustach, w dość zamyślonym geście.
- Chociaż coś dobrego - powiedział cicho Jack, ignorując gest Neli, a przynajmniej nie dając znać, że go dostrzegł. - Chłopacy byli tacy beznadziejni, że się zainteresowałaś dziewczynami? Czy może one tobą?
- Raczej to pierwsze, połączone z ciekawością. - Wzruszyła przy tym ramionami.
- Nie będę wypytywać, jak było - powiedział z cieniem uśmiechu w głosie. - Zresztą w tej materii nie mam doświadczenia.
Nela zaśmiała się krótko.
- Niewielka różnica, przynajmniej jeśli chodzi o to jak się zaczynało i jak kończyło. - Jej dłoń w tym czasie powoli zaczęła przesuwać się po policzku Jacka, jakby teraz jego badała. - Teraz twoja kolej. Przyjaciele?
Jack przez moment pomyślał o różnych technicznych drobiazgach, jakie zwykle mają miejsce między wspomnianym początkiem a końcem, ale nic nie powiedział.
- Tak, paru. Prawie od dzieciństwa, gdy byłem taaaki mały. Chodziliśmy do jednej klasy. Razem broiliśmy, razem cierpieliśmy za swoje grzeszki, razem grywaliśmy w erpegi. No ale potem się przeprowadziłem, to już było trochę trudniej. Net to nie wszystko; widywaliśmy się w wakacje. Ale stale możemy na siebie liczyć i wiemy, co każdy z nas porabia.
- No a w Salisbury mam paru dobrych kolegów, ale to już nie to samo, co wcześniej.
Nela skinęła krótko głową.
- A rodzice?
- Byli w miarę tolerancyjni dla moich wybryków. Nie mieli przerostu ambicji i wymagań, bym od góry do dołu miał same 'A' na świadectwie, nie wypychali mnie na żadne tenisy czy golfy. Ale jak coś powiedzieli, to się tego trzymali. No więc starałem się, by nie osiwieli za wcześnie.
- Potem mama dostała ciekawą propozycję pracy i się przenieśliśmy. Trochę wszystkim było szkoda, ale cóż. Okolic Salisbury nie można porównywać do szkockich gór czy lasów, ale jakoś się zaaklimatyzowałem.
Szarowłosa skinęła głową, by dać znać, że słuchała. Nie zadała jednak kolejnego pytania.
- Może o to zawsze szło, że takie szachy na przykład czy siatkówka cieszyły się mniejszą popularnością, niż inne, bardziej popularne sporty. No i gwiazdą szkoły nie byłem... Nie oblegały mnie tłumy fanów i fanek.
Nela tym razem uśmiechnęła się w odpowiedzi, ale nadal nic nie mówiła. Wyglądała za to na dość zapatrzoną… w analizę twarzy Jacka. Po której wciąż przesuwała delikatnie palcem.
Jack wykonał gwałtowny ruch i kłapnął zębami, jakby chciał chwycić palce dziewczyny.
Dziewczyna gwałtownie odsunęła dłoń, zaraz jednak wysunęła jednego palca i pogroziła nim Jackowi z uśmiechem na ustach.
- Podgryzania się zachciało? - zapytała rozbawiona.
- Zgłodniałem po kąpieli - odparł żartem. - Kolejne pytanie?
- Teraz twoja kolej.
- Teraz o moich podbojach? - spojrzał na dziewczynę, jakby się chciał upewnić.
Nela uniosła wyżej brwi, jakby zdziwiło ją pytanie.
- Myślałam, że była tylko… - nie dokończyła, ale na jej twarzy pojawił się smutek. “Cholera jasna, twoja narzeczona… “ pomyślała Nela.
- To zależy od podejścia do sprawy - wyjaśnił Jack. - Było parę znajomości, ale nie w takim sensie, jak myślisz...
- To znaczy?
- Jakieś kino, lody, to wszystko. Dopóki nie odkryłem, że Lucy istnieje. - Postanowił, że jednak nie podzieli się informacją o kamerze w szatni dziewcząt...
Znów odpowiedziało mu skinięcie głową. Nela zastanawiała się, czy Jack każe jej wyliczać wszystkie osoby z którymi “miała znajomości” w tym przelotne romanse, czy jednonocne romanse… i miała szczerą nadzieję, że nie. Nie miała nigdy nikogo, w kim naprawdę by się zakochała. Tak po uszy i tak… na długo. Ale mało kto znał ją naprawdę,...
- Lucy… odkryłeś? - zdziwiła się nad doborem słów.
- No, odkryłem. Znamy się ponoć od urodzenia. To znaczy ja ją znam dłużej, bo jestem trochę starszy. Mieszkaliśmy przez ścianę, bawiliśmy się razem, gdy jeszcze koszule w zębach nosiliśmy. Ponoć byliśmy nierozłączni. Dwa berbecie, które wszędzie wpychały swoje nosy i palce. Jest nawet kilka zdjęć z tego okresu. Jak się grzecznie trzymamy za rączki.
Uśmiechnął się do wspomnień.
- Była twoją sąsiadką? - upewniła się dziewczyna. - Nieźle… wciąż nie mogę pojąć, że można kogoś tak długo znać, jeśli nie jest po prostu rodzeństwem czy rodziną. W końcu los i rodzice robią swoje, zwykle ludzie gubią kontakt, gdy oni postanawiają się przeprowadzić.
- Kuzynka. A dom był naszej rodziny. Wspólnej. Taka farma - wyjaśnił.
Zdumienie pojawiło się na twarzy Neli, która próbowała mimo wszystko go nie okazać. To była dziwna wiadomość… ale nie miała zamiaru oceniać Jacka. Ona lubiła dziewczyny, a on lubił kuzynki…
- Aha…-odpowiedziała w końcu.
- Co 'aha'? - spytał.
- To wiele wyjaśnia. Że udało wam się tak długo utrzymać znajomość - wyjaśniła. - Teraz… tęsknisz za nią? - zapytała, a może stwierdziła strapiona.
- Nie wyobrażasz sobie... - powiedział cicho, równocześnie przytulając mocniej Nelę, jakby w ten sposób szukał pociechy. - Chciałbym, żeby była z nami, ale równocześnie... Myślałem, że zemdleję, gdy ujrzałem Liliel. Nie chciałbym, żeby Lucy tu trafiła. Zamartwiłbym się na śmierć o nią. I o ciebie. I o Barb. Muszę do niej wrócić. I zabrać was ze sobą, chyba że chcecie tu zostać.
- Wiesz, że chcemy wrócić- odpowiedziała Nela powoli odsuwając się od Jacka. - Barb zaraz wyjdzie. Poszukam piżamy…
- Nie wyjdzie. - Jack nie zamierzał pozwolić ponownie jej uciec. - A nawet jeśli, to przynajmniej będzie wiedzieć, że się pogodziliśmy. I jestem ci winien całą prawdę o wannie. Jak szczerość, to do końca.
Nela posłała mu pytające spojrzenie nic nie komentując. Przestała też się odsuwać pozostając w minimalnie większej odległości niż wcześniej.
- Lepiej się przysuń bliżej, bo nie wiem, czy zdołam to z siebie wydusić. I wolę nie widzieć spojrzenia, jakim mogłabyś mnie obrzucić, potwierdzając moje negatywne zdanie o mnie.
Nela usłuchała bez słowa. Chowając twarz między ramieniem a twarzą Jacka. Czekała. Nie pośpieszała.
- Już ci mówiłem... byłem pewien, że wolisz dziewczyny - powiedział cicho. - Nawet do głowy mi nie przyszło, że będziesz chciała... mnie... - Słowo seks nie przeszło mu przez gardło. -
Myślałem, że potrzebujesz czyjejś bliskości, jak ja. A jeśli chodzi o... - Nie dokończył. - Myślałem, że ponieważ nie chcesz faceta, zaspokoisz się sama, bezpieczna, w moich ramionach. - Mówił coraz ciszej.
Poluzował uścisk i przymknął oczy. Nie miał zamiaru nic zrobić, nawet gdyby w tej chwili Nela chciała dać mu w zęby. W gruncie rzeczy wcale by się jej nie dziwił.
Nela zaśmiała się, rozbawiona jego słowami. Uniosła głowę, by móc na niego spojrzeć.
- Jesteś głupkiem, Jacku Wood - odparła dalej rozbawiona, jakby żartowała. Puknęła żartobliwie palcem jego nos. - Rozumiem - dodała i znów zaczęła się odsuwać. - Myślisz, że w którejś z tych szafek jest wino?
- Wiem, jestem, nie musisz mi tego powtarzać - odparł. - Ale śmiać się z tego też nie musisz, dobrze? - Jack nie wydawał się zbyt rozbawiony, chociaż kawałek kamienia spadł mu z serca. - Zaraz poszukam - obiecał, podnosząc się z łoża.
Nela też wstała. Ona jednak zaczęła szukać czegoś w plecaku.
- Hmm… zaraz wrócę - mruknęła powoli kierując się do łazienki w której kąpała się nic nieświadoma Barb.
Jack odprowadził Nelę spojrzeniem, po czym obrzucił wzrokiem sypialnię, zastanawiając się, gdzie może być wino... Zdecydowanie nie miał zamiaru wychodzić z sypialni, co jego zdaniem byłoby zwykłym proszeniem się o kłopoty.
Wino, a owszem, było.
Pokaźnych rozmiarów karafce, zawierającej rubinowy trunek, towarzyszyły cztery kryształowe kielichy.
Miał nalać i zanieść do łazienki? Żeby teraz zarobić wielki minus, dla odmiany u Barb?
Nela jednak stanęła nim tam weszła i zerknęła w stronę Jacka.
- Może zaniosę jej od razu wino?
- Bawcie się dobrze - powiedział Jack, nalewając wino do dwóch kielichów.
- Chcę wziąć tylko swoje rzeczy - odpowiedziała, ale zabrała oba puchary, może spodziewając się, że Barb może ją sekundę jednak zatrzymać.
Jack zostawił wino i pozostałe kielichy na stoliku i usiadł na skraju łoża. Jego mina... Zdecydowanie nie wyglądał na szczęśliwego czy choćby zadowolonego z siebie.
Ale Nela zostawiła go z tą miną samego. Bezczelnie i bez zapowiedzi wchodząc do łazienki z Barb.
 
Kerm jest offline