Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2016, 14:10   #83
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Sam, ze sobÄ… na sam...

Jack siedział jeszcze przez moment bez ruchu, jakby nasłuchując, co się będzie obok działo, a potem wstał i podszedł do prowadzących na korytarz drzwi.
Prywatność najwyraźniej była tu pojęciem względnym, bowiem żadnego zamka czy choćby marnej zasuwy uświadczyć tu nie można było. Jack podsunął pod klamkę fotel, a potem jeszcze wsunął pod drzwi ostrze sztyletu. Nieproszonych gości z pewnością by to nie powstrzymało, ale przynajmniej opóźni ich na tyle, że zdołają ich przywitać na siedząco...
Przeniósł plecak ponownie usiadł na łożu i z ponurą miną zaczął się wpatrywać w puste kielichy.
Głupek? To było zdecydowane za mało powiedziane. Powinien teraz zaszyć się w jakąś mysią norę i nie wyłazić przez najbliższe pół życia. Może udałoby mu się przez ten czas zmądrzeć.
A tam... Nie ma mysiej nory, to pójdzie spać do łazienki. Zrobi sobie legowisko z płaszczy kąpielowych. A nuż głupota jest zaraźliwa, po co dziewczynom ma się udzielać?
Otworzył plecak i przebrał się w piżamę.
Olać maść. W zasadzie nic go nie boli, a im szybciej zniknie Neli z oczu, tym lepiej. A do rana... może dziewczyna mu wybaczy.
No, tego ostatniego zdecydowanie nie był pewien.


"Tylko" zdecydowanie się przedłużało - czas płynął, co widać było po powoli się zmniejszającej długości świec, a dziewczyny nie wracały. Sądząc po odgłosach dobiegających z łazienki, nie potopiły się, ale Jack nie sądził, że byłby tam mile widzianym gościem.


W końcu wstał i podszedł do jednej ze ścian. Odsunął kotarę. To nie było kolejne pomieszczenie, tylko okno. Jack oparł dłonie na parapecie i zapatrzył się w rozciągający się za kryształową szybą widok.
Podziemne miasto widać było w pełnej okazałości. Najwyraźniej dla mieszkańców tutejszy dzień nie kończył się nigdy, bo z każdego budynku, z każdego niemal kamienia bił blask, że wszędzie było jaśniej, niż na rozświetlonej neonami Oxford Street.
A że nigdzie się nie spieszył, stał i patrzył, obserwując codzienne (conocne?) życie wampirzego miasta.


Czy mógłby zostać magiem w tej krainie pełnej magii? To się ponoć zdarzało, a gdyby miał mieć jakiś wybór, to wolałby wybrać drogę magii, niż drogę miecza, łuku i kłów. Oczywiście ręce, które leczą, też by się im przydały, ale do tego zdaje się potrzebna by była osobista interwencja któregoś z bóstw, co Jackowi nie bardzo odpowiadało.
Może by więc tak skupić się, skoncentrować, strzelić palcami i powiedzieć "lumos", by na dłoni pojawiło się magiczne światełko?


Może gest był nie taki, może zaklęcie złe, a może po prostu pisana mu była kusza, bo magiczny płomyk się nie pojawił. Nawet Harry Potter chodził do szkoły dla magów, no i miał nauczycieli, a Jack najwyraźniej nie miał zdolności Hermiony.
Jedyny w tym momencie lokator sypialni złożył dworski ukłon, machając wyimaginowanym kapeluszem i honorując w ten sposób zdolności panny Granger, a potem wzruszył ramionami - gest, który rodzice uparcie usiłowali wyplenić z zestawu jego zachowań. Chyba powinien się pogodzić z tym, że ten dzień należało zapisać po stronie strat.
Niczym za pomocą czarodziejskiej różdżki w jednej chwili zdołał przemienić plusy w minusy. Magik z niego, nie da się ukryć. Mógłby wystąpić w "Mam talent" Pierwsze miejsce murowane.


Odszedł od okna, ale nie wrócił na łóżko, tylko zaczął systematycznie przeszukiwać wszystkie szafy, szafki i szuflady. Nie miał pojęcia, jak na długo wystarczą świece. A nuż się okaże, że w nocy trzeba będzie jakąś zapalić, bo inne zgasną?
Znalazł i świece i coś, czym je można zapalić. Niestety, nie były to zapałki, ale kolejne krzesiwo. A to znaczyło, że ponownie trzeba będzie potrenować.
Skry sypały się szczodrze, lecz świeca stale trwała w stanie dziewiczym. W końcu jednak, gdy Jack rozszczepił knot na pojedyncze niemal nitki, udało się. Iskra padła na knot i świeca wreszcie zapłonęła. Udało się, ale wniosek był prosty - najpierw hubka, potem świeca - chyba, że nie ma innego wyjścia.
A może zgaszenie świecy siłą woli byłoby łatwiejsze, niż jej zapalenie? Jack wpatrzył się w świecę, wyobrażając sobie, że płomień robi się coraz mniejszy i mniejszy...
I nic się nie stało.




Północ już blisko...




Nie minęło kilka chwil, aż łazienki wyłoniły się obie dziewczyny na raz. Nela była już ubrana w swoją czarną koszulę nocną i darowała sobie owijanie się w szlafroki. W dłoniach jednak niosła mały ręcznik, którym aktualnie przecierała jeszcze mokre włosy, jakby miała nadzieję, że szybciej dzięki temu wyschną. Barb natomiast wyszła z łazienki owinięta ciasno w gruby szlafrok.
- Nelu, możemy jeszcze zamienić dwa zdania? - spytał Jack, kierując się w stronę, skąd właśnie wyszły obie dziewczyny.
- Toooo ja pójdę się przebrać w piżaaamę - Barb podeszła do łóżka, zgarnęła uszykowane tam nocne przyodzienie i czym prędzej zniknęła w łazience.
Wobec czego Nela wzruszyła tylko ramionami i dalej susząc włosy podeszła do łóżka, na którym też zaraz usiadła.
Jack usiadł obok niej.
- Czy powinniśmy coś zrobić z Barb i Danem? - spytał cicho, tak by jego słowa nie dotarły do łazienki.
Nela uniosła brwi w zdziwieniu.
- Z tym, że on ciągle do niej startuje? - upewniła się.
Jack skinął głową.
- Ją lubię, a jemu jakoś nie wierzę - przyznał się.
- Ja też nie - odparła Nela - i z początku wydawało mi się, że Barb sama nie umie się przed nim obronić. Ale… myślę, że on jej się trochę podoba. Jest dorosła. Sama musi postanowić, co z tym zrobi.
- W takim razie niech się dzieje, co chce. Spróbuję nic nie zauważać. - Jack najwyraźniej nie był zachwycony manierami ex-dragona. - Jak trzy małpki - dodał z cieniem uśmiechu. - Dzięki - powiedział, po czym się podniósł. - Barb, można wejść? - spytał głośniej.
- Jack chce zrobić przy tobie kupę! - zawołała Nela, z wyraźnie rozbawionym tonem głosu, na co Jack pokazał jej język. Widać zebrało jej się na żarty.
- To weź ze sobą mój kieliszek jak będziesz wracać. Zapomniałam - poprosiła Jacka.
- Różni się czymś od tego drugiego? - Kolorem szminki na krawędzi, pomyślał Jack. - Oczywiście, przyniosę.
Po chwili Barb wyszła z łazienki, zaś Jack natychmiast zniknął za kotarą. Wrócił jednak po paru sekundach, trzymając w dłoniach oba kielichy.
- Proszę - powiedział, stawiając je na stoliku, obok pozostałych. - Wina?
Barb podniosła ręce w obronnym geście.
- Ja dziękuję. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie, wypiłabym pół kieliszka i miałabym odlot jak niemiecki messerschmitt nad Londynem.
- A mi możesz nalać. Będzie mi się lepiej spało… - odparła Nela, pokazując dłonią wino. - Obojętnie do którego.
- Proszę. - Jack napełnił pierwszy z brzegu kielich, niemal po brzegi, po czym odstawił dzban. - Za chwilę wrócę - obiecał, ruszając po raz kolejny w stronę łazienki.
- Co on się tak kręci… - mruknęła cicho Nela do Barb - … rozwolnienie ma czy jaki… czort? - zapytała, chwytając w dłoń kieliszek z wyraźnym zamiarem przechylenia go.


A Jack, wbrew obietnicy, niezbyt się spieszył. I to bynajmniej nie z powodów, o jakie podejrzewała go Nela. Miał w planach nie tylko umycie zębów, ale i głowy, czego zdecydowanie nie zrobił podczas pierwszego tu pobytu.
Znalazł coś, co zdało mu się szamponem o mniej kwiatowym, a bardziej neutralnym zapachu, sprawdził, czy to czasem nie jakiś szampon koloryzujący, po czym szybko umył włosy, podsuszył się odrobinę, umył zęby.
Wreszcie wyszedł z łazienki.
Kielich Neli był pusty.
- Zgaszę kilka świec, kilka zostawię - powiedział cicho Jack.
- Jaaaaaaaaaasne - odparła Nela, ziewając przy tym i zasłaniając dłonią usta. Chociaż mimo to widać było, jej czerwone poliki. Siedziała już w łóżku. Po środku łóżka - jak zostało jej przeznaczone wczoraj. - I chodź spać.
- Tak jest, wasza wysokość. - Jack sparodiował scenę z Alicji w krainie czarów, po czym, zgodnie z obietnicą, zdmuchnął parę świec, zostawiają mniej więcej połowę zapaloną. No, zdecydowanie mniej, niż połowę. A potem położył się i wsunął pod koc. Jednak nie na samym skraju łoża, ale, zgodnie z wcześniejsza obietnicą, blisko Neli. Najwyżej się odsunie, pomyślał.
- Dobranoc - powiedziała cicho szarowłosa. Nie odsunęła się, a właściwie w ogóle nie ruszyła najwyraźniej już wygodnie ułożona do snu.
- Dobranoc - odpowiedział Jack, przykrywając się kocem i odgradzając w ten sposób od nadmiaru światła.
Barb nawet nie odpowiedziała na ich nocne pożegnania, ponieważ zasnęła momentalnie, ledwo dotknęła poduszki, wtuliwszy się w nią oraz kawałek swojej kołdry, nieczuła na czyjkolwiek ruch, czy słowa.
 
Kerm jest teraz online