- Dziwne. Oswald skomentował zniknięcie Karla. - Ale on zawsze chodził swoimi ścieżkami więc i teraz nic mu nie będzie. Pokiwał głową jakby na potwierdzenie własnych słów. - Oczywiście że się nadasz. Bosch ucieszył się na propozycje Artura. - Z chęcią zapłacę za dobrą robote, wiec bierzcie się do pracy. We dwóch pójdzie wam raz dwa. Nie wiem gdzie teraz stoi, ale zajmijcie się też rumakiem Luisa. Pewnie konik rycerzyka też nie obraziłby się na małe czyszczenie.
Gdy sprawa koni była już załatwiona, Oswald narzucił wyczyszczoną kolczugę i założył resztę zbroi. Niby nie wychodził poza wieś ale doświadczenie nauczyło go żeby mieć się na baczności. Do tego okolica była niepewna i bogowie jedni wiedzieli na co mogą się napatoczyć. Na koniec przypasał miecz i był już gotów do wyjścia. - Otwinie, idziesz ze mną do sołtysa? Zagadnąłbym go o rzecz czy dwie. Na dodatek wszyscy się gdzieś rozleźli ale może we dwóch przytargamy tą skrzynie. W końcu siły ci nie brak, a i ja nie ułomek. Zaproponował wspólne wyjście.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |