Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2016, 17:47   #29
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Może i kolejny atak, Variel powinien modlitwą rozpocząć? Nie zrobił tego jednak, nie był wszak kapłanem, a potomkiem elfów i rybji, magiem wody, który po swym ojcu zdolności łucznicze odziedziczył. Nie pomyślał zatem o tym, by modlitwę do Oren ponownie wznieść - zaatakował.


Los, powiadają, bywa okrutny. Stojącego tuż przed fanfarami obwieszczającymi zwycięstwo, potrafi zepchnąć na sam dół wypełniony smolistą, czarną klęską. Tak też stało się i tym razem. Półelf mógł z niedowierzaniem przyglądać się jak jego atak nie dość, że krzywdy żadnej stworowi nie wyrządził, to jeszcze posłużył mu jako paliwo dla jego własnej, spaczonej magii. Bloki lodu, który to lód zabarwił się krwiście w zetknięciu z tarczą owej istoty, owinięte zostały szkarłatnymi łańcuchami i wysłane w kierunku Variela i nieprzytomnej Osterii. Duchowa bariera wytrzymała chwilę, jednak napór na nią był zbyt duży, a brak przytomnego umysłu, który mógłby ją wzmocnić, wcale nie pomagał. Po niej runęła ta, którą wyczarował półelf. Furia, z którą atakował ich przeciwnik zdawała się sprawiać, że świat wokoło pociemniał od jej złych wyziewów. Przez krótką chwilę, Variel czuł przez skórę całe, jakby się zdawało, zło tego świata. Czuł nienawiść i gniew, atakujące go niczym przednia straż. Za nimi nadeszła główna fala i to bynajmniej nie krwawe bloki spowodowały największy ból. Nie, było to właśnie owe zło, raniące czystą duszę elfa, wnikające w nią niczym pazerne macki, pragnące rozerwać ów klejnot na strzępy.


Uratował go mrok, nie ten pełen spaczenia, a ten łagodny, przyjazny. Odsunął ból, strach i poczucie przegranej. Przygarnął Variela niczym matka przygarnia swe dziecko do piersi. Już za chwilę miał on dołączyć do kwiatów w Ogrodach Tahary, gdzie nikt ani nic nie mogło mu zagrozić. Zanim jednak tak się stało poczuł przy sobie czyjąś słabą obecność. Zupełnie jakby w tym mroku nie był tylko on sam, ale przebywał w nim ktoś jeszcze. Wrażenie umknęło jednak, zanim jego dusza zdołała w pełni je zrozumieć i nadać mu miano. Nie miało to jednak znaczenia.


Mawiano później, że od pamiętnej wizyty nieznajomych w wiosce, rzeczy tylko ku gorszemu się miały. Ludzie zaczęli ginąć, tak jak i ta para co to do drużyny należała. I pewnie, szukali ich, ale ci co szukać poszli także nie wrócili. W jakiś czas później przybyło więcej nieznajomych, orszak cały z kapłanami i magami. Bitwa jakowaś się rozegrała w lasach, od której jeszcze ze trzy noce na niebie nienaturalna łuna biła. Po tym przez lat parę było dobrze, aż znowu licho jakoweś się zagnieździło. Widać ziemie te przeklęte były i taki ich już los miał być, że zło ciągnęło do owego lasu jak muchy do gówna. Wioska zniknęła z powierzchni Zaris, pola powoli dzicz w posiadanie objęła, a dzicz ta była chora, wypaczona i zła. Czy miał się tam kiedyś pojawić wybawiciel jakiś, który by ziemię tą uwolnił spod władania mroku? Tego nikt nie wiedział. Wiedziano za to, że od lasu trzymać należało się z daleka. Od lasu, który Bezduszem nazwano.


 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline