Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2016, 20:25   #44
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
1 stycznia 1934, Manhattan, 57 West 58th Street
Pierwszy wieczór nowego roku nie wyglądał jakoś specjalnie inaczej, bo niby czemu miałby. Może Madam nie darła co noc swego ubrania, czy ubrania swego Childe. Może nie rzucała popielnicą w ścianę. ani krzesłem. Może też nie piła tyle pijanej krwi. Poza tym, noc styczniowa, nie różniła się od nocy grudniowej.
Choć rok się dopiero zaczął, Harpia miała już kilka spraw do załatwienia. Pierwszą z nich miało być ponowne rozpatrzenie sprawy Billego jaką to ten wyżebrał u Harpii ostatniej nocy.
Dame obudziła się poirytowana i rozejrzała po sypialni. Pokój wypełniały strzępy ubrań jej i Dragosza. Świętowanie nowego roku zawsze doprowadzało ją do furii i jak zwykle dała temu upust. Zerknęła na leżące obok childe. Rany po jej paznokciach zagoiły się bez śladu. Znów poczuła tą odrobinkę irytacji i sięgnęła po leżący przy łóżku but. Zła rzuciła nim o drzwi od sypialni, w których po sekundzie pojawił się John.
- Tak Pani?
- Wezwij Billego do mnie.
- Widok Betty poprzedniej nocy doprowadzał ją do szału. Bardzo chętnie zabrała Dragosza do sypialni, jeszcze chętniej wzięła go brutalnie. Jednak ta sprawa nadal nie dawała jej spokoju. - Chcę mu złożyć ofertę.
Gdy tylko John zniknął za drzwiami, Madam zakołysała się kiedy sfatygowane nogi jej łoża złamały się i spowodowały upadek materaca na podłogę. Wciąż martwo nieruchome ciało Dragosza osunęło się na dywan.
Wampirzyca podniosła się z rozwalonego łóżka i przeszła do garderoby. Obserwując leżące na podłodze childe wcisnęła się w wąską garsonkę i przeszła do gabinetu. Całkowicie nie zwracając uwagi na doprowadzony do małej ruiny apartament zasiadła chyba przy jedynym całym meblu, przy biurku.
Pierwszy interesant tego roku nie pozwolił na siebie czekać, Billy skłonił się już w progu.
- Pani, dziękuję za ten zaszczyt.
- Wejdź. -
Wampirzyca na spokojnie zakończyła kilka zapisów w księgach. Nie odwracając się odezwała się gdy tylko drzwi zamknęły się za młodą różyczką. - Rozmawiałam wczoraj z księżną.
Billy skorzystał z zaproszenia, usiadł naprzeciw Harpii i słuchał.
- Robert ma prawo związać was więzami krwi. - Dame podniosła się od biurka i podeszła do leżącej na podłodze papierośnicy. - Aprobuje to księżna. - Belle obejrzała się na wampira ciekawa jego reakcji.
Twarz młodego Toreadora wyrażała smutek i strach, ale powściągnął tym razem swój język, widać było iż desperacko liczy iż tym razem usłyszy coś więcej niż to co poprzedniego wieczoru.
Dame uśmiechnęła się i odpaliła papieros.
- Czemu nie chcesz by Robert związał cię z sobą?
Billy poprawił kołnierzyk jakby chcąc osuszyć gardło, co było dość komiczne biorąc pod uwagę iż już od lat jest wampirem.
- Pani, zarówno ja jak i wielu innych, poczytujemy to za gwałt, nie wymagano tego od nas wcześniej, oczywiście była Betty, ale to jego córka zresztą zapewne sama tego chciała, ale nas? i w dodatku nigdy nie uczyniliśmy nic by narazić zaufanie Starszego.
- Zaufanie waszego starszego zostało nadszarpnięte przez atak, którego stał się ofiarą. Nic w tym dziwnego, że pragnie mieć wokół siebie zaufaną świtę. - Dame opierając się o komodę na spokojnie ważyła swoje słowa. -Pytanie na ile ty ufasz swojemu starszemu.
Wampir poruszył się na krześle.
- Wybaczysz Pani, ale jak mam ufać komuś, kto pewnego wieczora budzi się i ogłasza, że odtąd mam być jego niewolnikiem.
Harpia z rozbawieniem obserwowała młodą różyczkę, zastanawiając się na ile decyzja Roberta była podyktowana tym, że dowiedział się o “związku” łączącym Betty z Dragoszem.
- Mam dla ciebie propozycję ale obawiam się, że może cię nie usatysfakcjonować Billy.
- Pani, pozwól mi jej najpierw wysłuchać. -
odparł spokojnie młody wampir.
- Wybierz sobie kogoś innego z kim zwiążesz się wcześniej. - Dame wygasiła papieros na resztkach komody i wróciła do biurka. - Oddaj siebie w ręce, które sam wybierzesz. Ręce kogoś potężnego kto ochroni cię przed gniewem Roberta i kogoś komu ufasz bardziej niż swemu starszemu.
Szczęka Billego pozostawała lekko uchylona przez jakiś czas. Kiedy wreszcie się zreflektował, mężczyzna zakrył usta dłonią i odwrócił wzrok w bok myśląc intensywnie. Po jakimś czasie spojrzał na Madam.
- To przynajmniej byłby jakiś wybór - zauważył w końcu. Billy siedział długo nic więcej nie mówiąc, w saloniku wisiała gęsta cisza.
Dame przeszła na drugą stronę biurka i przysiadła na nim. Jej nogi niemal stykały się z nogami wampira. Z lekkim uśmiechem obserwowała zmagania różyczki.
Bily powoli odwrócił twarz w kierunku Madam, z jego policzka splywała krwawa łza.
- Jakie są twoje warunki Pani i jak możesz mnie uchronić przed gniewem Taylora. - Billy miał ton kogoś kto właśnie podpisał na siebie wyrok.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.
Amon jest offline