Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-11-2016, 23:01   #28
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację

Z serii: budujemy przedświąteczny klimat.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=oVZQhgZumEg[/media]

=***=

Zafara

Ciemno wszędzie, brumi wszędzie, czyli medytacji wspólny seans



Towarzysze z przymusu postanowili (a raczej to R tak postanowiła), że czas spędzą w podziemiach, w których dziewczyna odkryła coś interesującego i niespodziewanie powiązanego ze znajomym gunslingerem Zafary. Nie żeby Zafarze to nader szczególnie pasowało, niemniej perspektywa, że Legion i reszta jej hałastry nie spodziewa się go bytującego w podejrzanych opuszczonych bunkrach, była jakąś tam zachętą. Jednooki od czasu wybycia nie kontaktował się z nimi, zresztą telefon również nie łapał zasięgu, zaś Zafara miał pewność, że nie skontaktują się z powierzchnią przez jakiekolwiek medium. Żadne z nich nie było latarnikami, R wyciągnęła radio, jednak jedyne, co z niego się wydobywało, to szum. Brunetka regulowała pasmo, ale wciąż nic się nie poprawiało. R schowała radio do swego ATSa.
- Pomyśleć, że jesteśmy tylko kilkanaście stóp pod ziemią, a mam wrażenie, że jesteśmy sto razy głębiej. - powiedziała, po czym stworzyła kulę niebieskawego ognia, który nie parzył, ale odganiał nadmiar zbędnej wilgoci, jeśli taka się pojawiała. - No to możemy pomedytować.
Zafara nie zważając na słowa koleżanki, tak czy siak medytował już od kilkunastu minut. R w międzyczasie rozwaliła się na gruncie, niby medytując podobno jakąś starożytną techniką słowiańską, a tak naprawdę drzemała jak leniwy kocur.
Zafara skończył medytować, a R przestała udawać, że śpi; ona faktycznie zasnęła. Choć Zafara teoretycznie miał możliwość uciec z tego towarzystwa, to nie paliło mu się do ucieczki. Stwierdził, że ucieknie dopiero wtedy, gdy zrobi się zbyt niebezpiecznie. Używając super wyczulonego zmysłu shinsoo wykrył stado szczurów uciekające przed czymś w popłochu w głąb korytarzy. Białofutrzasty wykorzystał okazję i ładował wewnętrzne “baterie”, a R spała na zimnym gruncie jak gdyby nigdy nic. Nawet jak obok niej przeszedł robaczek… który po przejściu pewnej odległości od niej zamarł i poległ na miejscu.
Czas minął nader spokojnie, pomijając to, że duch usłyszał, jak metalowa konstrukcja, w której się znajdowali, wibrowała przez jakiś czas i dzwoniła. Duch to czuł, jednak dziewczyna spała jak zabita. Stan ten trwał przez kilka minut, po którym następowała parominutowa cisza, po czym seans się powtarzał. Nie była to jednak robota jakiegokolwiek stworzenia, które wyczuł w podziemnym labiryncie.
Parę godzin później R obudziła się i powstała na nogi z pomocą efektownej sprężynki. Ruszyli wtem na przód i przez najbliższą godzinę szukali tej bramy, jednak bez skutku. Nie szukali jednak w pobliżu strefy “golemowej”, a R szukała w innych miejscach, lecz nie tym. Zafara zauważył, że lepiej byłoby poszukać w tymże miejscu, gdzie wyczuł tajemniczego jegomościa i golema. Uznał też, że lepiej że sam sprawdzi tamto miejsce, bo łatwiej zwieje niż ona. R nie wygląda na zbyt zadowoloną z takiego rozwiązania i niechętnie, aczkolwiek pozwoliła mu zagłębić się w przetrząsaniu tamtego miejsca.
Zafara ruszył w kierunku tajemniczych stworzeń. Korytarz zaczął się rozszerzać i później przedostał się do sporego pomieszczenia, w którym wyczuł więcej shinso niż wcześniej. Sufit nie stał się wyższy, lecz było więcej przestrzeni. Tutaj droga rozdzielała się na trzy korytarze: jeden na lewo, drugi prosto, trzeci w prawo. Więcej shinso płynęło z lewej odnogi, więc tam skierował się Zafara. Do jego uszu dotarło dudnienie, a następnie korytarzem silnie zatrzęsło. Na chwilę poraziło Zafarę i unieruchomiło w miejscu.
Kiedy te nieprzyjemne sensacje minęły, Zafara postanowił jak najszybciej wrócić do towarzyszki. Ta się go spytała zdziwiona:
- Coś się stało?
Zafara zdziwił się reakcji dziewczyny, sama powinna wyczuć wibracje, a zachowywała się tak, jakby wcale tego nie czuła czy nie zauważała.
- To golem? - wskazała na trzęsące się ściany.
-Trzęsienie ziemi. Szczury już uciekły, powinniśmy iść za ich przykładem.- odpowiedział otwierając portal do lasu.
Lecz gdy Zafara wyczarował portal, okazało się... iż ten prowadzi to nikąd.
Co (lub kto) zniszczyło jego drugi portal po drugiej stronie?
Ciemne wspomnienia wydobywały się z jego pamięci.
W jego uszach rozbrzmiewał dziki śmiech Legion.





Dan Amersis

I po wszystkim?

Trzeci test sprawdzał teoretycznie zdolność do rozwiązywania zagadek. Trwał on 40 minut i zawierał 20 zadań. Wszystkie z nich bazowały na dopasowaniu fragmentu układanki, a czym dalej, to zagadki robiły się coraz bardziej zawiłe i abstrakcyjne. Dan od zmęczenia i emocji zaczął się plątać w półmetku. Zawziął się jednak i później zaczął rozwiązywać, ale to coraz bardziej zgadywać, bo mózg ewakuował kwadrans po rozpoczęciu testu. Miał już wszystkiego dość, ale chciał dostać pracę.
Więc myślał i walczył jak szalony.





Uradował się niezmiernie, gdy udało mu się zwieńczyć ten przeklęty sprawdzian i mógł już nic nie robić, tylko czekać na wyniki.
Jednak wyniki te ugodziły w jego dumę podwójnie: Ed Redford wygryzł go z miejsca, które Dana klasyfikowałoby do elitarnego oddziału. Co sprawiło jednakże, iż z Edem będzie miał zapewne mniej styczności. Jednakże plusem tej sytuacji było to, że Ninie też nie tylko nie udało się dostać do elity, ale również - chociaż ona w trzecim teście wypadła lepiej od Dana - klasyfikowała się do dobrego, ale nie elitarnego teamu i została przydzielona do grupy białowłosego szermierza.
Przez jakiś tydzień będzie miał intensywne szkolenie, a później zostaną oddelegowani do poszczególnych dzielnic na patrole.


Po rekrutacji łowca postanowił zadzwonić do jednorękiego podwładnego, lecz ten znajdował się poza zasięgiem sieci i nie zdołał do niego zadzwonić. Każdorazowo jak do niego dzwonił, słyszał słowa automatu: “Abonent poza zasięgiem sieci”, więc zrezygnował z prób dodzwonienia się do Strife’a. Przeszedł się do baru zaspokoić głód, pragnienie i nerwy po rekrutacji.


Dan postanowił zadzwonić do Yina. Do tego przynajmniej nie miał problemu się dodzwonić.
Zaś Yin w tym czasie siedział w Jastrzębiej Górce i odpoczywał po dniu pełnym wrażeń. Jego ciemnozielona latarnia zasygnalizowała Yinowi, że Dan chce się z nim porozumieć.
- Yin? Tu Dan. Dowiedzieliście się czegoś na temat egzaminu na następne piętro? Jeżeli nie masz planów na wieczór, to moglibyśmy pogadać przy kolacji.
- Tak, to ja. Cześć, Dan. Coś tam wiemy, byliśmy też w lesie. Może wpadniesz do Jastrzębiej Górki? Lola ma nieco opuchniętą rękę i wolałbym, żeby odpoczywała i się nie ruszała z miejsca, więc… Rozumiesz. A kolację chętnie postawię, to pogadamy. Jest też z nami Salaam, łowca. Chciałby się podpiąć pod drużynę - streścił sytuację Yin.
Dan umilkł na chwilę, przypominając sobie swoją ostatnią, średnio udaną wizytę w Jastrzębiej Górce. Był pewny, że za tamtą sytuacją stał któryś z jego braci i nie było gwarancji, że i tym razem się tam pojawi. Jednak, skoro i tak ich szukał…
- Dobra, już lecę - odpowiedział Dan, rozłączył się i… odleciał w stronę znajomej knajpy.
- Dobrze - zdążył jeszcze odpowiedzieć Yin. Potem pokrótce przedstawił sytuację Salaamowi i Loli i zamówił sobie kawę miętową.


Mea

Cisza przed burzą? Burza przed ciszą?

Zgromadzenie barbarzyńców nie przejęło się hukiem, poza wróżką. Nie wszyscy jednak w karczmie podzielali ich stanowisko. Stworzenia siedzące bliżej przy oknach teraz bardziej zainteresowały się tym, co działo się na zewnątrz niż na ekranie.
- Ale cedzi! - Mea dosłyszała komentarz jednego z potworów, który ocenił sytuację na zewnątrz. - Nie wyjdziemy stąd dzisiaj. Nie na taką pogodę.
Wróżka podniosła się z miejsca i nie zwracając uwagi na Meę, ta podeszła do okna i lekko rozpychając się, jak tylko mogła wątłymi rękami i jak tylko mogła podnieść się na palcach, zerkała, co się działo na zewnątrz.
- Chłopaki, jest naprawdę źle z pogodą, wiec~
Jej głos został przerwany aplauzem barbarzyńców, którzy nie przestraszyli się tego z zewnątrz. Zawodnicy niebieskiej drużyny zwiedli obronę białych, a niebieski atakujący wykonał widowiskowy rzut do bramki przeciwników. Wynik meczu: 5 do 3 dla niebieskich. Ale Mea nie podzielała postawy facetów, sama poszła w ślady wróżki i postanowiła wyjrzeć, co działo się na zewnątrz.
Okna robiły się biało-błękitne od śniegu padającego jak pociski z karabinu. Mea szybko zorientowała się, że to nie śnieg… tylko zamrożone shinso. Magiczny puch skrzył się jak prąd w zamarzniętym płynie, a wichura wyrywała drzewa i kawałki słabiej zabezpieczonych dachów. Mea wytężyła wzrok i wśród dzikiej zamieci upatrzyła samotną, skrzydlatą, potężną sylwetkę. Głowa wyglądała na głowę drapieżnego ptaka, lecz reszta ciała wyglądała na ludzką, odliczając ogromne, orle skrzydła. Stworzenie nie poddawało się rozszalałej pogodzie. Na pierwszy rzut oka wyglądało to tak, jakby to skrzydlaty psuł aurę, ale Mea szybko dotarła do tego, że wręcz przeciwnie - to stwór walczył z pogodą, minimalizując straty jak tylko mógł. Wyciągnięte ręce w górę manewrowały ogromną kopułą utkaną z shinso, która po chwili zaczęła odpychać potężny pęd powietrza. Kawałki budynków i porywane rośliny oraz kamienie przestały wirować i uderzać, gdzie popadnie. Większość stworów, która miała pecha znajdować sę w tym czasie na zewnątrz, ale miała jednocześnie takie szczęście, że przeżyła ten piekielny huragan, pouciekała do domów, w tym do Jastrzębiej Górki. Do karczmy wlał się kolejny tłum przemarzniętych czy gdzieniegdzie poranionych stworzeń. Gremlin, co do którego Mea miała dziwne, nieokreślone wrażenia, “utopił” się w tuszczy, która wlała się do tawerny. Zrobiło się tłocznie.
Po chwili uszy Mei (i nie tylko jej) przeszył straszliwy huk i w tym samym czasie ekran się wyłączył ku niezadowoleniu zgromadzenia jednookiego jegomościa. Wróżka przedarła się przez wszechobecny tłum do grupy, która najpewniej była jej drużyną.
- I dobrze, że padło, może bardziej zainteresowalibyście się światem niż tym głupim meczem! - prychnęła szatynka.
- Ej, nie obrażaj tego meczu, kobieto! - odwarknął w proteście kretowaty. - Nie jesteś tego godna. - pogroził jej palcem.
- Phi, dobre sobie - wróżka położyła dłonie na biodrach. - Może równie dobrze nie przetrwamy dzisiejszego wieczoru, a ty o sporcie? - pisnęła poirytowana.
- Miałem zamiar obejrzeć mecz, a z planów wyszedł chuj - parsknął jednooki. Białowłosy podsunął temu serwetkę, na którą ten rzucił oko. Jego mina wpierw stężała, a później pojawił się niecny uśmieszek. - Oho… a to interesujące.
Lecz co tak zaintrygowało jednookiego bruneta… tego Mea pewnie szybko się nie dowie.
Tym czasem na Meę łypał... nie, nie gremlin.
Zielony pokurcz, który jakiś czas temu napatoczył się na nią, gdy Mea szła po raz pierwszy do lady. Zerkał wśród tuszczy, a jego nie widziała drużyna barbarzyńców.




Yeon-in

Niepokojące wieści

Yin wraz z Lolą i Salaamem spędzili całkiem przyjemne popołudnie - nawet jak na przeżycia tej trójki. Lola dostała wodę z wapnem i co jakiś czas smarowała sobie ostrożnie rękę, którą nie poruszała w pełni sprawnie.
Yin zainspirowany wieściami Salaama na temat niepokojącego zachowania zwierząt w okolicy, postanowił przetrzepać sieć wzdłuż i wszerz. Niemniej baza operacyjna zajmowała trochę miejsca, więc latarnik nie rozkładał tej bazy w jadalni, gdzie ktoś się ciągle kręcił, tylko przeszedł się do wynajmowanego pokoju wraz z shinsoistką i nowym narybkiem jego drużyny, i tam się rozłożył z magicznym sprzętem.
Salaam miał rację, ale okazało się, że nie tylko koty pouciekały z okolicy. Psy również. Okolica opustoszała ze zwykłych zwierząt, a te, które posiadały mniejsze możliwości ucieczki, zachowywały się nader agresywnie. Konie wierzgały i stawały dęba, odmawiały podejścia co do niektórych miejsc, a były i przypadki, kiedy konie zerwały się i uciekły w siną dal. Lola nie była jedyną poszkodowaną przez pszczoły. Niektóre prace w szklarniach zostały przerwane przez rozszalałe roje owadów.
Co ciekawe, Yin odnalazł jeszcze coś. W niektórych miejscach rośliny powykrzywiały się w nienaturalny sposób. Znalazł zdjęcia drzew, które praktycznie rosły do góry nogami, w kierunku ziemi, choć jeszcze parę tygodni temu rozrastały się w górę jak zwykłe drzewa. Analiza danych wykazała, że tam, gdzie doszło do zniekształcenia tych roślin, stwierdzono wzrost aktywności tektonicznej, a gdzieniegdzie doszło nawet do uskoków.
- To doprawdy dziwne - stwierdził Salaam. - I rankerzy w tym nic niepokojącego nie widzą? - zdziwił się łowca. - Ja się na tym nie znam, ale nawet mnie to się niezbyt podoba. Chyba że te dziwne zjawiska to norma tutaj, a ja tego nie zauważyłem… Tyle że ja siedzę tu już ponad miesiąc i do teraz coś mi na tym piętrze nie gra.
- Em, ja… Ja nic nie wiem - speszyła się Lola. - Ja jeszcze wiele, em, jeszcze wiele rzeczy muszę się nauczyć - wybąkała mniej śmiało dziewczynka.
- Nic się nigdy nie dzieje bez przyczyny - Salaam wyłożył dziecku pierwszą lekcję. - Nawet w Wieży, chociaż zbiera się tutaj sporo tałatajstwa z różnych światów. Powiedział mi to ranker, który uczył zwiadowców. Co najwyżej ktoś te przyczyny może starać się ukryć i z jakiegoś powodu to robi. Tylko jaki ranker i czemu olewałby to, co się dzieje na piętrze?
- Um, a kto jest em, administratorem tego Piętra? - spytała się Lola Salaama.
- Administratorem? Niech pomyślę… Gdzieś to słyszałem, ten gość nazywa się jakoś na M… Mal… niee - mruczał pod nosem Salaam. - Niech to, chyba sobie nie przypomnę na obecną chwilę, ale wiem, że jego imię zaczynało się na M.
- Yin, poszukasz, ummm… no, poszukasz, kto na tym piętrze jest administratorem?
- Najmniejszy problem - odparł Yeon-in i sprawdził informację.[/i]
Administratorem tego Piętra był podobno niejaki Malakiasz i był nim również od niedawna, może od dobre pół roku. Wcześniej był nim niejaki Setzer. Yin znalazł dość ciekawe plotki na temat tych dwóch. Podobno się nie lubili, ich polityka różniła się między sobą dość znacznie, niemniej Lolę mało to interesowało. Nie to co Salaama.
- Tak, to on. To ten gość - wskazał na imię Malakiasz.
- Można mu zgłosić ten problem, chociaż nie jestem pewny czy to dobry pomysł. Skoro zauważyli to wszyscy, to on pewnie też. A skoro to ukrywa, to… Pewnie lepiej się do wiedzy nie przyznawać. Może wydziwiam, ale czasem lepiej być ostrożnym. Wiecie jak dużej siły trzeba, by wstrząsnąć ziemią? Nie znam się za bardzo na geologii…
Lola powiedziała, że nie wie tak dokładniej, ale skoro to rankerzy budowali portale, które były skupiskiem gigantycznych ilości energii, to z pewnością nie mieliby problemu z poruszeniem ziemi. Skoro uwalniając tylko część, cząstkę energii, byli w stanie sparaliżować regularnych lub ich osłabić do nieprzytomności, to z pewnością wiele razy tyle mogli użyć do innych rzeczy. Bywało nawet tak, że ziemia pękała pod ich krokami od ich energii, choć ich krok wyglądał na naturalny, normalny.
- Ciekawe… Z pewnością rankerzy byliby też w stanie osłonić się przed taką energią, inaczej byliby bardzo… krusi, niczym zwykłe szkło. Dajcie mi chwilę…
Yin zaczął przegrzebywać dane, by sprawdzić, jakie obszary nie zostały dotknięte zmianami zachowania i aktywności tektonicznej. Szczególnie interesował go las.
Las Fauna był nader bezpieczny w tej kwestii. Również znaczna większość Piętra była w dobrym stanie i nie dochodziło w tych częściach do anomalii. Nie to co okolice portalu międzypiętrowego…
- Cholera - mruknął Salaam. - To w naszych okolicach też jest źle. Lolu, nie wiesz, co może się stać, jeśli zostanie uszkodzony portal podczas jego pracy?
Dziewczynka pokręciła głową.
- Um, nie znam się na portalach, ja em mogę tylko zgadywać. No... - zacięła się na dłuższą chwilę, myśląc nad zagadnieniem. - Hm, może być duże bum.
- Cholera! - wyrwało się latarnikowi. - Komu może zależeć na zniszczeniu portalu albo jego okolic? Mamy dwie możliwości, z czego tylko jedną możemy, jak sądzę, wybrać. Jeden - zatrzymać tych, co chcą uszkodzić portal. Niewykonalne. Dwa - szybko wykonać test i zbierać się z tego piętra. Chyba że… Chyba że są to bezpodstawne spekulacje i nie ma się czym przejmować - skończył i zaśmiał się nerwowo.
- Um, może ten Malakiasz myśli podobnie. Skoro nie dzieje się nic złego… em, to czym się przejmować na zapas? - spytała Lola Yina.
- Lolu, rankerzy nie są nami. W razie zagrożenia, oni mają większe szanse przeżycia niż my. Nie wiemy, o co tu chodzi i nie wiem, czy powinniśmy się w tym babrać - zauważył Salaam. - Co sądzisz, Yin?
- Sądzę, że możemy na razie czujnie obserwować, lecz się nie mieszać. Dłużej pożyjemy, tak sądzę. Warto szybko zarobić, zakupić sprzętu i znaleźć rankera od testu. Zobaczymy się dzisiaj jeszcze z Danem, zobaczymy co on wie.
- Lepiej bym tego nie ujął - stwierdził Salaam. - I na pewno lepiej byłoby się szybciej zebrać z tego Piętra. Szybciej dojdziemy na szczyt, jeśli się uda - dodał.
- To kiedy udamy się do lasu? - spytała Lola.
- Jutro po pracy? - zasugerował latarnik.
- Um, dobra - zgodziła się Lola. - Ale wezmę ze sobą leki, em, maści i wapno.
- Możemy się udać - Salaam przystał na propozycję.


Yin x Dan

Reunia Dana i drużyny Yina

Białowłosy szermierz przybył do Jastrzębiej Górki, gdzie spotkał Yina, Lolę i Salaama. Oraz spory tłum - wszystkie miejsca były już pozajmowane. Musieli ulokować się w pokoju u Yina, gdzie przesiedzieli do wieczora. Lola podjęła się pójścia na dół i przyniesienia strawy na górę. Co prawda miała niedogodności zdrowotne, ale nie miała problemu ze stworzeniem płyty z shinso, która pełniła rolę wielkiej lewitującej tacy z przekąskami.
- Straszny tłok jest na dole. Um, jakiś mecz oglądają - zraportowała na szybko dziewczynka. Do uszu czwórki regularnych doszedł gwar i wrzaski klienteli, kiedy Lola domykała drzwi od pokoju. Po chwili zapanowała przyjemna cisza.
Regularni jedli, pili i rozmawiali. Panował względny spokój - do czasu...


Lola tego wieczora była podenerwowana. Za oknem pogoda zaczęła się potwornie psuć. Dziewczynka krzyknęła, kiedy straszliwy huk poderwał ją z miejsca. Tak jakby potężna bomba wybuchnęła tuż obok Jastrzębiej Górki. Shinsoistka wtuliła się w Yina ze strachu, a potem się odsunęła, poczerwieniała na twarzy ze wstydu, że przestraszyła się ”głupiego” gromu.
Niemniej okazało się, że to nie był tylko głupi grom.
Salaam zerknął przez okno, miał nietęgą minę.
- Mamy problem - jego głos też wyrażał, że są kłopoty.
Gdy regularni wyjrzeli przez okno, widzieli obraz rodem z jakiejś śnieżnej apokalipsy.



Na zewnątrz prawie co chwilę błyskało i trzaskało. W powietrzu latały drzewa wyrwane z ziemi, kawałki budynków, a nawet pojazdy. Jeden z głazów latających w powietrzu leciał w kierunku okna. Lola krzyknęła, padła na podłogę, czarując po drodze niezniszczalną kopułę z shinso osłaniającą trójkę jej kompanów. Niemniej jeszcze na zewnątrz latający kamień rozbił się na kawałki o energetyczną kopułę, roztaczającą się nad Jastrzębią Górkę. Mimo to Lola nie rozproszyła magicznej bariery.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 15-11-2016 o 12:49. Powód: Słuszna uwaga jednego z graczy
Ryo jest offline