Przeciągam się zadowolony z drzemki. Jak mówi wojskowe porzekadło: "maszerujesz gdy każą, śpisz kiedy można, jesz kiedy dają", harmonia lub wymienialność tych trzech czynników była podstawą szczęśliwości żołnierza i pomyślności dowódcy, ta harmonia wydawała mi się coraz bliższa zachwianiu. Jednym uchem słucham dyskusji o fanatyzmie z kuchni i z dezaprobatą patrze na rozstawione sieci. Potem idę na dziobową nadbudówkę i próbuje dostrzec dymy, ewentualnie jakąś dogodniejszą zatoczkę, zakole, starorzecze, bądź stawik. Czy na pokładzie są jakieś środki wybuchowe? Czy może lepiej będzie się pobawić kinetyką z Pan Niebieski? |