Gdy się tylko obudził skierował swój wzrok na Iskrę. Nie wiedział czy mu to się przyśniło czy nie. Przestał jednak stać w miejscu. Zaryzykował i to ryzyko opłaciło się. Nie każdy ma w życiu tyle szczęścia. Jedni całe życie boją się, chowając za maskami i udawaną obojętnością, ale nie on. Też się bał, a mimo to zrobił ten krok. Lepiej coś zrobić i przegrać, niż nie zrobić i żałować tego. Leżał koło niej prawie nagi, taki jakim był w pełni. Dla niej był po prostu teraz Ahabem. Wiedział ile dla niego znaczy. Nie chodziło o seks. O dotyk. Chciał jej obecności. To ona go inspirowała i dodawała mu sił. Czas jaki spędzili w swoim towarzystwie odcisnął piętno na nim. Pchnął go do kroku. A potem się stało. Złączyli się. Byli jednością, a on nie stał już w miejscu.Uśmiechnął się nieznacznie, lecz nie dane mu było powiedzieć nawet słowa.
Deski stajni gruchnęły i zadudniły o siebie. Twarz Rewolwerowca napięła się w ułamku sekundy, by parę sekund później z przypiętym pasem, oraz strzelbą być gotowy. Spojrzał przez szparę i dostrzegł z tuzin ludzi. Do tego jakiś kutas z ogarami na łańcuchu.
Arya była już na nogach. Przez ułamek sekundy mógł jeszcze zobaczyć ją nagą,a potem szybko zarzuciła na siebie białą halkę i płaszcz. Wyglądało to może dziwnie, ale nie było czasu na wiązanie gorsetu sukni, a poza tym... to w kieszeni płaszcza schowana była talia kart Tarota - źródło mocy kobiety.
Tymczasem Ahab rozeznał się już w sytuacji. Dwunastu. Nie było tak źle. Grupa stała półkolem. Do najbliższego miał około 15 metrów. Do cwaniaka z psami 20 metrów. Dla jego Winchestera to nie był problem. Najmniejszy. Jego wzrok skierował się również na Selmę i Malcolma. Delikatnie zaczął mierzyć. Pierwszy miał być ten, który trzymał psy a druga Selma.
- Ubieraj się a potem osiodłaj swojego konia - rzucił, ale choć był to rozkaz to dało się wyczuć troskę w jego głosie. Nie był już kochankiem. Był kimś kto umiał zabijać. I był w tym naprawdę dobry.
__________________ Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-) |