Kastor zszedł na ląd najdelikatniej jak mógł. Łajba i tak się zaczęła przechylać ku zaskoczeniu załogi.
- Pilnujcie towarów bo wpadną do wody.- Rzucił do spoglądającego na niego załoganta. Ten momentalnie przestał się interesować Kastratorem i podbiegł do ładunku.
Szli ulicami. Eberhard starał trzymać się między towarzyszami by uniknąć styczności z przechodniami. Iluzja iluzją, ale jak ktoś na niego wpadnie to się zdziwi, że się odbił od stojącego na przeciw a ten nawet nie drgnął.
Dotarli na plac. Stos był przerażającą wizją dla takich jak oni. Kastor już raz musiał z osiedli ludzkich uciekać by na takim nie sczeznąć.
Nieszczęśnik śpiewał jakąś piosenkę.
- Chyba obłąkany nieszczęśnik- Powiedział patrząc na otoczonego płomieniami. Nie chciał skończyć tak jak on. Kastrator jeśli już musi woli zginąć w walce, ale wierzył, że to nie jego cel w planach pana przemian.
W karczmie zjedli tak jak lubili. Wreszcie coś innego niż ryby i suszony prowiant.
W komnacie wynajętej Kastor zajął się pilnowaniem drzwi i nasłuchiwaniem czy aby nie są podsłuchiwani. Po jakimś czasie podszedł by zobaczyć to czym dzieli się z nimi wybraniec.