- Spać, tak - oznajmiła z ulgą Aria. - Tylko bez macania, szanowni państwo, zostawcie to sobie na bardziej sprzyjające okoliczności.
- Utnę kilka gałęzi i zamaskuję wejście - powiedział Karl. - Wy się połóżcie.
Zora spojrzała na Arię z pewnym wyrzutem. Gdyby nie ta głupia banda… nie ominęło by jej tych kilka przyjemnych chwil sam na sam w namiocie. A teraz nie chce macanek. A może chodziło jej o to, by Zora nie macała się z Karlem? Czarnowłosa spojrzała na mężczyznę, powoli śledząc go wzrokiem… on, jakoś jej nie wyglądał… hmmm, a może raz wyglądał, raz nie wyglądał… na chętnego. Może dobrze, że nosi ten medalion - dodała w myślach i aż sama cicho się z nich zaśmiała.
Z zewnątrz dobiegł odgłos uderzającej o drewno stali. Po chwili Karl wrócił, a w dziupli zrobiło się ciemniej, gdy otwór wejściowy został przesłonięty przez solidnie uliścione gałęzie.
- Przepraszam - powiedział, gdy w drodze na swe miejsce potrącił leżącą na sąsiednim posłaniu Zorę.
- I mam tak od razu wybaczyć? - zażartowała sobie czarnowłosa, próbując wychwycić jego sylwetkę w ciemności.
- Może nie od razu... może po jakimś czasie... jeśli jeszcze parę razy cię ładnie przeproszę. - Karla może nie było dobrze widać, ale jako że się odezwał, to chociaż mówił cicho, to i tak wiadomo było, że jest na wyciągnięcie dłoni... albo i mniej. Dziupla była zdecydowanie ciasna jak dla trzech osób.
Aria ignorując flirty Zory i Karla, wepchnęła się przed tę dwójkę, rozkładając na podłodze ich osobliwego lokum koce oraz lokując jako poduszki ich plecaki. Zdjęła kurtę, postanawiając potraktować ją jako okrycie.
__________________ "First in, last out." Bridgeburners |