Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2016, 12:18   #62
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Jenny self meeting

Gdy oddaliłą się zaczęła grać. Na początek bez żadnych mocy. Grała bo to lubiła. Słuchałą swojej gry, szła w rytmie swojej gry. Powtarzalne dźwięki ułatwiały zapomnieć o przestrzeni, zapomnieć o gorącu wyznaczając ścieżkę do wewnątrz. Melodia prowadziła a Jenny się jej poddawała wpadając w swego rodzaju trans. Tak jak wcześniej kiedy usłyszała głos. Chciała z nim dalej porozmawiać. ciągnęło ją do tego. Pragnęła tego. Wiedziała, że to żaden zły bóg - nie wierzyła w to.
“Hej… jestem sama. Mogę wejść?”
“A jesteś na to gotowa?” zabrzmiało nieme pytanie. Trudno opisać to uczucie porozumienia bez choćby jednego dźwięku.
“No” odpowiedziała Jenny czując ekscytację.
Po mrugnięciu siedziała już na wygodnym fotelu. Przed nią był niewielki stoliczek z imbryczkiem do herbaty i talerzem ciasteczek.
Za nim stał drugi fotel na którym siedziała czarnowłosa Jenny. Na podłodze, a przynajmniej dookoła nich był niewielki czerwony dywanik. Obok znajdował się kominek, nie zdający zbytnio ciepła, ani światła, ale wprowadzający domową atmosferę. Dookoła była ciemność. Tak jakby zawieszeni byli w bezkresie.
Ciasteczka na talerzu wyglądały znajomo. Czyżby to były pierwsze łakocie jakie zrobił dla niej Su, gdy byli jeszcze na Platformie?
- Bardzo nam smakowały. - Odpowiedziała czarnowłosa na pytanie w myślach.
Jenny potrzebowała chwili aby się oswoić z nagłą zmianą.
- Anom. Umie zrobić dobre jedzenie jak ma z czego. - zgodziłą się. - Powinnam go bardziej doceniać.
- Cenimy go. Choć mamy też do niego wyrzuty. - powiedziała nalewając herbatę do, nagle objawionych się, kubków - Po prostu musimy się pogodzić, że taki właśnie jest. To pierwszy mężczyzna, który nie widzi w nas kobiety. Który jest nam bardziej jak ojciec.
- Nie wiem czy ojciec, czy po prostu bardzo dobry kumpel… przyjaciel. Tak mi się zdaje… nam. Tak? - Jenny poczęstowała się herbatą.
- Jeśli tak uważamy? To tak właśnie jest. Przedstawiłam tylko jedno z naszych odniesień. To które poznaliśmy i jeszcze poznajemy. - upiła łyk.
Smak herbaty również był znajomy.
- Ech… to się robi skomplikowane. To, którą częścią mnie jesteś? - piosenkarka miałą zandzieję, że to było właściwe pytanie.
- Bo zdaje mi się, że normalnie się takich rozmów nie prowadzi.
- Tą złą. Może lepiej jak powiem “przeciwną”. Ze zła mam tyle co i ty, tyle że ja tego nie ukrywam. To o czym ty byś pomyślała, że jest niewłaściwe do zrobienia. Ja bym uznała, że mogę to zrobić, albo nawet powinnam to zrobić. Choć może ja bym nie przyszła tu z Elfem. A raczej nie pomyślała bym w pierwszej kolejności o czyjejś pomocy.
- Przeciwieństwo… No tak. ty jesteś silna kiedy ja słaba. Ja potrzebuje… chce polegać na innych, ty nie potrzebujesz. Hmm… jaką rolę w tym wszystkim ma peluneum? Czy… wiesz tyle co ja? Znaczy… czy w tych naszych przeciwnościach, tym że w ogóle jesteś, jest zamieszane peluneum? - Jenny sama nie była pewna tego o co pyta.
- Wiem tyle co ty z zewnątrz. I trochę więcej wewnątrz. Powinnam zacząć od naszych narodzin. A raczej twoich narodzin. Dobrze wiesz jak to w naszym świecie było. Można by więc uznać, że my wtedy nie istnieliśmy. I przez my nie mam na myśli ciebie. Pewne zachowania, emocje i odczucia, oraz ich zrozumienie nie były takie same jak w tym świecie. Rozumiałaś je tak, jak pozwalał na to tamten świat. Tamta filozofia, kultura i nauka. I to jest dla nas obojga oczywiste. Bo tak żyliśmy i żyjemy. Teraz powiem ci o Naszych narodzinach. Peluneum. Power Play. Choć nie wiemy czym to jest, wiemy że aktywuje się gdy gramy i śpiewamy. Najwidoczniej to wystarczy by to aktywować. My jesteśmy, nazwijmy to “skutkiem ubocznym”. Czuję jakbym sama sobie ubliżyła. Hmm... Efektem wtórnym... takie słowa kiedyś użył Su. Nooo w każdym razie brzmi to o niebo lepiej.
- Ha… znaczy to, że używałam peluneum stworzyło moje odbicie? - Jenny spróbowała wszystko uprościć.
- Poniekąd. To raczej uszczuplone stwierdzenie. Ale prawdziwe jeśli tyczy się tylko mnie. Choć nie jesteśmy tu same. - przytaknęła biorąc ciasteczko o apetycznym wyglądzie.
- Nie? - Jenny zdziwiła się bardzo. - Eee jest jeszcze jedna część mnie tutaj? Czy coś zupełnie innego?
- Jest nas całkiem sporo. Ale tylko naszą dwójkę można by nazwać całością. Reszta to skutek uboczny...
- Oj. - mruknął głos Jenny gdzieś w głębi mroku
- Ehem. Efekt wtórny... na nowo poznawania świata. Poznasz je przy innej okazji.
Jenny milczałą przez chwilę.
- Znaczy mam rozdzielenie jaźni w całkiem legitny sposób?
- Wypraszam sobie. Może i jestem tobą, ale nie zamierzam rozmawiać sama ze sobą, przy ludziach. A to że jest nas więcej, wcale nie znaczy że od razu będziesz się zachować w kratkę. Raczej od tego nie zwariujesz. Jesteśmy częścią ciebie i musisz to zaakceptować. Z resztą... spora część z nas jeszcze nie ma możliwości się pokazać.
Jenny zsunęła się w fotelu wyraźnie zaniepokojona. Z konsternacją na twarzy patrzyła w czeń, albo gdzieś przed siebie. Złożyła dłonie w piramidę i przez chwilę rozczepiała palce i zsuwała na zmianę.
- Gdybym była w swoim świecie faktycznie takie coś mogłoby oznaczać chorobę. Ale tutaj? W sumie czemu nie? Ale jak to będzie wyglądać? Mamy nad tym jakąś kontrolę? ZNaczy czy możemy… się zmieniać jak chcemy czy to będzie poddane przypadkowi?
- Poprzednio nie odczuwałaś większych różnic przy zamianie ze mną. Jedynie twoje otoczenie mogło to zauważyć i poczuć. Większośc twoich zachowąń pozostaje niezmienna. Tylko część, przypada raczej pod mój sposób zachowania. No i jestem całkiem pyskata. - mrugnęła z uśmiechem. - W przypadku pozostałych... tak jak było to tej pory. Jedynie ich “objawienie”, pokazuje że one są. Nie będziesz nagle szaleć, czy się rozbierać publicznie. Co do kontroli. Jest to raczej spontaniczne w przypadku naszej dwójki. Musisz zrozumieć, że pozostałe fragmenty nas dzielą się między mnie i ciebie. I na nie akurat mamy wpływ. Przypomnij sobie co czułaś gdy pierwszy raz “skoczyłaś”?
- Bardzo chciałam znaleźć się blisko kogoś kogo znam. Chciałam poczuć się bezpiecznie. Chciałam uciec. Jakoś tak to było.
- W obliczu śmierci... zatęskniłaś za bliską ci osob... istotą. Było to uczucie tak silne... że wywołało objawienie. Silniejsze niż strach, w tamtym momencie. Tęsknota. A co więcej wyzwalacz, zdążył już zostać przyswojony. Oboje nie wiemy dlaczego taką formę ma to objawienie i dlaczego ona była wyzwalaczem. Wiemy że te dwie rzeczy łączą się ze sobą. Więc pytanie jest prostsze... dlaczego Ona. Może to tylko przypadek. Losowy wyzwalacz. Nadal jest sporo niewiadomych, które będą nas trapić.
- No dobra… znaczy jak przejmują mnie jakieś silne emocje… to jest szansa, że coś się stanie. Chociaż czekaj. Te tatuaże pokazały się wcześniej niż mogłam ich użyć. Znaczy przynajmniej z tym “A”. W sumie jeśli dobrze pamiętam włosy też mi się same zmieniły na moment jakiś czas temu… takie same kiedy zmieniają mi się podczas skoku…
- Objawienie idzie w parze z... wyzwalaczem. Oba mają swoją widoczną reprezentację.
- A więc pewnie niedługo zrozumiem co się z tym wiążę. Dalej nie wiem czemu mam dzięki temu takie moce. W zasadzie… skok mogę dokonać na życzenie. Znaczy mam nad tym jakąś kontrolę - na moment Jenny zaczęła do siebie mamrotać tłumacząc sobie kilka rzeczy.
- Ok… chyba rozumiem. Mam jedno pytanie. Czy… wrócę do oryginalnego stanu gdybym postanowiłą nieco odwrócić swoje zachowanie? Znaczy gdybyś ty przejęła pałeczkę.
- Pewnie wystarczyłoby gdybyś się uspokoiła. Ale przestrzegę cię... Jak mówiłam wcześniej pewne fragmenty są przypisane do nas oddzielnie. Znaczy gdy ja się objawiam, ty próbujesz wyzwolić element z mojej puli. Jestem twoim przeciwieństwem... mogę robić rzeczy których ty nie możesz i vice versa. Tak jak to było w przypadku gniewu Anthrilena.
- No tak. Tak. Hmm… Su miał racje siedzi we mnie demon… a w zasadzie cała ich masa, o ile tak można nazwać własną podzieloną jaźń - Jenny się wyszczerzyła. - Chyba wymyślę jakąś historyjkę, bo tłumaczenie im tego będzie za bardzo skomplikowane.
- Powiedz że rozmawiałaś sama ze sobą. Su zrozumie. Wiemy to. A i jeszcze jedno. Wtedy było blisko. - powiedziała z poważną miną
Pierwszy raz Jenny mogła patrzeć na samą siebie o poważnej minie.
- Musiałam nakłonić “Gniew” by się objawiła, bez wyzwalacza. Zapewne przez rękawiczki nie widziałaś... ale tamten tatuaż też jest popękany. - tu ściągnęła swoją rękawiczkę by to udowodnić - Moje elementy nie są tak łagodne jak twoje. Przez najbliższy czas, dzień może dwa. Powstrzymaj się od używania nas. Włącznie z Tęsknotą. I nie próbuj tego więcej, póki nie znajdziesz wyzwalacza.
- Nie myślałam… nie wiedziałam. Em. Ok - piosenkarka się speszyła pod własnym spojrzeniem. - A tatuaże mogą się rozwalić. Zauważyłam, że bez nich mam swobodniejsze dłonie.
- Ale są one też... twoją możliwością gry na instrumentach. Chociaż... może któryś z elementów działa tak samo? No poza tym z karku. - powiedziała ze zgryźliwą miną. - Pokażę ci go innym razem, gdy już będziemy w większej grupie.
- Dobrze wiemy co on robi. Albo powinien robić. To samo co moje wcielenia, ale z tym, że kompletnie wypiera naz z uczuć. Z tego czym jesteśmy.
- Do czasu, utrzymywał na uwięzi kilka elementów. Wraz z pierwszym moim elementem zaczęliśmy go powoli zwalczać. Gniew trochę przesadziła... ale w efekcie uwolniliśmy jeden. Pozostało więc czekać na jego wyzwalacz. Powinnaś być zadowolona, gdy się objawi.
- Znaczy..? Jakiś ciekawy? Od ciebie czy ode mnie?
- Twój. Ale jest dość specyficzny, tak jak Ja, objawia się samoistnie.
- Rozumiem, że mi nie powiesz dokładnie. Nie ma sprawy. Przy tym co się ostatnio dzieje zapewne samo wyjdzie - mruknęła Jenny.
- Wiesz, myślałam że inaczej się będę czuć. Ale myślę, że nie mam co się kłócić ze sobą i udawać, że nie jestem jak jestem - Jenny się podniosła i wyciągnęła rękę do swojego negatywu. - Aby stać się całością.
- Hero slogan? - zaśmiała się czarnowłosa - Aby stać się całością. - uścisnęła dłoń.
- Powinnaś już wstać bo ten piasek nam nie leży.
- Hę?
Jenny obudziła się leżąc twarzą na piasku. Widocznie weszła w trans będąc jeszcze w ruchu.
- Pfe, tfu, pfut! - zaczęła wypluwać do jej wpadło do buzi. - Nosz pięknie…
Dziewczyna dźwignęła się na nogi i zaraz podskoczyła zauważając Susanoo.
- Su! - opanowała się. - Długo mnie nie było?
- Niedługo. Raz na jakiś czas podnosiłem twoją głowę by sprawdzić czy oddychasz. - odwrócił głowę i spojrzał w dal. Ewidentnie się z niej nabijał.
Jenny uśmiechnęła szeroko i przytuliła mocno do rogacza.
- Jesteś taką ostoją dla mnie jak nikt wcześniej - ścisnęła go jeszcze mocniej.
Rogacz dotknął jej czoła, z lekkim trudem będąc w uscisku.
- Może się przegrzałaś, albo źle upadłaś? - zapytał z uśmiechem, delikatnie odwzajemniając uścisk.
- Może… a może dlatego, że nieco sobie ze sobą porozmawiałam - dziewczyna spojrzałą do góry na rogacza.
- Heh. A więc jednak. - uśmiechnął się nieznacznie - Jedna sprawa mniej dla Tantago. Jeden krok na przód dla ciebie. Chętnie posłucham twoich własnych rozważań na temat spotkania. Nie musisz mnie wtajemniczać we wszystko, tylko twoje własne zdanie... jak już wrócimy do domu. A teraz pytanie Jenny, co dalej?
- Chcę się dowiedzieć czym jest Peluneum. To chyba przez to, czy też dzięki temu, mogę porozmawiać ze sobą… Muszę się też zastanowić w sumie co ze sobą zrobić. Mam wrażenie, że za dużo polegam na innych i nie rozwijam się. Z drugiej strony zaś niby mam moc, ale nie do końca czuję aby była moja.
- Więc jednak staruszek będzie miał i swoje 5 minut. - Uśmiechnął się rogacz. - Czy otrzymałaś jakieś wskazówki co do tego?
- Niekoniecznie. Tylko to co powiedziałam. Peluneum ma związek z tym że jest mnie więcej… czy jakoś tak. Chociaż jeśli dobrze zrozumiałam, to dopiero po przybyciu tutaj to się tak jakby rozrosło…
- Widocznie muszą być jakoś ze sobą powiązane. Pewnie Aia znałby odpowiedź. Ale to może być droga na skróty. W każdym razie powinniśmy wrócić do reszty. Dziś jest dość gorąco.
- Jak to na pustyni. Dobrze, że udało mi się wtedy od tych kupców wyprosić tę płachtę. Inaczej miałbyś pieczoną Jenny. Nie polecam. Niesmaczne - zażartowała dziewczyna kiedy zaczęli iść do reszty. Su umiał tak dobrze gotować, że to aż się prosiło.
- Hmm może gdybym miał trochę brzoskwiń... - mruknął w duchu su i z uśmiechem podążył za piosenkarką.


After Jenny Return


Jenny pomachała reszcie kiedy ich zobaczyła. W sumie troszkę pospieszyła się jak znikła. Teraz było jej głupio.
- Przepraszam. Trochę mnie poniosło.
- Jak poszło?- zagadnął Soren, który po walce dowiedział się wszystkiego od Rishelee i reszty.
- Chyba dobrze. Nieco rozumiem skąd biorą się u mnie te nowe tatuaże. No i wiem kto do mnie mówił.
-To dobre wieści. Szpiczastouchy wspominał coś o drugiej “Tobie”. To prawda?
- Em… tak - dziewczyna się zmieszała. Wolałą to zostawić dla siebie. No trudno.
- Fajnie- podsumował wampir widząc wahanie dziewczyny - tooooo..co teraz?
- Hm… w sumie wyszło, że nie pokazałam co potrafię poza tą błyskawicą. Ale ten… chce ktoś to jeszcze zobaczyć czy wracamy? Faktycznie trochę gorąco…
-Masz jeszcze siłę przy tym upale?
Jenny spojrzałą do góry przymróżyła oczy i zaraz poczuła niepokój związany z przestrzenią.
- Wylegiwałam się to mam. Ale ten… obawiam się, że i tak za wiele nie mam do pokazania. Mogę to równie dobrze zrobić następnym razem… Lucil? Co..? Soren! To miały być przyjacielskie pojedynki! - Jenny założyła ręce na piersi.
-Ekhem..eee średnio dał mi wybór.- mruknął nieco speszony wampir.
Lucil rozłożył ręce w bezradnym geście.
- Lucil… - Jenny opuściłą ręce. - No dobra to jedno pokaże.
Dziewczyna złapała za gitarę i podeszła do opuchniętego chłopaka zagrałą kilka nut i zaśpiewała delikatną melodię. Zajaśniała żółtawym światłem, które popłynęło do Lucila. Jego ciało zaczęło się regenerować.
- Dzięki sios... mamo. - Uśmiechnął się chłopięco.
- Zbierajmy się. Co to w ogóle za analogie? Jesteś starszy ode mnie - Jenny szturchnęła Lucila w ramię nadymając policzki.

***

Anthrilien usiadł w cieniu wydmy i odetchnął głęboko. Teraz gdy został sam, mógł swobodnie pomedytować. Wiele spraw na raz zaprzątało jego myśli. Jedna z nich w ewidentnie nie dawała mu spokoju.
„Nie osiągniesz nic więcej na tej ścieżce jeśli w całości nie dasz się jej pochłonąc” Irilsetch zdawał się czytać w myślach proroka.
„Jestem tego świadom” wiedząc co poległy ma na myśli.
„Staniesz się samotnikiem. Nie będziesz w stanie przebywać ze znanymi i kochanymi osobami gdy będziesz wiedział kiedy i jak zginą.”
„Wiem o tym”
„Gdy zgubisz się na ścieżce nie będzie odwrotu. Twoje ciało w końcu przemieni się w kryształ.” kontynuował duch, jakby chcąc go zniechęcić.
„Wiem..”
Przez chwilę kamień duszy martwego psionika nie odpowiadał.
„Dobrze więc. Będę Cię nauczał Anthrilienie Iyri Gan z Silmarven Ischa. Arcyproroku.”
Eldar trwał w niezmiennej pozycji jeszcze przez jakiś czas. Chwilę przed zachodem słońca wstał i skierował się w stronę zabudowań. Nic dla niego nie będzie już takie samo.
 
Asderuki jest offline