Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2016, 12:21   #102
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Tłum początkowo ignorował wszelkie znaki postawione przez Nightfalla, dopiero bezpośrednie kierowanie ludzi i nie-ludzi dawało jakieś efekty. Isabell wspomagana przez górników zajęła się rozdawaniem koców i żywności, a Bix zaprowadził rannych wraz z dwoma cywilnymi i jednym wojskowym lekarzem do Doca, który nieco popsioczył na taki natłok pacjentów.


Tuziny, tuziny, tuziny, nadciągali nieprzerwanym sznurem, mężczyźni pieszo, kobiety, dzieci i ranni na różnorodnych pojazdach, nic jednak wojskowego. Gdzie tam jakiś czołg, coś opancerzonego, nic… jedynie jeden lekki pojazd z szybkostrzelnym działkiem na pace. Samych mundurowych było z kolei 17, z tego kilku lekko rannych, uzbrojenie zaś mieli mizerne. Ot zwykłe karabiny plazmowe, czasem tylko pistolety. Gdyby TRX objawiał jakieś uczucia, pewnie pokręciłby z rezygnacją głową.





- Ej Ty, kto tu dowodzi? - Odezwał się w końcu jakiś żołnierz do Nighta.
- Królowa Lodowej Krainy, a coś, kurwa myślał? - Night odpowiedział na równie elokwentne "ej ty". - Górnikami gość imieniem Zade, załogą Feniksa kapitan Leena Hezal. Waszą zgrają?
- Ja nimi dowodzę, a Ty co się tak burzysz? - Zdziwił się mężczyzna - Zaprowadzisz mnie do tego kapitana?
Night zmierzył żołdaka i skinął głową, by pomógł mu zebrać oznaczenia i podążył za nim.
- To mówisz, że nie Królowa Lodowej Krainy? Myślałem, że ona, bo strasznie tu u was pizga - strzelec szedł w stronę statku. - Do tego idę o zakład, że gady podążą waszym tropem, a jeszcze parę dni temu byłem na urlopie. Rajskie, kurwa plaże. Dasz wiarę?
- Nie jestem w nastroju na głupie gadki, straciłem wielu kumpli i widziałem śmierć wielu cywili. Przykro mi z powodu twojego urlopu - Rzucił oschle wojak, spojrzał na Nighi
ta, po czym westchnął - Zmęczony jestem, sorry.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają i długo jeszcze nie zmienią. Nie powiem, że idzie przywyknąć, bo nie jest to prawda. Nie można też nic zrobić by zapobiec niektórym wydarzeniom lub im skutecznie przeciwdziałać. Jesteśmy tylko pionkami i w pewnym momencie ma się już tylko ochotę być pionkiem na rajskiej plaży - strzelec sięgnął po przycisk unikomu. - Leena, jest ze mną dowódca oddziałów z Argians. Chce z tobą rozmawiać. Prowadzę go do mesy.
- Eeee… ok - Odpowiedziała pani kapitan. Chyba ją nieco zaskoczył tą informacją. Wojak po drodze wydał parę rozkazów swym ludziom, głównie chodziło o zabezpieczenie cywili i terenu, zajęcie się rannymi i tym podobne… gdy zaś już weszli na Fenixa, rozglądał się zaciekawiony.
- To statek Unii, tak? - Spytał Nightfalla - Czemu nie walczycie na orbicie?


- Zostałeś zaanonsowany - Night skomentował krótką wymianę zdań z kapitan. - Jednostka autonomiczna. Na orbicie zrobiliśmy więcej niż do nas należało. Gdyby każdy statek Unii zaliczył trzy zestrzelenia byłoby po starciu. Uszkodzenia nie pozwalają nam kontynuować.
Gdy zbliżyli się do celu, strzelec otwartą dłonią wskazał drzwi pomieszczenia i podążył za plecami wojskowego. Nie był pewny, czy to nie jest jakiś szpieg jaszczurów, który ma za zadanie wyeliminować dowodzenie ruchu oporu, ale kij mu w oko, jak wykona podejrzany ruch, będzie miał dodatkową wentylację w czaszce. Night poprawił ułożenie karabinu.
- No dobra, koniec moich głupich gadek, czas posłuchać jaką to wróg ma przewagę liczebną, technologiczną i jak bardzo jesteśmy w dupie - odsunął krzesło za stołem, zachęcając żołnierza do klapnięcia i przy okazji obniżenia pułapu swojego czerepu, aby w razie czego, nie trzeba było się wysilać i za wysoko mierzyć.

- Iss, pilnuj tego, ok? - zwróciła się do siedzącej obok macolitki, pokazując jej na ekranie blokowanie sygnałów, którym pilotka zagłuszała potencjalną komunikację wroga.
- Leena, przy takiej ilości “pasażerów” trzeba zadbać o kontrolę. Inaczej mogą nas wywalić z naszego własnego statku - zauważyła Becka. Ostatnio zaufała komuś i niespecjalnie się to dla niej skończyło. A kto powstrzyma kilkuset uciekinierów przed wzięciem Feniksa szturmem? Lepiej było dmuchać na zimne.
- Wprowadzam blokady drugiego stopnia dla kluczowych systemów - powiedziała, uruchamiając programy ochronne i wklikując odpowiednie polecenia. - Sugeruję też wprowadzić zakaz wstępu gościom na mostek i do maszynowni - dodała.




Tymczasem w ambulatorium Feniksa...

Bullit miał jedynie czas na jednego relaksującego dymka, zanim pojawił się Bix z całą masą ludzi… z których nie wszyscy byli poranieni.
-Co jest ?- zapytał więc na powitanie gestem głowy wskazując na zbieraninę ludzi która przyszła wraz z nim.
- Chyba wtorek - odparł Bix uśmiechając się zawadiacko z połówką cygara w zębach. Przez podróże kosmiczne czas może się nieźle człowiekowi popieprzyć, dlatego tego wtorku pewien nie był. Bo tego że Dokowi o co innego chodziło Młotek najwyraźniej nie złapał. Natomiast czuł się i wyglądał zajebiście. Za pas narzędziowy poza swoimi zwykłymi technicznymi wichajstrami miał zatknięty wielki pistolet, a naboje do niego - tak jak zapowiadał - w dwóch pasach opinających pierś, a właściwie - zimową kurtę. Wyciągnął też swoją opaskę na oko, którą czasem odchylał, gdy chciał się czemuś porządnie przyjrzeć. Na ręku miał nałożoną buczącą delikatnie grawitatorami powerrękawicę - Będzie w dechę!
-Co to za delegacja za tobą lezie ?- mruknął Doc depcząc butem niedopałek, który przed chwilą rzucił na ziemię.
- Aaa, że oni? To jest Maek, to Franko, a ten tu to chyba Leon. Kapitan kazała do Ciebie zaprowadzić. Franko to chyba medycyna też, dogadacie się - Bix najwyraźniej po drodze zawarł już znajomości i nie omieszkał się nimi podzielić.
Kwaśna mina Dave’a świadczyła o tym, że niezbyt “dogadywał” się z innymi lekarzami. Oni uważali go za samouka, on ich za pierdzistołków. Praktyka vs teoria.
- A dokładnie to po co kazała tu ich zaprowadzić? - dopytywał się Bullit.
- Stary, teraz to już zadajesz mi pytania powyżej moich ... czegoś tam - Bix obruszył się - Kapitan kazała, ja przyprowadziłem. Skoro do Ciebie, to pewnie do łatania, bo mają bandaże. Zresztą, mówiłem im że do Doca idą, więc wiesz...
-I własnego lekarza, który mi będzie patrzył na ręce i wymądrzał jakby połknął encyklopedię medyczną… może i połknął nawet wgrywając sobie ją do mózgu.- zamarudził Bulli t odwrócił się dodając.-Zrób z nimi porządek, ranni na leżaki i łóżka, reszta niech się wyniesie. Lekarz niech zacznie oględziny... skoro już tu jest. Ja się zaraz też tym zajmę.
- No, to kurna słyszeliście! Się ogarnijcie, Doc was połata. A ja spadam, podobno jaszczurki to wredne skurwiele, więc będzie kupa napierdalania. Ja nie mogę, moja pierwsza rasowa akcja! - I wyszedł, zostawiając za sobą błotnisto-śniegowe ślady butów i zapach pierwszoklasowego cygara z gatunku takich, na które nigdy nie było go stać. I pewnie nie będzie.


Franko okazał się być kobietą o krótkich, czarnych włosach i nikłej posturze, przez co pewnie została ona zaklasyfikowana przez Młotka jako facet, no i jeszcze te mylne imię, i ostatnie przebywanie Bixa na planecie pełnej takich nie-wiadomo-co… no i do tego była cywilnym lekarzem z miasta. Podobnie zresztą jak Maek, nieco starszy już osobnik, oraz Leon, będący wojskowym sanitariuszem. Wszyscy oni, wspólnie z Bullitem, mieli zająć się tuzinami wymagających opieki cywilami.
- To w jakim systemie zajmiemy się pacjentami, panie kolego? - Odezwał się do Doca Maek, wyraźnie akcentując ostatnie słowo z… pogardą? Franko jedynie rozglądała się nieco wystraszona po okolicy, mundurowy z kolei grzebał paluchem we własnym bandażu na lewym nadgarstku, po chwili owy paluch wąchając. Współpraca zapowiadała się wprost zajebiście…
- Szybkim… bierzemy po kolei najpierw lżejsze potem cięższe przypadki. Nie ma ładnej pielęgniarki z terminarzem, to bierzemy co się nawinie.- stwierdził krótko i dobitnie Bullit zbliżając swą zarośniętą i nieco brudną od krwi twarz ku Maekowi.-I to od razu bez gadania. Za sekundę mam cię widzieć przy pacjentach.
Po czym zwrócił się do reszty.-To samo dotyczy waszej dwójki. Ruchy, ruchy, ruchy !!
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline