Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-11-2016, 17:55   #101
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
- Pani kapitan, tam ktoś idzie… znaczy się, z kierunku wschodniego nadciągają liczne sygnały naziemne - Zameldowała nagle Isabell - To żywe istoty, i jest ich naprawdę wiele!
- Nadciąga piechota jaszczurek?? - Zdębiała Leena.

Jednak nie. Po chwili nerwówki okazało się, że wprost przeciwnie. To mieszkańcy miasta-kolonii, niedobitki, uciekinierzy. Tuzinami przedzierali się przez śnieg w kierunku kopalń, pieszo, czy i na różnorodnych pojazdach naziemnych. Uciekali, szukali schronienia przed pazurami masakrujących ich Napavan. Mężczyźni, kobiety, dzieci różnych ras, mieli i ze sobą rannych, mieli i w swej kolorowej masie nieco mundurowych z karabinami. Czyżby jakieś niedobitki sił wojskowych?
- Ma Crazass rozmach... - Night skomentował migracje. - Kiedy mówiliście, że przyśle ekipę remontową, nie spodziewałem się, że będzie iż ach tylu.
- Choroba, a tak było fajnie - zamarudził Bix ściągając hełm celowniczy - No dobra, czas znów pobrudzić łapska.
Wytarabanił się ze stanowiska artyleryjskiego, wziął laserowy miernik do dziur, plazmową spawarę i zapakował kilka losowych łat poszycia w różnych rozmiarach, bo potrzebne będą z pewnością. Gwiżdżąc obszedł najbardziej czerwone sekcje i gdy już obejrzał wszystkie dziury, przecieki i pęknięcia, zabrał się za robotę zaczynając od najgorszego gówna.
Krótko później, gdy usłyszał komunikat o nadciągającym tłumie podniósł się zza mocowanej właśnie łaty rozmiaru XS (czyli około metr na pół) i złapał za swojego nowiuśkiego gnata i rzucił przez komunikator - Będziemy napierdalać? Jestem gotowy kapitanie!
Nie przerywając pracy TRX starał się naprawić co się dało. Nie wiedział kto i ilu idzie, Nightfall przez uni powiedział że to mechanicy, więc widocznie tak było, nikt więcej o nich nic nie mówił.
- Wyluzuj Bix - odpowiedziała przez komunikator Becka. - Issabell, ilu na oko jest uciekinierów? Feniks jest duży i możemy zabrać niezły tłumek, ale mimo wszystko mamy ograniczenia - dodała nieustannie wysyłając sygnały zakłócające łączność.
- Komputer wciąż nalicza nowych… jesteśmy obecnie przy 234 osobach... - Powiedziała Isabell, spoglądając na pilotkę.
- No tylu to w Fenixie na pewno nie pomieścimy - Odezwała się pani kapitan, po czym nadała przez komunikator na otwartej częstotliwości, by słyszeli wszyscy - Panie i panowie, niedaleko nas pojawili się właśnie uciekinierzy z miasta. Zmierzają najwyraźniej tu, do kopalń. Są wśród nich i kobiety, dzieci, a nawet jacyś mundurowi. Do tego pewnie mają rannych. Mam więc dla was nowe zadania: Vis, zajmiesz się dalszym doglądaniem statku. Bix, kończ spawanie i wraz z TRX, Nightem i Isabell przywitacie cywilów, pomóżcie górnikom ogarnąć tą gromadkę. Rannych podeślijcie do Doca, reszta do kopalni, zerknijcie również, jakim sprzętem dysponują wojskowi wśród owych uciekinierów. Isabell, jesteś odpowiedzialna za załatwienie żywności, górnicy pewnie pomogą, ludzie są zziębnięci i osłabieni. Becky, obserwuj zestrzelony statek Napavans, w razie czego potraktujemy ich rakietami, zostanę tu z Tobą na mostku...
- Przyjąłem.- odparł krótko najwyraźniej bardzo zajęty Bullit.
- Tak jest. - usłyszeli krótko od TRX.
- Mam ich na oku - zameldowała Becka. - Cały czas zalewam ich pozycję falami zakłócającymi, aby czegoś o nas nie zameldowali - dodała od razu, nieustannie wklikując odpowiednie polecenia przy swoim panelu i przyglądając się temu co wyświetlały jej monitory.


- Leena, nie brzmisz ani trochę jak kapitan piratów. Tak się zastanawiam... - strzelec musiał faktycznie prowadzić głębsze rozważania, bo zamilkł na dłuższą chwilę. - Może, gdyby dorzucić "arrr" w paru miejscach, udałoby się zamaskować ten postępujący altruizm - zaśmiał się w mikrofon. - Okeej, posegregujemy ich jak trzeba, choć teren pewnie znają lepiej od nas. Co może się przydać, gdyby trzeba było umocnić pozycje. Założę się, że przyciągną za sobą jaszczury.
- To nie altruizm panie “szybki palec”... to inwestycja w przyszły interes. Teraz im pomożemy, później się odwdzięczą, a żeby całkiem nie wypaść z ram naszego niby-zawodu, w międzyczasie zwędzi się to i owo, może być? - Odezwała się w Unicomie Leena.
- Jasne, jasne pani Hezal, możesz dla niepoznaki ukraść z kolonii całą czekoladę i na dokładkę kilka ciężarówek Starweisera, a ja i tak wiem, że jesteś z tych dobrych - Night rozbawiony prześwietlił próbę kapitan. - I to wcale nie jest zarzut. Inaczej by mnie z wami nie było.
Becky zastąpiła go już na warcie, więc Nightfall wstał i poszedł przygotowywać holograficzne wyświetlacze, które wygrał kiedyś w karty i teraz kitrał w kajucie, nie bardzo wiedząc co z nimi zrobić. Czasami używał ich do zmiany wystroju, odkąd poznał Isabell nieco częściej. Reklamowe zabawki, z przeróbkami wprowadzonymi przez Uchu, rozszerzającymi możliwości. Teraz miały robić za wiszące w powietrzu wielkie napisy ze strzałkami i innymi bajerami, które chciał rozstawić na zewnątrz. Jak "ciężko ranni", "lekko ranni", "zdolni do walki", "technicy, inżynierowie", wraz kierunkiem, gdzie mają się udać. Nie chciał niepotrzebnie strzępić sobie języka.
- Leena, z taką ilością ludzi możemy zebrać ekipę i załatwić załogę tamtego statku. Dodamy im Bixa to zaraz morale pójdzie do góry, a może i statek się na coś przyda - zasugerowała Becka, spoglądając z błyskiem w oku na swoją kapitan. Taki statek mógł być wiele wart, nie wspominając o okazji na dokopanie ich wrogom, którzy w tym zwiadzie rozdzielili swoje siły.
Arhon, tak jak chciała Kapitan, poszedł pomóc przy “uporządkowaniu” tłumu. Powtarzał jak zapętlony: Proszę spokojnie tędy. W środku jest bezpiecznie. Co oczywiście nie do końca było prawdą.
- Kapitan Leena. Sugeruję jak najszybsze opuszczenie tego perymetru. Zestrzelenie statku przeciwnika na pewno zwróci uwagę. Istnieje 85.68% na to że w to miejsce wyślą silniejsze oddziały. Nie znamy ich liczby, więc nie wiemy z iloma może nam przyjść walczyć, a Fenix w tym stanie jest łatwiejszym celem. - oczywiście słyszeli to tylko załoganci Fenixa w unicomie, dla reszty wciąż powtarzał: Proszę spokojnie tędy. W środku jest bezpiecznie.
 
Mekow jest offline  
Stary 16-11-2016, 12:21   #102
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Tłum początkowo ignorował wszelkie znaki postawione przez Nightfalla, dopiero bezpośrednie kierowanie ludzi i nie-ludzi dawało jakieś efekty. Isabell wspomagana przez górników zajęła się rozdawaniem koców i żywności, a Bix zaprowadził rannych wraz z dwoma cywilnymi i jednym wojskowym lekarzem do Doca, który nieco popsioczył na taki natłok pacjentów.


Tuziny, tuziny, tuziny, nadciągali nieprzerwanym sznurem, mężczyźni pieszo, kobiety, dzieci i ranni na różnorodnych pojazdach, nic jednak wojskowego. Gdzie tam jakiś czołg, coś opancerzonego, nic… jedynie jeden lekki pojazd z szybkostrzelnym działkiem na pace. Samych mundurowych było z kolei 17, z tego kilku lekko rannych, uzbrojenie zaś mieli mizerne. Ot zwykłe karabiny plazmowe, czasem tylko pistolety. Gdyby TRX objawiał jakieś uczucia, pewnie pokręciłby z rezygnacją głową.





- Ej Ty, kto tu dowodzi? - Odezwał się w końcu jakiś żołnierz do Nighta.
- Królowa Lodowej Krainy, a coś, kurwa myślał? - Night odpowiedział na równie elokwentne "ej ty". - Górnikami gość imieniem Zade, załogą Feniksa kapitan Leena Hezal. Waszą zgrają?
- Ja nimi dowodzę, a Ty co się tak burzysz? - Zdziwił się mężczyzna - Zaprowadzisz mnie do tego kapitana?
Night zmierzył żołdaka i skinął głową, by pomógł mu zebrać oznaczenia i podążył za nim.
- To mówisz, że nie Królowa Lodowej Krainy? Myślałem, że ona, bo strasznie tu u was pizga - strzelec szedł w stronę statku. - Do tego idę o zakład, że gady podążą waszym tropem, a jeszcze parę dni temu byłem na urlopie. Rajskie, kurwa plaże. Dasz wiarę?
- Nie jestem w nastroju na głupie gadki, straciłem wielu kumpli i widziałem śmierć wielu cywili. Przykro mi z powodu twojego urlopu - Rzucił oschle wojak, spojrzał na Nighi
ta, po czym westchnął - Zmęczony jestem, sorry.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają i długo jeszcze nie zmienią. Nie powiem, że idzie przywyknąć, bo nie jest to prawda. Nie można też nic zrobić by zapobiec niektórym wydarzeniom lub im skutecznie przeciwdziałać. Jesteśmy tylko pionkami i w pewnym momencie ma się już tylko ochotę być pionkiem na rajskiej plaży - strzelec sięgnął po przycisk unikomu. - Leena, jest ze mną dowódca oddziałów z Argians. Chce z tobą rozmawiać. Prowadzę go do mesy.
- Eeee… ok - Odpowiedziała pani kapitan. Chyba ją nieco zaskoczył tą informacją. Wojak po drodze wydał parę rozkazów swym ludziom, głównie chodziło o zabezpieczenie cywili i terenu, zajęcie się rannymi i tym podobne… gdy zaś już weszli na Fenixa, rozglądał się zaciekawiony.
- To statek Unii, tak? - Spytał Nightfalla - Czemu nie walczycie na orbicie?


- Zostałeś zaanonsowany - Night skomentował krótką wymianę zdań z kapitan. - Jednostka autonomiczna. Na orbicie zrobiliśmy więcej niż do nas należało. Gdyby każdy statek Unii zaliczył trzy zestrzelenia byłoby po starciu. Uszkodzenia nie pozwalają nam kontynuować.
Gdy zbliżyli się do celu, strzelec otwartą dłonią wskazał drzwi pomieszczenia i podążył za plecami wojskowego. Nie był pewny, czy to nie jest jakiś szpieg jaszczurów, który ma za zadanie wyeliminować dowodzenie ruchu oporu, ale kij mu w oko, jak wykona podejrzany ruch, będzie miał dodatkową wentylację w czaszce. Night poprawił ułożenie karabinu.
- No dobra, koniec moich głupich gadek, czas posłuchać jaką to wróg ma przewagę liczebną, technologiczną i jak bardzo jesteśmy w dupie - odsunął krzesło za stołem, zachęcając żołnierza do klapnięcia i przy okazji obniżenia pułapu swojego czerepu, aby w razie czego, nie trzeba było się wysilać i za wysoko mierzyć.

- Iss, pilnuj tego, ok? - zwróciła się do siedzącej obok macolitki, pokazując jej na ekranie blokowanie sygnałów, którym pilotka zagłuszała potencjalną komunikację wroga.
- Leena, przy takiej ilości “pasażerów” trzeba zadbać o kontrolę. Inaczej mogą nas wywalić z naszego własnego statku - zauważyła Becka. Ostatnio zaufała komuś i niespecjalnie się to dla niej skończyło. A kto powstrzyma kilkuset uciekinierów przed wzięciem Feniksa szturmem? Lepiej było dmuchać na zimne.
- Wprowadzam blokady drugiego stopnia dla kluczowych systemów - powiedziała, uruchamiając programy ochronne i wklikując odpowiednie polecenia. - Sugeruję też wprowadzić zakaz wstępu gościom na mostek i do maszynowni - dodała.




Tymczasem w ambulatorium Feniksa...

Bullit miał jedynie czas na jednego relaksującego dymka, zanim pojawił się Bix z całą masą ludzi… z których nie wszyscy byli poranieni.
-Co jest ?- zapytał więc na powitanie gestem głowy wskazując na zbieraninę ludzi która przyszła wraz z nim.
- Chyba wtorek - odparł Bix uśmiechając się zawadiacko z połówką cygara w zębach. Przez podróże kosmiczne czas może się nieźle człowiekowi popieprzyć, dlatego tego wtorku pewien nie był. Bo tego że Dokowi o co innego chodziło Młotek najwyraźniej nie złapał. Natomiast czuł się i wyglądał zajebiście. Za pas narzędziowy poza swoimi zwykłymi technicznymi wichajstrami miał zatknięty wielki pistolet, a naboje do niego - tak jak zapowiadał - w dwóch pasach opinających pierś, a właściwie - zimową kurtę. Wyciągnął też swoją opaskę na oko, którą czasem odchylał, gdy chciał się czemuś porządnie przyjrzeć. Na ręku miał nałożoną buczącą delikatnie grawitatorami powerrękawicę - Będzie w dechę!
-Co to za delegacja za tobą lezie ?- mruknął Doc depcząc butem niedopałek, który przed chwilą rzucił na ziemię.
- Aaa, że oni? To jest Maek, to Franko, a ten tu to chyba Leon. Kapitan kazała do Ciebie zaprowadzić. Franko to chyba medycyna też, dogadacie się - Bix najwyraźniej po drodze zawarł już znajomości i nie omieszkał się nimi podzielić.
Kwaśna mina Dave’a świadczyła o tym, że niezbyt “dogadywał” się z innymi lekarzami. Oni uważali go za samouka, on ich za pierdzistołków. Praktyka vs teoria.
- A dokładnie to po co kazała tu ich zaprowadzić? - dopytywał się Bullit.
- Stary, teraz to już zadajesz mi pytania powyżej moich ... czegoś tam - Bix obruszył się - Kapitan kazała, ja przyprowadziłem. Skoro do Ciebie, to pewnie do łatania, bo mają bandaże. Zresztą, mówiłem im że do Doca idą, więc wiesz...
-I własnego lekarza, który mi będzie patrzył na ręce i wymądrzał jakby połknął encyklopedię medyczną… może i połknął nawet wgrywając sobie ją do mózgu.- zamarudził Bulli t odwrócił się dodając.-Zrób z nimi porządek, ranni na leżaki i łóżka, reszta niech się wyniesie. Lekarz niech zacznie oględziny... skoro już tu jest. Ja się zaraz też tym zajmę.
- No, to kurna słyszeliście! Się ogarnijcie, Doc was połata. A ja spadam, podobno jaszczurki to wredne skurwiele, więc będzie kupa napierdalania. Ja nie mogę, moja pierwsza rasowa akcja! - I wyszedł, zostawiając za sobą błotnisto-śniegowe ślady butów i zapach pierwszoklasowego cygara z gatunku takich, na które nigdy nie było go stać. I pewnie nie będzie.


Franko okazał się być kobietą o krótkich, czarnych włosach i nikłej posturze, przez co pewnie została ona zaklasyfikowana przez Młotka jako facet, no i jeszcze te mylne imię, i ostatnie przebywanie Bixa na planecie pełnej takich nie-wiadomo-co… no i do tego była cywilnym lekarzem z miasta. Podobnie zresztą jak Maek, nieco starszy już osobnik, oraz Leon, będący wojskowym sanitariuszem. Wszyscy oni, wspólnie z Bullitem, mieli zająć się tuzinami wymagających opieki cywilami.
- To w jakim systemie zajmiemy się pacjentami, panie kolego? - Odezwał się do Doca Maek, wyraźnie akcentując ostatnie słowo z… pogardą? Franko jedynie rozglądała się nieco wystraszona po okolicy, mundurowy z kolei grzebał paluchem we własnym bandażu na lewym nadgarstku, po chwili owy paluch wąchając. Współpraca zapowiadała się wprost zajebiście…
- Szybkim… bierzemy po kolei najpierw lżejsze potem cięższe przypadki. Nie ma ładnej pielęgniarki z terminarzem, to bierzemy co się nawinie.- stwierdził krótko i dobitnie Bullit zbliżając swą zarośniętą i nieco brudną od krwi twarz ku Maekowi.-I to od razu bez gadania. Za sekundę mam cię widzieć przy pacjentach.
Po czym zwrócił się do reszty.-To samo dotyczy waszej dwójki. Ruchy, ruchy, ruchy !!
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 16-11-2016, 21:20   #103
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Doc, i pozostały personel medyczny, mieli ręce pełne roboty. Rannych było naprawdę wielu, coś około 3 tuzinów, znajdowali się zaś oni w naprawdę różnych stopniach uszkodzeń. Począwszy od zwyczajowego złamania, poprzez oparzenia, odłamki w ciele, czy i w końcu poszatkowaniu po jakimś wybuchu… do tego dochodziły lekkie przypadki, jak kobieta w ciąży, przeziębieni, mający gorączkę i tym podobne. Franko zajęła się dziećmi, Maek wypiął się na polecenia Bullita i operował gdzie i jak mu się podobało, a wojskowy sanitariusz, mimo iż się starał, za bardzo sobie poradzić nie umiał. W każdym bądź razie, wszyscy razem łącznie z Dociem, dwoili się i troili przy poszkodowanych…
- Sytuacja jak na wojnie, trzeba dokonywać wyboru - Mamroczał pod nosem Maek - Ten przeżyje a ten nie, nie idzie się zająć wszystkimi...


Leena, Night i kapral z garnizonu obronnego miasta odbyli krótką naradę. Wojskowy, nazywający się Wesley Creek, oddał natychmiastowo dowodzenie nad całym tym burdelem pani kapitan, usłyszawszy jedynie jaki kobieta posiadała stopień… co w rzeczywistości, nie odpowiadało… rzeczywistości. Heh. No ale mniejsza z tym. Wszystko to go przerastało, i odetchnął z ulgą, nie będąc już odpowiedzialnym za opiekę nad tyloma istnieniami. Z militarnego punktu widzenia sprawy miały się wręcz fatalnie. Niedobitki garnizonu posiadały jedynie zwykłą broń typową dla piechoty: karabiny, pistolety, granaty. Było i jedno szybkostrzelne działko zamontowane na lekkim pojeździe, i jedna, jedyna bazooka z 3 pociskami, no cóż… wieści owe zaś przyniósł TRX, po przeglądzie skromnych resztek wojaków z miasta.


Isabell, wraz z pomocą Bixa(którego do owego zadania słodziutko zaprosiła), zajęli się dostarczaniem żywności i koców dla potrzebujących. Uciekinierów z miasta zebrano w kopalni, z jednej strony dając możliwość szybkiej ucieczki w jej głąb w razie zagrożenia, z drugiej zaś, trzymając ich z dala od samego Fenixa, by czasem nikomu nie przyszło nic głupiego do głowy... sam statek zaryglowano, pozostawiając jedynie ograniczony dostęp do mesy i toalet. Zresztą przy śluzie i tak postawiono dwóch żołnierzy, mających pilnować sytuacji.


Sytuacji, która zmieniła się ledwie w godzinę, na - jakby nie było - niekorzyść załogantów Fenixa. Na radarach pojawił się drugi statek, nadlatujący z miasta. Wylądował on przy tym już zestrzelonym, po czym tam pozostał. Chwilowo towarzystwo kosmicznych awanturników z tłumem cywilów nie zostało więc wykryte, czy i niepokojone wrogimi zamiarami jaszczurek, ten fakt pozostawał chyba jednak jedynie kwestią czasu. Nadchodziła kolejna potyczka, i to wielkimi krokami.
- Hej Becky, może się wybierzesz na zwiad na swojej maszynie? - Spytała Leena przez Uni, na otwartym kanale - Jak chcesz, weź kogoś ze sobą, w końcu masz 2 miejsca na hooverbike...


Night wysłuchał relacji żołnierza i bogatszy o wiedzę z liczebności i wyposażenia sił wroga, postanowił przygotować się na potyczkę. Podobnie jak reszta czuł przez skórę, że ona wkrótce nadejdzie. Komfortowo byłoby przejąć statki zwiadowcze Napavans, jak wspominała wcześniej Becky i wykorzystać je w walce. Do tego na podstawie mapy topograficznej wykonanej przez sensory Feniksa przewidzieć ścieżki którymi może nadejść piechota jaszczurów i zaminować je górniczymi materiałami wybuchowymi. Podzielił się spostrzeżeniami z pozostałymi obecnymi na naradzie, czekając na ich opinię…
- No dobra, to ja zbieram paru górników, materiały wybuchowe z magazynów kopalni, lekki transporter i żołnierzy do obstawy - Nightfall uniósł się z miejsca. - Ładunki rozmieścimy w tych rejonach - wskazał obszary trójwymiarowej mapy terenu, wyświetlonej nad stołem sali narad.


- Pewnie, zaraz przygotuję moją maszynę - odpowiedziała uradowana Becka. Już od dłuższego czasu nie miała okazji polatać swoim ścigaczem, nawet do tego stopnia, że wizja ta przesłoniła jej niebezpieczeństwo całego zadania.
- Ktoś przejmie monitorowanie ich? Najlepiej będzie mi wziąć kogoś kto dobrze zna tę okolicę. Pomożecie mi znaleźć ochotnika? - Powiedziała pilotka. W tym celu trzeba było zagadać z tymi ważniejszymi uchodźcami, a kto zrobi to lepiej niż największy autorytet na “przyjęciu”.
- Becky. Mogę wgrać w siebie skany okolicy i Ci towarzyszyć jeśli chcesz. - odezwał się TRX dalej kontynuując swój przydział i powtarzając “nagranie”.
- Hmm myślałam o kimś stąd, ale dobra. Spotkajmy się w hangarze za trzy minuty - odpowiedziała Becka. Nie poznała jeszcze Arhona na tyle, aby wiele różnił się od miejscowego, nie mniej jednak robot był częścią ich załogi i warto było razem coś porobić, nie wspominając o tym, że z nim będzie bezpieczniej.
-Przyjąłem. - wardroid odpowiedział krótko i włączył licznik.
Dokładnie 3 minuty później biodroid wszedł do hangaru. Okazało się jednak, że Becky tam nie było.
- Becky. - Arhon połączył się bezpośrednio z pilotką - Stoję w hangarze Feniksa. Twoje wyliczenia były błędne. Czy coś się stało?
- Tak, błędne. Sorka, nie przewidziałam że... no muszę się tylko przebrać na tę zimną pogodę - wytłumaczyła się Becka. - Ale będę tam za pięć minut, obiecuję - dodała od razu.
-Becky. Czekam. - odpowiedział krótko wardroid.
 
Raist2 jest offline  
Stary 16-11-2016, 21:34   #104
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Pilotka spieszyła się, aby nie wypaść aż tak źle, zwłaszcza że mieli ważne zadanie do wykonania. Najpierw szukała czegoś ciepłego i wygodnego, ale przede wszystkim białego - aby mieć barwę maskującą na tle otaczającego ich śniegu. Nic takiego nie wpadło jej jednak w oko, podobnie jak brązowy, którym mogłaby uchodzić za pień drzewa. Nie pozostało jej nic innego, jak tylko jej strój z wyścigów - czerwony skórzany kombinezon. No trudno, nie będzie niewidzialna; ale przynajmniej nie zamarznie... No i świetnie w nim wyglądała, nie wspominając już o tym, że nie przeszkadzał jej żaden ogon. Efekt sama zobaczyła, przeglądając się w lustrze.


Oczywiście musiała jeszcze zaczesać włosy i spiąć je odpowiednio, aby nie miała potem problemów z kaskiem. Na szczęście miała w tym dużo doświadczenia i załatwiła fryzurę natychmiast, po czym ruszyła do hangaru.
W końcu dotarła na miejsce, spóźniona, ale dobrze przygotowana na zwiad. Założyła jeszcze tylko kask - coś czego Arhon nie potrzebował. Nie tracąc czasu opuścili rampę, po czym pilotka dosiadła swojej maszyny.
- Siadaj. Złap mnie w talii i najlepiej będzie jak będziesz mną nawigował przez dotyk. Ufam, że posiadając wyniki skanów, wybierzesz taką trasę i miejsce docelowe, że nas nie zobaczą - powiedziała Becka i kiwnęła Arhonowi głową na zachętę.
- Potwierdzam. Szanse pozostania niezauważonym wynoszą 92% - odpowiedział TRX, siadając za pilotką.
- Leena, lecimy na zwiad - zameldowała Becka, po czym nie tracąc już więcej czasu ruszyli w wyznaczonym kierunku.

*

Arhon robił za nawigatora i gdy zachodziła potrzeba kierował ich w odpowiednią stronę. Takie korekty kursu były konieczne, gdyż Becka śmigała między drzewami, czasami wręcz slalomem, aby się nie rozbić i obrać łatwiejszą drogę. Jako właścicielka śmigacza i fanka wyścigów, miała w tym niezłe doświadczenie, a ten zwiad nie różnił się od nich aż tak. Tor z przeszkodami i nieznana trasa implikowały taktykę Becky - sprawnie i bezpiecznie. Miała to dobrze przećwiczone, wręcz doprowadzone do perfekcji, wszak dotarcie do celu w jednym kawałku było najważniejsze. Nie raz już wygrała wyścig, tylko dlatego że była jedynym zawodnikiem, który dotarł na linię mety... I kredyty dla niej.

*

Becky i TRX dotarli wkrótce w okolice przymusowego lądowania statków jaszczurek. Ostatnie kilkanaście metrów pokonali na piechotę, by nie zwracać na siebie uwagi odgłosami hooverbike’a, i by skorzystać z naturalnych osłon. Pilotka przyglądała się miejscu rozbicia Napavan przez lornetkę, “Arhonowi” wystarczył jego wizjer.
Jednostka miała jakieś 30 metrów i była definitywnie uziemiona wcześniejszym ostrzałem Fenixa. Dwóch zielonych kręciło się wokół statku, być może był i kto wewnątrz. Trudno bowiem było powiedzieć, ilu naprawdę załogantów mogła mieć taka łajba? Od 2 do… 4,5,6? Tak przyrżnęli, że nawet śnieg stopiło, a obecnie postawili obok statku jakieś draństwo z małą czaszą, jak nic antena, by wezwać pomoc z miasta?


Becka przyglądała się zarówno jaszczurkom jak ich statkowi. Jednostka wydawała się niesprawna po awaryjnym lądowaniu, więc zapewne nie będą w stanie jej wykorzystać. Aczkolwiek z całą pewnością było tam wiele cennych części, nie wspominając o przewadze taktycznej jaką mogli zyskać podając się, przez komunikator, za ich załogę. Drugiego statku nie było widać, ale to akurat dobre wieści.
- Nie wiem co to za antena, ale jeśli dostroją falę nośną avororegulatorem, mogą przebić się przez nasze zakłócenia - powiedziała Becka, rozważając pewne opcje. W sumie nie musieli się nawiązywać pełnej komunikacji, aby przyprawić ich o kłopoty, sam sygnał wystarczy.
- Dorzucisz stąd granatem? Celnie. - Zagadała, nie spuszczając oka z zielono...łuskich.
- Becky. Maksymalny zasięg jaki mogę osiągnąć rzutem wynosi 30m, odległość od celu wynosi 76m co wykracza poza możliwość skutecznego trafienia celu. Mogę ich stąd zestrzelić. Becky. Możemy wykorzystać ich antenę i kody do wysłania fałszywych wiadomości. Jednakże muszę się do niej podłączyć. Radzę zbliżyć się do nich i wtedy zaatakować.
- Dobra. To podkradnijmy się jak najbliżej w gotowości do strzału, a ogień otworzymy natychmiast gdy nas zauważą, ja biorę tego z prawej a ty z lewej. Wątpię abyśmy podkradli się na cichy atak wręcz, ale spróbujmy. - Postanowiła Becka. Nie mieli już czasu na bardziej wyszukane plany i podstępne zagrywki, ale i to brzmiało niczego sobie.
- To Napavans, więc podejdziemy od zawietrznej. Ale najpierw przeskanuj jeszcze okolicę, czy czasem nie rozłożyli jakichś czujników albo pułapek - powiedziała i oblizała wargi, aby na wilgotnym ciele wyczuć kierunek wiatru. Ten był dość słaby, ale przy panującej temperaturze dało się go wyraźnie odczuć. Z tego co pilotka się zorientowała, musieli przejść łukiem jakieś 20 czy 30 metrów, aby móc zajść wroga z odpowiedniej strony, ale wiedziała, że potem będą mieli znacznie lepsze podejście.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 17-11-2016 o 14:34. Powód: Krótki opis lotu.
Mekow jest offline  
Stary 19-11-2016, 22:34   #105
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bullit był bliski rozstrzelania swych współpracowników, jednak…się powstrzymał. Wykonywali swoją robotę, mozolnie, a jednak. Kowboj starał się z całych sił wstrzymać swój blaster w kaburze, co póki się udało, choć przy chirurgu było naprawdę trudne. Powoli tuziny pacjentów zamieniały się w pojedyncze liczy, i chwilowo jakoś się trzymał…

Night w towarzystwie pięciu górników i siedmiu kilogramów materiałów wybuchowych rozmieścił niespodzianki dla ewentualnych, nieproszonych gości na trasie ich domniemanego marszu. Czy to wystarczyło? Wkrótce miało się okazać… póki jednak co, bezpieczeństwo Isabell było dla niego najważniejsze, ponad kapitan, ponad pozostałych towarzyszy broni, załogantów, z którymi spędził już szmat czasu.... Macolitka była najważniejsza.

Bix nudził się w cholerę. Pomógł Isabell, pomógł Nightfallowi, wspólnie ogarnęli tłum przybłęd zapewniając im opiekę medyczną i zwyczajową ochronę…. mięśniak jednak wiedział, że wszystko co dobre, kiedyś musi się skończyć. Tak też było i tym razem, ledwie uporawszy się z ciżbą rannych, i wiecznym, oschłym stanem TRX, już pojawiło się nowe zagrożenie, i to naprawdę jedno z tych wyjątkowo poważnych.

***

W końcu.. ostatni pacjenci zostali załatwieni. Doc dawno się tak nie harował, szkoda że za darmo. Niemniej zrobił co mógł, reszta w gestii matki natury i nanotechnologii, chemii organicznej, biochemii i reszty tego ustrojstwa. Wyszedł na świat opuszczając ciemne ambulatorium i rozglądając się po okolicy. Zaczął zwijać kolejnego skręta szukając wzrokiem znajomych twarzy, by popytać o obecną sytuację. Co prawda mógł użyć komunikatorów, ale nie lubił elektronicznych “pośredników” w rozmowach… chyba, że nie było innej możliwości.

Nightfall dopilnował jeszcze by pułapki dobrze zamaskować i mogli zabierać się z powrotem.
- Szkoda, że nie mamy więcej - zagadał górników ładując się do transportera. - Teraz pozostaje odpalić ładunki w odpowiednim momencie. Nie chciałbym, żeby robota poszła na marne.
Powietrze było rześkie, a wokół panował dziwnie nienaturalny spokój. Faktycznie cisza przed burzą. Wkrótce biel śniegu miała zabarwić się czerwienią... czy na jaki tam inny kolor krwawią najeźdźcy. Spojrzał ostatni raz przez wzmocnioną szybę. Krajobraz za oknem zaczął się przesuwać przy akompaniamencie warkotu silnika. Wracali do przymusowej bazy. To ona wybrała ich, nie oni ją.

Tymczasem Bix marudził kapitanowej jak nastolatek mamusi.
- [Skipperka... kiedy idziemy napierdalać? Kurna no, moja pierwsza akcja. I jeszcze Becka wzięła blaszaka zamiast mnie. Oni tam będą jaszczurkom łby ukręcać, a my się nudzimy w chuj. Mogę choć kazać spierdalać tym dwom co pilnują trapu Feniksia? W końcu ja tu załoguję nie oni więc ktoś z nas powinien pilnować.
- Jak chcesz tam siedzieć na mrozie na dupie, to idź. Tylko ich nie opierdzielaj za bardzo, to nasi chwilowi sojusznicy - Odpowiedziała Leena.
[i]- Aye aye! - ucieszył się Bix i pobiegł zwolnić wartowników.

***

Zanim Becky i TRX wykombinowali dalszą taktykę, wydarzyły się dwa istotne wydarzenia. Po pierwsze, z rozbitego statku Napavans wyszedł kolejny jaszczur. Teraz było więc już na widoku 3, i para zwiadowcza nie mogła być do końca pewna, ilu jeszcze mogło być w owym statku… zaatakować ich z zaskoczenia, uzyskać chwilową przewagę, ale co dalej? Wyskoczy kolejnych 3 i będą problemy, ugrzezną tu wszyscy pod wzajemnym ostrzałem na swych pozycjach?


Jednak fakt numer dwa, przekreślił wszelkie dumanie. Od strony miasta nadleciał kolejny statek, wielkością dorównujący Fenixowi, by po chwili wylądować obok wraku. Wylazł z niego chyba z tuzin jaszczurek, zaczęto o czymś dyskutować, kilka razy wskazano łapą w kierunku… Fenixa i kopalni. Paru Napavan wróciło na pokład, dało się słyszeć jakieś odgłosy uruchamianych maszyn. Z dużej rampy wybiegło coś około 3 tuzinów piechurów, gotowych do walki. To jednak nie koniec. Tuż za nimi wylazły z wnętrza statku… 3 niewielkie Mechy, jako wsparcie piechoty. Jak nic nadciągała bitwa.

- Abort, abort. Wracamy do ścigacza i gazem do Feniksa - rzuciła Becka biorąc nogi za pas. Spóźnili się! A wystawienie się do odstrzału przez ujawnienie się na pierwszej lini nie miało ani sensu ani znaczenia strategicznego. Teraz musieli jak najszybciej wejść w zasięg komunikacji i zawiadomić Leenę co się święci.

Arhon starał się zoptymalizować trasę by pomimo dość krzykliwych kolorów, szczególnie na tak ubogim tle, jakie założyła Becky nie zostali wykryci. Na szczęście udało się pozostać niezauważonym przez humanoidalne jaszczury. TRX walczył już kilkukrotnie z przedstawicielami tej rasy, Na szczęście cechują się oni słabym słuchem, za to wyłapywali zapach językami, co w przypadku konfrontacji z jednostkami organicznymi było zdecydowaną przewagą, lecz nie przy niskich temperaturach.
Gdy zauważył całe zdarzenie z nadciągającymi posiłkami, momentalnie się zatrzymał unosząc zamkniętą prawą rękę. Nie znał tych mechów, Napavanie musieli je zakupić lub zdobyć od nieznanego mu producenta, ale wyglądały na lekkie, ich słabym punktem była hydraulika, jednakże były szybsze od swych ciężkich odpowiedników, dużo szybsze, co sprawiało że tak precyzyjne ich trafienie było trudniejsze.
Po znalezieniu się w zasięgu unicomu połączył się z Kapitan Leeną.
- Kapitan Leena. Misja się skomplikowała. Napavanie wezwali posiłki, ostrzegałem o tym. Trzy tuziny piechoty oraz trzy lekkie mechy. Zalecam okopanie się. Będziemy z powrotem za 4 minuty i 25 sekund.

***

- Alarm bitewny! Alarm bitewny! - Wydzierała się przez komunikator Leena, zawiadomiona o nadciągających, poważnych kłopotach - Isabell do kopalni! Sierżant Nightfall na pierwszą linię frontu, Doc na wzgórze nad kopalnią, weź ze sobą obserwatora, porobisz za snajpera! Becky lewa flanka, TRX prawa, brać żołnierzy do pomocy, ustawić działko do obrony! Bix robisz jako ogólne wsparcie między główną linią, załatw sobie jakiś granatnik! Ja zostanę na Fenixie, może jakoś da radę dać wam wsparcie bez wykrycia naszego statku! Piechota, coś 30 sztuk, do tego 3 Mechy, nadchodzą z kierunku 7-1.

- Więęęęęc…- Doc pochwycił najbliższą osobę za fraki i ciągnąc nieszczęśnika mówił.- Gratulacje, zostałeś zaciągnięty na służbę jako obserwator. Masz wypatrywać celów, informować mnie o nich i kierować we właściwą stronę. Aaaa... i nie dać odstrzelić sobie łba. Prawda że proste?
Mówił to ruszając w wyznaczonym kierunku… po drodze zatrzymując się tylko, by zahaczyć samotnie o statek i zabrać broń… a gdy wrócił, wojskowy się stlenił! Najnormalniej w świecie dał nogę, znikając między podobnymi sobie.
Kolejny typ, kolejna identyczna przemowa podczas przechadzki na wzgórze, okraszona nowym dodatkowym zdaniem.- Dezercja karana jest śmiercią ma się rozumieć.
- Ty mi tu nie pitol - Spod szalika, gogli i wojskowego kasku odezwał się do Doca kobiecy głos - Taki z Ciebie podoficer, jak ze mnie śpiewaczka operowa - Mężczyzna usłyszał parsknięcie, po czym w jego stronę została wychylona dłoń w rękawiczce, by pomógł kobiecie pokonać kolejny metr na wzgórzu.
-Być może, ale jestem facetem z bronią… i mogę cię postrzelić w zadek, jak będziesz próbowała zwiać. I tak będzie drobny żarcik w porównaniu z tym co zrobią napastnicy z tobą, jak się przedostaną.- wzruszył ramionami Bullit pomagając jej się wdrapać.
- I już drugi raz w ciągu pięciu sekund mi grozi... - Wojskowa babka pokręciła głową - Byłbyś uwielbiany w garnizonie… taki typowy kapral-skurwiel, co to go wszyscy “kochają”, a co do broni, nie tylko ty ją masz - Powiedziała i… klepnęła go w ramię, wymijając.
-Ale ja umiem ją używać.- odparł Doc szykując swój karabin i wybierając wygodne miejsce do ułożenia się.-Lepiej nieco niż typowy żołnierz. Masz swoją lornetkę?
- Ano mam... - Poklepała się po pasie z oporządzeniem, rozglądając po najbliższej im okolicy, po samym zboczu - A Ty masz linę?
-Swego rodzaju.- wyjaśnił enigmatycznie Dave sprawdzając czy celownik jego railguna działał poprawnie. Starego modelu, ale … inni nazwali by go

[MEDIA]http://www.haloarchive.com/wp-content/uploads/2015/01/Railgun_2.jpg[/MEDIA]

klasykiem. Z serii tych solidnych.
- Ty wiesz co inni sądzą o snajperach? Co nawet swoi żołnierze o nich myślą? W kilka minut staniemy się jednym z głównych celów wroga… to gdzie masz tą linę? - Spytała, wyciągając z ekwipunku coś jak harpun? - A przy okazji, jestem Rain - Przedstawiła się.
-Bullit… Dave. I nie jestem snajperem, tylko medykiem. Który akurat dużo strzelał do ludzi … z różnej odległości.- odparł Doc wyjmując linę z plecaka, linę którą zagarnął z magazynu statku.

Rain spojrzała na linę i na moment zaniemówiła.
- Zwykła?? I ile jej jest, 30 metrów? Oj niedobrze... - Kobieta sama wyciągnęła ze swego ekwipunku stalową linkę, podczepioną gdzieś pod pas na kołowrotku. Używając “harpuna” wystrzeliła gdzieś niedaleko w zbocze, sprawdziła, czy z jej wojskowym oporządzeniem i łączeniem linki wszystko w porządku, po czym spojrzała przez gogle na Dave’a.
- To najwyżej podczep swoją pode mnie… chyba wiesz po co to, panie zabijako? - Spytała, w końcu lokując się obok niego z lornetką w dłoni, jak na obserwatora przystało.
-Mam i zaczep grawitacyjny, ale podpinanie do niego żywej osoby z jednego końca, jest kłopotliwe.- wyjaśnił Doc i wzruszył ramionami.- Nie wiem… nie jestem snajperem. Tylko po prostu mam doświadczenie w strzelaniu do ludzi z dużej odległości. Jak napadało się na banki to… eee… jak brało się udział w pozorowanych napadach to… eeehmm... ktoś musiał robić zamieszanie w pościgu, czasem zdetonować ładunki wybuchowe lub dymne na odległość.
- To nam może uratować życie - Wzruszyła ramionami, obserwując teren przez lornetkę - No chyba, że wolisz tu leżeć, aż nam przypierniczą czymś większym?
- Zaufam twojej intuicji.- zgodził się z nią Bullit, który nie miał jeszcze okazji oberwać czymś większym. Nie miał też ochoty na to doświadczenie.
- Chyba coś widzę... - Rain zameldowała po chwili ciszy - Godzina pierwsza, wychodzą z drzew…
-Ok… mam skurczybyków.- lufa broni Doca nakierowała się w wyznaczonym przez Rain kierunku.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 21-11-2016 o 22:29.
abishai jest offline  
Stary 06-12-2016, 17:06   #106
Cai
 
Cai's Avatar
 
Reputacja: 1 Cai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputacjęCai ma wspaniałą reputację
Sierżant? Pierwsza linia? Night zaklął pod nosem, niezadowolony z wątpliwej promocji i zsyłki na zimowy front. Niedawno przybyli z krecich robót, a jedyne co zdążył zrobić, to nakazał górnikom okopać cały ten transporter, tak by mu tylko działko wystawało nad teren. Mogli wykorzystać bruzdy ziemne po przeciągnięciu złomu, czy jak tam sobie chcieli. Sam wychodził właśnie w pośpiechu z Feniksa taskając na plecach powerbackback i upychając po oporządzeniu granaty. Biegiem zbliżył się do ludzi.
- Co jest kurwa!? - ocenił stan robót. - Zachęty wam trzeba? Bardzo proszę. Spierdolcie kopanie, a nie dożyjecie jutra! - wyszczerzył zęby od ucha do ucha.

[media]http://www.wallpaperup.com/uploads/wallpapers/2015/04/26/671420/big_thumb_27e7acea6ee294c626bc426c14cbd36a.jpg[/media]

- Do obsługi działka wsadzić tego co najlepiej strzela i zmiennika, w razie W! - Nightfall rozporządzał podwładnymi. - Wy obserwować mi pole minowe i zdetonować zdalnie, jakby zapalniki nie zadziałały. Na mechach, bo na piechotę szkoda, chyba że dużo ich tam wlezie! - wydał kolejną dyrektywę. - Pozostali rozproszyć się i zająć pozycje za naturalnymi osłonami terenu, jak nie ma okopać się. Jazda!

Sam wybrał niewielkie wzniesienie najeżone skalistymi kłami. Położył się na zmarzniętej ziemi, dziękując izolacji termicznej pancerza. Ustawił tryb broni na auto. Nie miał zamiaru sobie żałować. Prześledził wskazania statusu wyposażenia. Tylko bariera kinetyczna i nieco kompozytu dzieliło go od śmierci w oparach plazmy. Kurwa. Zaklął po raz ostatni, obserwując świat przez optykę broni.

- Sierżancie... - Zagadnął Nighta jeden ze znajdujących się niedaleko jego pozycji wojskowych. Młody chłopak nerwowo trzymał karabin plazmowy, co chwilę zaciskając i luzując na nim palce obu dłoni - ...to ilu ich nadchodzi? Co mają za sprzęt? - Dwóch kumpli młodego, również niedaleko, również nadstawiło uszu, co też ma ten ich owy sierżant do powiedzenia.

Gdzieś za nimi, z gracją walca drogowego przebiegł Bix, puszczając wiązanki na prawo i lewo coś w temacie jebanych braków w sprzęcie i pieprzonego granatnika, czy jakoś tak…

- Wywiad donosi, że dwa tuziny gadów, wspieranych przez trzy bojowe mechy - Night wycedził od niechcenia z lekceważącą manierą weterana, który takie to niewielkie ilości wciąga nosem. Wywiad brzmiało profesjonalnie, niech chłopaki myślą, że jakiś pro wywiad nad nimi czuwa. Liczbę zaniżył, bo i nie było co straszyć rekrutów. - Słuchajcie, jesteśmy jedynym co oddziela cywili od zasranych jajozniosów, ich ostatnią nadzieją. To zrozumiałe, że odczuwacie lęk, ale pomyślcie o bliskich, o tych co zginęli i o tych, których możecie jeszcze uratować. Gniew i pragnienie zemsty, chcę żebyście właśnie je poczuli w swych sercach. Czy to kurwa jasne?! - podsumował motywującą mowę. - Jest wam zimno? Bo założę się, że zmiennocieplnym chujom jeszcze bardziej. Czas ich wysłać na wieczna hibernację.
 
Cai jest offline  
Stary 06-12-2016, 17:29   #107
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Ja pierdolę, ale to niepo-kurwa-ręczne - zaraz za tym można było usłyszeć zgrzyt Bixa wyciągającego coś dużego i nieporęcznego z kopalnianego magazynu. Zaraz... nieporęczne? Dla dwumetrowego Bixa, który beczkami bawił się jak piłką do rugby?
- Nie ma kurna...ufff... pierdolonego granatnika...uff... - w końcu pojawił się Młot taszczący z pewną dozą wysiłku jakieś wielkie żółto-szaro-rdzawe cholerstwo o industrialnym wyglądzie.
- To jebana plazma górnicza do przepalania się przez jebane skały - wyjaśnił, gdy spojrzeli po nim współzałoganci - No co? Używałem podobnych do dziurawienia kadłubów okrętowych, jak nanopiły nie dawały rady. Zabroniona przepisami BHP od chyba dwudziestu lat. Tej chyba nikt nie uruchamiał od tamtego czasu. Trzeba używać z dystansu, bo jak da się na maksa to z bliska przerobi spawacza na jebany skwarek. Jakieś dwadzieścia kroków co najmniej. Naładowana chyba. Nada się, szefowa... eee znaczy kapitanie?
Z całą pewnością TO powinno mieć lawetę. I antygrawitator. Lub choć kółka. Ale najwyraźniej Pan Bix uznał że podstawki są dla pipek i nie zabrał ich ze sobą.
Strzelec obserwował z zaciekawieniem co też wymyślił Młot.
- Kapralu Bix... od tego noszenia tak was na starość będą stawy i kręgosłup napierdalać, że lepiej już teraz zacznijcie oszczędzać na cyberimplanty - doradził. - Wszystko co jest w stanie zabić gekony się nada - odpowiedział za kapitan. Duży jak zwykle o czymś zapomniał. Tym razem o wciśnięciu przycisku unikomu, gdy chciał się połączyć z dowództwem.
Bix właśnie noszalancko oderwał plombę, którą dwadzieścia lat temu inspekcja bezpieczeństwa zabezpieczyła panel kontrolny. Normalnie plomba powinna odpalić impuls elektromagnetyczny, który wysmażyłby zabezpieczane urządzenie, ale ogniwo wyczerpało się dawno temu i tylko zaiskrzyło. Nie aby Młotek o tym wiedział lub się tym przejął. Splunął i starł rękawem warstwę brudu pod którą widniał napis "Core-Beam III". Znaczy Corn-Bean, jak odczytał to Młotek i już w myślach nazwał spluwę Popkornówą. Nagle dotarło do niego co mówił Nightfall i z wrażenia upuścił zerwaną przed chwilą EMPlombę pod nogi.
- Kurwa kapral! Kapslem zostałem! A mogę Matem? Bo na statkach kaprali chyba nie ma? Bix wciągnął nosem mroźne powietrze wdychając parę unoszącą mu się spod nóg. A może to był dym?.
- Kurcze Night, coś się chyba pali, czujesz?
- Obwody wam się w głowie przegrzewają kapralu - Night odpowiedział. - Uspokójcie się i zajmijcie wreszcie pozycję, a nie robicie za tarczę strzelniczą. I bez głupich szarż na wroga - sposób bycia Bixa tak pasował do wojska, które właśnie zgrywali, jak Leena do zakonu niepokalanych dziewic.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 07-12-2016, 16:04   #108
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Po odstawieniu ścigacza do hangaru Feniksa, Becka zabrała się za rekrutowanie ludzi do obrony. Westchnęła przed wejściem do kopalni, przyglądając się jej przez chwilę. Ale ta była naprawdę duża, więc nie było się czego bać. Absolutnie.
Krótko potem maszerowała szybkim krokiem między uchodźcami, szukając sprawnych i chętnych do walki, w pierwszej kolejności skupiając się na tych posiadających broń.
- Szykuje się mała walka i potrzebujemy ochotników! Kto się pisze?! - powtarzała wielokrotnie, do coraz to kolejnych grupek ludzi, którzy skryli się w kopalni. Wszystko w lekkim pośpiechu, gdyż świadoma odległości jaką jaszczurki miały do przebycia, zdawała sobie sprawę, że nie ma czasu do stracenia.
Cywile byli jednak zbyt przerażeni sytuacją, i nie mieli ochoty na jakąkolwiek walkę. Woleli się stłoczyć razem w kopalni, tuląc do siebie dzieci i milcząc na prośby Becky. Kilku górników, uzbrojonych głównie w pistolety, również nie miało ochoty wychodzić na zewnątrz. Postanowili za to cofnąć resztę w głąb kopalni, by ukryć bezbronną ludność przez zapędami Napavan… Pilotka mogła się pocieszyć, że przynajmniej przestrzegła ludzi iż nadciąga walka. Dzięki temu jeśli jakiś jaszczur się przebije, to trafi na górników z bronią, a nie niewinne dziecko... choć oczywiście wolałaby dysponować większymi siłami.
Cóż, Becky nie pozostało więc nic innego, jak wrócić na linię frontu do przydzielonych jej kilkunastu żołnierzy z upadłego miasta. Wszyscy razem, choć dodatkowych sił, śmiało ruszyli zająć pozycje obronne na lewej flance, jakieś czterdzieści metrów od platformy przed kopalnią, przy zaczątkach lasku i drobnym zniszczonym hangarze, z którego została tylko podłoga i fragmenty ścian. Oprócz drzewek i dosłownie czterech bardzo skromnych budynków - z czego jeden zniszczony, obrońcy nie mieli właściwie żadnych osłon, ale chłopaki ładnie zabrali się za robienie śniegowych okopów.


W zaledwie kilka minut mieli okopy na pozycjach strategicznych, uwzględniając drzewka, budynki i prowadzące do nich drzwi, oraz ścieżki prowadzące na tyły w razie konieczności odwrotu. Nawet jeśli barykadą w tych okopach był tylko śnieg, który raczej nie zatrzyma laserów i pocisków balistycznych, to jednak dawał pewne poczucie bezpieczeństwa, no i śmiało można było stwierdzić że skutecznie ukryje ich przed termowizyjnymi oczami Napavan... a może także i czujnikami mechów? Okopy zaś miały też tę cechę, że ludzie mogli spokojnie w nich biec z pełną szybkością, nie ugrzędzając po kostki w otaczającym ich śniegu... w przeciwieństwie do nadciągających wrogów.
 
Mekow jest offline  
Stary 08-12-2016, 20:13   #109
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Kiedy wreszcie dotarli do statku Arhon od razu udał się do zbrojowni zmienić sprzęt. Lekki karabin plazmowy który lepiej nadawał się do szybkich akcji wypadowych zamienił na ciężki, lepiej przeznaczony do walnych starć. Niestety od razu wiedział że bandolier do granatów, zarówno na talie jak i na tors, nie będzie na niego pasował więc nawet nie zamierzał go przymierzać.
Na zewnątrz zlustrował oddział wojska jaki wcześniej stacjonował na posterunku niedaleko kopalni. Niestety sami szeregowi, dwóch starszych jakich wcześniej zobaczył zostali zabrani przez Nightfalla. Musiał wybrać spośród tych co niedawno musieli skończyć szkolenie. Tacy nierzadko bardziej przeszkadzają niż pomagają, ale cóż. Wybrał pięciu, więcej nie potrzebował, a nawet większa liczba mogła stanowić zagrożenie dla misji.
Zbliżył się do zebranych żołnierzy
-[i] Ty, Ty, Ty. [i]- pokazywał palcem idąc wzdłuż prostej linii - [i] Ty, oraz Ty. Z rozkazu Kapitan Leeny idziecie ze mną obstawić prawą flankę.[i] - musiał trochę naciągnąć fakty że to Kapitan wydała rozkaz ale inaczej świezi szeregowcy mogli nie posłuchać “tostera”.
Nie czekając na nich odwrócił się i ruszył zająć pozycje.
- W razie starcia z mechami starajcie się trafić je w hydraulikę, to ich słabe punkty. - powiedział do swoich.
Jednocześnie odezwał się też na głośnikach - Ustawcie komunikatory na fali 899.


***
Cisza przed bitwą działała na nerwy. I wbrew pozorom nie było nic epickiego, nie było żadnego drżenia ziemi wśród nadchodzących, wrogich jednostek. Nie było nic wyniosłego, wartego opiewania w heroicznych opowieściach. Ot, jaszczury po prostu wylazły w pewnym momencie zza drzew, i się zaczęło…


Nadciągali luźną, rozciągniętą linią. W centrum 3 Mechy, do tego sporo piechoty w pancerzach, brnęli w białym śniegu, który już za chwilę miał zostać zabarwiony posoką obu stron.






Jako pierwszy otworzył ogień Bullit. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, iż nie ma szans w potyczce z Mecha, którym co najwyżej zadrapałby lakier, poczęstował więc na początek z Railguna jednego z piechurów Napavan. Strzał był celny, a przeciwnik padł na śnieg, brocząc go zieloną juchą.


Gdy wrogie siły dotarły w odpowiednie miejsce, uruchomiono ładunki wybuchowe, zastawione przez Nightfalla i jego ekipę. Seria sporych eksplozji przesłoniła na chwilę całe pole bitwy, a wśród obrońców pojawiły się pojedyncze okrzyki radości. Dowalili draniom na dzień dobry… i szybko radość przemieniła się w milczenie wywołane szokiem. Na Mechy owe prowizoryczne miny nie miały najmniejszego wpływu. Było co prawda sporo huku, była kupa dymu, jednak cholerne ustrojstwa wydawały się niewzruszone takim potraktowaniem, brnąc nadal do przodu, prosto na nich. Co prawda zaległy na zmrożonej ziemi kolejne 2 jaszczurki z piechoty, jednak efekt całości był wielce mizerny…


W końcu rozpoczęła się obustronna kanonada, gdy obie strony znalazły się wystarczająco blisko siebie.
https://www.youtube.com/watch?v=_MN1LBI7FUM


Szybkostrzelne działko piechoty zamontowane na pojeździe wgryzło się w jednego z Mecha, uszkadzając go w sporym stopniu… i zostało po chwili zniszczone, wraz z całym pojazdem. Jego wybuch osmalił gębę Bixowi, który nawiasem mówiąc, strzelał wielce niecelnie.


Strzały, krzyki, wybuchy, apogeum walk. Sterowane przez jaszczury Mechy, opancerzone, niemal 3 metrowe kolosy, uzbrojone w pokaźnych rozmiarów karabiny, czy i działka zamontowane na ramionach, trzebiły obrońców skrytych po okopach. Zasypujący wcześniej Nighta serią pytań młody żółnierz, zginął po strzale prosto w czoło, a jego głowa praktycznie przestała istnieć.


Napavans nadchodzili, wśród feworu ostrzału, wrzasków obrońców, wybuchających granatów. Becky ustrzeliła jednego z nich, i nagle spojrzała w lufy skierowane prosto w nią. Jeden z Mecha właśnie brał ją za cel, zostały sekundy, nim do niej wystrzeli. Całe jej życie przemknęło jej przed oczami, a nogi się pod nią ugięły. Zginie. Zginie, padając na śnieg, barwiąc go szkarłatem…


TRX otrzymał strzał prosto w tors. To go jednak nie powstrzymało przed dalszą walką. Ze skutecznością wynoszącą 95% nadal brał udział w walkach, eliminując kolejnych przeciwników. Tych jednak było znacznie więcej niż obrońców, których siły topniały w zastraszającym tempie. atakujący byli zaś już bardzo blisko… wkrótce zmierzył się z jednym z Napavans w bezprośredniej walce, gdy ten ruszył na niego biegiem, z podwieszonym pod lufą bagneto-wibroostrzem.


Strzelec raz za razem walił seriami w nacierające jaszczury. Wyszukiwał celów, które w trakcie przemarszu zbliżą się do siebie na tyle, by objąć ich chmurą palącej plazmy. Skupiał się na piechocie, mechom i tak niewiele mógł zrobić. Nie potrafił odgonić natrętnych myśli, że znajduje się na zapomnianym przez bogów kawałku skały, walczy w nie swojej wojnie i co gorsza zaraz tutaj zdechnie.
- Nightfall do HQ. Brak siły rażenia, by zatrzymać mechy. Wskazane użycie dział pokładowych lub rakiet zanim przełamią linię, wtedy znajdziemy się w przyjemnym cieple friendly fire. Przesyłam koordynaty - zameldował krótko.
Lampka systemu komunikacji zamigotała, sygnalizując transmisję danych. On sam wrócił do uszczuplania szeregów wroga, szło toporniej niż by chciał. Musiał wyczuć odpowiedni moment, kiedy jeszcze będzie mógł się w miarę bezpiecznie wycofać. Przewidywał, że chwila za długo, a wpadnie w przytłaczający, krzyżowy ogień. Jaszczury najwyraźniej wysiliły w końcu gadzie móżdżki i mocno się rozproszyły, nie dając mu więcej okazji do skutecznego używania ognia zaporowego. Przełączył tryb karabinu na pojedynczy i ostatnie dwa strzały oddał w najbliższych przeciwników.


Doc miał dość komfortową sytuację, wszak kto by w tym całym chaosie zwracał na dwie małe kropeczki, gdzieś tam z boku całej tej bijatyki.
-Half a pound of tupenny rice,
Half a pound of treacle.
That’s the way the money goes,
- mruczał pod nosem Doc celując w kolejnego jaszczura
-Pop!...- spust został naciśnięty, gadzi łepek eksplodował.-... goes the weasel.
I następna zwrotka upiornej wyliczanki z jego rodzinnych stron, i następny cel. Bullit przesunął lufę i wybrał kolejnego zdobionego jakimś emblematem na zbroi typka wyróżniającego się na tle jednolitych zielonych pancerzy z kolcami. -Pop!... goes the weasel
Prosta przyjemna i bezstresowa robota, dopóty nie przegrywali. Ale jeśli udało mu się wyeliminować oficerów polowych, to powinno to wprowadzić jakiś chaos wśród jaszczurek. I oddalić ową przegraną.


Zanim Becka zareagowała, stojący obok niej żołnierz rzucił się na nią i obejmując ramieniem w pasie przewrócił na ziemię. Oboje wylądowali na czworakach, w śniegowym okopie, w którym nadal nie było bezpiecznie.
- Musimy się wycofać! - krzyknął jej, nieomal do ucha mężczyzna.
- Do hangaru! - zarządziła od razu Becka i czym prędzej zaczęła raczkować w tamtą stronę.
Hangar, był sporym zniszczonym budynkiem, ale nadal posiadał kluczowe dla obrony elementy - ściany. Znajdował się zaledwie kilka metrów od nich, na tyłach pozycji i nie licząc skromnego lazaretu, był jedyną znaczącą przeszkodą która dzieliła ich wrogów od Feniksa.
Te “kilka metrów” okazało się dość ciężkim kawałkiem terenu do przebycia. Mimo odśnieżonej ścieżki, pod ostrzałem wroga, na czworakach, każdy kolejny metr był nie lada sukcesem. Ale był! Wycofywali się oboje. Coś wybuchło tam gdzie jeszcze przed chwilą stali, huknęło głośno i obsypało ich mieszaniną śniegu i ziemi, ale nie wyżądziło im krzywdy. Dotarli do hangaru, łącząc siły z czterema innymi obrońcami.
- Powiedzcie że macie granaty albo mołotowy - odezwała się Becka, gdy tylko stanęła na nogi.


Gdyby cofnąć się w czasie lub wylądować na jakiejś zapyziałej planecie z regresem technicznym można by zobaczyć coś takiego jak silnik parowy. Do jego obsługi zatrudniano palaczy, silne chłopy, które przy otwartym palenisku co chwila wrzucali tam łychy węgla. Efektem tego było to, że byli spoceni, czarni od sadzy i oczywiście lekko nadpieczeni. I tak właśnie wyglądał Bix. Plus cygaro.
Nie uświadczycie wokół niego śniegu, w straszliwym żarze topił się i parował niemal od ręki, gdy Młot odpalał Popkornówę, czyli wielki, przerośnięty palnik plazmowy.
Zasięgu to nie miało. Seksownego wyglądu też. Okazywało się też że celowanie z tego było dość utrudnione, bo Bix przywykł do wycinania tym dziur w kadłubach, które nie dość że były tak wielkie, że spudłować nie szło, to jeszcze się nie ruszały.
Za to miało sporą szansę powalić mecha, który był mniej ruchawy od jaszczurek, a jego pancerz przy kadłubie okrętowym nie był czymś o czym warto byłoby wspominać.
Dlatego właśnie Młot sfrustrowany strzelaniem do ruchliwych jaszczurów postanowił upolować pancerniaka.
Trzeba było tylko wykombinować jak się do niego zbliżyć na dwadzieścia kroków lub zaczekać aż one się zbliżą. Drugie byłoby rozsądniejsze.
Ale hej, mówimy o Bixie, racja?
Noszalanckim ruchem olbrzym wyciągnął zza pasa giga-pistolet nabity jednym z kilku prawdziwych granatów i odpalił w blaszaka. Nie liczył że trafi, ale i tak zajebiście było postrzelać. Potem złapał za Popkornówę, wykrzywił gębę w paskudnym grymasie i postanowił zrobić chyba najgłupszą rzecz pod słońcem, przed którą zresztą Night go ostrzegał...
- Osłaniajcie mnie! - warknął i zaciągnął się cygarem.
Domyślacie się co było dalej?


Gdy do TRX podszedł na wyciągnięcie ostrza Napavan, ten rzucił karabin w śnieg, którego podgrzany reaktor broni natychmiast zaczął topić. W tym samym momencie z przedramienia wardroida rozłożyło się wibroostrze. Jaszczur zaszarżował na Arhona wyprowadzając sztych, ten jednak bez problemu sparował uderzając w broń na tyle mocno, że ta wypadła z rąk. Biodroid błyskawicznie wyprowadził kontratak, ciął od prawej nogi do lewego ramienia, pancerz nie osłonił wystarczająco, z piersi żołnierza popłynęła krew. Jednak TRX nie przestawał na tym, wykonując piruet - w trakcie którego przeciął przeciwnikowi ścięgna w ręce, ta opadła bezwładnie - znalazł się za plecami przeciwnika. Napavanin już wiedział że nie ma w tej walce szans, jednak nie zdążył się ruszyć ponieważ w tym momencie jego drugie ramię zostało przebite na wylot. Jaszczuroludź w panice ruszył biegiem wyszarpując się ze śmiertelnych “szponów” mechanicznego człowieka. Jednak Arhon nie zamierzał go gonić, ani puszczać wolno. Podchodząc do leżącego obok karabinu, złożył z powrotem zakrwawione ostrze, wycelował w uciekającego i pociągnął za spust. Coś czego maszyny nie znają, to litość.
 

Ostatnio edytowane przez Raist2 : 08-12-2016 o 20:16.
Raist2 jest offline  
Stary 08-12-2016, 20:39   #110
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Bix poleciał do przodu, jakiś strzał z karabinu plazmowego odbił się od jego tarczy energetycznej, kolejny trafił go w nogę... akurat w momencie, gdy chciał strzelić do Mecha, będącego przed nim już tylko jakieś 10m. Młotek spudłował więc po raz kolejny z wielkiej zapalniczki. Wroga maszyneria za to wzięła go na cel, wymierzono w jego stronę potężnych rozmiarów karabin laserowy, trzymany przez Mecha oburącz.

Błysnęło prosto w jego gębę.

Bix padając na śnieg z wielką dziurą w klacie miał naprawdę nietypową myśl w swej łepetynie:
~ Też chcę taki wielki, kozacki karabin…~

~

Doc wystrzelił po raz kolejny do jednego z Napavan, a po chwili do drugiego. Następny trup, i następny(był krytyk!) ostatniemu nawet widowiskowo cała głowa wprost eksplodowała zielonym wybuchem ichniej posoki... obrzydliwe. Owszem, widowiskowe, ale i obrzydliwe, o czym nie omieszkała wspomnieć podająca kolejne cele Rain.

Jedna z jaszczur w końcu zwróciła uwagę na snajpera na zboczu, trzebiącego ich szeregi.


Szybko powiadomiono jednego z Mecha na prawej flance bitwy. Ten zwrócił zamontowaną na ramieniu M300 Rhino Mass Cannon w stronę wrogiego duo, huknęło z lufy... i chybił o dobre 5 metrów.
- Kretyn - Skomentowała to po parsknięciu Rain.

~

3 żołnierzy towarzyszących Becky rzuciło czym prędzej 3 granaty w stronę mecha, i niestety nie upadły one tam, gdzie powinny. No ale chociaż przynajmniej zginął 1 z piechurów, a Mecha... osmaliło. Wtedy ten mechaniczny sukinkot odpowiedział Tsunami 480 plasma cannon, buchając w ich stronę ogniem, niczym silniki rakietowe, oni zaś rzucili się ku osłonom... wojaków spaliło i pilotkę również. Po chwili krzyczący z bólu, ciężko ranni, dymiący żołnierze zaczęli uciekać, zostawiając Becky samą... ale nie, jeden z nich został, również poparzony, skulił się jedynie za kawałkiem muru, zawodząc za sanitariuszem. Pilotka została praktycznie sama na placu boju...

Hangar został zasypany salwą z karabinów plazmowych. Większość była niecelna, gdyż obrońcy chowali się za resztkami ścian, mieli jednak już wszyscy pełne gacie po takiej kanonadzie i na ich gębach malowała się coraz większa panika. I wtedy ten jeden z towarzyszy broni, chowający się blisko Becky, ten który wcześniej został poważnie poparzony, oberwał nagle w tors i zginął na miejscu.

~

Nightfall strzelił do jednego z jaszczurów, trafiając go w klatę. Typek padł jak długi, prosto na plecy... nie, nie zginął jednak, poruszał jeszcze ręką, żył więc, choć był chyba śmiertelnie ranny...mężczyzna wycelował w kolejnego, nacisnął spust i... karabin plazmowy wydał cholernie wnerwiający dźwięk zdychających podzespołów elektronicznych(była krytyczna porażka). Skurczybyk się zaciął, czy może wyładowała jakaś bateria? Gówniane, pół-elektroniczne badziewie!.

Koło głowy mężczyzny przeleciała smuga energii plazmowej, a druga - w okolicach torsu - została zbita w bok przez Projectile Deflector. Póki co, wrogowie strzelali niecelnie...



~

Wśród bitewnego zamieszania, któryś z wrogów rzucił Arhonowi granat pod samiutkie nogi. Biodroid niestety nie zarejestrował sprawcy owego wyczynu… choć przynajmniej zauważył sam granat, gdy ten wylądował. Czym prędzej odskoczył więc w bok, wśród następującej niemal momentalnie ekplozji, uszkadzającej jego nogi w stopniu 16%.

A oprócz kliku jaszczurów piechoty, wrogi Mecha był również coraz bliżej.

Night potrząsnął z niedowierzaniem głową odprowadzając Bix'a wzrokiem. Oni szturmują, my się bronimy, taki kurwa układ, nie że oni szturmują i my szturmujemy. Co to niby miałoby wtedy być? Bezsens. Przeanalizował na szybko absurd sytuacji, zdejmując jeden z celi pałętających mu się po celowniku. Jaszczur ładnie się zwinął i padł na mordę, wyginając kończyny w tanecznych spazmach. Kolejny miał właśnie dołączyć do konkursu breakdance'a, lecz wtedy pierdolony karabin przeszedł na stronę wroga. Wszystkie kontrolki zaczęły migotać jak pojebane, by ostatecznie zgasnąć z cichym tyrczeniem jakiegoś wewnętrznego zwarcia, że nawet cholerny komunikat "Err" zniknął z wyświetlacza.
- Noż, teraz mi to robisz? - strzelec nawet nie tyle był zły, co zawiedziony. Broń, o którą tak bardzo dbał opuściła go w momencie próby. Bezbrzeżny żal ukłuł go w sercu. W pobliżu leżało jednak kilka trupów, więc miał w czym przebierać, co i czym prędzej uczynił. Podczołgał się do wciąż dymiącego otworem w czaszce najbliższego z żołnierzy. Mech był za daleko na wykorzystanie słodkich EMP, a ich nie mógł pod żadnym pozorem zmarnować. Skoro Młot planował samobójczy atak, mógł powiedzieć. Dałby mu je. Nie, żeby miał rzucać, prędzej trafiłby szóstkę w galaktycznej loteri. Dobiec i zdetonować pod stopami maszynki, ale chuj, teraz było za późno. Nightfall szarpał się, próbując wyrwać plazmówkę z obleczonych w rękawice dłoni poległego, by po chwili, już właściwie dozbrojonym, wrócić do gry. Leżenie koło zwłok nie należało do przyjemnych, jednak nie mógł wybrzydzać.
- No i co panie martwy? Koniec, nie? Jak to jest po drugiej stronie? - zagadał, namierzając zielonych, kręcących tam, gdzie leżał ten duży pojeb.

Arhon szybko przeanalizował sytuację. Jego mały oddział nie wytrzyma bezpośredniego starcia z mechem, szansa na to wnosi 2.3%. Szybko podjął decyzję.
- Rozproszyć się. - nadał na kanale swojej grupy - Ogień zaporowy na jednostkę pancerną. Wycofujecie się na wschód [w lewo]. Niech skupi na was uwagę. Zdejmę go. Dwójka oraz Trójka. - przed bitwą zdążył nadać każdemu żołnierzowi numer do szybszego kontaktu - Osłaniajcie mnie.
Po wydaniu rozkazów odwiesił karabin na plecy i biegiem ruszył w stronę mecha skupiając się całkiem na biegu oraz na unikaniu ostrzału.

Bixa walnęło niczym kafarem. Normalny człowiek nie przeżyłby tego, ale w tym przypadku ciężko mówić o młociątku jako o kimś zwyczajnym. Młot jęknął, otworzył oczy i pacnął się płaskim w gębę, by się ocucić. Potem podniósł cygaro z piersi, umieścił z powrotem w swoim miejscu.
- No dobra, zielone chuje... - złapał za popkornówę i odpalił ponownie w pierdolonego mecha, waląc go po nogach. Jak spudłuje... no cóż, może usmaży jakąś jaszczurkę?

-Jak ktoś ma dobry plan na chodzące konserwy to niech go wreszcie zrealizuje.- wtrącił na otwartym Bullit maskując strach irytacją. Jego życie właśnie przesunęło mu się filmowo przed oczami.
-Zmienimy pozycję…- rzekł potem do Rain kucając.- Przekradniemy się kawałeczek w prawo, do tamtych skałek. Nie ma co ułatwiać jaszczurkom zadania.

Pilotka mogła się pocieszyć jedynie tym, że jej kombinezon przewidywał podpalenie, choć nie był z azbestu i odczuła silne gorąco na plecach. Kask na szczęście ochronił jej włosy i głowę.
Zresztą nie miała czasu na myślenie i bardziej niż o siebie martwiła się o innych.
- Szlag! - rzuciła Becky, gdy poparzona kucała nad zwłokami żołnierza. Człowieka który stanął z nimi do walki, gotów bronić pozostałych i za którego Becka była odpowiedzialna. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie mogła nic dla niego zrobić.
- Ej?! - wyrwało jej się, gdy pozostali uciekli. Zaskoczyli ją, ale po prawdzie Becka nie mogła ich za to winić. Sama chętnie wzięłaby nogi za pas, ale nie poddawała się tak łatwo.
W drugim rogu hangaru było dwóch innych żołnierzy i Becka czym prędzej ruszyła w ich kierunku, pochylona na wszelki wypadek. Wiedziała, że w ten sposób oddali się od strefy rażenia mecha i wraz z nowymi kompanami będzie mogła otworzyć ogień do piechoty nieprzyjaciela. Mech był poza ich możliwościami - piechota niekoniecznie.

Po 2 kolejnych strzałach, Nightfall posłał na śnieg następnego zielonego, tym razem definitywnie już martwego. Wciąż ich było jednak tak wielu, i nadciągali, nadciągali z uporem istnych oszołomów, wspierani przez cholerne Mechy. Od zaspy do zaspy, drzewka, skałki, podkradali się coraz bliżej i bliżej. Z pomocą ledwie kilku swych towarzyszy, mężczyzna nie potrafił zdziałać cudów. Oddziały z kolonii były bowiem miernymi siłami frontowymi, zdecydowanie jeszcze nie biorącymi udziału w takich potyczkach. To były zdecydowanie w większości żółtodzioby... a jakby na potwierdzenie tych myśli zginął kolejny z obrońców.

Znów jakaś jaszczurka strzeliła do Nighta, na szczęście jednak niecelnie...

~

To były po prostu kpiny.

Moooment... Bix znał takie słowo? No dobrze, w każdym bądź razie, to były istne jaja, i "Młota" powoli już zalewała krew (zarówno dosłownie, jak i w przenośni). PO RAZ KOLEJNY SPUDŁOWAŁ. Strzelił do Mecha, w jego nogi, a ten... ten sukinkot akurat się poruszył, zrobił krok w przód, i strzał poszedł między cholernymi, metalowymi nogami tej kupy złomu, która już naprawdę, naprawdę zaczęła wkurzać Bixa na całego. A zły Bix, to bardzo niedobrze. Bardzo, bardzo niedobrze...

No ale chociaż spaliło pieprzoną jaszczurkę, co to się za tym Mecha chowała.

Jakiś strzał przeleciał blisko Bixowej głowy... kolejny zaś zranił go w bok. Nie było fajnie, powoli go wykańczali.

~

Doc i Rain ruszyli, by zmienić pozycję. Truchcikiem, po zboczu wśród niewielkich skałek, we wskazane wcześniej przez Doca miejsce. Kobieta była na przodzie, ciągnąc za sobą stalową linkę - ich zabezpieczenie szybkiego odwrotu, gdyby zrobiło się za gorąco. I zrobiło się. W mgnieniu oka.

Wśród całej tej kanonady i wrzasków, jakie panowały na dole, coś huknęło nieco głośniej, i nagle lewa noga Rain przestała istnieć. Okropny, ogromny rozprysk krwi, przeraźliwy wrzask Rain, resztki niegdysiejszej kobiecej nogi, ochlapujące najbliższą okolicę. Na kikucie spadającym metr w dół zbocza został jedynie chyba cały tylko but... tyle przemknęło Bullitowi przed oczami w ciągu zdającej się trwać w nieskończoność sekundy. Rain straciła nogę w kolanie, z którego wylewała się istna fontanna posoki, barwiąca wszystko szkarłatem. Sama kobieta wyjątkowo szybko ucichła, zalegając nieruchomo na śniegu.

Doc zgrzytnął zębami.

~

TRX ruszył pędęm prosto na wrogów, rzucając się prosto pod ich lufy... których wystrzałów uniknął. Zatoczył spory łuk, dopadł w końcu Mecha od tyłu, wskoczył na jego szerokie plecy i jakoś się na nich utrzymał. Wtedy też sam oberwał w plecy. To jednak było za mało, by go powstrzymać. Chociaż, to co usłyszał wśród bitewnego zgiełku, mogło już zdecydowanie wpłynąć na jego dalsze działanie.
- Strzelamy w niego serią! - Warknął jeden z piechurów Napavan, znajdujący się kilka metrów za plecami Arhona.

~

Poparzona Becky przebiegła kilka metrów wzdłuż resztek ścian zniszczonego hangaru, by wraz z 2 innymi wojakami, jeszcze się w owych ruinach czającymi, nadal prowadzić ostrzał. Pech chciał, iż po chwili okazało się, iż obaj panowie spudłowali do nadciągających Napavan... pilotka za to zaliczyła efektowne trafienie. Ustrzelonemu przez nią jaszczurowi prosto w gardło, po chwili odpadł cały czerep(był krytyk!).

Znajdujący się obok niej żołnierz dostał mimo osłony w kolano, padając na ziemię z wrzaskiem. Ich siły topniały w zastraszającym tempie... i wtedy coś pieprznęło w resztki ściany, za którą się skrywała Becky, i owe resztki spadły na pilotkę, przygniatając ją. Oszołomiona, mogła ledwie co oddychać od ciężaru leżącego na jej ciele. Mecha walnął metalową piąchą w jej osłonę, i teraz leżała pod gruzem, nie mogąc się ruszyć... zamglonym wzrokiem widziała jak kilka metrów od niej ląduje w hangarze granat. Wojak nie miał szans, wybuchł mu on prosto pod nogami, odrzucając niczym szmacianą lalkę ze 2 metry w bok. Minimalnie poruszył jeszcze ręką, ledwo co żyjąc, było jednak już praktycznie po nim...
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172