Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2016, 12:52   #29
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Więzień labiryntu

Rozsiadł się na zimnej podłodze próbując uspokoić myśli, rozproszyć świadomość zapadając w tak dobrze znany sobie stan, w którym jego zmysły, a zwłaszcza zmysł shinsoo nie skupiały się na niczym, a jednak dostrzegały wszystko. Majstrująca przy radiu R nie ułatwiała zadania, mroczną wilgotną dziurę głęboko pod ziemią również trudno było uznać za optymalne warunki, niemniej nie poddawał się. Po „posiłku” z lisa poziom shinso miał wciąż bardzo wysoki toteż uzupełnienie energii zeszło na dalszy plan, najważniejsze było odwrócenie szkód jakie energia Afaza poczyniła w jego umyśle. Stopniowo udało mu się wyciszyć.

Niedługo po tym jak R zasnęła, jakby znikąd wypłynął obraz. Zewsząd otaczała go zieleń, dorodne palmy, kobierce egzotycznych kwiatów, brukowane alejki i szum wody. Nie miał pojęcia co to za miejsce, ale był pewien, że nie znajdowało się w Wieży, a to oznaczało że było to wspomnienie świata który porzucił. Albo wytwór jego skołatanej głowy, chociaż nie, w tę opcję akurat nie wierzył. Spróbował zagłębić się we wspomnienie, przypomnieć sobie gdzie jest, co tu robi. Zamiast tego zdekoncentrował się. Wszystko zniknęło. Znowu siedział w podziemnym bunkrze patrząc na twarz śpiącej dziewczyny, po której poruszały się odblaski niebieskiego ognia nadając jej dziwny nieco upiorny wygląd. Wyczuł zbliżające się shinso, a chwilę potem korytarzem przebiegło stadko spłoszonych szczurów. Z jakichś względów wszystkie szerokim łukiem ominęły R, chociaż jego kilka potrąciło. Cała konstrukcja zadrżała upewniając tylko ducha pustyni, że las byłby lepszym miejscem na odpoczynek.
Po kilkunastu minutach udało mu się wrócić do przerwanej medytacji, a po kolejnej godzinie powróciła poprzednia wizja.

***


Otaczał go bujny ogród, z nieba lał się żar, stał koło dużej fontanny przedstawiającej cztery zwrócone do siebie zadami słonie. Z ich wzniesionych do góry trąb tryskały strugi wody opadając do wysokiego okrągłego basenu. Wodna mgiełka łagodziła gorąc. Miał wrażenie że jest wyższy, przepełniała go moc. Każda najmniejsza nawet cząstka jego ciała była wypełniona energią. Czuł że może przenosić góry i to w sensie jak najbardziej dosłownym. Gdyby miał podobną siłę w wieży, byłby równy rankerom, a może administratorom pięter. Więc dlaczego Zafara z wspomnień czuł się całkowicie bezsilny? Dlaczego w jego emocjach dominowała przepełniona goryczą rezygnacja?

Usłyszał kroki. Z głębi ogrodu w jego stronę podążał ogorzały mężczyzna około pięćdziesiątki ubrany w wyszywany klejnotami i złotą nicią biały strój, obok szła niezwykłej wprost urody młoda kobieta w zwiewnej różowej sukni zapewne równie kosztownej. Kiedy dostrzegła Zafarę zatrzymała się zaskoczona i ukryła za partnerem spoglądając na ducha pustyni znad jego ramienia.
-Ablo oto Zafar.
Abla skinęła długouchemu lekko głową na powitanie i jakby zawstydzona swym wcześniejszym strachem wystąpiła zza swego obrońcy i podeszła do dżina przyglądając mu się ciekawie.
-A więc tak wygląda dżin.- powiedziała stając tak blisko, że jej suknia zetknęła się z szatą Zafary. -Nie jest wcale straszny, właściwie jest całkiem uroczy.- powiedziała patrząc prosto w żółte ślepia i uśmiechnęła się ciepło.
-Równie uroczy co Musad?- zapytał mężczyzna, a jego pobrużdżona twarz nagle przybrała gniewny wyraz. -Zdradziłaś mnie, a teraz spotka cię zasłużona kara.- dodał z dziwną satysfakcją.

Abla rozejrzała się po ogrodzie jakby spodziewała się, że za krzaków wyskoczą słudzy jej męża żeby ją pochwycić, ale nic się nie stało. Byli tu sami nie licząc Zafary, który obserwował wszystko w milczeniu. Kobieta odskoczyła od czerwonowłosego jak oparzona i rzuciła się do ucieczki.
-Znasz moją wolę dżinie.
Zafara skinął głową nie ruszając się z miejsca.
-Wypełnij ją.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem panie.- odpowiedział żółtooki z pozoru spokojnie, podczas gdy poczucie bezsilności szarpało jego duszę. Dokładnie wiedział co się zaraz stanie, tak jak wiedział, że nie może zrobić absolutnie nic by zmienić bieg wydarzeń. Machnął dłonią tworząc portal koło siebie, machnął drugą i kolejny pojawił się przed uciekającą Ablą. Dziewczyna wbiegła w niego trafiając wprost w ręce swojego kata. Zafara schwycił ją mocno za kark i głowę.
-Błagam nie.- zdążyła jeszcze wyszeptać zanim przemocą zanurzył jej twarz w wodzie.
Drobne dłonie rozpaczliwie chwytały go za przedramiona szarpiąc rękawy szaty. Na daremno. Zdawało się, że minęła cała wieczność zanim Alba znieruchomiała. Wciąż żyła. Zafara patrzył we własne żółte oczy, na własne falujące na tafli wody odbicie czekając, aż jej duch wreszcie uleci.

***


Znowu siedział na betonowej podłodze bunkra. Wyglądał jak ktoś kto właśnie obudził się z koszmarnego snu, tyle że w jego przypadku to nie był sen, a wspomnienie prawdziwych wydarzeń. R wciąż spała. Co jakiś czas korytarzami przebiegała fala wstrząsów. Minęły kolejne dwie długie godziny wypełnione nieprzyjemnymi myślami zanim władczyni ognia się obudziła. Sprawiała wrażenie podobnie nieobecnej co Zafara. Razem błądzili po tunelach. Ostatecznie duch zdecydował, że sam sprawdzi najbardziej podejrzane miejsce. Był już blisko kiedy trzęsienie zaczęło się na dobre.

Chciał ewakuować się razem z R na powierzchnię, ale portal w lesie został anulowany. Znał tylko jedną osobę, która mogła zrobić coś takiego. Jakby na zawołanie do jego uszu dotarł śmiech Legion. Czy to możliwe, że demonica nie darowała mu i postanowiła się zemścić za śmierć swojego pana? Spróbował ją zlokalizować, ale nie mógł nigdzie wyczuć jej shinso.
-Legion.- ostrzegł R, a potem zdał sobie sprawę, że jeśli to faktycznie Legion zniszczyła jego portal, to jest daleko stąd i nie ma pojęcia gdzie go szukać. Śmiech w jego głowie ucichł, ale wstrząsy nie.
-Lepiej wracajmy na powierzchnię.- zaproponował -Zostawiłem portal w miejscu do którego doszedłem, wrócimy jak się uspokoi.
- Legion…? - lewa brew R uniosła się w akompaniamencie zaskoczenia. - Jesteś pewien?
Zamyśliła się nad pomysłem Zafary.
- Wrócimy dokąd? - i ziewnęła.
-Z tego co wiem tylko ona potrafi anulować moje portale. - odpowiedział w kwestii tego czy jest pewien, fakt że słyszał śmiech demonicy zachowując dla siebie.
-Do szukania gwiazdy.- doprecyzował, nie pojmował jak R może kompletnie nie zauważać tego co się wokół niej dzieje, mieć kompletnie gdzieś wstrząsy tektoniczne i paraliżujące fale zagęszczonego shinsu. Ale jeśli się tym nie martwiła, czemu on miałby się martwić o nią? Sam dzięki swoim umiejętnościom i właściwościom ciała był zdecydowanie trudniejszy do zabicia niż istoty z krwi i kości.
- Jeśli Legion jest na powierzchni, czemu mamy dać się jej złapać? - spytała R, spoglądając na Zafarę. - Z tego co mówisz, to wybór między dżumą a cholerą. Z drugiej strony, jeśli mówimy o dżumie… - i znów się nad czymś zamyśliła. - Trzeba będzie uważać na szczury, tak - potakiwała sobie. - Hmm, niech pomyślę… Rzucę może monetą, czy pójdziemy na górę, czy zostajemy tutaj. - zaproponowała, a Zafara dalej nie mógł zrozumieć, jak można mieć w tak głębokim poważaniu całą sytuację. Z drugiej strony - sam miał niedawno taki stan, no i prawdę mówiąc - nie znał R tak całkiem dobrze, więc czym się przejmować.

Jeśli chciała zostać w tym bunkrze jej sprawa. Może przesadzał, a może nie, z kataklizmami naturalnymi innymi niż burza piaskowa nie miał przecież jeszcze do czynienia, ale chciał mieć przynajmniej możliwość szybkiego odwrotu. Postawił portal na jednej ze ścian, zdematerializował się i pofrunął przez stropy prosto na powierzchnię, postawić tam drugi.
R patrzyła się na poczynania Zafary, o dziwo go nie zatrzymując. Duch postawił jeden portal prowadzący donikąd, a następnie się zdematerializował. Jeśli jednak liczył, że droga na powierzchnię pójdzie jak po maśle - to się przeliczył. Przez strop przedzierało się ciężko, a czym wyżej, tym było gorzej. Utknął jakiś metr czy dwa nad sufitem korytarza, a dalej nie mógł się przedrzeć - gleba aż przesiąkła shinso i działała jak porządna zapora energetyczna. Zresztą gdziekolwiek się przedzierał (a szło to tak prosto jak przebijanie się przez gąbkę z materaca), tam na górze wszędzie natykał się na grubą warstwę nieprzepuszczalnego shinso.

Nie miał pojęcia czy nagłe pojawienie się warstwy nieprzepuszczalnego shinso miało jakiś związek z trzęsieniem ziemi czy nie, ale nie dało się ukryć, że szybkie opuszczenie podziemi było w tej chwili całkowicie niemożliwe. Został uwięziony, a dwie podstawowe zdolności, które zawsze ratowały mu tyłek okazały się bezużyteczne. Sytuacja coraz bardziej mu się nie podobała, ale nie bardzo miał pomysł co z nią zrobić. Wrócił więc do R.
Okazało się, że cały czas wypatrywała go, spotkał jej wzrok, gdy wyłonił się z sufitu. Bawiła się złotym talarem, obracając nim w lewej dłoni.
- Milczałeś, uznałam, że nie będziesz miał nic przeciw, gdy rzucę monetą.
Orzekła sennym głosem, uśmiechając się nieco... obłędnie. Zafara dostrzegł, co wypadło, i jaką monetą rzucała sobie dziewczyna. Po jednej stronie był to orzeł z rozpostartymi skrzydłami, w jednej łapie trzymał szablę, a w drugiej wagę z dwiema szalami. Na rewersie natomiast była naga czaszka… z rogami.
Los padł właśnie na ten rewers.
- Tak więc fatum zadecydowało za nas, iż zostaniemy jeszcze w tych korytarzach na jakiś czas. - dodała tym rozmarzonym głosem. - Tak więc, póki nie jest nam dane spotkać Legion, zajmijmy się… ciekawszymi rzeczami. - wskazała lewą ręką na korytarz, z którego powrócił Zafara. Odpowiedziało jej westchnienie rezygnacji. Jeśli nie mógł wyjść (z pewnością zgubiłby się w plątaninie tuneli) równie dobrze mógł kontynuować podrurz w głąb w poszukiwaniu symbolu.

R i Zafara znaleźli się na rozstaju korytarzy. Z lewego shinso niemal “wylewało” się, natomiast duch wyczuwał ze środkowego korytarza jedna postać - zapewne tą samą, co kilka godzin temu.
-Tam ktoś jest.- poinformował wskazując właściwą odnogę, ale nie zamierzając się wtrącać w proces podejmowania decyzji co do dalszego postępowania.
- Och, kto tam może być? - zaciekawiła się R. Odpowiedziało jej wzruszenie ramion.
- Nie wiem, nie znam.
Postać wstała jeszcze chwilę w odnodze korytarza, a następnie zaczęła powoli oddalać się w głąb owego holu. R stała w miejscu.
- Chcesz tam wejść? - spytała Zafarę. Sama nie wyglądała na zbyt zachęconą do wejścia w tę odnogę korytarza.
Po chwili koło dwójki regularnych przebiegło parę szczurów, które nic sobie nie robiły z obecności duetu. Z tym, że od R trzymały się z daleka, a Zafarą się na tyle mniej przejmowały, że jeden z gryzoni przebiegł przez niego. Wszystkie te zwierzaki kierowały się w kierunku tejże postaci, którą Zafara wyczuł swoim super wyczulonym zmysłem shinso.
-Czemu nie, zapytamy o drogę.- gryzonie jakoś nie miały nic przeciwko spotkaniu z nieznaną istotą, duch postanowił zaufać ich ocenie.
- To idź, ja tu… zostanę na patrolu - odparła mu R, a Zafara postanowił nie objawiać jakiejkolwiek paranoi i podejść w kierunku jegomościa od szczurów.

Biały kroczył naprzód, postać oddaliła się nieco od przybysza, później przystanęła w miejscu.
- Kto ty? - ochrypły głos wydobył się od władającego szczurami. Tak jakby od dawna nie przemawiał i struny głosowe zesztywniały od długotrwałego milczenia. - Skąd ty?
-Zafara. Z powierzchni.- odpowiedział lakonicznie. -Wiesz skąd te wstrząsy i zagęszczenie shinso?- zadał własne pytanie jednocześnie podchodząc bliżej do nieznajomego. Sam również chciał wiedzieć z kim ma do czynienia.
-Zafara z powierzchni... - osobnik smakował te słowa przez chwilę. Mruczał coś pod nosem. Kiedy Zafara przybliżał się do osobnika, czuł od niego feerię nie najprzyjemniejszych zapachów. Przywodziły one na myśl żuli i zaawansowanych bezdomnych, wokół niego kręciło się kilka szczurów, które za pewne prezentowały się lepiej i z wyglądu i z woni. - Z powierzchni. O, ja nie być na powierzchnia długo. Ja nie wie, ale czuje grozę w powietrze. Tak. Czuć niebezpieczeństwo. Moje szczury mówić, że to gniew ziemi.
Słowa te nie odkryły przed długouchym niczego nowego, sam również wyczuwał niebezpieczeństwo i podejrzewał trzęsienie ziemi. Przyjaciel szczurów zdawał się żyć w tych tunelach, toteż powinien je dobrze znać.
-Wiesz gdzie znajdziemy ten symbol?- zapytał sprawiając, że kurz w korytarzu uformował na podłodze poszukiwany znak.
- Synbol? Ja słabo widzi. Mia, co to być? - zwrócił się do jednego ze swoich szczurzych kompanów. Szczur popiskiwał, a podziemny najwyraźniej nie miał innego towarzystwa niż te gryzonie, z którymi dobrze się dogadywał. - Mia widzieć brama. Ona móc was oprowadzi. Lecz czy wy mieć coś do jedzenia?
Zafara zrozumiał szczurzą mowę i nie potrzebował tłumaczenia, jednak kierowany jakimś dziwnym przeczuciem postanowił zataić ten fakt przed rozmówcą.
-Ja nie, ale R może coś ma.
- Może być z tym słabo, bo spirytus chyba się nie liczy, nie?- odezwała się właśnie wspomniana.
- Ry? - spytał się mistrz szczurów. - Szczury mi mówić, że ziemia gniewać się przez ty.
- Em, to może powiem, że nie bardzo? - R nie przejęła się słowami zaklinacza gryzoni.
- Szczury nie chcieć odprowadzać Ry. Ale przeciw Zafarze nic nie mieć. Ale szczurom spirytus na nic potrzebny. - wyjaśnił mistrz szczurów. - Jeśli wy nic nie mieć, to Mia was nie oprowadzić. Nie być zapłata, nie być przejście.
-Trzęsienie ziemi z twojego powodu?- Zafarze nie bardzo spodobały się szczurze rewelacje. Nie wiedział co prawda na ile może wierzyć Mii, ale gryzoń zdawał się o wiele lepiej zorientowany niż on sam.
- To jest absurd - R machnęła ręką, a jej głos stał się chłodniejszy. - Czemu akurat z mojego powodu?
-Czy Mia wie dlaczego ziemia gniewa się na R?- białowłosy zapytał patrząc w błyszczące ślepka zwierzątka.
Szczur piszczał i prychał, a szczurzy mędrzec orzekł:
- Ściągnie śmierć na Wieżę.
- Eh, no tak, i jeszcze może przyprowadzę tu Czterech Jeźdźców Apokalipsy - zaszydziła R. - i resztę towarzystwa. Nie chce mi się słuchać tych bredni. A jak tak nie chcecie pomóc, to łaski bez, znajdziemy sobie tą bramę sami - prychnęła pogardliwie, obróciła się na pięcie i spytała Zafarę. - A ty, zostajesz czy idziesz ze mną?
-Co jest za tą bramą?- długouchy jeszcze nie skończył rozmawiać ze szczurem, gryzoń zdawał się udzielać wyjaśnień o wiele chętniej niż piromanka.
Jednak gryzoń nie miał pojęcia, co ta brama w sobie kryje, ani on ani jego znajomi i krewni nie przedostali się za nie. Zaś R odezwała się ponownie:
- Jak tam chcesz - Zafara usłyszał kroki R, jak ta oddala się swoją drogą. Wyczuł, że idzie badać trzecią, najmniej poznaną odnogę. Sam nie miał nic przeciwko temu żeby posiedzieć ze szczurami i ich tłumaczem. W ich towarzystwie czuł się jakoś pewniej.

- Czemu ciekawić cię ta brama? - zapytał tłumacz.
-Znam kogoś kto ma taki tatuaż i R zależy żeby ją znaleźć.- wyjaśnił, mając nadzieję, że odnoga którą wybrała kobieta prowadzi jak najdalej od bramy.
- Tatłarz? - zamyślił się tlumacz. - Jaki tatłarz?
-Ma taki znak.- wskazał symbol z pyłu - na skórze w tym miejscu.- odwrócił się do nieznajomego plecami i również pokazał odpowiednie miejsce analogiczne do umiejscowienia gwiazdy na ciele Strife’a.
- Um… więc być tak - nieznajomy zachrypł jeszcze bardziej. - Ja nie móc pomóc w ten przypadek. Gdybym móc wrócić na powierzchnia, może móc kogoś znaleźć. Lecz nie mogę pomóc.
Przykucnął i wziął jednego ze szczurów w dłonie, a potem posadził go sobie na ramieniu.
- Bywaj i powodzenia w poszukiwaniu tego, na czym ci zależeć. Zafarze z powierzchnia.
Potem zaczął powoli oddalać się ze swym szczurzym orszakiem w głąb korytarzy.
-Dziękuję, tobie również życzę powodzenia.- pożegnał się duch.
- Oh, nie mieć w czym życzyć w powodzenia - zachrypiał jegomość przystając na chwilę. - Jesteś wspinacz, Zafarze z powierzchnia?
-Tak. Chcę dotrzeć na szczyt.- potwierdził futrzak z rogami.
- To ja powinien życzyć powodzenie w wspinaczka.
-Dlaczego nie możesz wrócić na powierzchnię?- duch pustyni jak to miał w zwyczaju niespodziewanie zmienił temat.
- Nie mogę ci tego powiedzieć. Nie teraz. Może kiedyś - duch otrzymał odpowiedź. - Co ty chcieć jeszcze wiedzieć, Zafarze z powierzchnia?
-Wiele rzeczy, ale słyszę że jesteś zmęczony, więc spytam tylko o dwie. Jakiemu celowi służą te tunele? Czy Mia zgodziłaby się mnie poprowadzić gdybym obiecał jej przynieść z powierzchni… - tu długouchy zastanowił się chwilkę chcąc zaproponować coś co przypadłoby szczurzycy do gustu. - mieszankę orzechów.- zaproponował wreszcie uznając, że szczury i myszy nie różnią się tak bardzo i to co ucieszyłoby Raziję zasmakuje również Mii.
- Te tunele pamiętać jeszcze wielka wojna Wieżowa. Ponoć nawet sam Gilgamesz tu kiedyś mieć skryjówka. Teraz tunele tylko być moim domem. A Mia zgadzać się na orzeszki. Bardzo je lubi.
-Mam nadzieję że porozmawiamy jeszcze kiedy przyniosę zapłatę.- wyraził nadzieję były dżin. Im więcej pytań zadawał tym więcej pojawiało się nowych, na które odpowiedzi był ciekaw. Nie słyszał nigdy o wojnie ani o Gilgameszu, a sądząc po tonie wypowiedzi mieszkańca podziemi był to ktoś istotny dla historii wieży.
- Bywaj, Zafarze z powierzchnia - pożegnał go władca gryzoni i odszedł powolnym krokiem w głąb korytarzy, razem ze szczurami.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 16-11-2016 o 18:46.
Agape jest offline