Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2016, 20:01   #59
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Morran nie zdziwił się na wieść o rozmowie z kimś innym niż sama Rin, więc Tyrax musiał już zdążyć go poinformować o istnieniu Surik. Skinął tylko głową i dał znak by poszli za nim.
Ori nie musiała szukać Cathana, bo młody Sith znalazł się sam. Czekał w połowie drogi do zabudowań. Był mocno poobijany i miał chyba poparzoną od wybuchu bądź trafienia boltem szyję. Poza tym jednak nic mu nie doskwierało. Widocznie dopisało mu szczęście po tym jak Mroczna Jedi straciła go z oczu.
Z fascynacją wpatrywał się w idącego Carroxa i kiedy byli bliżej skłonił się mu.
- Wielki Panie, pragnę przekazać pozdrowienia od mojej Mistrzyni, Lady Sodeni.
- Och - zagadnięty mężczyzna przystanął, ale nie wydawał się być zdziwiony. - Bardzo miło mi to słyszeć.
- Mam do przekazania wiadomość, która jest celem mojej misji.
- Wiem co to za wiadomość, choć raczej jest to prośba, czyż nie? - uśmiechnął się smutno. - Wątpię jednak, czy będzie mi dane ją spełnić - pokręcił głową. - Żebyś jednak nie wracał z pustymi rękami wkrótce dam ci odpowiedź. Muszę się tylko jeszcze nad nią zastanowić. Chodźmy tymczasem, mam tutaj bunkier zdolny wytrzymać nawet bombardowanie orbitalne, a wolałbym nie sprawdzać, czy dowództwo floty stacjonującej wysoko nad nami zdecyduje się na takie rozwiązanie.
- Znając ich procedury, to zanim otworzą ogień minie tydzień - wtrąciła się Mayroa.
- Procedury mogły się zmienić, moja droga - spokojnie odparł jej Morran.
Ruszyli pomiędzy budynki. Teraz Rin mogła ocenić, jak przebiegały walki. Trup ścielił się gęsto. Więcej oczywiście po stronie atakujących, ale komandosi Ton Lara też ponieśli krwawe straty. Każdy z budynków dawał świadectwo toczonej bitwy, dwa były kompletnie zawalone. W jeden z pustych silosów na wodę wbił się czołg i silos runął na niego. Na środku kompleksu był niewielki placyk, gdzie znajdowały się dwa ostatnie czołgi. Jeden był pocięty ostrzem miecza świetlnego, a drugi przewrócony do góry nogami. Pomiędzy nimi klęczała piątka ocalałych żołnierzy piechoty. Pilnowało ich trzech komandosów i sam Ton Lar. Nosił na swym odzieniu ślady bitwy, ale podobnie jak Cathan, wyszedł z tego cało.
Razem z nimi stały Mullet i Ori, która przypinała do pasa zdobyczny miecz świetlny. Obie były mocno okopcone, jakby przebiegały przez płomienie, ale poza tym wyglądały na zdrowe. Twileczka odniosła dłoń w geście powitania i szczerze się uśmiechnęła.
- Wszystko w porządku? - zapytała.
- Ta - mruknęła Rin. - Z Vladem policzę się później - dodała od niechcenia i schowała dłonie do kieszeni. Kobieta zaczęła gmerać w jeden z nich po czym wyciągnęła paczkę papierosów. Zębami wyciągnęła jednego i odpaliła od zapalniczki, którą miała teraz w ręce zamiast opakowania fajek. Blondynka zaciągnęła się dymem jakby to było coś ważniejszego dla jej życia od tlenu. Przytrzymała dłuższą chwilę dym w płucach, rozglądając się w tym czasie po twarzach zebranych tu osób. Wypuściła lekko siwe powietrze kącikiem ust.
Morran poprowadził ich do budynku obok przewróconego silosu. W środku były dwa łóżka i nieduży stolik. Carrox podniósł jedno łóżko, odkrywając w ten sposób zejście pod ziemię.
- Zapraszam - powiedział i jako pierwszy zszedł po okrągłych schodach.
- Jak ty go znalazłeś - zapytał Tyraxa Cathan, kiedy Arthoria i Ton Lar zeszli już na dół.
- Spotkałem ją - wskazał na Mayroę - ucieliśmy sobie pogawędkę przy ziołowym naparze, tam na dole - skinął na zejście, w którym zniknęła właśnie Graice idąca krok w krok za Vladem.
- Ale… - chciał najwidoczniej o coś zapytać, ale ostatecznie sobie darował.
Zszedł niżej.
- Och - Rin udała zaskoczoną. - Pijeś tą herbatkę przez słomkę czy zdjąłeś ten durny hełm? - uśmiechnęła się złośliwie po tych słowach. Mandalorianie mieli chore podejście do swoich zbroi, ale ten osobnik przebijał wszystkich po kolei.
- Ściągnął go, a co? - za Tyraxa odpowiedzi udzieliła zabraczka. - Chodź Tyrax - kiwnęła na niego i przeskakując po dwa schody zeszła niżej. Mandolarianin nie czekał i również zniknął w tym sekretnym wejściu.
Mroczna wzruszyła tylko ramionami. Poczekała aż wszyscy wejdą do środka, by po wypaleniu papierosa zejść tam jako ostatnia.


Owe tajne pomieszczenie okazało się być kilku pokojowym mieszkaniem. Wszyscy przybyli usadowili się w głównym holu, szerokim na dobre sześć metrów i drugie tyle długim. Pośrodku był duży kamienny stół.
- Nie mamy dużo czasu - ich gospodarz przeszedł od razu do konkretów. - Poproszę o komunikator - zwrócił się do Rin. Kobietę ten pośpiech nawet ucieszył. Sięgnęła za pazuchę i wyciągnęła swój komunikator. Od razu go włączyła i ustawiła w tryb hologramu, tak by Surik mogła widzieć w pełni swojego rozmówcę. Wyciągnęła rękę i podała urządzenie Morranowi.
Ten przejął je, odwrócił się na pięcie i przeszedł do innego pomieszczenia, zamykając za sobą śluzę.
- Łączność długofalowa jest na sto procent podsłuchiwana - wyjaśniła od razu Mayroa. - Nadając stamtąd nie będą mogli dowiedzieć się tego, co mój Mistrz przesyła do jego rozmówczyni.
- Czyli to będzie dialog w jedną stronę? - załapał Ton Lar.
- Tak, Mistrz będzie mówił, a ona tylko odpowiadać tak bądź nie. To jedyny sposób.
Mroczną mało obchodziło co teraz kombinowała jej przełożona. Liczyło się dla niej to, że zadanie było wykonane, a padawani w jednym kawałku. Teraz w myślach zastanawiając się czy zapalić kolejną fajkę, Rin wpatrywała się w zabraczkę. A jej spojrzenie było podobne do tego jakim smok krayt obdarza napotkaną banthę.
Tymczasem Mayroa w ogóle nie zwracała uwagi na Airine. Zajęta była cichym dialogiem z Tyraxem. O dziwo z wielką złością przypatrywała się temu Ori. Wydawało się, że miała jeszcze większą chrapkę zdzielić zabraczkę mieczem świetlnym niż Mroczna Jedi.


Kilka minut później śluza, za którą zniknął Morran się otworzyła i ów wyszedł, oddając komunikator Rin.
- Muszę przyznać, że wasza Mistrzyni… jest intrygująca. W każdym razie, czeka nas trochę pracy. Żeby opuścić planetę, będziecie musieli przebić się przez blokadę. I teraz poczynimy kroki, by to wam umożliwić.
Mayroa drgnęła nagle.
- Ależ Mistrzu! Przecież to jeszcze nie jest gotowe! Zmarnujemy tyle lat pracy! - zaprotestowała.
- Właśnie teraz ten czas zaprocentuje moja droga - odparł pogodnie.
Zabraczka zmęłła przekleństwo pod nosem. Wydawała się załamana. Jakby uszło z niej całe pozytywne nastawienie, którym do tej pory się cechowała.
- Będę potrzebował waszej pomocy - zwrócił się do Ton Lara.
- Jeśli tylko będziemy w stanie! - Kel Dor stanął na baczność.
- Świetnie - Carrox klasnął dłońmi. - Już tłumaczę co robimy. Sześć kilometrów stąd w piasku leży krążownik gwiezdny, jeden z wraków Wojny Domowej. Udało nam się go częściowo naprawić.
- Co to znaczy częściowo? - zapytał od razu Ton Lar.
- Działają silniki postojowe i jedno działo dużego kalibru.
- Nie chciałbym zniweczyć waszego entuzjazmu, ale z jednym działem nie damy rady się przebić. Nie mówiąc już o tym, że start na silnikach postojowych w ogóle może się nie udać.
- Po pierwsze, nie zamierzam nigdzie się przebijać, tylko zrobić miejsce dla jednego frachtowca.
- Rozumiem, ale nadal jedno działo…
- To broń jonowa dalekiego zasięgu - Morran przeszedł do najważniejszej informacji.
- Ach tak. To zupełnie zmienia postać rzeczy - odparł Kel Dor.
- Właśnie. Udało się wam zachować jakiś transport?
- Tak, mamy dwa śmigacze i czołg.
- Super. W takim razie zbieramy się. Cały potrzebny sprzęt mamy na miejscu. Wyruszamy!
Pozytywne nastawienie nie opuszczało Carroxa ani przez chwilę. Jakby organizował piknik, a nie próbował prawie niemożliwego - wydać orbitującej flocie bitwę z krążownika, który ostatni raz sprawny był kilkaset lat temu.
 
__________________
Show me again... The power of the darkness... And I'll let nothing stand in our way.
Turin Turambar jest offline