Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2016, 20:01   #35
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Ruiny były jak to ruiny miały w zwyczaju, dziurawe, cuchnące i straszące opuszczeniem. Yael nijak to nie przeszkadzało, a już z pewnością w rozpieszczaniu podniebienia gorzałą. Jakby nie spojrzeć, trunek ten stworzono właśnie w tym celu by człek pijący nie był w stanie dostrzec tych ponurych stron świata. No chyba że go ochota taka naszła, to wedle woli jego. Jasnowłosa, wyjątkowo, humor wciąż miała dobry. Czy to z powodu przelanej krwi czy też ruszenia dupy z miasta, tego nie wiedziała. Nie wnikała też zbytnio w powody takiego, a nie innego stanu. od tego tylko głowa mogła rozboleć, a to ni uja jej potrzebne nie było.


Po jakimś czasie, który to mierząc zawartością butelki, określić można było jako krótki, wróciła do pchlarza. Jakby nie było nachodziła się tego dnia dość, a że nic ciekawego w ich “pałacu” nie znalazła to i czasu marnować dłużej nie widziała potrzeby. Od szperania po zaszczanych i zasranych kątach mogli być inni, którym ciekawość nie pozwalała na dupie usiedzieć. Ona zaś wiedziała, że najlepiej przed kolejnym dniem odpocząć ile się da, tym bardziej że teraz już nigdy wiadomym nie będzie kiedy i gdzie im kto na łby spadnie. Do walki zaś, jak nauczyły ją lata na tymże zajęciu spędzone, najlepiej przygotować się poprzez dobry i długi sen.


Że sen ten w którymś momencie został przerwany, gdy i jej kolej na wartę przyszła, zbytnio kobiety nie ruszyło. Zwlekła się z posłania, przeciągnęła aż kości strzeliły po czym udała na mały spacerek, tak jednak by najbliższą okolicę stale mieć na widoku. Gdy znalazła odpowiednie miejsce, poćwiczyła chwilę, korzystając z samotności i ciszy. Jej ciało było, tak jak i ona sama, bronią. O broń zaś należało dbać niczym o dziecko własne. Yael przestrzegała tej zasady z uporem godnym zapewne lepszej sprawy, jednak nikomu nic do tego było do jej dziwactw.


*****



Kolejny dzień wstał i ani myślał czekać na zebraną w ruinach drużynę, co jak nic zmusiło ich do ruszenia. No bo nie po to dupska z ciepłych pieleszy ruszali by tkwić w jakiejś zagrzybionej stercie kamieni. Yael, której nastrój nieco się pogorszył, co mogło mieć wiele wspólnego z ograniczeniem ilości dostępnego trunku, szła bliżej końca niż początku. Od czasu do czasu jakiś biedny kamień, który niebacznie stanął jej na drodze, zmienił swe położenie, odbywało się to jednak w ciszy. To jednak, że litanie płynęły wartkim nurtem w jej głowie, nie było szczególnie trudne do stwierdzenia. Kir, mądra kupa mięcha, szedł nieco za swą panią, widać nauczony, że gdy ta w marnym humorze była, pchanie się przed jej oczy należało do czynów w najlepszym wypadku głupich.


Widok świątyni zmienił nieco ów stan rzeczy. Wizja napitku, nawet jeżeli miałby to być sikacz podłej jakości, zdatny tylko dla delikatnych kobiecin, była wizją mile przez Yael widzianą. Co prawda miała jeszcze z pół butelki gorzały, tą jednak zostawić planowała na czarną godzinę. Szybko, lub w miare szybko bo trochę czasu to jednak minęło, doszła do wniosku, że z tym winem to krucho być może. Trzymając łuk w pogotowiu, tym bowiem razem i ona po ową broń sięgnęła, przyglądała się trupom kapłanek i ją, tak jak i one, krew zalewała. I mimo, że nie była to posoka, to widać było, że kobieta ochotę ma nielichą by dorwać choćby jednego żywego napastnika. Jeżeli bowiem było coś, czego absolutnie znieść nie mogła, to było to gnębienie słabszych.


Jej nadzieja rozbłysła na chwilę, gdy Kir dał znać, że znalazł coś ciekawego, szybko jednak umarła. Znaleziskiem nie był bowiem zbir z mieczem, a wystrachane dziewczę. Yael przez chwilę spoglądała na ocalałą, a na jej twarzy żal walczył o pierwszeństwo nad furią. Po chwili walkę tą przegrął.
- Zajmij się nią ktoś - warknęła, nie mogąc w pełni nad swym głosem zapanować, po czym wyszła.
Może i była kobietą, więc pewnie miałaby jakieś szanse na uspokojenie kapłanki, to jednak gniew jaki w niej buzował bardziej się nadawał do wybebeszania, niż łagodzących słówek. Nie mówiąc już o tym, że nigdy dobra w takich gatkach nie była. Znalazłszy się poza zasięgiem wzroku oparła plecy o pierwszą lepszą ścianę i wtłoczyła w płuca solidny haust powietrza. Napastnicy musieli tu bawić przez czas jakiś. Skąd przyszli, dokąd się udali? Nie była szczególnie wierzącą osobą i w zawiłości wiary wolała się nie wdawać. Wiedziała jednak dość by rozpoznać plugastwo wymalowane to tu, to tam. Rzygać się jej chciało… To by jednak oznaczało utratę śniadania, a chyba by ją kurwica wzięła jakby i owe jadło paść miało ofiarą tych potworów co sobie tu jatkę urządzili.
- No, Kir… Chodź pchlarzu, może jakie ślady znajdziemy i coś na gardła przepłukanie - zwróciła się do psa, nie bez powodu uznając, że jak coś podejrzanego wciąż kryło się w murach świątyni, to najpewniej właśnie Kir miał największe szanse na tego odnalezienie. Gdyby jednak ktoś jeszcze ochotę miał na coś innego niż sterczenie nad przerażoną niewiastą, nie zamierzała wzbraniać się przed towarzystwem. Jakby nie spojrzeć wypadałoby i ciała pomordowanych zebrać w jednym miejscu i o jakimś pochówku pomyśleć. No i rzeczy martwych najemników też nie można było zostawić by tak leżały bezczynnie. Kto wie, może który jaki porządny napitek miał przy sobie…
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline