Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2016, 22:01   #4
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny się zaskoczył jakością jedzenia, przyzwyczajony do jakichś gównianych śniadań i jeszcze bardziej gównianych obiadów w dziurach zabitych dechami, rozsianymi po całym Imperium. Anders dbał tutaj o klientelę i dobrze, bo takie coś się ceniło w obecnych czasach. Zjedli ze smakiem, wynajęli pokój, w którym za półtorej godziny miała czekać balia z gorącą wodą i ruszyli odebrać pieniądze za ostatnią robotę.

Marcus obecnie nie cierpiał zatłoczonych ulic, ale kiedyś takie ulice dawały mu przeżyć, gdy trudnił się drobnymi i większymi kradzieżami dla gangu Suchara w Wolfenburgu. Zdany tylko na siebie, musiał szybko wziąć sprawy w swoje ręce, bo inaczej już dawno by nie żył. Paskudne slumsy Wilczego Grodu szybko weryfikowały, czy jesteś zaradny i się orientujesz w ulicznym życiu, czy jesteś spisany na straty. Chociaż już dawno nie kradł na targach, to wyłapywał w tłumie brudne dzieciaki zmuszone do takiego życia przez samo życie i ich poganiaczy, kierujących nimi sekretnymi znakami złodziei.

Pierwsza zasada ocalonej sakiewki mówiła, żeby nie nosić jej przy pasie, ale mało kto się do tego stosował. Beister widział, jak jeden z chłopców, na oko ośmioletni, zagadał jednego z postawnych mężczyzn, a drugi chłopak po prostu podszedł od tyłu i zgarnął bezszelestnie sakiewkę wojaka. Tak się żyło na ulicach - nie byłeś bystry, to co najwyższej straciłeś trochę grosza, choć czasami cena bywała dużo większa. Stare życie wywoływało w nim jedynie nieprzyjemne wspomnienia i zdecydowanie wolał swoje obecne położenie, kiedy mógł załatwiać sprawy swoich klientów po cichu i odpowiednio przygotowany.
- Ach te wspomnienia, nie, kochana? - Spojrzał na rozglądającą się wokół Solveig.
- Nawet mi o tym nie mów - burknęła kobieta, marszcząc brwi. Nie była w nastroju na rozmowy, więc Marcus nie naciskał.


Nie mieli problemów z trafieniem do sklepu Hildebranda, choć ten jak zwykle nie zwrócił nawet na nich uwagi, pochłonięty swoimi duperelami. Skrytobójca nie cierpiał kupców: byli oderwani od rzeczywistości i po prostu jebnięci. Hildebrand nie stanowił wyjątku. Nie komentując jego idiotycznego zachowania, przeszli z Solveig na zaplecze. Niewielki pokój wypełniało biurko i spora szafka z różnym barachłem, na które mężczyźnie nie chciało się nawet patrzeć.
- I jak? Gruber nie żyje? Powiedzcie, że to się spełniło... - Kupiec aż zacisnął kciuki i poczerwieniał na twarzy z podniecenia.
- Oczywiście, że nie żyje, chyba po to nas wynająłeś. Nie zdarzyło się jeszcze, żebyśmy zawiedli klienta - odparł spokojnie Marcus, patrząc mu pewnie w oczy.
- Tak, tak, oczywiście nic takiego nie sugerowałem, ale wiecie... - Udo urwał, wpatrując się w ścianę za skrytobójcami. - Zanim zapłacę zaległą część pieniędzy... no wiecie, chciałbym mieć dowód... coś, co by mi pozwoliło spać spokojnie...
- Nie wierzysz nam? - Zapytała Solveig. Chłodno, wręcz mdło.
- Wierzę, wierzę, mówiłem, że nic innego nie podejrzewam, po prostu chcę mieć pewność. Moja córka jest dla mnie najważniejsza i...
- Mamy dowód... - mruknął Beister i skinął głową na Geiss.
Solveig sięgnęła powoli do torby i wyciągnęła z niej rebrną bransoletę, którą rzuciła na blat biurka. Przedmiot potoczył się w stronę kupca i opadł na jedną ze stron, niemal centralnie przed Hildebrandem.



Mężczyzna chwycił bransoletę w pulchną dłoń, przyglądając się jej.
- Poznajesz? - Zapytał Marcus.
- Tak, tak, poznaję. Wielokrotnie widziałem ją na nadgarstku Maxa Grubera, gdy przyjeżdżał do Iloise. Zatem stało się... pięknie. - Zaśmiał się chrapliwie, wciąż oglądając bransoletę.
- Pieniądze - mruknęła Solveig.
- A tak, tak... pieniądze to coś, co cenimy sobie najbardziej... mamy coś wspólnego - powiedział Hildebrand, sięgając do szuflady biurka, skąd wyciągnął pękatą sakiewkę i rzucił w stronę Marcusa.
Ten chwycił ją pewnie w dłoń.
- Nie sądzę - rzucił skrytobójca. Przeliczył pieniądze. Wszystko się zgadzało, więc schował sakiewkę do kieszeni płaszcza i skinął głową Solveig. - Polecamy się na przyszłość...
- Na pewno będę pamiętał - odrzekł kupiec.

Skrytobójcy wyszli ze sklepu, a Beister wręczył Solveig jej działkę: całe półtorej korony. Kobieta schowała zapłatę i uśmiechnęła się szeroko do Marcusa.
- Czyli do gospody? Chyba jednak mam ochotę na tę wspólną kąpiel.
- Fantastycznie, bo ja również - odrzekł mężczyzna.
W dobrych nastrojach ruszyli do "Złotego Kufla".
 
Mroku jest offline