Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2016, 22:51   #36
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Elf wpatrywał się w płomienie obejmujące sczerniałe polana drewna. W swoim żołnierskim życiu przywykł do trudów, toteż miejsce w ruinach nie zdało mu się gorsze od innych. Tym bardziej, że w ostatnim czasie nocował w karczmach, które oferowały niewiele więcej od zrujnowanej strażnicy... Najemnik zdjął pancerz kolczy i odsłonił skrywający głowę kaptur. Na tle długich, ciemnych włosów, obficie przetkanych siwizną, złowieszczo odznaczała się paskudna blizna. Obejmowała lewą część głowy i spiczaste, zdeformowane ucho. Wydawało się, iż emanuje różnorakimi barwami, niczym polarna zorza...

Aerin wiedział ile znaczy odpoczynek, więc nie tracąc czasu, ułożył się na kaftanie. Miecz oparł o popękaną ścianę. Wcześniejsze przypuszczenia Bianci, która zagaiła o to w drodze, uzyskały ostateczne potwierdzenie. Był to bez wątpienia owoc pracy elfickich rzemieślników. Jednak nazywanie ich rzemieślnikami mogło być poczytane jako wielce krzywdzące. Ostrze pulsowało życiem, a wieńczyła je misterna, smocza rękojeść. Rubinowe ślepia gada ożyły, pośród tańczących snopów iskier. Wyglądał, jakby miał ochotę wzbić się w powietrze i wzniecić pożogę...

Wybudził się ze snu, przeczuwając swoją wartę, ubiegł tym samym obcą dłoń, mającą potrząsnąć jego ramieniem. Wstał zwinnie, czując się nadzwyczaj rześko, a nocne powietrze tylko utrzymało go w tym stanie. Poranek też zapowiadał spokojny dzień. Chociaż elf trzymał się nieco na uboczu, starał się być pomocny w ten zachowawczy sposób. Zresztą nie on jeden...

Kiedy wydawało się, że droga zanudzi ich swoją przewidywalnością, los natychmiast zesłał im wydarzenie, burzące jednostajny rytm podróży. Aerin już z daleka dojrzał chmary ptactwa, krążące nad świątynią. Zbyt wiele pobojowisk, pozostawił za sobą, by nie być wyczulonym na tak wyraźne znaki. Wcześnie dobył broni, zanim dostrzegł uszkodzone skrzydło bramy. Wiedział, co zastaną, ale nie był na tyle wyzuty z uczuć, aby widok nim nie wstrząsnął. Zwłaszcza spaczona symbolika, która skalała jego zmysły demonicznym wyziewem.

Jak zahipnotyzowany wpatrywał się w bluźnierczo pomazane ściany i niewinne ofiary... Przez moment ponownie ujrzał siebie na placu boju. Został zaledwie z garstką przyjaciół. U ich stóp wiły się szczątki małych, pokracznych pomiotów Khorn"a. Wszyscy namacalnie czuli, że zbliżają się ich więksi bracia... Pomimo lęku skrwawiony Oddział Smoka wyszedł im na spotkanie. To, co nastąpiło później było prawdziwą gehenną. Aerin ocknął się tydzień po walce, magowie dokonywali cudów, aby przywrócić mu sprawność ciała, lecz nie potrafili w pełni uleczyć umysłu wojownika... Wyprawa do upiornego zamku mogła stać się okazją, by odpowiedzieć mrocznym siłom, za poniesione straty i udrękę z nimi związaną...

Nie potrafił w żaden sposób pomóc spanikowanej ocalonej. Do tego zadania bardziej nadawały się kobiety albo... szczypta elfiej magii. Spojrzał wymownie w stronę Andariel, po czym ruszył za jasnowłosą awanturnicą, która łamała wyobrażenie niewiasty. Piła, klęła i potrafiła siać nieliche spustoszenie wśród wrogów, nie ukrywając, że czerpie z tego przyjemność. W poszukiwaniu śladów mogących powiedzieć więcej o kultystach, jej czworonożny przyjaciel mógł okazać się bezcenny. Aerin miał zamiar polegać również na swoich, wyostrzonych zmysłach...
 
Deszatie jest offline