Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2016, 01:52   #115
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Dzień III - Alex & Wendy cz.3: " Let’s get to know each other... deeeeeper"



Objął ją lekko i bardzo leniwym ruchem aby nie czynić ich przy niej nagłymi, znienacka. Zaczął prowadzić ku zgromadzonym dalej bagażom.
- Nie wiem jak Ty, ale ja po tym schlałbym się w trupa. Niby nie można na ostro, ale po jednym piwie na łeb jeszcze myślę nam nie zaszkodzi.
- Jedno wino jest na zakrętkę… myślisz, że wino by nam bardziej mogło zaszkodzić? - nie protestowała i ze względu na sposób w jaki ją objął nie zareagowała inaczej niż lekkim uśmiechem.
- Pod warunkiem, że większość Twoja. - Roześmiał się. - Coś mi mówi, że Ty na imprezach przetrenowana, a na mnie kiepsko wino działa. Ale czemu nie.
- Nie chcę żebyś sobie pomyślał, że ciągle ci dosrywam, ALE czy jako ksiądz nie powinieneś przywyknąć do wina? - Wyszczerzyła przy tym zęby.
- Ach, komunia. No więc skarbie z tym jest różnie. Na ten przykład ksiądz Thomas u mnie, to w czasie posługi chlał podczas mszy whiskey. A w wielu kościołach leci kompocik.
- Kompocik? No bez jaj… - Wendy przewróciła oczami. Kucnęła przy jednej z walizek, a wyglądało na to że doskonale pamięta przy której powinna kucnąć by zacząć ją otwierać.
- Czyli są jeszcze porządni prawdziwi księża?
- Wszyscy jesteśmy prawdziwi. Ot niektórzy tak niektórzy inaczej. - Wzruszył ramionami. - Dawniej ludzie żyli jak mnisi, a papieże czy biskupi robili orgie o jakich nie śniło się dzisiejszym nastolatkom. Dziś świat wyzwolony, a wszyscy uważają, że sutanna musi równać się mnichowi. Zryte baniaki po obu stronach. - Przeciągnął się. - Co tam grzebiesz?
W odpowiedzi na zewnątrz walizki znalazło się wino. Niebieskowłosa odkręciła je. Powąchała. Sprobowała… nawet kilkoma łykami. Podała księdzu powoli wstając przy tym znów na nogi.
- Zajebiste to ono nie jest ale spoko. Idę się zamoczyć. Idziesz też?
- Tak, muszę to z siebie zmyć. - Również przez chwile grzebał w walizce lecz nic nie wyjął. - Jak będziesz grzeczna pouczę Cię pływać - rzucił idąc do wody.
- Czy ja byłam kiedyś niegrzeczna? - zapytała dziewczyna również ruszając w stronę morza. - No słucham?

Nie odpowiedział. Z pewną delikatnością i ostrożnością, ale wynikająca jedynie z tego co odkrył jak reagowała na gwałtowniejsze, skierowane ku niej ruchy, chwycił ją za rękę i nim zrozumiała o co mu chodzi pociągnął za sobą w fale… Po czym zawirował by ja w nie wrzucić, aby opadła w nie tracąc równowagę.
Na moment stracił ją z oczu… no przynajmniej na powierzchni. Woda bowiem była na tyle przejrzysta, że ciężko było stracić ją z oczu całkowicie. Zaraz wynurzyła się plując wodą i wycierając oczy. Wyglądało na to, że jeszcze nie wie, czy jest przestraszona czy rozbawiona. Póki co z pewnością nic nie widziała i miała równowagę.
Ksiądz zagłebił się w toń i przez chwile rozkoszował sie opływającą go wodą. Wciąż zanurzony szybkim skrętem ciała zmienił pozycję płynąc w kierunku Wendy.
“Jestem wydrą” - zabrzmiało mu we łbie i jakby znikąd w myślach zobaczył roześmianą twarz Moniki. Zamiast podpłynąć do samej dziewczyny by pochwycić jej stopę wynurzył się z pół metra od niej prychając.
- Ty potworze…- usłyszał wtedy rozbawiony ton Wendy. - Świetnie pływasz - pochwaliła go. Stała nadal w tym miejscu w którym ją zostawił.
- Ty też - zakpił. - Wanna fun? - spytał splatając ręce w koszyczek i trzymając je na wysokości połowy jej ud, aby mogła wejść w to stopą w celu tak znanego wyrzutu w górę znanego z basenów.
- Tak podrywasz licealistki? - niby zakpiła, ale do “koszyczka” zaczęła pakować stopę na moment podpierając się ręką o ramię Alexa. Wyglądała też na zadowoloną.
- Nope - odpowiedział. - A chcesz wiedzieć jak?...
Nie czekał na odpowiedź i wyrzucił ją po prostu w górę, po czym gdy z piskiem pogrążyła się znów w wodzie zagłębił się z powrotem w morzu i przepłynął tuż przy dnie pod falą jaka wedle jego wyliczeń miała trafić w nią gdy się wynurzy.
Wendy znów zajęła się wycieraniem oczu gdyby tylko wynurzyła się z wody. Rozejrzała się za Alexem…, i fala trafiła ja prosto w twarz.Gdy straciła równowagę poczuła jak coś przepływa obok i wspiera jej plecy by ponownie nie zagłębiła się w toń. Znów wynurzył się obok z prychnięciem.
Dziewczyna jeszcze chwilę łapała oddech.
- No jak? - zapytała w końcu, gdy znów widziała na oczy.
- A to musimy wypłynąć głębiej, gdzie fale tak nie bujają. Dobrze pływasz?
Wendy z pewnym wahaniem skinęła głową
- Nie pływam źle, ale boję się na dłużej nurkować - przyznała.
- Będzie okey. W razie czego łap mnie za bark, ale nigdy nie chwytaj za szyje, ok?
Kiwnęła głową.



Zabrał ją na dalej od brzegu gdzie nie było fal takich jak te bliżej plaży wypiętrzane przez płytsze dno. Morze tu było spokojne, a głębia miała solidnych kilka metrów. Odpłynęli spory kawał od brzegu, który nie byłby widoczny gdyby nie góra wznosząca się ponad wyspą, klif, skały i drzewa. Z trzech stron bezkresna toń wody i spora odległość od dna mogły otumaniać, zachwycać lub przerażać. Albo i wszystkie te uczucia na raz wsparte niepewnością własnych możliwości, której nie miały osoby pływające zawodowo.
- Połóż się w wodzie na plecach, możesz ruszać lekko nogami, ale ręce swobodnie. Zanurzysz się trochę głową. Nie bój się niczego i nie panikuj, będę Cię asekurował. Nabierz duuuużo powietrza.
Wendy ze sporym wahaniem kiwnęła w końcu głową. Wzięła solidny haust.

W Anglii nauka pływania była niby obowiązkowa. Wedle zaleceń Departament of Education każdy 12 latek powinien potrafić przepłynąć 25 metrów i swobodnie utrzymywać się na wodzie. Tyle teorii. Raport ASA wykazał, że nawet co trzeci dzieciak opuszczający primary school nie potrafiło nawet tego… a większość reszty uczona była w kategoriach potrafienia sobie poradzić z żywiołem rozpatrywanym w kategorii “wróg, “zagrożenie”. Najśmieszniejsze było to, że w UK lepiej z tym było w Szkocji. Ot nadeszły czasy, że górale prześcignęli potomków władców oceanów w umiejętności pływania.
Alex nigdy nie rozumiał jak można bać się wody. Ci sami ludzie co radośnie brykali i pluskali się w płytszych basenach lub na plażach, zaczynali spinać się wręcz podświadomie na głębokości i otwartych akwenach. Ruchy stawały się bardziej wyuczone i sztywne niż naturalne, jakby faktycznie choćby jedynie potencjalny brak dna pod stopami był niebezpieczeństwem. W szkole od początku nowo przybyłym na edukację siksom wklepywał nie techniki pływania, nie śrubowanie przepłynięcia 50 czy 100 jardów zamiast 25, a naturalne odnajdywanie się w wodzie. Zrozumienie jej, zmianę nastawienia.


Gdy Wendy położyła się na plecach odruchowo chciała poruszać rękami i nogami by utrzymać się na powierzchni, ale ksiądz złapał jej dłonie uniemożliwiając to górnym kończynom.
Momentalnie pogrążyła się w wodzie ale nim zdążyła chwyć ją panika, uścisnął uspokajająco jej rękę i podłożył swoją dłoń pod niebieskowłosą głowę, a drugą pod plecy między zapięciem stanika a spodenkami. Nie pozwalał jej opaść głębiej, utrzymywał dosyć płytko pod wodą prawą ręką masując lekko i uspokajająco głowę.
Frankie jeszcze z czasów “Wydr” i pomieszkiwania w przybasennym squacie, opowiadał, że owłosiona skóra głowy to jedno z mocniej erogennych miejsc na ciele człowieka. Przesadzał czy nie, było to niesamowicie przyjemne. Gmerając we włosach klientek po parę godzin w trakcie robienia dreadów, podobno w sporym procencie finał doprowadzał do łóżka. Ok, Frankie miał gadane, ale coś w tym musiało być. Alex przejął to od niego i kto wie, może działało. Delikatna pieszczota niby pozbawiona tu dwuznaczności splatała się z niemą deklaracją bliskości. Bycia kimś, kto przegania strach tutaj prócz zanurzenia potęgowany przez bezmiar oceanu. Uspokajającego gestem wszystkiego pod kontrolą. Ba! Z pewnością również kontroli nad podopieczną akcentowanej silniejszym chwytem na plecach, co uwalniało czasem intuicyjną i perwersyjną myśl pełnego poddania się. Pieszczota włosów, dotyk brzucha na żebrach, uścisk w dolnej części pleców, uspokojenie, rozluźnienie, przyjemność wody opływającej ciało.
Pierwszy kontakt z nowo poznaną osobą w takich okolicznościach i z takimi odczuciami, emocjami działał zwykle wręcz potwornie. Na nią mogło to nie działać, cóż, Wendy nie była lekko zahukaną szesnasto-dziewiętnastolatką z dobrego domu, ale chyba łapała o co chodzi. Czekał cierpliwie utrzymując się na wodzie lekkimi ruchami nóg i wynikający z tego samoistny kontakt ciał, zmieniając w (znów w takich okolicznościach niby naturalne i niedwuznaczne) pseudoniewinne ocieranie.
Cierpliwie czekał, w tej pozycji starczyło by uniosła głowę ponad powierzchnię gdyby zabrakło jej powietrza.
Wendy na początku walczyła sama ze sobą. Walczyła, między strachem przed głębią oceanu, oddaleniem się od brzegu, a… zaufaniem, poddaniem się i pozwoleniem nad przejęciem kontroli. Jednocześnie przecież, było to miłe i przyjemne.
Ksiądz dobrze widział, jak dziewczyna próbuje “wyluzować”, gdzieś w jej gestach czy mimice. Musiało minąć trochę czasu, nim ogarnął ją spokój a na twarzy pojawił się lekki uśmiech odprężenia. Trwała tak jakiś czas.
W końcu uniosła głowę wyciągając ja na powierzchnię. Szafirowe oczy, które swoją drogą teraz wydawały się idealnie komponować z mokrymi niebieskimi włosami i turkusem wody spojrzały na twarz Alexandra. Towarzyszył temu ten lekki uśmiech.
- Więc tak to robisz? - bardziej stwierdziła niż zapytała. - Podstępna bestia.
- Co robię? - spytał niewinnie. - Teraz czas na naukę pływania. Na plecach. - Uśmiechnął się lekko. - Zapomnij o tym co wciskali Ci w pre-school. Styl klasyczny, odwrotny kraul, zapomnij o nim. Popływaj gleichem - powiedział wiedząc, że ta nazwa nic jej nie powie. - Ciało nie sztywno wyprostowane, może być lekko ugięte tutaj - przejechał jej dłonią po brzuchu - jak na ‘spocznij’. Nogi szeroko jak do żabki - delikatnie rozchylił jej nogi i przejechał po wewnętrznej stronie ud. Raczej jedynie muskając skórę aby naprowadzić o pozycję o jaką mu chodziło, ale przez co doznania znów naturalnego w tej sytuacji dotyku po poprzedniej początkowej dawce ‘startera’, były naturalnie większe. - Lekkie ruchy, zgięcie kolan, wyrzut nóżki. Rozcapierzone palce… - uchwycił jej stopę i pieszczotliwym dotykiem pokazywał jak. - Rękoma leniwie, tylko tyle, by utrzymywać górną część ciała na powierzchni. - Wciąż uśmiechał się przy tym miło jakby podopieczna stanowiła centrum jego uwagi, wręcz kusił kontaktem wzrokowym. A w oczach błyskały mu iskierki rozbawienia.
Łapała wszak o co chodzi w tym systemie ‘nauczania’.
Wendy łapała też ten kontakt wzrokowy i wciąż uśmiechała się. Nie zaczęła jednak jeszcze robić, tego co chciał.
- Możesz jeszcze raz pokazać mi jak powinnam trzymać nogi? - zapytała niewinnym tonem głosu, niczym pilna uczennica, która nie do końca zrozumiała polecenie nauczyciela. Mimo to, Alex dobrze wyczuwał, żartobliwy ton ów pytania.
- Oczywiście Wendy - Raz jeszcze ułożył jej nogę odchylając ją. Tym razem pociągnięcie po skórze uda było bardziej wyraziste całą powierzchnią dłoni i dłuższe, prawie od pachwiny po kolano. - Mniej więcej tak - rzucił nie przerywając kontaktu wzrokowego i uśmiechu.
- Mhmmmmm.. - mruknęła dziewczyna, na granicy potwierdzenia i pomruku przyjemności. - Dobrze, spróbuję… ale najpierw muszę wiedzieć, co dostanę od pana nauczyciela, jeśli uda mi się za pierwszym razem? Hmmm? - zapytała znów tym samym tonem, drażniącej się Wendy, udającej pilną uczennicę.
- Jeżeli uda Ci się za pierwszym razem… - udał, że się zastanawia. - To będzie znaczyło, że dałaś z siebie wszystko i będziesz tym z pewnością strasznie zmęczona. - Pokiwał głową. - Myślę, że odwdzięczenie się uczennicy wysmarowaniem olejkiem do opalania z walizki, aby mogła poświęcić się jedynie słodkiej przyjemności… relaksu, będzie w sam raz.
- Jesteś dla mnie taki dobry Alexandrze… jak ja ci się odpłacę… - wesołe iskierki tańczyły w oczach Wendy, która wysunęła dłoń w stronę twarzy księdza i przejechała po jego policzku opuszkami palców. - A jeśli mi się nie uda za pierwszym razem? Będziesz bardzo surowy?
- Trochę będę musiał - odpowiedział, choć w głowie zapaliła mu się czerwona lampka. Nagła zmiana w jej zachowaniu mogła być wstępem do jakiegoś psikusa. - Wtedy zresztą, jakoś definitywnie będziesz musiała zrekompensować stracony czas nauczyciela.

Wendy nic więcej już nie mówiła. Patrzyła jeszcze przez chwilę z tymi iskierkami w oczach na księdza, by w końcu zabrać się za wypróbowanie opisanego przez niego sposobu gleichem. Jak się okazało, sama technika nie była dla niej problemem. Dbająca o sportowe aspekty życia dziewczyna, widocznie nie raz chodziła na basen. Jedyny problem, tkwił w głowie. Znów walczyła ze strachem i niepewnością, a jednocześnie nie miała zamiaru się poddać skoro podjęła wyzwanie.
Początkowo niepewnie, a później z większym relaksem przepłynęła kawałek, nim uniosła głowę by poszukać wzrokiem Alexa.
Wyciągnął uniesiony kciuk ponad wodę i podpłynął do niej.
- Nie bój się, woda Cię lubi. Udowodniła to już przecież. - Odsunął niebieski kosmyk z twarzy. - Jestem obok w razie czego. Nie czujesz tu wolności? Tak z dala od brzegu?
- Ahaaa… a może jednak jesteś księdzem psychopatą i zaraz będziesz chciał mnie utopić? - bardziej stwierdziła, niż zapytała. Ironicznie, ale Alex dobrze wiedział, że nabrała do niego trochę zaufania. - Wolność. Strach przed wolnością. Czuję jednocześnie coś miłego i coś niepokojącego - powiedziała już poważniej.
- Ja bym się skupiał jednak na czymś miłym. - Opłynął ją zwinnie dookoła. - A co do utopienia Cię… ile mam czasu na decyzję?
- Bardzo zabawne ha ha - odparła obronnie Wendy, która w gruncie rzeczy bała się, że Alex może chcieć spróbować ją podtopić. Nie czekając na jego odpowiedź, znów zaczęła układać się tak by płynąć spokojnie na plecach, jak pokazywał to ksiądz.
Nie przeszkadzał jej w tym. Pozwalał cieszyć się relaksem pływania w morzu, sam zresztą również tego zaznawał. Pływanie i nurkowanie przetykał chwilami wypoczynku na falach. Cały czas był jednak na tyle blisko by nie panikowała.

- Ciekawe czy są tu rekiny - rzucił w końcu półżartem po długiej chwili.
Wendy spojrzała na niego otwierając szerzej oczy.
- Ja pierdole… - i zaczęła zmieniać pozycję ze spokojnego płynięcia na plecach, do płynięcia żabką. Przy okazji oceniając odległość do brzegu. Całe szczęście, nie byli już tak mega daleko jak wcześniej.
- Oj żartowałem, na pewno nie ma - Podpłynął do niej bliżej. - Pomóc Ci?
- Mogłyby być, prawda? To całkiem niezły klimat dla nich… - Wendy kontynuowała wątpliwości powoli płynąc do przodu.
- Słyszałem, że nie lubią się z delfinami - skłamał. - Preferują miejsca z dala od ich żerowisk. A tu wokół delfiny, syreny… - mówił spokojnie gdy płynęli do brzegu. - Chcesz to ładuj mi się na plecy, obejmij pod pachami.
Niebieskowłosa nie miała zamiaru dłużej zwlekać. Zrobiła dokładnie tak jak zasugerował jej Alexander.
- Z syrenami nie powinny się lubić… swoją drogą, ciekawe, że żadna nie złapała nas za nogę i nie wciągnęła w głębiny…
- Hm, to nawet ciekawe. - Zamyślił się, gdy obejmowała go. - Przyszły do nas całą hordą w nocy, do strefy. Mhm, nogami obejmij biodra i przylgnij ciasno, mniejszy opór wody - wtrącił gdy jej niebieska głowa oparła się na jego ramieniu. Poczuł coś budzącego się w nim, gdy spełniając polecenie… przylgnęła. Ciasno. Bardzo ciasno. - Oprócz tego? Nul. Żadnej syreny, żadnego syrena w dzień czy poza strefą - kontynuował starając się skupić. - Jakby mogły nas capnąć tylko tam. Dziwne… Ale dla nas chyba okey, nie? Nimfy ziemi tylko na górze, na terenach za rzeczką. Nimfy wody tylko w strefie, Te skrzydlate powietrza tylko w niektórych częściach lasu. Poza tym chyba nic nam nie grozi.
- Zwierzęta, rośliny i my sami sobie nawzajem - dodała Wendy - przynajmniej jeśli wierzyć słowom pięknej rudej… albo rudym. A może to bujda z tymi nimfami złymi ziemi? Hmm? - gdy mówiła, oparta głową o jego ramię, pozwoliła by jej oddech czuł na swojej szyi i tuż koło ucha. Zadrżał przez to lekko.
- Może i bujda, może nie. Nabierz teraz powietrza… - Gdy poczuł jak dziewczyna łapie solidny haust sam też nabrał tlenu w płuca i zanurkował z nią na plecach. Szerokimi ruchami rąk rozgarniał wodę przybliżając ich nieco do dna. Pod powierzchnią pływało się łatwiej, a i walory widokowe były zdecydowanie fajniejsze. W końcu wynurzył się i płynąc z głową swoją i jej nad powierzchnią wody celował w jakąś falę, większą bliżej brzegu jaka mogła pomóc im w płynięciu samoistnie niosąc ku bliższej już plaży.
- Ale nie wiem czy ryzyko sprawdzania jest tu ok - zażartował nawiązując do a’vo.
- No wiem… ale cholera, wolałabym wrócić do domu gdy w perspektywie jest mieszkanie pod chmurką w tropikach. Chociaż, na wakacje świetne miejsce - skomentowała Wendy. - Fajnie było - dodała.
- Też wolałbym… - powiedział, ale jakoś tak nieszczerze. Jeszcze na promie życie jawiło się w fajnych barwach. Teraz jakby miał wrócić… Ale zostać tu? Też idiotyzm. Po co? - Może uda się zrobić jakieś abrakadabra i wrócimy. Solidny stek, pierwsze na co bym poszedł.
Był jakiś mniej obecny, gdy Wendy przywołała temat powrotu do ich świata wróciło do niego to o czym myślał wcześniej. Czy tam z Moniką potrafiłby rozmawiać w myślach jak tutaj?
Raczej odruchowo przestał płynąć i stanął na nogi brodząc w płytszej wodzie. Szedł ku bagażom zapominając choćby wspomnieć, że “Niebieska” może już zejść. Jego podświadomość zresztą chyba sama z siebie wypierała ten motyw, przylegające do jego pleców mokre ciało dziewczyny było dla tejże podświadomości chyba niczym kocimiętka dla dachowca. Wendy jednak miała na tyle wyczucia, by zejść mimo braku prośby, chwilę po tym jak poczuła, że nie płynie a idzie. Podążając za nim, milczała pozwalając by walczył sam ze swoimi myślami. Może i w tym miała wyczucie? Kiedy skończyć gadać, czy raczej kiedy lepiej milczeć…
Gdy jednak cisza przedłużyła się zbyt długo, a ich stopy dotknęły pierwszego suchego piasku, w końcu odezwała się.
- Ale, podoba ci się tu, mimo wszystko, co?
- Nie wiem, tu jest… - szukał odpowiedniego słowa - dziwnie. Z jednej strony raj, z drugiej. Całe życie spędziłem w mieście. Brak sieci, brak mięsa. Piwa… bo to znaleźliśmy zaraz się skończy. Trochę jak w bajce, trochę jak wieloryb wyrzucony na brzeg. - Zaczął grzebać w walizce wyciągając stamtąd ręcznik, z drugiej wyjął drugi. - Jak położymy się mokrzy na piasku, to opalanie w pizdu - zażartował. Słońce nie przebije się przez piasek - Podał jeden Wendy.
Dziewczyna przyjęła go z chęcią. Najpierw jednak postanowiła dobrze wytrzeć oczy i twarz. Przy okazji sprawdzając, czy jej skromny makijaż który (teraz cholera wie po co?) niedawno zrobiła, nie spłynął. Całe szczęście, kosmetyki były wodoodporne.
Położywszy go zaraz nieco niedbale na walizkę, zaczęła rozpinać spodenki w których przecież jeszcze cały czas była. Ksiądz też się wytarł i rozłożył ręcznik na ziemi. Gdy zaczęła się rozbierać sięgnął po wino i usiadł. Pociagnął z butelki ciekawie zerkając na dziewczynę, która jak gdyby nigdy nic, pozbyła się z pupy spodenek. Koronkowe majtki, faktycznie były do kompletu i faktycznie, były stringami. Spodenki rozwiesiła na torbie, ewidentnie tak by schły. Wtedy dopiero pochwyciła na nowo ręcznik i zaczęła rozkładać go obok ręcznika księdza.
- Chciałabym znaleźć jeszcze jednego snickersa - zamarzyła na głos. - Gdybym ja wróciła na ziemię, pierwsze co zjadłabym lody czekoladowe.
- Spoko, zaraz polecę do kiosku - mruknął z uśmiechem wygrzebując z walizki olejek do opalania. - Zdolna uczennica, nagroda? - rzucił mrużąc oczy i podając jej wino.
Ochoczo je przyjęła, od razu upijając kilka łyków.
- Ja pierdole… jakie to dobre wino, kiedy pomyślę, że to ostatnie wino jakie piję… na chuj wie jak długo - skomentowała, po czym oddała butelkę. Z cichym “oh jak dobrze” ułożyła się na ręczniku, od razu na brzuchu. Widoki ksiądz miał całkiem niezłe. To było trzeba przyznać… Przełknął ślinę i nałożył na rękę olejek. Najpierw zaczął wcierać w dół pleców, potem na wysokości barków, lecz szybko bez ceregieli rozpiął stanik zapewniając sobie dostęp do całej powierzchni pleców, które zaczął dosyć powoli masować wcierając w nie płyn. Wzrok uciekał mu zdecydowanie niżej, a mózg wyłączył się na chwilę. Zapomniał nawet o winie stojącym w piasku, czuł w głowie leciuteńki szum po wypiciu połowy piwa i kilku łykach mocniejszego alkoholu i skupiał się na wcieraniu olejku w całą powierzchnię pleców zerkając przy tym na reakcję Wendy… Jednak dziewczyna jak na złość, nie dość, że miała zamknięte oczy to jeszcze jej usta były zasłonięte przez jej zgięte i ułożone pod głową ramię. Ciężko było dopatrzyć się reakcji.
Alexander zdeprymował się lekko, ale wnet zmienił obiekt ‘olejkowania’. Z pleców przeniósł się na uda dziewczyny pokrywając je warstewką ochronną przed słońcem w dość dziwnej taktyce. Więcej poświęcał leniwym długim ruchom dłoni po wewnętrznej stronie ud niebieskowłosej, które były logicznie o wiele mniej narażone na promienie obu jarzących się kul na niebie.
Co sprawiło, że po kilku chwilach usłyszał cichy chichot rozbawienia
- Podoba ci się? - zapytała nieco przytłumionym przez własne ramię głosem.
- A jak Ci się wydaje? - odpowiedział z lekkim humorem, ale i napięciem w głosie znamionującym o budzącym się do galopu podnieceniu. Wylał przy tym odrobinę olejku na kształtny pośladek i zaczął rozcierać go w skórę.
Wendy uniosła głowę, podpierając się przy tym na łokciu i dosłownie w ostatniej chwili przyciskając opadający stanik, który lada moment odsłoniłby pewne sekrety…
- No nie wiem… - odparła patrząc wprost na jego twarz - bo masz taką minę, jakby cie coś… uwierało.
Musiała się przy tym całkiem nieźle bawić.

O ile wcześniej w wodzie miał pewne obawy czy dziewczyna się nim nie droczy, to teraz pewne osłony w nim puściły. Dotyk miękkich rejonów zgrabnego ciała był jak widok jadłodajni dla wygłodniałego żołnierza, mieszczącej się za polem minowym.
- Nie…? - zamruczał wracając dłońmi na jej plecy, lecz zaraz zmieniając chwyt na rozcieranie mazi po bokach dziewczyny, żebrach… jego dłonie kierowały się pod boki koronkowego stanika.
- Mmhmmmmm… - mruknęła dziewczyna, spinając przy tym mięśnie. - Cooo... niee?
- Co “nie wiesz” - głos Alexandra był cichy, ale znać w nim można było podniecenie. Ręce wcisnęły się pod stanik z początku idąc wzdłuż wytyczonej ścieżki po boku jej ciała, ale wnet robiąc zwrot już oficjalnie ku miłym półkulom krytym przez materiał koronki. Widać było, że jego wcześniejsze pytanie nie miało znamion pytania o pozwolenie, ale i jego ruchy nie były natarczywe.
Wendy kontemplowała je przez jakiś czas, zaś Alex mógł spostrzec, że dziewczyna lekko przygryza wargę. Zresztą, nie mogło być jej niemiło…
- Zapomniałeś o łydkach… - powiedziała w końcu ze strategią: “ak być złośliwym to do końca”. - Wiesz jak będę wyglądała, kiedy opalą mi się tylko łydki?
Przez chwilę nie odpowiadał bawiąc się jej piersiami. Nie za dużymi, nie za małymi… wręcz idealnie leżącymi w dłoniach. Jej przez chwilę przygryziona warga miło korespondowała z lekko sterczącymi sutkami
- Nietrudno zapomnieć… - mruknął i odchylił się.
Z niekłamanym żalem zabrał dłonie z przyjemnych krągłości biorąc kolejną porcję olejku na dłoń. Wziął jej prawą nogę za kostkę i powolnym, acz mocnym zdecydowanym ruchem zgiął ją, tak że kolano oparło się o piasek, bo przestrzeni ręcznika nie starczyło. Zaczął leniwym acz zdecydowanym ruchem iść w górę rozcierając maź po łydce i goleniu dziewczyny obłapiając je z lekką zachłannością. Biorąc pod uwagę, że drugą nogę zostawił na razie w spokoju, asymetryczność tej pozycji wymagała od niej nie tylko wymuszonego tym rozchyłu ud, co również uniesienia biodra do góry. Bezczelnie przy tym patrzył na to co ledwie skrywały stringi.
- Grzeczny samiec - mruknęła Wendy - a teraz druga nóżka… - uniosła przy tych słowach drugą i zamajtała nią, zerkając przy tym na księdza, na tyle na ile pozwalała jej pozycja.
Jej droczenie się rozpalało go jeszcze bardziej. Do tej pory kontakty miał albo z dziewczynami ze szkoły, wstydliwymi samego faktu, że zdecydowały się przenieść ‘edukację’ na… hm… inny poziom, lub też prostytutkami na które jeździł z proboszczem na wszelki wypadek mocno poza Leeds. Odchylił jej drugą nogę w ten sam sposób jak pierwszą, tak że aby nie robić szpagatu i przodem ciała wciąż spoczywać na ręczniku musiała przyjąć w pełni wypiętą ku niemu pozycję, niewiele kryjącąwdzięków przy bieliźnie jaką miała na sobie. Lewa dłoń Alexandra zajęła się drugą łydką, ale prawa sięgnęła z porcją olejku ku jej brzuchowi, dziewiczemu jeszcze od osłony przed słońcem. Powolnym ruchem cofał rękę wzdłuż jej ciała kierując się ku łonu Moniki wciąż skrytym czarnym koronkowym materiałem.
Wendy zaś, w tym momencie nagle, zaczęła przenosić ciężar ciała na kolana i łokcie, tym samym wypinając się do księdza i umożliwiając mu obejrzenie jeszcze ciekawszych widoków. Do tego stanik został na ręczniku…
Sięgnęła po butelkę z winem.
- Chciałbyś trochę? - zapytała niewinnie, zaraz po tym równie niewinnie zlizując pozostałą przy zwieńczeniu butelki kropelkę wina.
Wiedział co się stanie, gdy weźmie jeszcze kilka łyków.
Spowolnił lekko pieszczotę nie odpowiadając aby nie kreować u niej ani chęci odstawienia butelki, ani dalszych pytań. Jego dłoń błądziła po jej dolnej partii brzucha aż zachłannie ucapiła stringi. Usta spoczęły na wypiętym pośladku blisko pachwiny jakby w odpowiedzi gdzie chciałby teraz je mieć. Niekoniecznie na szyjce butelki.
Czy Wendy zabrakło złośliwości, czy po prostu chciała się napić… w każdym razie, z jej ust nie wydobyło się żadne słowo i żaden komentarz. Przechyliła butelkę, by znów zrobić kilka łyków. Nie zmieniła też pozycji, chociaż jej mięśnie znów wyraźnie się napięły. Ksiądz zachęcony tym odchylił koronkowe majteczki, przez chwilę napawając się widokiem. W tej pozycji był on zaiste … hm, miły. Jego lewa dłoń zaczęła błądzić po jej udzie kierując się ku biodru, a usta po niedługiej chwili spoczęły na jej kobiecości.
Usłyszał, że dziewczyna odstawia butelkę.
Chwilę później położyła dłoń na jego dłoni, tej która kierowała się ku jej biodrze. Zaplotła w nią swoje palce i bardziej gestem niż siłą, próbowała zaprowadzić gdzie indziej… ku brzuchowi, ku piersiom… a on poddał się temu całkowicie. Dał się kierować, spoczął dotykiem na miękkiej krągłości w leniwej i delikatnej, upatrywanej przez nią pieszczocie, po uprzednim czułym przesunięciu dłoni po brzuchu.
Druga ręka spoczęła na miejscu gdzie kończyły się plecy. Tu już nie było tej delikatności, był tylko mocny chwyt ukierunkowujący ją do mocniejszego wypięcia bioder. Zaczął lizać jej płatki odnajdując w końcu miejsce…
Tu też nie był ni romantyczny ni delikatny w dotyku. Tu wpił się w nią z pełnią pasji i podniecenia.
Dziko.
Nie musiał być teraz ekspertem, potrafiącym wyczytać emocje by dobrze wiedzieć, że całe jej ciało coraz głośniej zaczyna krzyczeć “oh tak, jeszcze”, zresztą sama Wendy jakoś nie potrafiła pozostać w takiej sytuacji cicha. Może nie było w tym konkretnych słów…
- Oooooooooooooooh… mhmmmmmmmmmmmm… - dawało upust emocjom a jednocześnie informowało, które momenty podobały się dziewczynie najbardziej. Starając się je właściwie odczytywać podążał za pragnieniem jej ciała dając się kierować i robiąc to na co ma ochotę… na co wskazywała przy jego lekkich ruchach, ust, dłoni. Poddawał się jej w pełni idąc tropem wytyczanym przez jej potrzeby.
Ale było to dalekie od uległości.
Jego lewa dłoń mocno zacisnęła się na piersi, a prawa prawie brutalnie przycisnęła jej plecy do ręcznika, aby musiała wręcz ekwilibrystycznie wypinać biodra w celu nie przerywania pieszczoty. Kontynuował nie sprawiając wrażenia, jakby na tę chwilę zamierzał przechodzić do wejścia w nią. Przedłużał pieszczotę ustami w cynicznym geście udowadniania “jak to można bez kondycji, a nie na jeźdźca”, o co się z nim spierała.
- Ohhhh! Oooooohhhh!! Ooooooooooooohhhhhhhhhhhhhhhhhh!!! - Wendy nie brzmiała jakby miała zamiar dalej się spierać. Za to w pewnym momencie jej nogi zaczęły lekko zaciskać się, a mięśnie mocno naprężać. Mowa ciała, odgłosy a nawet mimika ciała, wskazywały jednoznacznie na jedno. Można było. Nawet bez kondycji. Po kilku uderzeniach serca rozluźniła się. Alexander słał jej myślami obrazu w zapamiętaniu i podnieceniu, ale z drugiej strony odpowiadała mu cisza. To znaczy Wendy nie była cicho… o nie, nic z tych rzeczy. Jednak poza dźwiękami nie odbierał nic. Tonując pieszczoty i lekko je wyciszając znów złapał się na tym, że wspomina niepewny i nieśmiały uśmiech Moniki. Próbował wyrzucić go z pamięci koncentrując się na widoku. Chwycił niebieskooką za biodra, by w nią wejść gdy nagle znieruchomiał, jęknął przeciągle i opadł obok drżącej jeszcze dziewczyny.
- Kurwa… - stęknął przybity. - Właśnie ogarnąłem… - wydyszał targany wciąż podnieceniem. - Że na tej wyspie nie ma ani jednej gumki…
- Jestem zdrowa i bezpłodna - oznajmiła Wendy, która skorzystała z tego, że mężczyzna opadł obok i przechyliła się w jego stronę, by chwilę później przekładać już przez niego nogę. - Nie musisz się tym martwić.

Nie martwił.
Tym....
Bo i zdał sobie sprawę, że jego podświadomości nie chodziło o gumki, będące tylko pretekstem. Pretekstem, który nagle stał się pusty.
Gdzieś tam runęły fundamenty naprędce budowanej tamy. Choć czuł, że robi źle, nie wiedział skąd w ogóle pojawiają się takie myśli. Takie odczucia. Czuł się skołowany nie bardzo wiedząc co się z nim dzieje. Normalnie skupiałby się na zachwycie i dawaniu upustu chuci, bez refkleksji, jak zawsze.
Zakręcony czymś czego nie rozumiał tym mocniej przyciągnął dziewczynę do siebie i tym bardziej dziko zaczął się z nią kochać.
Choć nie z nią. Przynajmniej nie przez cały czas i nie w głowie.


Śliczny niepewny usmiech Moniki…

Sięgnął po wino gdy zaczęła go ujeżdżać.
Ona też z chęcią się poczęstowała, nie przerywając rytmicznych ruchów. A kondycję miała niezłą, to było trzeba przyznać.
Udowodniła to.
Bardzo udowodniła.
On nie mając takiej kondycji, też starał się nie pozostawać z tyłu.
Dwa słońca nad wyspą niemo chłonęły edukację w zakresie “Kotki”, “Bogini” i innych “Jeźdźców" i "Jaszczurek”.


 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"
Leoncoeur jest offline