Tak zwykle bywało, że ci, co patrzyli na świat z wysokości siodła, spoglądali z góry na tych, co poruszali się mniej dostojnym sposobem. A że za nic miewali tych drugich, to i nieraz nie patrzyli na to, czy ktoś się nie plącze pod kopytami wierzchowców. A jeśli przypadkiem był to oddział wojska, pod dowództwem jakiegoś kretyna, to szkoda mówić... A stratowanemu dość trudno swych praw dochodzić.
Rozsądniej było zejść nieco z traktu, co też i Wilhelm uczynił, schodząc na skraj drogi. |