Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-11-2016, 10:54   #37
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Mandred z początku starał się parować ciosy, ale szybko przekonał się, że efektywniej będzie zielone pokurcze wycinać solidnymi cięciami. Siekł na lewo i prawo, co jakiś czas czując uderzenia w zbroję. Raz z lewej raz z prawej. Rycerz odpowiadał na te ciosy swoimi, z tym że jego były śmiertelne dla zielonoskórych.


Walka dobiegła końca. Mandred był cały we krwi zabitych czy okaleczonych przeciwników. Do tego był zły. Stracił swojego wierzchowca a łażenie po górach w zbroi nie było rozsądną rzeczą, ani wygodną.
Podszedł do zwierzęcia i kucnął. Odwiązał linę, którą był przywiązany koń juczny. Poklepał go po pysku i westchnął.
Rozkulbaczył matrwego rumaka i oporządzenie przytroczył do jucznego. Ruszyli dalej w drogę.


***


Dotarli w końcu pod ruiny jakiejś strażnicy. W dawnych czasach musiała być istotna lecz dziś widocznie wszyscy o niej zapomnieli.
Mandred ruszył za resztą i przygotowywał się do odpoczynku w cieniu posępnych murów.


Gdy część grupy poszła na zbadanie wnętrza ruin rycerz rozpoczął czyszczenie ekwipunku oraz drobne naprawy. oporządził konia i dołączył do wspólnego obozowego gwaru. Pomoc zaoferował drugiemu rycerzowi w zdjęciu rynsztunku, gdyż samodzielnie przysparzało to wiele trudności. Giermków nie mieli więc musieli na sobie polegać.


***


Noc minęła spokojnie. Mandred przy śniadaniu siedział z pochmurną miną.
Przed wyruszeniem ponownie pomógł Hansowi założyć zbroję i ruszyli w dalszą drogę. Rycerz szedł trzymając za uzdę załadowanego konia. niezbyt wygodnie było w pełnej zbroi tak podróżować, szczególnie wdrapując się na jeden z pagórków gdzie zatrzymali się przed ruszeniem do świątyni, która ukazała się na horyzoncie.


Wchodząc na teren świątynny rycerz był gotowy na walkę. Juczny przywiązany został do uchylonej bramy a on z toporem i tarczą jako jeden z pierwszych przekraczał próg świętego miejsca.
Ciała mniszek zasmuciły Mandreda. Rozumiał przemoc i walkę ale z godnym przeciwnikiem. To co zaatakowało przybytek nie było honorowe.
Ruszyli dalej i znowu trupy. Widać było, że walczyli, ale znak wymazany na wrotach aż wykręcił duszę rycerza.
- No to chyba tych co szukamy są przed nami.- Oznajmił ni to do siebie ni do reszty.


Weszli całą grupą. Przygotowani na najgorsze i nie było dobrze. Wszędzie widać ślady splugawienia świątyni i bogini. Ciała kapłanek też dopełniały posępnego widoku. Obeszli cały przybytek. Wszędzie ślady chaosytów.
Na ogródku przeorysza zapewne była rozciągnieta na kole i zmasakrowana. Mdło się aż robiło a pięknotka nie wytrzymała tego i zwróciła śniadanie. W końcu pies coś znalazł i ruszyli w tym kierunku.


Świątynia była także zdewastowana i splugawiona. Pies znalazł miejsce gdzie ukryła się jedyna ocalała.
 
Hakon jest offline